Z ręką na sercu muszę przyznać,
że moje opalanie nie zawsze było bezpieczne. Potrafiłam „smażyć się” godzinami
i w ogóle mnie to nie ruszało. Był to wręcz mój sposób na relaks i letni rytuał. Jeżeli już
stosowałam filtry to najczęściej niskie, a produkty samoopalające długo traktowałam
z nieskrywaną pogardą. Zaczęło się to jednak zmieniać dzięki kosmetykom Vita
Liberata więc powoli postanowiłam sprawdzić też produkty innych marek. Dziś
chciałabym Wam opowiedzieć o dwóch ciekawych produktach spod skrzydeł Lirene. Jednym z nich jest Brązujący balsam do ciała pod
prysznic, a drugim Jaśminowy olejek do
opalania SPF30.
Lirene Brązujący balsam do ciała pod
prysznic
Co obiecuje producent?
Kosmetyk stopniowo nadaje skórze
złocisty i równomierny odcień opalenizny oraz uczucie niezwykłej miękkości
skóry. Po użyciu nie trzeba już używać balsamu. Intensywność efektu zależna
jest od ilości użyć. Pierwsze efekty widoczne są po 5 użyciach.
Moja opinia
Balsam otrzymujemy w wygodnej
biało-brązowej tubce o pojemności 200ml. Produkt ma przyjemny, lekko
perfumowany zapach bez przykrej nutki. Choć po jakimś czasie od użycia jeśli nie zastosuje się dodatkowo balsamu wyczuwalny jest lekki, specyficzny smrodek. Ja ze względu na wymagającą skórę dodatkowo stosowałam nawilżacz, który na szczęście w pełni neutralizował ten zapaszek. Brązujący balsam pod prysznic Lirene ma białą barwę oraz konsystencję dość
gęstego kremu, który łatwo się rozprowadza.
Stosowanie jest bardzo proste! Identyczne jak w przypadku tradycyjnych balsamów pod prysznic. Po umyciu skóry wystarczy rozprowadzić balsam na ciele, a następnie pozostawić go na 3 minuty. Po tym czasie wystarczy go spłukać przy użyciu ciepłej wody. Balsam nie brudzi więc od razu po spłukaniu możemy osuszyć ciało ręcznikiem i się ubrać.
Produkt lekko nawilża ciało. Jednak moja skóra latem jest bardzo wymagająca i skłonna do przesuszenia więc dodatkowo traktowałam ją jeszcze innym nawilżaczem. Możliwe, że wpływa to na zmniejszenie intensywności efektu choć ciężko mi to ocenić. W międzyczasie zdarzało mi się opalać więc brązujący balsam pod prysznic Lirene pełnił u mnie przede wszystkim funkcję produktu przedłużającego i wzmacniającego opaleniznę. Na tym polu spisał się naprawdę bardzo dobrze:) Zauważyłam, że dzięki niemu opalenizna nieco dłużej się utrzymuje, a jej odcień staje się pogłębiony. Bardzo podoba mi się również forma stosowania, niewątpliwie jest nowoczesna i innowacyjna, a ja cenię sobie te cechy wysoko:) Mimo, że nie byłam mocno staranna podczas aplikacji nie zauważyłam na swoim ciele smug. Moje oczekiwania jak najbardziej spełnił. Ciężko mi jednak powiedzieć na ile efekt byłby satysfakcjonujący na skórze, która nie była już wcześniej przynajmniej lekko opalona. Zwłaszcza, że moja nawet z natury do bladych nie należy. Myślę jednak, że kluczem do zadowolenia byłaby w tym przypadku odpowiednia ilość użyć. W ofercie są dwie wersje – do karnacji jasnej oraz do karnacji ciemnej. Z tego co mi wiadomo najlepiej wybierać wersje do karnacji ciemnej nawet jeżeli posiada się jasną, gdyż te do karnacji jasnej niekiedy dają bardziej żółty/sztuczny efekt. Na minus niewielka wydajność, ale możliwe, że to tylko w moim przypadku;)
Stosowanie jest bardzo proste! Identyczne jak w przypadku tradycyjnych balsamów pod prysznic. Po umyciu skóry wystarczy rozprowadzić balsam na ciele, a następnie pozostawić go na 3 minuty. Po tym czasie wystarczy go spłukać przy użyciu ciepłej wody. Balsam nie brudzi więc od razu po spłukaniu możemy osuszyć ciało ręcznikiem i się ubrać.
