Nie od dziś wiadomo, że mam
wymagające usta i zużywam dużo pomadek pielęgnacyjnych. Używałam już różnych od
tych typowo drogeryjnych z przeciętnym składem aż po te bardziej naturalne. Ze
względu na szybkość zużycia często nie jestem w stanie zrecenzować każdej
wykończonej przeze mnie pomadki. Wpadłam więc na pomysł żeby w tym wpisie
przedstawić Wam trzy pomadki bazujące na naturalnych składnikach. Czy naturalne
i droższe zawsze działa lepiej? Od razu zaznaczę, że nie używałam wszystkich na
raz jak niestety często myślicie;)
John Masters Organics balsam do ust
Opis producenta
Ten balsam jest najlepszą rzeczą
jaką mogą spotkać Twoje usta! Produkt ten idealnie wygładza, nawilża i odżywia
skórę ust pozostawiając niepowtarzalny smak i zapach, którego nie da się opisać.
Zrobiony z najlepszych organicznych składników balsam nie tylko chroni usta
przez szkodliwymi warunkami atmosferycznymi, ale także odmładza je w widoczny
sposób.
Olea Europaea
(Olive) Oil, Carthamus Tinctorius (Sunflower) Oil, Beeswax, Simmondsia
Chinensis (Jojoba) Oil, Linum Usitatissimum (Flax Seed) Oil, Borago Officinalis
(Borage) Oil, Rosa Mosqueta (Rosehip) Oil, Citrus Reticulata (Tangerine) Peel
Oil, Citrus Medica Limonium (Lemon) Peel Oil, Citrus Aurantifolia (Lime) Oil.
Moja opinia
Tego balsamu do ust używałam już
ponad rok temu. Skusił mnie opis producenta według którego ten balsam to
najlepsza rzecz jaka może spotkać moje usta. Och! Jakżeby się nie skusić? Cena
wynosząca 30zł/4g nie zachęcała, ale pomyślałam, że za taki super eko produkt
trzeba zapłacić więcej więc radośnie dodałam go do wirtualnego koszyka w
sklepie internetowym. Produkt umieszczony został w prostym wykręcanym
opakowaniu. Osobiście wolę sztyfty wysuwane, ale akurat każdy z dzisiejszych
bohaterów był wykręcany. Balsam pachniał bardzo przyjemnie cytrusowo. Nie była
to jednak żadna łazienkowa nuta tylko bardzo naturalna. Jego posmak też był całkiem przyjemny i
subtelny. Barwa sztyftu była żółta, a konsystencja śliska i delikatna. Jeśli
chodzi o właściwości to miałam wrażenie, że działał jak chciał. Raz usta były
przyjemnie gładkie, a raz sypały się z nich wiórki;) Zatem potrzeb moich
wymagających ust nie spełnił. Najgorsze było jednak to, że pomadka była bardzo
łamliwa. Łamała się i rozwarstwiała nieustannie i to jeszcze bardzo
nierównomiernie. Doprowadzało mnie to do szału. Zwłaszcza gdy chciałam z niej
skorzystać w miejscu publicznym i nagle odłamek pomadki przyklejał mi się do
ust albo smętnie opadał na podłogę. Naturalne pomadki nie posiadają jakiś
silnych utwardzaczy, ale bez przesady żeby produkt łamał się niemal przy każdym
użyciu. Opinie w internecie były pozytywne więc pomyślałam, że trafiłam na
felerny egzemplarz. Napisałam więc w tej sprawie do marki, ale w odpowiedzi
otrzymałam informację, że naturalne pomadki mogą się łamać;) Nigdy więcej jej
nie kupiłam. Zbyt wysoka cena jak na produkt, po którym poziom mojej irytacji
niebezpiecznie wzrastał;) Na plus zasługiwał tylko ładny zapach i delikatny połysk
na ustach. Zrobicie jak chcecie, ale ja odradzam.
Make Me Bio Kiss Me pomadka z masłem mango
Opis producenta
Pomadka KISS
ME
to bezzapachowy balsam do ust,
idealny dla osób z wrażliwą skórą. Doskonale chroni usta przed działaniem
czynników zewnętrznych, pierzchnięciem, pękaniem i przesuszeniem. Zawiera masło
mango i olej makadamia, które delikatnie natłuszczają
i nawilżają wymagającą skórę ust i chronią ją przed utratą wilgoci. Skwalen pochodzący z oliwy z oliwek zmiękcza skórę
i ją wygładza, a oleje ze słodkich migdałów i jojoba wykazują działanie
odżywcze i regeneracyjne.
