Pierwsze
moje spotkanie z marką EOS miało
miejsce ok. 2,5 roku temu za sprawą jednej z blogerek, która niestety dawno już
porzuciła swojego bloga. Jak pewnie wiele z Was kojarzy jestem maniaczką
pielęgnacji ust i balsamy wręcz „zjadam”. Stąd też jedna z dziewczyn
dowiedziawszy się o tym moim małym uzależnieniu zapytała czy znam może balsamy
EOS. Odparłam, że niestety nie i wtedy postanowiła mi jeden sprezentować,
ponieważ sama bardzo je sobie chwaliła. Dziś już produkty EOS są dobrze
dostępne chociażby w sieci perfumerii Douglas, zarówno stacjonarnie jak i
online, ale w owym czasie były jeszcze dość nieuchwytne:) Do dziś pamiętam jak „zajadałam”
się moim pierwszym EOS'em najczęściej podczas oglądania filmów;) Potem miałam okazję
wypróbować jeszcze dwa inne warianty, a w październiku zawitały u mnie nie
tylko dwa nieznane mi dotąd smaki balsamów
do ust, ale także krem do rąk
oraz balsam do ciała. Można więc
zatem powiedzieć, że trafił do mnie cały przekrój jednych z ulubionych
kosmetycznych kategorii produktów. Jeśli czytaliście mój wpis o kosmetycznych pomysłach na prezent, to
już pewnie wiecie, że w produktach EOS niewątpliwie jest coś co lubię.
Eos
balsam do ust Summer Fruit i Blueberry Acai
„Balsam do ust bogaty w
przeciwutleniacze, witaminę E, masło shea oraz olej jojoba nada aksamitną
miękkość ustom, zachowując ich naturalną wilgotność. Produkt posiada
właściwości odżywcze, regenerujące i antybakteryjne. Nie zawiera glutenu,
parabenów, ftalanów oraz wazeliny. Produkty EOS są w 95% organiczne i w 100%
naturalne”.
Summer Fruit to mój zapachowy faworyt! Przebił
nawet wersję miętową, która pojawiła się w kosmetycznych ulubieńcach
(2014) roku. Według mnie jest to radosny zapach owoców lata, czyli zdecydowanie
mogę przyznać rację producentowi. Wyczuwam w nim miks owoców, który razem daje
bardzo przyjemne doznania zapachowe. Ta woń zdecydowanie poprawia mi humor!
Blueberry Acai to według producenta orzeźwiający
zapach jagód acai. Tak się składa, że nigdy ich nie próbowałam więc nie jestem
co do tego pewna, ale mogę stwierdzić, że ten zapach jest subtelniejszy niż
Summer Fruit i bardziej jednolity.
Postanowiłam
zacząć od balsamów do ust, ponieważ łącznie miałam do czynienia już z 5 wersjami. Kilka razy obiecywałam recenzję tych wcześniej poznanych smaków, ale niestety
pomysł spłonął na panewce gdyż chęci były, ale niestety nie jestem w stanie
opisać każdego produktu na bieżąco;) Lepiej jednak późno niż wcale więc dziś
napiszę kilka słów o dwóch wersjach EOS'a;)
Jeśli miałabym wskazać czym się one różnią to powiedziałabym, że głównie zapachem! Jak już wspominałam moim faworytem jest ten czerwony, ponieważ rzeczywiście kojarzy mi się z latem. Jeśli chodzi o konsystencje to wszystkie balsamy Eos mają dość zbitą konsystencję, która jest jednak bardzo komfortowa w aplikacji. Dodatkowym plusem jest to, że te balsamy nie roztapiają się. W ubiegłych latach testowałam niektóre wersje nawet podczas opalania się;) Sztyfty odpadały, roztapiały się i łamały, a Eos pozostawał niewzruszony. Według mnie większość wersji posiada lekko słodki posmak. Wiem, że niektórym to przeszkadza, ale mnie odpowiada. Ja nie toleruję jedynie tzw. mydlanego posmaku, który posiadają niektóre balsamy drogeryjne. Tutaj na szczęście tego nie ma.