Produkt lekko nawilża ciało. Jednak moja skóra latem jest bardzo wymagająca i skłonna do przesuszenia więc dodatkowo traktowałam ją jeszcze innym nawilżaczem. Możliwe, że wpływa to na zmniejszenie intensywności efektu choć ciężko mi to ocenić. W międzyczasie zdarzało mi się opalać więc brązujący balsam pod prysznic Lirene pełnił u mnie przede wszystkim funkcję produktu przedłużającego i wzmacniającego opaleniznę. Na tym polu spisał się naprawdę bardzo dobrze:) Zauważyłam, że dzięki niemu opalenizna nieco dłużej się utrzymuje, a jej odcień staje się pogłębiony. Bardzo podoba mi się również forma stosowania, niewątpliwie jest nowoczesna i innowacyjna, a ja cenię sobie te cechy wysoko:) Mimo, że nie byłam mocno staranna podczas aplikacji nie zauważyłam na swoim ciele smug. Moje oczekiwania jak najbardziej spełnił. Ciężko mi jednak powiedzieć na ile efekt byłby satysfakcjonujący na skórze, która nie była już wcześniej przynajmniej lekko opalona. Zwłaszcza, że moja nawet z natury do bladych nie należy. Myślę jednak, że kluczem do zadowolenia byłaby w tym przypadku odpowiednia ilość użyć. W ofercie są dwie wersje – do karnacji jasnej oraz do karnacji ciemnej. Z tego co mi wiadomo najlepiej wybierać wersje do karnacji ciemnej nawet jeżeli posiada się jasną, gdyż te do karnacji jasnej niekiedy dają bardziej żółty/sztuczny efekt. Na minus niewielka wydajność, ale możliwe, że to tylko w moim przypadku;)
Cena regularna balsamu wynosi
18,99zł i jest on ogólnodostępny;)
Lirene Jaśminowy olejek do opalania SPF30
Co obiecuje producent?
Przede wszystkim skuteczną
ochronę przed szkodliwym wpływem promieniowania UVA i UVB. Dodatkowo gwarantuje
nam ochronę przeciwstarzeniową skóry oraz zdrową i piękną opaleniznę dzięki
zawartości karotenu, witaminy F, olejku jaśminowego oraz słonecznikowego.
Moja opinia
Olejek otrzymujemy w bardzo
ładnym i wygodnym pojemniku z atomizerem. Jego pojemność wynosi 150ml. Atomizer niestety
od czasu do czasu się zacina.
Konsystencja to coś w rodzaju lekkiego olejku, nie jest bardzo tłusta. Choć trzeba zaznaczyć, że niestety jest to olejek na bazie parafiny więc nie dla każdego okaże się być dobrym wyborem! Mnie parafina szczególnie nie przeszkadza, a przynajmniej nie na tyle żeby zrezygnować ze stosowania. Trochę obawiałam się intensywnego i duszącego jaśminowego zapachu gdyż jestem pod tym względem nadal nieco wrażliwa, a dodatkowo podczas opalania bardzo często przyciągam do siebie wszelkie osy i pszczoły! Prawdę mówiąc wolę ich nie drażnić więc trochę się obawiałam mocy tego zapachu. Olejek okazał się jednak dokładnie taki jakie miałam wobec niego oczekiwania. Nie dość, że zapach okazał się zaskakująco przyjemny to na całe szczęście nie był duszący i nie utrzymywał się nadmiernie długo na skórze:) Dokładnie tak jak lubię najbardziej!
Jego formuła nie jest tłusta więc w przypadku zastosowania odpowiedniej ilości nie ma obaw, że będziemy się lepić do wszystkiego wokół:) Jeśli chodzi o najważniejsze czyli ochronę przeciwsłoneczną tutaj szczerze muszę przyznać, że moja ocena nie dla wszystkich będzie miarodajna. A to dlatego, że moja skóra naturalnie jest trochę ciemniejsza, opalam się szybko i od razu na ładny (według mnie;)) odcień. Poparzenia mi się po prostu nie zdarzają, nawet gdy nie stosuję żadnej ochrony lub minimalną ochronę (czego oczywiście nie polecam i doskonale wiem, że to złe, ale od tego roku pracuję nad tym;)). Ewentualnie były jakieś incydenty parę lat temu kiedy raz na dłuższy czas zdarzyło mi się naprawdę przesadzić z opalaniem. W pozostałych przypadkach nigdy! W przypadku tego olejku zwróciłam więc uwagę przede wszystkim na komfort stosowania i ochronę skóry przed nadmiernym przesuszeniem. Oczywiście jeśli zależy Wam na utrzymaniu wysokiej ochrony przez cały dzień (zwłaszcza gdy macie jasną karnację) aplikację należy powtarzać kilkukrotnie w ciągu dnia. Olejek dobrze nawilża i podczas opalania zdecydowanie chroni skórę przed nadmiernym wysuszeniem. Ładny lecz nie męczący zapach oraz prosta i wygodna aplikacja niewątpliwie zachęcają do stosowania. Myślę, że warto zwrócić na niego uwagę!