Mango (Mangifera
Indica) seed butter, glycine, soy wax, golden jojoba (Simmondsia Chinensis)
seed oil, organic macadamia nut (Macadamia Ternifilia) oil, cold-pressed sweet
almond (Prunus Amygdalus Dulcis) oil, Brazilian palm (Copernicia Cerifera) wax,
olive squalene, vitamin E (Tocopherol).
Moja opinia
Tę pomadkę również kupiłam w
sklepie internetowym. Miało to miejsce na samym początku września tego roku. Do
wyboru były trzy rodzaje, ja zdecydowałam się na wersję bezzapachową. Pomadka
umieszczona została w takim nietypowym kartoniku i przewiązana sznurkiem. Jej
opakowanie również było wykręcane. Napisy okazały się być słabej jakości, mocno
wyblakły mimo, że długo tego produktu nie męczyłam (z tego co pamiętam poniżej
2 tygodni). Możliwe, że posłużył by mi dłużej gdyby nie to, że również okazał
się złamasem;) Korzystanie z takiego balsamu jest naprawdę męczące więc również
był to mój pierwszy i ostatni egzemplarz. Efekty stosowania były przeciętne.
Niestety dobry skład nie szedł tutaj w parze z cudownym działaniem. Z
przykrością stwierdzam, że o wiele lepiej nawilża kokosowe masełko do ust
Nivea. W moim odczuciu wydatek rzędu 19zł/5g balsamu, który nie spełnia
oczekiwań mija się z celem. Producent deklaruje, że balsam jest bezzapachowy.
Ja jednak wyczuwałam w nim lekko cytrusową nutę. Podobną do tej z balsamu JMO
jednak o wiele subtelniejszą. O to akurat nie miałam pretensji gdyż zapach był całkiem
przyjemny i ulotny. Podobnie jak JMO balsam również miał żółtawą barwę, ale
nieco bardziej grudkową konsystencję.
Stenders kawowo - śmietankowy balsam do ust
Opis producenta
Ten ochronny balsam zapewni długotrwałe nawilżenie twoich ust. Wypełniony
naturalnym masłem shea i olejkiem kawowym sprawi, że poczujesz jak twoje usta
są kusząco miękkie i gładkie oraz pachnące intrygująco łagodną, kremową kawą.
Butyrospermum Parkii (Shea)
Butter, Beeswax Synthetic, Hydrogenated Polyisobutene, Cetearyl Alcohol, Decyl
Isostearate, Isostearyl Isostearate, Isoamyl Laurate, Coffea Arabica (Coffee)
Seed Oil, Parfum (Fragrance), Glyceryl Caprylate, Polyglyceryl-3 Ricinoleate,
Butyrospermum Parkii (Shea) Butter Unsaponifiables, Soybean Glycerides, PCA
Glyceryl Oleate, Glycerin, Aqua (Water), Lecithin, Ascorbyl Palmitate, BHT,
Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Tocopherol, Citric Acid
Moja opina
Ten balsam kupiłam na początku października
gdy tylko dowiedziałam się, że Stenders wypuścił balsamy w sztyfcie. Wcześniej
miałam już kawowo-śmietankowe masło do ust w słoiczkowej formie więc kupiłam
bez wahania. Do wyboru były 4 rodzaje. Ja jednak zdecydowałam się na znany i
akceptowany już przeze mnie kawowo-śmietankowy zapaszek. Zapach jest identyczny
jak w przypadku masła. Jest przyjemny, kremowy, ale nie jest zbyt intensywny i
męczący. Dla mnie w sam raz. Kiedy odeszłam od kasy w sklepie Stenders trochę
pożałowałam, ponieważ przypomniałam sobie wcześniejsze przygody z wykręcanymi,
naturalnymi balsamami opisanymi wyżej. Bałam się, że znowu trafię na łamliwy
balsam. Na szczęście ten nie funduje takich atrakcji. Może dlatego, że jego
konsystencja jest inna niż w przypadku dwóch pozostałych. A może dlatego, że w przypadku tego balsamu skład jest jednak dłuższy i mniej naturalny w porównaniu z Make Me Bio i JMO. Ten balsam ma kremową barwę
i przyjemniejszą w odbiorze konsystencję bez mikro grudek, choć mógłby być nieco bardziej twardy (sądzę, że latem mógłby się jednak łamać). Na tej jednej
pomadce się nie przejechałam. Działa równie dobrze jak wersja w słoiczku, a
jest łatwiejsza w użyciu. Radzi sobie z moimi wymagającymi ustami nawilżając i
regenerując. Usta szybko stają się miękkie i gładkie. Nie mam zastrzeżeń co do działania.