A jaki stopień pielęgnacji oferuje Eos? Według mnie różny, zależnie od człowieka. Dla niektórych Eos jest najlepiej nawilżającym balsamem świata, a dla innych niekoniecznie. Dużo zależy od tego jak bardzo nasze usta są wymagające. Moje usta są bardzo wrażliwe i skłonne do wysuszenia dlatego w moim przypadku potrzebna jest częsta aplikacja. Nie jest to jednak dla mnie problemem gdyż Eos jest wyjątkowo przyjemny w użyciu, a jeśli dodać do tego moje balsamowe uzależnienie to już tym bardziej. Nadmienię jednak, że w moim przypadku Eos działa najlepiej w połączeniu z pomadką peelingującą. Te dwa produkty dobrze się uzupełniają, ponieważ Eos nadaje ustom ładny zapach:) Dlatego też Eosów używam najczęściej w połączeniu z innym produktem lub jako uzupełnienie pielęgnacji. Wiem jednak, że przy mniej wymagających ustach sam Eos daje radę. Warto też dodać, że Eosy to najwydajniejsze balsamy jakie znam, a wiem co mówię, ponieważ statystycznie sztyft wystarcza mi na 2 max. 3 tygodnie. Eos zaś na wiele miesięcy. Dodatkowym atutem jest też to, że jest ważny aż 30 miesięcy od momentu otwarcia. Przy takiej wydajności i uroczym designie opakowań cena jest więc jak najbardziej do przyjęcia.
Jeśli miałabym wskazać czym się one różnią to powiedziałabym, że głównie zapachem! Jak już wspominałam moim faworytem jest ten czerwony, ponieważ rzeczywiście kojarzy mi się z latem. Jeśli chodzi o konsystencje to wszystkie balsamy Eos mają dość zbitą konsystencję, która jest jednak bardzo komfortowa w aplikacji. Dodatkowym plusem jest to, że te balsamy nie roztapiają się. W ubiegłych latach testowałam niektóre wersje nawet podczas opalania się;) Sztyfty odpadały, roztapiały się i łamały, a Eos pozostawał niewzruszony. Według mnie większość wersji posiada lekko słodki posmak. Wiem, że niektórym to przeszkadza, ale mnie odpowiada. Ja nie toleruję jedynie tzw. mydlanego posmaku, który posiadają niektóre balsamy drogeryjne. Tutaj na szczęście tego nie ma.
A jaki stopień pielęgnacji oferuje Eos? Według mnie różny, zależnie od człowieka. Dla niektórych Eos jest najlepiej nawilżającym balsamem świata, a dla innych niekoniecznie. Dużo zależy od tego jak bardzo nasze usta są wymagające. Moje usta są bardzo wrażliwe i skłonne do wysuszenia dlatego w moim przypadku potrzebna jest częsta aplikacja. Nie jest to jednak dla mnie problemem gdyż Eos jest wyjątkowo przyjemny w użyciu, a jeśli dodać do tego moje balsamowe uzależnienie to już tym bardziej. Nadmienię jednak, że w moim przypadku Eos działa najlepiej w połączeniu z pomadką peelingującą. Te dwa produkty dobrze się uzupełniają, ponieważ Eos nadaje ustom ładny zapach:) Dlatego też Eosów używam najczęściej w połączeniu z innym produktem lub jako uzupełnienie pielęgnacji. Wiem jednak, że przy mniej wymagających ustach sam Eos daje radę. Warto też dodać, że Eosy to najwydajniejsze balsamy jakie znam, a wiem co mówię, ponieważ statystycznie sztyft wystarcza mi na 2 max. 3 tygodnie. Eos zaś na wiele miesięcy. Dodatkowym atutem jest też to, że jest ważny aż 30 miesięcy od momentu otwarcia. Przy takiej wydajności i uroczym designie opakowań cena jest więc jak najbardziej do przyjęcia.
Eos balsam do rąk Berry Blossom
„Relaksujący jagodowy zapach i
perfekcyjna pielęgnacja dłoni z nowym balsamem do rąk Eos. Bogata formuła z
mleczkiem shea, aloesem, wyciągiem z owsa i przeciwutleniaczami, zapewnia
jedwabiście gładkie i nawilżone dłonie do 24 godzin”.