Konsystencja to coś w rodzaju lekkiego olejku, nie jest bardzo tłusta. Choć trzeba zaznaczyć, że niestety jest to olejek na bazie parafiny więc nie dla każdego okaże się być dobrym wyborem! Mnie parafina szczególnie nie przeszkadza, a przynajmniej nie na tyle żeby zrezygnować ze stosowania. Trochę obawiałam się intensywnego i duszącego jaśminowego zapachu gdyż jestem pod tym względem nadal nieco wrażliwa, a dodatkowo podczas opalania bardzo często przyciągam do siebie wszelkie osy i pszczoły! Prawdę mówiąc wolę ich nie drażnić więc trochę się obawiałam mocy tego zapachu. Olejek okazał się jednak dokładnie taki jakie miałam wobec niego oczekiwania. Nie dość, że zapach okazał się zaskakująco przyjemny to na całe szczęście nie był duszący i nie utrzymywał się nadmiernie długo na skórze:) Dokładnie tak jak lubię najbardziej!
Jego formuła nie jest tłusta więc w przypadku zastosowania odpowiedniej ilości nie ma obaw, że będziemy się lepić do wszystkiego wokół:) Jeśli chodzi o najważniejsze czyli ochronę przeciwsłoneczną tutaj szczerze muszę przyznać, że moja ocena nie dla wszystkich będzie miarodajna. A to dlatego, że moja skóra naturalnie jest trochę ciemniejsza, opalam się szybko i od razu na ładny (według mnie;)) odcień. Poparzenia mi się po prostu nie zdarzają, nawet gdy nie stosuję żadnej ochrony lub minimalną ochronę (czego oczywiście nie polecam i doskonale wiem, że to złe, ale od tego roku pracuję nad tym;)). Ewentualnie były jakieś incydenty parę lat temu kiedy raz na dłuższy czas zdarzyło mi się naprawdę przesadzić z opalaniem. W pozostałych przypadkach nigdy! W przypadku tego olejku zwróciłam więc uwagę przede wszystkim na komfort stosowania i ochronę skóry przed nadmiernym przesuszeniem. Oczywiście jeśli zależy Wam na utrzymaniu wysokiej ochrony przez cały dzień (zwłaszcza gdy macie jasną karnację) aplikację należy powtarzać kilkukrotnie w ciągu dnia. Olejek dobrze nawilża i podczas opalania zdecydowanie chroni skórę przed nadmiernym wysuszeniem. Ładny lecz nie męczący zapach oraz prosta i wygodna aplikacja niewątpliwie zachęcają do stosowania. Myślę, że warto zwrócić na niego uwagę!
Jaśminowy olejek do opalania
również jest dobrze dostępny, a jego cena regularna wynosi 22,99zł.
Znacie
brązujący balsam pod prysznic lub jaśminowy olejek do opalania? Jakie jest
Wasze podejście do takich produktów?;)
Znam ten balsamik brązujacy, fajnie się u mnie sprawdza, daje efekt lekkiej ale naturalnej opalenizny :)
OdpowiedzUsuńU mnie bardziej taki efekt wzmocnienia był :)
UsuńZnam tego typu produkty, ale jeśli już to preferuję naturalne słońce :P Ale i tak wolę unikać opalenizny - jakakolwiek by ona nie była :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego Bloga Sakurakotoo
Jak na azjatomaniaczkę przystało;)
UsuńTutaj masz dwa produkty;) jeden do opalania tradycyjnego, a drugi do sztucznego ;D
Ciekawa jestem tego olejku
OdpowiedzUsuńOlejek mi się podoba, dobrze, że nie jest strasznie lepiący :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny!:D
UsuńNigdy nie stosowałam olejków do opalania, zawsze wybieram te w formie balsamu ;)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś też głównie balsamy i mleczka;)
UsuńJakiś czas temu kupiłam samoopalacz pod prysznic z St Tropez, który kompletnie się u mnie nie sprawdził. Chętnie wyprobowałabym ten balsam z Lirene, może byłby lepszy, no i tańszy oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie słyszałam, że niedobry ten St Tropez, ale sama nie miałam więc nie porównam;)
Usuńmam chęć na ten balsam pod prysznic w wersji do jasnej karnacji.