Mam chęć jeszcze na wersję żurawinową,
ale nie jestem przekonana czy zapach będzie mi odpowiadał;) Oczywiście żeby nie
było tak miło za sztyft musimy zapłacić 19,99/4,8g. Na szczęście tym razem nie
były to pieniądze wyrzucone w błoto. Pomadkę należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od
momentu otwarcia, ale u mnie jeszcze żaden balsam tyle nie wytrzymał;)
Podsumowując w moim przypadku naturalne niestety nie zawsze oznacza lepsze.
Podsumowując w moim przypadku naturalne niestety nie zawsze oznacza lepsze.
Steders bym przygarnęła :D Ja lubię Sylveco, fajną miałam też z Badger balm :)
OdpowiedzUsuńTak, Sylveco ma dobre pomadki choć zapachy mają średnie:) Tej drugiej nie znam :)
Usuńojej, z tymi złamasami to niefajnie, ale z kolei ja mam tą peelingującą od Sylveco i choć działą cudownie to po jakimś czasie zaczyna się jakby rozpływać. Ciekawią mnie też nowe pomadki z Diazo dostępne w sklepie kalina, miałaś może,albo też się na nie czaisz? Myślę że wypróbowałabym ten Standers , u mnie to wygląda tak że usta nie dosć że wymagające to jeszcze musze zmieniać pomadkę co tydzień i wracać do niej po jakimś czasie bo inaczej zaczynają kaprysić ,jakby się mega szybko do jednego produktu przyzwyczajały :/
OdpowiedzUsuńA pierwszy raz słyszę tą nazwę Diazo;) Ale spojrzałam i mają czekoladową, może kiedyś kupię;)
UsuńNie używałam jej ;)Ale dobrze wiedzieć coś o niej:):
OdpowiedzUsuńNiby o której...?
UsuńStenders mnie kusi a najbardziej chciałabym wypróbować burt's bees :) I bananowego lip smackersa - nie mogę go nigdzie znaleźć :/
OdpowiedzUsuńLip Smackersy jak dla mnie średnio pielęgnują, burt's bees dobrze wspominam ;)
UsuńBardzo fajne, zwłaszcza, że to sama natura! :-)
OdpowiedzUsuńTjaaa... Zwłaszcza, że fajna była tylko jedna.
UsuńJa z naturalnych mam pomadkę-peeling z Sylveco i rumiankową Alterry. Sylveco lubię, Alterrę męczę;)
OdpowiedzUsuńAlerra mi podśmierduje. Ale jakiś czas temu dałam jej szansę i używam na usta:P Spisuje się lepiej niż te dwie pierwsze.
UsuńKawowy mnie kusi ;p Ja mam masełko kokosowe z nivea i pomadkę z neutrogeny fajnie się sprawdza <3
OdpowiedzUsuńTakie "złamasy" też mnie irytują. Moje ulubione smarowidełka do ust to masełka Nivea - świetna jakość za niską cenę ;) Marka Stenders bardzo mnie interesuje, a nie miałam jeszcze okazji używać ich produktów ;)
OdpowiedzUsuńNo złamasy perfidne. Na moje oko jak ktoś nie umie robić pomadek to nie powinien ich robić... Z Nivea lubię to kokosowe, sprawdza się:)
UsuńSzkoda,że dwie nie sprawdziły się, a jeszcze ile trzeba za nie zapłacić.