Krem
do rąk Eos występuje w 3 wariantach zapachowych. Moja to Berry Blossom. Według
mnie pachnie przyjemnie, wręcz cukierkowo. Opakowanie zawiera jedynie 44ml
balsamu do rąk więc chciałoby się rzec, że jest to produkt idealny do torebki.
Ja absolutnie nie jestem maniaczką kremowania rąk milion razy w ciągu dnia, ale
raz na jakiś czas zdarzają się produkty, dla których robię wyjątek i umieszczam
je w torebce tudzież smaruję w ciągu dnia np. teraz gdy piszę tę recenzję. Co
musi zrobić taki krem do rąk żebym okazała mu łaskę i użyła w ciągu dnia?:)
Oczywiście musi mieć przyjemne dla oka opakowanie. W końcu u kogo jak nie u
mnie widzieliście kremy do rąk w gadżeciarskich opakowaniach typu banan albo
panda? No oczywiście, że u mnie. Opakowanie balsamu Eos przypadło mi do gustu,
ponieważ jest wyjątkowo kompaktowe i wyjątkowe. Mnie przypomina myszkę
komputerową albo jakiś kosmiczny latający spodek:) Dodatkowo posiada wygodne
zamknięcie na klik, dzięki czemu nie rozleje się w torebce oraz precyzyjny
dozownik pozwalający na aplikację nawet jednej kropelki;) Jeśli chodzi o
właściwości balsamu to nie liczyłam na wiele gdyż najczęściej kremy do rąk w
gadżeciarskich opakowaniach niewiele czynią. Krem jednak całkiem pozytywnie
mnie zaskoczył gdyż okazał się być lepszy zarówno od kremów Tonymoly jak i kremu
Insight. Nie jest to krem, który zapewni silną regeneracje mocno spękanym
dłoniom i nie wystarczy go zaaplikować raz dziennie, ale muszę przyznać, że
naprawdę przyjemnie wygładza, nawilża i chroni dłonie przez działaniem
czynników atmosferycznych, a do tego ładnie pachnie. Polecam stosować go w
ciągu dnia, a na noc dodatkowo używać czegoś bardziej treściwego. Warto też
dodać, że krem łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania nie pozostawiając po
sobie lepkiej warstwy co jest szczególnie ważne w przypadku stosowania w ciągu
dnia gdy szybko chcemy wrócić do codziennych czynności takich jak np.
korzystanie z komputera. Na pewno wypróbuję jeszcze wersję ogórkową. O balsamie do rąk przeczytacie też na portalu Idealna.
Eos balsam do ciała Delicate Petals
„Widocznie gładka i wygładzona skóra
z balsamem EOS. Bogata formuła z naturalnym masłem shea, witaminą E i olej z
awokado zapewnia intensywne 24-godzinne nawilżenie. Balsam szybko się wchłania
i relaksuje delikatnym zapachem. Przebadane dermatologicznie”.
Ostatni
produkt, czyli balsam do ciała zaintrygował mnie najbardziej, ponieważ jest to „najnowsza
nowość” marki Eos, a ja uwielbiam balsamy do ciała i jestem w stanie wsmarować
w siebie chyba każdą ich ilość. Nawet nie chcecie wiedzieć jak szybko je zużywam;)
Balsam zwraca uwagę swoim subtelnie fioletowym kolorem opakowania, poręcznym
rozmiarem oraz nowoczesnym kształtem, który mnie osobiście przypomina uroczy
wazonik. Bez wątpienia można stwierdzić, że ładnie prezentuje się w łazience. Jeśli
zaś chodzi o funkcjonalność opakowanie jest błyszczące więc niekiedy wymykało
mi się z rąk;) Jest też nieco twarde więc pod koniec użytkowania nieco trudniej
wydobyć produkt. Zastanawiało mnie jaki zapach kryje się pod nazwą Delicate
Petals i według mnie balsam pachnie subtelnie, kobieco, a może nawet bardziej
dziewczęco. Jest kwiatowy, ale bardzo dobrze wyważony, dzięki czemu jego zapach
nam towarzyszy, ale nie nastręcza się swoją intensywnością. Myślę, że zapach
jest dość uniwersalny i spodoba się większości kobiet. Nawet tym, które nie są
wielkimi fankami kwiatowych woni. Balsam ma białą barwę i przyjemnie się
rozprowadza. Nie jest ani zbyt rzadki ani przesadnie gęsty. Przyjemnie zmiękcza
i wygładza skórę. Nawilżenie określiłabym jako 24 godzinne. Przynajmniej
takiego doświadczyłam z nim używając tej jesieni. Nie wiem jakby sobie poradził
latem kiedy moja skóra jest bardzo sucha. Jesienią i zimą również jest sucha,
ale co ciekawe mniej wymagająca niż latem, a z tego co wiem u większości ludzi
jest odwrotnie.
