Na początku października
dotarło do mnie całe pudło nowych masek Lirene,
a wśród nich te, które zainteresowały mnie najbardziej, czyli maski peel-off. Powiem szczerze, że nie
jestem wielką fanką takich masek bo trzeba wsypać zawartość do pojemniczka, a
potem jeszcze dodać wody i zamieszać (jej… straaaaszne!), ale wiem, że mogą
działać fajnie i od początku mnie zainteresowały, więc od razu przeszłam do
wypróbowania:) Jak się u mnie spisały?
Maseczki
Lirene peel-off mają bardzo ładne, kolorowe opakowania.
Nie jestem niestety szczególną fanką masek w saszetkach, ale w tym przypadku
jest to nawet wygodne. Dlaczego? Otóż nie musimy odmierzać ilości, ponieważ
saszetka zawiera optymalną porcję na jednorazowe użycie. Poza tym tył saszetki
jest naznaczony w taki sposób, że wiemy do jakiego poziomu nalać wody do naszej
wesołej mikstury. Ważne jest jednak żeby po rozmieszaniu z wodą od razu
przystąpić do nakładania na twarz. W przeciwnym wypadku maska trochę już
zgęstnieje i trudniej będzie nałożyć równomierną warstwę na twarz i na
powierzchni powstaną grudy. Przytrafiło mi się to przy jednej z masek wtedy gdy
robiłam zdjęcie na instastory;) Także… nie cudować tylko nakładać na facjatę od
razu;) Maski nakładamy na twarz na 15-20min, a po tym czasie zdejmujemy
zaczynając od dolnej części twarzy. Maska powinna zejść jednym gestem. Czy
rzeczywiście tak jest? Tak, ale nie do końca. Każda z masek zeszła mi za jednym
pociągnięciem, ale na twarzy zawsze zostawały takie drobne zaschnięte pola.
Należy je zmyć przy użyciu ciepłej wody, ale nie idzie to aż tak sprawnie jakby
się chciało. Dlatego warto posłużyć się gąbeczką do zmywania maseczek. Co oczywiście
nie oznacza, że każdemu się to zdarzy. Ja nakładałam „na luziku”, więc bardzo
możliwe, że gdzieniegdzie masa była rozłożona nierównomiernie i stąd ten
kłopocik. Każdej z masek użyłam tylko raz, więc poniżej jedynie krótkie
refleksje.
Lirene Spirulinowe nawilżenie, algowa maska nawilżająca
Od tej maski zaczęłam i
spotkało mnie niemałe zaskoczenie. Maska posiada specyficzny, dziwny zapach,
wymieszany z nutką mięty. Ma szarawo-zielonkawy kolor. Po nałożeniu na twarz
odczuwalne jest spektakularne chłodzenie. Byłam w lekkim szoku bo jeszcze żadna
maska tak nie wymroziła mi twarzy:D Co gorsza uczucie to utrzymywało się
jeszcze dobrą godzinę po zdjęciu maski. Taki efekt mógłby być idealny w
tropikalnych klimatach, ale jak na nasze polskie warunki to chyba nawet latem
byłaby dla mnie zbyt zimna:D Zamiast nawilżenia doświadczyłam raczej
odświeżenia i silnego orzeźwienia, a cera wyglądała naprawdę świeżo. Ale ze
względu na tak silne chłodzenie raczej do tej wersji nie wrócę.
Lirene Detoks
i Rozświetlenie, glinkowa maska głęboko oczyszczająca
Ta
wersja posiada delikatny glinkowy zapach i na szczęście nie daje żadnych
efektów termicznych. Co ciekawe po jej użyciu uzyskałam większe nawilżenie niż
po wersji nawilżającej. Choć jednocześnie skóra wymagała oczywiście nałożenia
kremu. Dodatkowo pory wydały się nieco węższe i skóra była ładnie zmatowiona.
Lirene Olejkowe super odżywienie, regenerująca maska z olejkiem rozmarynowym
Ta
wersja miała ciemnozieloną barwę i od początku miałam przeczucie, że tkwi w
niej największy potencjał. I rzeczywiście. Maska regenerująca fajnie odżywiła, wygładziła
i nawilżyła mi cerę. A efekt zdawał się utrzymywać nieco dłużej niż w przypadku
pozostałych wersji. Zapach wersji zielonej jest jakby lekko ziołowy.
Lirene Ekspresowy lifting, napinająca maska z 24k złotem i perłą
Maska żółta miała być taka
najbardziej luksusowa i rzeczywiście wskazywał na to nawet jej zapach, który
określiłabym mianem eleganckiego:) Dodatkowo żółty kolor wyglądał naprawę
pozytywnie. Ładnie nawilżyła i odświeżyła twarz, zauważyłam subtelne napięcie.
