Witajcie!
Najbardziej lubię pisać o kosmetykach, które mnie zachwycają, jednak życie to nie bajka i nie zawsze trafiam na produkty, które spełniają moje oczekiwania.
O pudrze Honolulu marki W7 czytałam mnóstwo pochlebnych opinii, miał on być tańszym odpowiednikiem Hoola Benefit. Nie miałam bronzera Hoola, testowałam go jedynie w Sephorze i wydawał mi się ciekawy, dlatego gdy usłyszałam o Honolulu postanowiłam spróbować. Z marką W7 nie miałam nigdy wcześniej do czynienia.
Co mówi producent?
W7 Honolulu to bronzer do twarzy, idealnie nadaje się do konturowania, gdyż nie zawiera drobinek.
Szeroki pędzel równomiernie rozprowadza kosmetyk na skórze.
Lekka formuła sprawia, że idealnie stapia się ze skórą a delikatny odcień dopasowuje się do każdej karnacji.
Zamknięty w kartoniku, opakowanie zawiera wygodny pędzelek.
Waga netto 6g.
W7 Honolulu Bronzing Powder. |
Moja opinia:
Opakowanie
Rzeczywiście jest w dużej mierze inspirowane opakowaniami Benefitu. Jest jest tekturowe w kolorze radosnego różu. Osobiście nie uważam go za niesamowicie zachwycające, ale też nie jest brzydkie.
Do opakowania dołączony jest całkiem ładny i miękki w dotyku pędzelek. Niestety według mnie nie nadaje się on do nakładania bronzera, ale możemy do wykorzystać do aplikacji zwykłego pudru.
W7 Honolulu. |
Zdjęcie ze strony mintishop.pl oddaje bardziej rzeczywisty kolor w opakowaniu. |
Działanie
Konsystencja pudru jest ok, nie mam żadnych zastrzeżeń. Jednak puder jest bardzo ciemny (czego znów nie widać na zdjęciach) i trzeba go nakładać bardzo oszczędnie i uważnie, w przeciwnym wypadku można sobie zrobić krzywdkę w postaci ciemnych plam na twarzy. Nie mam bardzo jasnej karnacji, raczej średnią w ciepłej tonacji, ale ten puder jest dla mnie zbyt ciemny. Muszę z nim bardzo uważać, żeby nie przesadzić i nie wyglądać jak kukiełka. Niestety to nie na moje nerwy:) Gdy już uda nam się go odpowiednio nałożyć pozostaje na twarzy przez resztę dnia, bez poprawek.
Plusem jest to, że Honolulu daje matowe wykończenie, nie posiada żadnych drobinek, więc nie będziemy się po nim świecić jak choinka. Do zalet według mnie należy również niewielka gramatura, choć dla innych może to być wadą. Dla mnie to zaleta, ponieważ zawsze odnoszę wrażenie, że kolorówka nigdy się nie kończy. Od roku używam np rozświetlacza The Balm Mary Lou Manizer i jest tylko delikatnie muśnięty, dlatego wolę mniejsze opakowanie, które mam szanse zużyć po jakimś czasie, a nie używać aż do śmierci;) Ogromnym plusem jest też cena - 12,90, więc ci którym ten produkt przypadnie do gustu będą zachwyceni. Bronzer ten można nabyć np w sklepie internetowym http://mintishop.pl/.
Produkt niestety nie dla mnie, zdecydowanie bardziej polubiłam się z bronzerem Pupy, który opisywałam TUTAJ, jednak nie twierdzę, że u innych się nie sprawdzi. Cena nie była wysoka, więc płakać nie będę, być może zrobię do niego drugie podejście podczas lata.
Osobiście jednak nikomu bym go nie poleciła.
Skład. |
Znacie ten bronzer?
Z jakimi bronzerami się nie polubiłyście?
Przypominam również o rozdaniu;)
Zastanawiałam się nad nim przy okazji zakupów na mintishop.pl, ale ostatecznie zdecydowałam się na Sleek'a z drobin kami :-)
OdpowiedzUsuńWedług mnie żadna strata, aczkolwiek tyyyle osób zachwyconych...
UsuńSkusiłabym się, gdyby nie cena ;)
OdpowiedzUsuńCena akurat nie jest wysoka - 12,90.
UsuńJeju faktycznie ciemny;/
OdpowiedzUsuńA ja planowałam kiedyś jego zakup.. z moją jasną cerę to dopiero bym stworzyła placki na twarzy:)
Na jasnej go sobie kompletnie nie wyobrażam:D
UsuńTo byłaby chyba istna katastrofa :)
UsuńFaktycznie opakowanie podobne do Benefitu :) A próbowałaś go nakładać innym pędzlem? Może wtedy nie będzie taki mocny.
OdpowiedzUsuńNakładałam go pędzlem do bronzera z sephory bo ten się nie nadaje zbytnio. Da się uzyskać w miarę normalny efekt, ale trzeba uważać, więc wtedy żadna przyjemność z korzystania jak dla mnie.