Kosmetyki
Eos można znaleźć w sieci perfumerii Douglas zarówno online jak i stacjonarnie
(sprawdzałam – w Łodzi jest cały regał;)).
Znacie produkty Eos? Lubicie je czy
niekoniecznie?
Znam zielony balsam do ust (czyżby to był melon...? Nie pamiętam) i oddałam go mamie, bo mi się znudził (fakt, są diabelnie wydajne!), a pielęgnował w miarę nieźle. Krem do rąk mam ogórkowy, ale jeszcze nie zdecydowałam się go odkryć, bo w użyciu mam trzy :P A balsamu jestem bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńA to pewnie chodzi Ci o ten wiciokrzew, miodowy melon. Chciałam go kiedyś, ale jeszcze do mnie nie zawitał:) No naprawdę wydajne, nawet dla kogoś takiego jak ja haha. A pamiętam, że kiedyś tego ogóraska pokazywałaś w zakupach i jeszcze nie otworzyłaś?:D Mnie się właśnie ogórkowy najbardziej podoba pod względem zapachu:)
UsuńNie znam żadnego kosmetyku tej marki, chyba najwyższą pora to zmienić.
OdpowiedzUsuńBuziaki Kochana.
Są ciekawe:)
Usuńbardzo intrygujące kosmetyki, niestety nie znam,a tak kuszą
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie okazja:)
UsuńUwielbiam kremiki do rąk EOS - małe, poręczne, a do tego obłędnie pachną :D
OdpowiedzUsuńDokładnie:)
UsuńJa mam ich jeden balsam do ust, ale do tej pory nie użyłam, ale najbardziej mi się spodobał kremik do rąk. Idealny do torebki :)
OdpowiedzUsuńPrawda, taki poręczny ;)
UsuńNie znałam innych kosmetyków z tej firmy poza jajeczkami ;)
OdpowiedzUsuńMiałam Eoski do ust i te jaja to fajny gadżet. Muszę jeszcze upolować kiedyś ten krem do rąk.
OdpowiedzUsuńTak, fajne maja te opakowania ;)
UsuńJa ma tylko dwa Eoski na razie - jeden do ust i jeden do rąk, oba różowe;). Lubię oba bardzo i mam ochotę nieustanną na ten 3 czyli fioletowy balsam do ciała, zwłaszcza po tym jak mi napisałaś na IG o jego zapachu;). Ale aktualnie mam chyba około 8 lub 9 balsamów do ciała... i chyba musze tymczasowo odpuścić jednak, bo nie przerobię....
OdpowiedzUsuńAle chyba w zapasie a nie w użyciu?
UsuńJa w zapasie też mam pewnie z 10, ale otwieram kolejny dopiero jak jeden skończę więc na dobrą sprawę szybko mi schodzą;) ja mam chęć na krem ogórkowy ;)
@Ania @Ewelina
UsuńPodziwiam Wasz zapas balsamów:). Biorąc pod uwagę moją częstotliwość balsamowania się, większość z nich na pewno uległaby przeterminowaniu;).
@Ewelina Wersją Summer Fruit mnie zaciekawiłaś:).