OdpowiedzUsuńMyślę, że lepiej wziąć do ciemnej bo efekt i tak nie powinien być bardzo mocny;)
UsuńOlejek jaśminowy bardzo mi się podoba. Jego wykończenie na skórze bardzo mnie zaskoczyło :-)
OdpowiedzUsuńMnie też pozytywnie zaskoczył:)
UsuńNie znam tych produktów, jednak ciekawi mnie ten olejek :)
OdpowiedzUsuńJa jestem na etapie testowania Bielenda ;)
OdpowiedzUsuńZ lirene dawno juz nie kupowałam produktów .
Ja Bielendę stosuje aktualnie choć nie do opalania:)
UsuńTeż mam ten brązujący balsam pod prysznic, ale jeszcze go nie użyłam.
OdpowiedzUsuńnie znałam jeszcze samoopalaczy w tej formie,
OdpowiedzUsuńa olejki do opalania uwielbiam ;-)
Tez mam te grzeszki z plaży na swoim koncie. Cóż. Teraz dla równowagi nie odpalam się wcale.
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z nich ale z olejkiem jasminowym na pewno bym się zaprzyjaznila bo uwielbiam zapach jasminu w perfumach i kosmetykach:)
OdpowiedzUsuńAle w zapasie przecież je masz:)
UsuńTych nie mam;) Mam inne olejki;) - nie przeczę, że też fajne;), ale ten jaśminowy może sprawię sobie za rok, jak te zużyję;)
UsuńA cóż to zapomnieli o Tobie?;)
UsuńChyba w tym roku przejdę na olejki do opalania zamiast balsamów :)
OdpowiedzUsuńJa z natury mam ciemniejszą karnację i w sumie nie stosuję produktów tego typu :). Czasem w przeszłość spróbowałam, ale była to bardziej ciekawość, niż chęć opalenizny, której mi nie brakuje :P.
OdpowiedzUsuńJa też bladzioszkiem nie jestem;)
UsuńCiekawy ten brązujący balsam do ciała, olejek też wydaje się dobrym produktem.
OdpowiedzUsuńJa mam brązujący balsam z Vita Liberata dobrze mi się go rozprowadza , ten też wygląda ciekawie, ale jak na razie zbytnio nie umiem do końca dobrze rozprowadzić takich produktów. Ten olejek bardzo kusi i może się na niego skuszę ;)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemne produkty , ale ja na szczęście nie muszę stosować takich produktów ... i tak zdecydowanie za szybko się opalam :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja.
Buziaki Kochana.
Musieć też nie muszę, ale miło wypróbować czasem jakiś nowum:)
Usuńten brązujący balsam mam, ale jeszcze nie testowałam;)
OdpowiedzUsuńMam ten jaśminowy olejek.:)
OdpowiedzUsuńAle chhyba tylko raz o uzyłam;)
a czemuż to?:)
UsuńOlejek jaśminowy wygląda bardzo kusząco.Samoopalacze używam ale wolę gdy są w sprayu;-)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ten balsam brązujący.
OdpowiedzUsuńBalsam pod prysznic mam w planach zakupić :-)
OdpowiedzUsuńkolejny wynalazek :) produkt do opalania pod prysznic :) z chęcią bym wypróbowała :) za miesiąc będę w PL !
OdpowiedzUsuńuu, będzie rozpusta?:D
Usuńnigdy nic z tej firmy nie mialam :D
OdpowiedzUsuńno nie mów!