UsuńŁadne to opakowanie :) Dla mnie za ciemny niestety, a szkoda, bo fajny gadżecik z tego pudru :)
OdpowiedzUsuńJa do tej pory używałam Bahama Mama z The Balm, jednak ostatnio jakoś mi z nim nie po drodze...być może dlatego, że zimą stałam się strasznym bladziochem a Bahama Mama jest dość ciemna i można sobie nią narobić niezłych plam. Ostatnio bardziej stawiam na róże :)
OdpowiedzUsuńMam go, używałam latem, teraz jest zdecydowanie za ciemny do mojej cery...
OdpowiedzUsuńNie miałam nic tej firmy, a kolor dla mnie zdecydowanie za ciemny. Nie odważyłabym się na jego używanie ;)
OdpowiedzUsuńdobry wybór:D
Usuńsuper kolor
OdpowiedzUsuńhttp://rozaliafashion.blogspot.com/2014/01/brads-brads.html
No właśnie nie super.
UsuńJak zacznę kiedyś używać bronzerów to już wiem, że ten mam omijać z moją bladą twarzą :)
OdpowiedzUsuńJa mam jeden bronzer, kupiłam go w H&M i cięzko będzie mi go zużyć, dlatego raczej nie planuję sięgać po kolejne :/
OdpowiedzUsuńNiestety jak dla mnie za ciemny. :(
OdpowiedzUsuńRównież się na nim zawiodłam, a skusiły mnie pozytywne opinie na wizażu!
OdpowiedzUsuńKiedyś planowałam jego zakup, ale z racji, że dopiero uczę się używać brązera to się go jednak obawiałam. Swoją drogą, świetny tytuł wpisu:)
OdpowiedzUsuńI komentuję również tutaj, opisz swoje doznania z meteorytami, proszę :)
nie spotkałam się z nim nigdy...
OdpowiedzUsuńDla mnie okazał się za ciemny również..
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdził...
OdpowiedzUsuńOptycznie rzeczywiście przypomina Benefit ;)
Osobiście uwielbiam róże z Benefitu, ale Hoola jeszcze nie miałam.
No popatrz zazwyczaj większość dziewczyn z blogosfery strasznie go wychwala ;) Ja się na niego nie zdecydowałam, gdyż bałam się że będzie za ciemny. I dobrze, że dałam sobie z nim spokój :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam mnóstwo pozytywnych opinii na kwc, a tu takie rozczarowanie;)
UsuńWłaśnie ja też często się sugeruję opinią na wizażu.
UsuńJa się już nieraz na tym przejechałam:D
Usuńbardzo go lubie, niedawno wykonczylam opakowanie i chce zamowic nastepne, bo nie znalazlam godniejszego nastepcy:)
OdpowiedzUsuńMi chyba będzie zalegał:/
UsuńOpakowanie <3
OdpowiedzUsuńJa nie używam tego typu rzeczy ;-)
Mam go i podoba mi się za odcień oraz za to, że jest matowy. Ale rzeczywiście krzywdę to można sobie nim zrobić ;)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie zbyt ciemny, jestem bladzioszkiem i takim odcieniem mogłabym sobie zrobić krzywdę.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nigdy nie miałam bronzera ale kiedyś na pewno trafi się ten pierwszy ;)
OdpowiedzUsuńChyba pierwszy raz czytam o nim niepochlebną opinię :-)
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że będę zachwycona, ale nie. Używanie go jest zbyt męczące;)
UsuńMiałam ten Honolulu, kiepskie wykonanie opakowania, oraz tworzy plamy na twarzy, do tego stopniowo zaczyna z niej znikać z mijającym czasem. Hoola nie robi takich niespodzianek, ale ponownie po niego nie sięgnę, wolę zainwestować w MAC:)
OdpowiedzUsuńJa go nigdy w życiu już nie kupię.
UsuńDzięki za wpis!! Myślałam nad nim ale skutecznie mi go wybiłaś z głowy :))
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz ciemne placki mógłby się sprawdzić:D
UsuńBronzer W7 jest dla mnie za ciemny. Przy mojej niewprawnej ręce mogłoby dojść do katastrofy:D Chętnie sięgam po bronzer Alverde, ponieważ składa się z dwóch części. Jaśniejsza powinna przypaść do gustu bladziochom. Żaden z odcieni nie zawiera pomarańczowych tonów.
OdpowiedzUsuńCzytałam o nim tyle dobrego, a teraz sama nie wiem... jestem strasznym bladziochem, więc nawet latem chyba się u mnie nie sprawdzi. Szkoda, że nie mogę go nigdzie stacjonarnie obmacać :)
OdpowiedzUsuńTrzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem :D też tyle czytałam, a niestety wielkie rozczarowanie;/
Usuńładne opakowanie :)
OdpowiedzUsuńobserwuję i zapraszam do siebie http://zafrikooo.blogspot.com/ :)
Mam go i bardzo lubię, jednak trzeba nauczyć się nim operować, ponieważ jest bardzo mocno napigmentowany.
OdpowiedzUsuńPS nie nazwałabym go odpowiednikiem Hoola od Benefitu, ten droższy jest jaśniejszy i o wiele delikatniejszy, Honolulu jednak ciemny, bardziej satynowy i mocniej napigmentowany
Ja Hoolę widziałam na żywo, a Honolulu niby miał być jak Hoola więc kupiłam w ciemno i się zawiodłam. Dla mnie za ciemny, da się korzystać, ale trzeba z nim bardzo uważać
Usuń