Maski algowe najczęściej są stosowane w gabinetach kosmetycznych jako uzupełnienie zabiegów lub samodzielnie. O maskach algowych słyszałam wiele dobrego.
Mają one działanie:
- Nawilżające
- Łagodzące
- Odżywcze
- Wygładzające
- Regenerujące
- Zmniejszające stany zapalne skóry
- Uszczelniające naczynia krwionośne
Podstawowym składnikiem masek algowych jest alginat - substancja pozyskiwana ze ścian komórkowych alg. Poza ekstraktami z alg do maseczek często dodawane są inne składniki mające pozytywny wpływ na naszą skórę takie jak aloes czy wyciąg z żurawiny. Maski najczęściej mają postać proszku. Należy je mieszać z wodą, a następnie po wymieszaniu możemy nakładać maseczkę na twarz, szyję, oczy, usta oraz dekolt.
Maseczkę algową miałam nakładaną parę razy w salonie kosmetycznym po peelingu z użyciem kwasu migdałowego. Jestem jednak osobą niecierpliwą i na peelingu byłam tylko 3 razy. Może Was to zaskoczy, ale męczy mnie takie bezczynne leżenie 20min z maseczką na twarzy;)
Postanowiłam więc spróbować używać takiej maseczki w domowym zaciszu.
W tym celu zakupiłam żurawinową maskę algową Bielendy. Jak sam producent informuje jest to produkt profesjonalny, a więc głównie przeznaczony do użytku w salonach kosmetycznych. W salonie za nałożenie maski algowej zapłacimy od 20zł wzwyż. Natomiast maskę Bielendy możemy zakupić w cenie 40zł.
Co mówi producent?
Przeznaczenie:
- cera wrażliwa, sucha, podrażniona
- cera zniszczona i przesuszona nadmiernym opalaniem
- cera palacza o szarawym kolorycie
- dla kobiet i mężczyzn w każdym wieku.
- cera zniszczona i przesuszona nadmiernym opalaniem
- cera palacza o szarawym kolorycie
- dla kobiet i mężczyzn w każdym wieku.
- chroni DNA i wzmacnia odporność immunologiczną skóry
- odżywia i ujędrnia skórę
- długotrwale nawilża
- dostarcza naturalnych witamin i minerałów
- przeciwdziała starzeniu się skóry
- daje szybki efekt napinająco – liftingujący
- poprawia koloryt cery
- działa antybakteryjnie
- odżywia i ujędrnia skórę
- długotrwale nawilża
- dostarcza naturalnych witamin i minerałów
- przeciwdziała starzeniu się skóry
- daje szybki efekt napinająco – liftingujący
- poprawia koloryt cery
- działa antybakteryjnie
Efekt
Mikronizowane owoce żurawiny kanadyjskiej – naturalne źródło kwasów tłuszczowych Omega-3 i Omega-6, polifenoli, tokotrienoli, antybakteryjnych tannin.100% ekstrakt z alg brunatnych – bogaty w łatwoprzyswajalne aminokwasy, witaminy, jod, wapń, krzem i magnez.
Stosowanie
Wmasować serum odpowiednie do typu cery.
Następnie nałożyć na całą twarz maskę - łącznie z powiekami i ustami,
pozostawiając wolne otwory nosowe. Wymieszać 2,5 miarki proszku oraz 3
miarki zimnej wody mineralnej, do uzyskania gładkiej masy. Rozłożyć
maskę równomiernie na całą twarz i szyję. Po kilku minutach maska
tężeje. Po 20 minutach maskę zdjąć w całości.
Moje spostrzeżenia
Opakowanie
Duży, plastikowy słoik zawierający 190g produktu oraz miarkę. Nie jest zbyt poręczny, wolę mniejsze opakowania, ale już lepszy taki pojemnik niż saszetka.
Wygląd
Maska ma postać różowego proszku o delikatnym zapachu.
Stosowanie
Jest nieco problematyczne:) Na początek należy nałożyć na skórę serum odpowiednie do naszego rodzaju skóry. Nie posiadam serum z Bielendy, więc stosowałam Immuno Serum Organique, o którym pisałam tutaj. Na opakowaniu jest informacja żeby wymieszać 2,5 miarki proszku oraz 3 miarki zimnej wody mineralnej do uzyskania jednolitej masy. Następnie nakładamy maskę na twarz łącznie z powiekami i ustami oraz na szyję. Ja nakładam tylko na twarz więc mieszam w nieco mniejszych proporcjach. Przed nałożeniem maski warto nałożyć na włosy czepek lub ochronić je przy pomocy opaski, ponieważ podczas usuwania maski możemy powyrywać sobie włosy.
Maskę nakładamy równomiernie dość grubą warstwą, w przeciwnym razie możemy mieć problem ze zdjęciem tej maski w całości (jest to maska typu peel off). Maseczkę dość łatwo się nakłada, w początkowej fazie może trochę spływać, ale po chwili zastyga na skórze i nie musimy się już wtedy o nic martwić. Po zastygnięciu tworzy gładką powierzchnie, niema efektu skorupy tak jak w przypadku glinki. Tak jak już wspominałam nie lubię bezczynności podczas stosowania maseczek dlatego zwykle w międzyczasie zajmuje się swoimi sprawami, dziś np. myłam wannę i umywalkę;)
Po 20min zdejmuję maseczkę, przemywam twarz tonikiem i nakładam krem.