Iwona, ja wczoraj sprawdziłam na liście i mam 13 w tym dwa takie mini haha, ale jestem pewna, że wszystkie zużyję w terminie;) Tylko muszę ograniczyć kupowanie kolejnych:P
UsuńPowąchaj sobie przy okazji w D. są testery;)
Zrobię to;). Jutro właśnie wybieram się do perfumerii, więc chwycę i obwącham te balsamy do ust:).
UsuńPodzielę się na pewno opinią odnośnie ich zapachów:).
Ja się też całkiem nieźle smaruję;) Codziennie, obficie i jakoś mi to schodzi;) Ale nie zmienia to faktu, że mam dużo... Idę się kremować chyba;)
UsuńJa miałam tylko jajeczko :) z efektów jego działania byłam zadowolona :0 ale w sumie nie kupiłam ponownie jakoś tak nie wiem :) W sumie pomadka do ust z AA mi się kończy więc może kupię eosika :)
OdpowiedzUsuńCzasami tak bywa z tymi powrotami, ale zapachow jest sporo wiec pewnie coś byś wybrała ;)
UsuńNie miałam jeszcze żadnego z EOS-ów ale kiedyś na pewno się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńPomadki z EOS są moimi ulubionymi i jedynymi, które intensywnie nawilżają moje usta ! Jestem bardzo ciekawa balsamu jak i kremu do rąk :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Zaopatrzyłam się ostatnio w truskawkowego Eosa do ust i niebieskie jajo do rąk :) uwielbiam ich produkty :)
OdpowiedzUsuńBalsam do ciała świetnie sie prezentuje, jeśli chodzi o balsamy do ust to wolę te o neutralnym zapachu..
OdpowiedzUsuńJa o neutralnym też bardzo lubie;)
Usuńja jakos nigdy sie nie skusilam i chyba tego nie zrobie :)
OdpowiedzUsuńmnie niestety nic nie powaliło na kolana ;) pozbyłam się bez wyrzutów, zostawiłam sobie jedno jajeczko do ust
OdpowiedzUsuńKojarzę właśnie, że narzekałaś na nie. U mnie np balsam do ciała fajnie się sprawdził, a do ust i do rąk lubię jako uzupełnienie pielęgnacji plus dla zapachu bo ja np mam bardzo suche usta i w przypadku Eosa mam dwie opcje, albo częste stosowanie albo łącznie/zamiennie z innym produktem i w takiej konfiguracji lubię najbardziej.
UsuńKusi mnie bo mają coś o zpachu ogórka ;D
OdpowiedzUsuńNom, też mam chęć na ogórkowy kremik;)
UsuńO widzisz cza sprawic ;D
UsuńKusi mnie w końcu kupić to słynne jajeczko, ale nie mogę się zdecydować na jakie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWybór jest spory ;)
UsuńKupiłam podobny krem do rąk no name z Superpharm - chyba wzorowali się na EOS ;)
OdpowiedzUsuńI jak się sprawdza?;)
UsuńMam miętowo waniliowe jajeczko i jestem w nim zakochana! :)
OdpowiedzUsuńA to jeden z fajniejszych zapachow obok summer Fruit:)
UsuńMnie jakoś ta marka nie zachęca... te opakowania mają dziwne dosyć. Balsamy do ust wolę w sztyfcie, krem do rąk najprawdopodobniej nie spełni moich oczekiwań ale balsam do ciała mógłby być fajny. Ale tych kosmetyków mam jeszcze zapas na najbliższy rok :P
OdpowiedzUsuńTo jajo prawie jak sztyft tylko taki zaokrąglony ;D
UsuńJa nadal nie miałam nic z Eos.
OdpowiedzUsuńJa sobie w końcu muszę kupić balsam <3
OdpowiedzUsuńZ EOS miałam tylko balsam do ust. Reszta bardzo mnie kusi ;)
OdpowiedzUsuńbalsamu do ciała nie miałam jeszcze okazji poznać ale kremy do rąk oraz balsamy do ust eos bardzo polubiłam
OdpowiedzUsuńJajca do ust mam, ale balsamu i kremu do rąk niet - chyba dla samego opakowania kupię:D tylko najpierw muszę zużyć swoje zapasy;)
OdpowiedzUsuńMoja sis ma jajko Blueberry Acai i strasznie mi się ten zapach podoba! ja mam mięte, truskawkę i summer fruit;) truskawka jakąś dziwną ma konsystencję, mięte wziął mój luby i już prawie zużył:P
Ach te zapasy;D ale widzę, że jesteś obeznana w temacie eosów;)
UsuńJeszcze nie są mi znane EOSy...