Być może przy dłuższym stosowaniu przyniosłaby fajne efekty w tym zakresie. Dodatkowo
przy tej wersji zrobiłam sobie małe domowe SPA, nakładając wcześniej Lirene oczyszczający zabieg z kwasami,
czyli peeling enzymatyczny z papainą. A po zdjęciu maski algowej wykorzystałam
dwuetapowy zabieg Lirene pt. Hialuronowy
zabieg wypełniająco-liftingujący. To była całkiem fajna konfiguracja. Na
minus było jedynie to, że nie przypadł mi do gustu zapach tego ostatniego
zabiegu (zbyt intensywny i długotrwały).
Lirene Witaminowy koktajl dla skóry, rewitalizująca maska z witaminą C
Ostatnia
z masek to coś sweet, czyli maska o różowej barwie i subtelnie owocowo-pudrowym
zapachu. Po użyciu tego wariantu moja cera była ładnie rozświetlona, a jej
koloryt wydawał się wyrównany. Dodatkowo zauważyłam przyjemne wygładzenie.
Tak przedstawiają się moje
wrażenia z zastosowania masek peel-off marki Lirene. Pomijając mroźną wersję nawilżającą i drobne trudności ze zmyciem resztek masek, jestem na tak.
Co sądzicie o maskach peel-off? Używaliście tych nowych z Lirene?
Co sądzicie o maskach peel-off? Używaliście tych nowych z Lirene?
w ostatnich tygodniach jedyną maseczką, jakiej używam jest różana z kwasami aha, którą nakładam na całą noc. wieki nie miałam już maseczki z saszetki;)
OdpowiedzUsuńJa preferuję te w tubkach i w słoiczkach. Ale ostatnio trochę cuduwałam i lubię też np. w płachtach;)
UsuńBoskie to pudełko :) ostatnio uzależniłam się od maseczek :)
OdpowiedzUsuńNo było do wyboru do koloru:)
UsuńNigdy nie przepadałam za pielęgnacją Lirene, więc nawet nie patrzyłam w ich stronę, ale peel-offy ogólnie lubię, choć rozczarowujące jest to, że w większości przypadków nie da się ich ściągnąć na raz bbbueeeeeeee :(
OdpowiedzUsuńJa bywam trochę niezdarna, więc możliwe, że to moja wina. Chociaż nie wiem czy wtedy zdarzyłoby mi się to kilka razy, a po każdej coś zostało:D Dla porównania miałam kiedyś peel-offy z e-naturalne i zeszły bardzo elegancko!
UsuńBardzo bym chciała wypróbować je wszystkie ale w moim polskim sklepie nawet nie ma mowy o kosmetykach marki Lirene:/
OdpowiedzUsuńMoże za jakiś czas się pojawią?
UsuńLubię maseczki :) Z peel off właśnie tak jest, ciężko wyczuć odpowiednią grubość - jak za cienko to się zerwie, jak za grubo to nie wyschnie i będzie jeszcze mokre ;)
OdpowiedzUsuńJak za grubo to Ok bo one szybko i ładnie zasychają. Gorzej jak za cienko bo wtedy robi się taki miejscowy sucharek i nie udaje się całości zdjąć za jednym zamachem,
UsuńJa jeszcze nie słyszałam o tych maseczkach ;)
OdpowiedzUsuńChyba dopiero we wrześniu się pojawiły:)
UsuńMam detoks i rozświetlenie. Czeka na testy:)
OdpowiedzUsuńTo ciekawa jestem Twoich wrażeń:)
UsuńTo się nazywa maseczkowe szaleństwo:)
OdpowiedzUsuńDokładnie:D
Usuńmają zachęcające grafiki do kupna, ja jakoś za peel off nie przepadam
OdpowiedzUsuńtak, wizualnie zachęcają;)
UsuńTej chłodzącej bym nie chciała chyba że latem jakby był skwar a resztę z ciekawości mogłabym wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNo chłodząca chłodzi naprawdę moooocno!
UsuńWidzisz, to w zielonych kosmetykach tkwi największy potencjał, a nie w niebieskich :D tak żartując ;))
OdpowiedzUsuńTe maski już chyba gdzieś widziałam, ale jakoś mnie nie zachęciły do kupna ;) dobrze, że krzywd nie zrobiły no i szkoda, że są w saszetkach a nie dużych opakowaniach, gdzie łatwiej byłoby ją przetestować i napisać pełna opinię;)
Haha no w tym przypadku tak wyszło. Wzięłam niebieską jako pierwszą,a tu mróz!:D Tak, właśnie po jednostkowym zastosowaniu ciężko dokładnie opisać. Wprawdzie maski mają to do siebie, że mają działać od razu, ale jednak lepiej byłoby opisać po wielokrotnym zastosowaniu.