Warto również pamiętać o tym, żeby pozostałości papki nie spłukiwać w umywalce, ponieważ na bank ją zapchamy;)
Efekty
Po zdjęciu maski skóra jest jaśniejsza, ma równomierny koloryt, jest odżywiona, nawilżenie jest średnie. Efekt wow uzyskujemy dopiero po nałożeniu kremu. Zauważyłam również, że gdy stosowałam maskę bez uprzedniego zastosowania serum efekty były mniej widoczne. Warto więc najpierw nałożyć serum. Czasem dodaję też kroplę oleju arganowego wtedy efekt jest jeszcze lepszy.
Zatem maseczka daje całkiem dobre rezultaty, ale mam co do niej mieszane uczucia, ponieważ bardzo często równie dobre efekty możemy uzyskać po użyciu gotowych maseczek z tubki czy saszetki. W przypadku tej maseczki musimy poświęcić trochę więcej czasu, ponieważ trzeba ją przygotować, nałożyć serum, równomiernie rozprowadzić, dokładnie oczyścić miseczkę, w której rozrabiamy proszek. Z tego względu maseczkę tą stosuje najrzadziej z moich wszystkich maseczek.
Mimo tego polecam raz na jakiś czas (np. 1-2 razy w miesiącu) jako rytuał pielęgnacyjno-relaksacyjny (w końcu jest to produkt profesjonalny dobrej polskiej marki) lub tak jak ja podczas sprzątania i innych obowiązków domowych;)
Moja ocena:
4,5/6
Przy okazji pokazuje moje nabytki z tego tygodnia:)
Ja uwielbiam Bielendę :) A po profesjonalną serię muszę sięgnąć.
OdpowiedzUsuńJa na pewno jeszcze wypróbuję coś z tej marki:)
UsuńKusząca maseczka :))
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie i wzajemnej obserwacji :))
lubie takie sproszkowane maski dzięki glinkom od których się uzależniłem :)
OdpowiedzUsuńWesołych świat !
dodaje do obserwowanych
http://lukaszmakeup.blogspot.com
Ja bardziej lubię gotowe maseczki, a z glinek używałam białej i jestem zadowolona:)
UsuńMaska nie dla mnie (bo mam cerę mieszaną a nie suchą), ale miałam już możliwość testowania kilku produktów z profesjonalnej serii Bielendy i są całkiem całkiem ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię serdecznie na moje rozdanie: http://anetine.blogspot.com/2013/12/rozdanie-z-firmoo.html
Będzie mi niezwykle miło jeżeli zechcesz wziąć w nim udział ;*
Obserwuję i pozdrawiam ;*
Ja właściwie też mam mieszaną, ale maski staram się wybierać delikatne.
UsuńBielenda ma sporo tych masek do wyboru, być może znalazłabyś coś dla siebie http://bielendaprofessional.pl/wykaz-kosmetykow/maski-algowe
Mam maskę algową, nie z tej firmy .. ale się z nią nie polubiłam.
OdpowiedzUsuńkiedyś chciałam sobie kupić kilka masek profesjonalnych bielendy le mają dużą pojemność, jakby mi się nie spodobały to długo bym się z nimi męczyła.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też nieprzepadam za takimi dużymi pojemnościami, ale opakowanie jest takie duże, ponieważ to produkt profesjonalny.
UsuńA chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPrzyjemnie wygląda ta maseczka, ja miałam jedynie takie saszetkowe z Bielendy ;)
OdpowiedzUsuńSaszetkowe najlepsze:)
Usuńdla mnie takie samodzielne mieszanie maski jest nie do przejścia.. za leniwa jestem na takie zabawy :P
OdpowiedzUsuńNiema to jak gotowy produkt:)
Usuńużywałam jej na zajęciach z pracowni kosmetycznej i bardzo fajnie działała na moją skórę :) a serum z tej serii pachnie obłędnie!
OdpowiedzUsuńO to przyjemne takie zajęcia:)
Usuńbielenda fajna firma :D
OdpowiedzUsuńwww.kataszyyna.blogspot.com
Z tej serii profesjonalnej jeszcze niczego nie używałam. Tej maski nigdy nie widziałam, ale w sumie z tego co piszesz to nawet nawet:)
OdpowiedzUsuńNawet, nawet, ale trzeba się troszkę z nią babrać co jest dla mnie minusem;)
UsuńMaska wygląda bardzo przyjemnie, ale szkoda że trzeba ją samemu przygotować. Wolę gotowce ;)
OdpowiedzUsuńu kosmetyczki miałam nakladana maske z Bielendy tyle ze arbuzową ,swietna byla moze sobie sprawie pod choinke :D
OdpowiedzUsuń