OdpowiedzUsuńPrzekonałaś mnie do zakupu pierwszego jajeczka. Działanie okaże się w praktyce, przekonuje mnie wydajność, no i nie oszukujmy się - atrakcyjny wygląd:)
OdpowiedzUsuńWydajne są strasznie, a wiem co mówię bo zużywam mnóstwo produktów do ust, a te tak łatwo się nie kończą ;)
Usuńja posiadam honeysuckle honeydew, który pachniał bosko i równie bosko smakował ;) jest cholernie wydajny przez co po roku oddałam go siostrze, która częściej z niego korzystała, a ja mam tysiąc innych pomadek jeszcze;) balsam wygląda fajnie, rzeczywiście jak wazon trochę :D
OdpowiedzUsuńHihi no wazonik taki;) całkiem ładny :)
UsuńA na tą wersje miałam chęć :)
Podobają mi się opakowania balsamów do ust, ale na razie nie mam na nie parcia.
OdpowiedzUsuńMam żółte jajeczko i jestem bardzo zadowolona. Może nie nawilża jakoś ekstremalnie, ale fajnie chroni usta przed wysuszeniem, niskimi temperaturami itd. A dodatkowo tak pysznie smakuje :D
OdpowiedzUsuńChyba w końcu muszę wypróbować ten balsam do ust eos, bo krem do rąk nieszczególnie mnie ciekawi, choć nie ukrywam, fajnie byłoby mieć taki kremik gdzieś w torebce ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeszcze ich testować .
OdpowiedzUsuńZa to słyszałam same dobre opinie na temat eos.
Ja się jeszcze na Eos nie skusiłam, myślałam w sumie że mają tylko te jajeczka:)
OdpowiedzUsuńLubię tę firmę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam-Mój blog
Nie miałam nic z tej firmy i w sumie to jakoś mnie do niej nie ciągnie. Raz miałam przebłysk żeby sobie kupić 'ogórka', ale mi przeszło ;)
OdpowiedzUsuńJa balsamy do ust najczęściej po prostu gubię :-) Szkoda byłoby tej kuleczki.
OdpowiedzUsuńJak dotychczas z coraz szerszej gamy kosmetyków EOS miałam (i mam nadal, bo jest bardzo wydajny) balsam o zapachu jagody. Dobre nawilżenie, piękny zapach (i smak),wydajność właśnie oraz kształt (który minimalizuje problemy związane z szukaniem produktu w torebce) sprawiają, że na pewno nabędę kolejną kuleczkę do ust od EOSa, a i na krem do rąk z chęcią się skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
same perełki ! Balsam zawsze mam pzy sobie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam EOS ♥ ich mazidła do ust są cudowne ♥ obecnie mam po raz któryś wariant miętowy - mój ulubiony ! ;) Kremiki kusza mnie od dłuższego czasu ! :D Na pewno w końcu wpadnąw moje ręce ;]
OdpowiedzUsuńMam wrażenie ze szał na produkty EOS a szczególnie balsamy już się dawno skończył.
OdpowiedzUsuńZnam tylko balsamy do ust, które bardzo lubię za zapachy i nietypową formę, ale samo działanie mogłoby być moim zdaniem trochę lepsze. Mam ochotę wypróbować krem do rąk :)
OdpowiedzUsuńJa na początku zamierzam wypróbowac balsmay do ust ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne są te jajeczka :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to wciaż niepoznana marka, ale może sprawię sobie "jajeczko" na Gwiazdkę :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam żadnych kosmetyków EOS.
OdpowiedzUsuńNadrobię zaległości. :)
Krem ma świetne opakowanie!
OdpowiedzUsuń