UsuńJa sama mało co stosuje produktów z filtrami i też nad tym pracuje :D kiedyś też godzinami leżałam na słońcu teraz mi się nie chce już bo mnie takie leżenie plackiem męczy, no chyba że jestem gdzieś nad wodą :) najbardziej zaciekawił mnie balsam :)
OdpowiedzUsuńja bardziej polubiłam olejek, choć balsam był fajny ze względu na swą innowacyjność:)
UsuńJeśli chodzi o balsam pod prysznic to zaczęłam go używać kiedy nie byłam opalona. Efekt bardzo naturalny, ale mam wersję do jasnej karnacji więc jak ją wykończę to kupię ciemną wersję. Ogólnie jestem z niego bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńBalsam bardzo polubiłam, więc może kiedyś na olejek też się skuszę :)
OdpowiedzUsuńolejek w sumie fajniejszy:)
UsuńSzczególnie olejek bym przygarnęła ;)
OdpowiedzUsuńBalsamy brązujące są co raz lepsze, nie smużą już tak i kryją równomiernie :)
OdpowiedzUsuńtechnika idzie do przodu:D
UsuńPierwszy raz je widzę! A balsam opalający pod prysznic to już a ogóle według mnie hit :D. Olejek mnie zaciekawił. Choć osobiście obecnie używam naturalnego olejku marchewkowego. Jest genialny i przyspiesza opalanie <3
OdpowiedzUsuńNiesamowicie podoba mi się forma tego balsamu pod prysznic, bo gdy się wysmaruję samoopalaczem to później nie pachnę za ciekawie, a tutaj zmywa się wszystko od razu ;D Do tego zawsze sięgam po wersje do ciemnej karnacji, bo przynoszą szybsze efekty :D
OdpowiedzUsuńOn niestety trochę smrodku puszcza;) ale da się to zamaskować dodatkowym nawilżaczem;)
UsuńJa zostawiłam sobie ten olejek na wakacje, ale testowałam go i ma cudny zapach :)
OdpowiedzUsuńTo widzę, że obie opalamy się szybko i od razu na ładny kolor;). Też kiedyś smażyłam się bez opamiętania, ale od kilku lat spasowałam, bo boję się przebarwień.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej nie na czerwono:)
UsuńOj tak, myślę, że sporo osób miało taki etap w życiu;)
Widziałam ten olejek w drogerii, ale jakoś mnie nie zaciekawił. balsam brązujący wydaje się być ciekawy
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie balsam. Lubię takie uniwersalne rozwiązania :)
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie te produkty Lirene ;) Widzę, że ostatnio o nich głośno :)
OdpowiedzUsuńa ja chciałbym tego banana ;p
OdpowiedzUsuńmam balsam pod prysznic, jestem już po 3 aplikacjach i zauważyłam już efekty, skóra mi lekko przyciemniła, bez smug i zacieków. Bardzo podoba mi się jego zapach, nienachalny i nie męczący
OdpowiedzUsuńTego jeszcze nie używałam. Zastosowałam kilka razy piankę muss i rano obudziłam się z jedną nogą żółta a drugą bladą :D
OdpowiedzUsuńPo kilku użyciach zaprzestałam stosować. Efekt widać po godzinie, dlatego różne rzeczy mogą się zdarzyć.
Nie używałam jeszcze tych produktów uwielbiam jednak olejki :))
OdpowiedzUsuńOlejek z atomizerem jak najbardziej dla mnie. Nie znoszę wprost smarować się balsamami z filtrami, bo one wszystkie są bardzo tłuste i później lepią mi się dłonie. Dlatego też często się nie smaruję i beztrosko udaję, że słońce mi krzywdy nie zrobi. Też mi się nigdy poparzenie nie zdarza, a że promieniowanie póki co nie boli, trzymam się złych nawyków.
OdpowiedzUsuńolejek to z chęcią bym zakupiła i chyba tak zrobię
OdpowiedzUsuńDla mnie brązujące balsamy i samoopalacze to codzienność, bo opalać się nie lubię, odkąd w dzieciństwie zaliczyłam poważne poparzenie słoneczne. Tego nie znam, ale ciekawi mnie ta formuła.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa, jak się u mnie spisze ten brązujący balsam pod prysznic :) Niedługo go otworzę :))
OdpowiedzUsuńzaciekawił mnie ten balsam:)
OdpowiedzUsuńCiekawy ten balsam :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, mikrouszkodzenia.blogspot.com
Balsam jest super! ...ja też nie opalam się na czerwono :)
OdpowiedzUsuńzapomniałam o tym jaśminowym olejku :( wzięłam Pharmaceris :P
OdpowiedzUsuńPharmaceris bardzo lubię! Apteka zawsze spoko:) ale akurat olejku nie znam!
UsuńJak widzę taki produkty do opalania to aż mam ochotę wybrać się nad wodę, ale zazwyczaj gdy mam wolne to pada deszcz :/
OdpowiedzUsuńBardzo kusi mnie ten balsam pod prysznic, chyba się po niego wybiorę ;)
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie ten Balsam brązujący pod prysznic, zwłaszcza że słońce mnie nie opala, lecz parzy, a zastosowane kremy/balsamy z wysokimi filtrami nie sprzyja opalaniu :D
OdpowiedzUsuńnie miałam ale balsam brązujacy pod prysznic wydaje się kuszący :-)
OdpowiedzUsuńLubię bardzo kosmetyki Lirene do pielęgnacji twarzy i do kąpieli, ale jakoś tych do opalania nie znam :P
OdpowiedzUsuń