Usuńteż jestem na tak, fajne są
OdpowiedzUsuńCałkiem całkiem:)
Usuńwłaśnie je testuję ;)
OdpowiedzUsuńTo miłych testów:)
UsuńLubię takie maseczki☺
OdpowiedzUsuńCiekawe są te maski. Ja w ostatnim czasie używam dziegciowej oczyszczającej z babuszki agafii lub węglowej z beauty formulas. A maski peel off i to w saszetce nie miałam wieki chyba XD Czas to nadrobić w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńOj, dziegciowej bym chyba nie zdzierżyła:D
Usuńja na razie zużyłam peeling i maseczkę witaminową, nawilżającą z wiśnią, dziś zrobię sobie kolejną.
OdpowiedzUsuńmi to już ze wszystkich zostały chyba tylko 3 saszetki:D
UsuńTeż czekają na mnie i kuszą :D Długo odkładałam ich używanie, bo chciałam zrobić ładne zdjęcia :D haha Średnio mi wyszły, ale chęć ich użycia jest zbyt silna :D Ja właśnie obstawiam, że ta zielona i luksusowa będę najgorsze, ale widzę, że może być inaczej :P Najbardziej liczę na szarą i niebieską :D
OdpowiedzUsuńHaha, ja zrobiłam od razu bo chciałam tego samego dnia spróbować i wyszły takie sobie. No, ale już trudno:D Ważne, że maski widać:D:D Niebieska może Cię zamrozić:D
Usuńu mnie te maski peel-off się nie sprawdziły, skóra mnie po nich lekko szczypała i była zaczerwieniona :-/ natomiast całonocne - nawilżanie, lifting i redukcja zmarszczek są super
OdpowiedzUsuńOj to chyba za mocne dla Ciebie albo coś w składzie Ci nie przysłużyło;/
UsuńNie używałam ich, ale chętnie bym je sprawdziła ;)
OdpowiedzUsuńNie znam tych masek, ale Lirene nie należy do moich ulubionych marek i rzadko sięgam po ich produkty ;)
OdpowiedzUsuńTak, wiem, że Lirene nie każdy lubi choć ja ogólnie lubię:)
UsuńStrasznie mnie ciekawią te nowości od Lirene :)
OdpowiedzUsuńJestem jeszcze w fazie testów, ale te których użyłam do tej pory przyjemnie mnie zaskoczyły. Bardzo spodobała mi się różowa maseczka rewitalizująca z Vit. C, złota maska również oraz peeling do twarzy - niebieski;). Ja również miałam problem z jedną maską - tą z glinką, bo zanim nałożyłam to coś mnie oderwało na chwilę, a kiedy do niej wróciłam to było już za późno... niestety trzeba działać od razu;).
OdpowiedzUsuńAno właśnie, trzeba nakładać od razu bo inaczej ciężko potem rozprowadzić:D
Usuńhah, jak zobaczyłam, że one są w proszku to od razu zrezygnowałam z kupna, też nie lubię takich maseczek :D ale dobrze, że Ci się sprawdziły, bo najgorzej bawić się w rozrabianie, a maska do kitu ;D
OdpowiedzUsuńHaha, oj to by było najgorsze!:O
UsuńWidać, że całość można ocenić pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńOgólnie tak. Jedynie tej pierwszej już bym raczej nie chciała;D
UsuńDzisiaj sobie jakąś zapodam :)
OdpowiedzUsuńCudowna przesyłka - takie domowe spa na jesienne wieczory :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście było w czym wybierać;)
UsuńJa już tak dawno nie używałam masek peel off że skuszę się dla samej rozrywki :P:D
OdpowiedzUsuńNo tak trochę rozrywki było;D
UsuńUwielbiam maseczki peel-off :) Wszystkie bym chciała, tą pierwszą też. Ja lubię chłodzenie :D
OdpowiedzUsuńJak tak to Ok:D
UsuńChyba zrobię sobie miesiąc z maseczkami tyle mam tego :P
OdpowiedzUsuńDo mnie też coś podejrzanie dużo maseczek w tym miesiącu trafiło, ale w sumie z wieloma już się rozprawiłam:D
UsuńMnie zainteresowała ta chłodząca, to mogłoby być dobre podczas migreny xD
OdpowiedzUsuńNo nie wiem:P ale orzeźwienie gwarantowane. To na pewno;)
UsuńLubię maseczki. :)
OdpowiedzUsuńWypatrzyłam dla siebie tylko jedną - regenerującą z olejkiem rozmarynowym :).
OdpowiedzUsuńUżywałam kiedyś masek algowych typu peel off i wszystko schodziło idealnie, do tego efekt nawilżenia utrzymywał się bardzo długo:). Chyba do nich za jakiś czas wrócę.
Tutaj po każdej zostawały mi jakieś fragmenty:D
Usuńduzoo maseczek :) Lubie maseczki ;D
OdpowiedzUsuńNie używałam. Nawet nie wiedziałam, że są maseczki do rozrabiania w saszetce. ;) Ale wyglądają kusząco. Pewnie jak się natknę na nie to się skuszę.
OdpowiedzUsuń