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię Alterrę rumiankową, mam jeszcze z granatem, ale jeszcze jej nie otwierałam, więc nie wiem jak z jej działaniem. Bardzo lubię pomadki Badger, kosztuje niewiele mniej bo jakoś 17 czy 18 zł, mi bardzo odpowiadają. Sztyft się nie łamie i bardzo nie paćka. Wersji jest 7 więc jest w czym wybierać :)
Zapiszę sobie te Badger bo jeszcze nie miałam:)
UsuńŻadnej z tych nie miałam bo poki co przepadam za peelingiem z sylveco i alterra rumiankową.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam takie naturalne pomadki. Po Twojej recenzji chyba skuszę się na Stenders mimo jej dość wysokiej ceny. Czy Stenders ma też sklep stacjonarny? Nigdy się z nim nie spotkałam dlatego zaintrygowałaś mnie gdy napisałaś, że "odeszłaś od kasy" ;) Ja zwykle korzystam z ich internetowego sklepu, ale tej pomadki akurat nigdy nie miałam :)
OdpowiedzUsuńNo z tych trzech tylko ta Stenders mnie nie wnerwiła:/
UsuńTak, są sklepy stacjonarne, ale jest ich niewiele w Polsce. Na stronie są podane lokalizacje:)
To muszę spojrzeć na stronie i sprawdzić czy w moim mieście gdzieś znajdę stacjonarny sklep :)
UsuńNo może akurat:) w Łodzi aą aż dwa, szał;) zawsze lepiej sobie powąchać etc na żywo;)
UsuńAkurat najbliższa to Poznań więc świetnie :) Przy najbliższej wizycie w Poznaniu na pewno się wybiorę :)
Usuń:) jakby co to dziś dostałam maila z newslettera z kodem na darmową wysyłkę do 29.11, kod DOSTAWA2015. Tylko nie wiem czy są jakieś progi minimalnego zamówienia.
Usuńja zawsze zapominam o pomadkach do ust, tak samo jak i kremach do rąk.. :(
OdpowiedzUsuńNo u mnie nie da się zapomnieć bo zaraz dają o sobie znać suche usta :D widocznie nie masz mocno wymagających i nie potrzebujesz :)
UsuńJeszcze nigdy nie używałam naturalnych pomadek do ust. Najczęściej używam carmex, ale tylko rano gdy mam zamiar nałożyć później matową pomadkę.
OdpowiedzUsuńCarmexu nienawidzę;)
UsuńCzyli tylko tej ostatniej warto spróbować... (choć u mnie na pewno nie tego zapachu :P) Ja najbardziej teraz lubię pomadkę Caudalie, nawet eksperymentów mi się odechciało, ale wcześniej, czy później pewnie i tak będę testować nowe, taka natura :D
OdpowiedzUsuńNo tylko ona mnie nie wnerwiła. A w końcu skoro używałam już całej masy pomadek i chyba tylko te dwie się łamały (no ostatnio jeszcze jakieś serum Eveline było "chwiejne) to chyba nie moja wina, że złamasy z nich:D Ja teraz używam Alterry rumiankowej, którą znasz. Ogólnie miałam opory bo zapach no cóż nie nastraja pozytywnie, ale mogę powiedzieć, że przykładowo spisuje się lepiej niż JMO i MMB, a i się nie łamie. Ze Stenders wtedy miałam kupić żurawinową, ale trochę się bałam, że może taki zapach na ustach będzie mnie jednak trochę wnerwiał więc postawiłam na sprawdzony kawowy zapach. Kawy mogę nie pić, ale produkty o tym zapachu dla mnie jak najbardziej;)
UsuńŻadnej z nich nie miałam. Może na ostatnią się skuszę.
OdpowiedzUsuńIdealnie sie sprawdza na teraźniejsza pogodę :)
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy naturalnych pomadek i jestem zdziwiona, że są aż tak łamliwe i nieprzyjemne w stosowaniu. Kawowy sztyft mnie ciekawi, bo lubię ten zapach w kosmetykach:)
OdpowiedzUsuńTeż byłam zaskoczona bo to się rzadko zdarza jakby nie patrzeć ;)
UsuńNie miałam do czynienia z tymi zupełnie naturalnymi. Buziak Kochana na spokojny dzień :*
OdpowiedzUsuńJa jak na razie najbardziej lubię pomadkę z Sylveco ;)
OdpowiedzUsuńJa od pewnego czasu sięgam głownie po produkty Kiehl'sa do ust. A co do tej lamiacej sie pomadki to szczerze mówiąc uważam ze odpowiedz firmy była słaba.
OdpowiedzUsuńNo żebyś widziała moją minę jak to przeczytałam;) Naturalne, bez konserwantów, ale bez przesady żeby się nie nadawała do normalnego użycia;)
UsuńKiehl's chętnie bym spróbowała :)
Uwielbiam Pomadki ! lecz zdecydowanie mam już ich za dużo , a Ty mnie Kochana kusisz ;)
OdpowiedzUsuńJak widać nie zawsze to co naturalne ma świetne działanie. Ten ostatni mnie zaciekawił , szczególnie jego zapach ;)
OdpowiedzUsuńNo niestety, a często panuje takie złudne przeświadczenie. Jak widać nie zawsze to się zgadza ;)
Usuńbrakuje mi tu eosa, z niego byłabyś zadowolona na pewno. kosmetyki Stenders są cudowne, miałam ale tylko do ciała
OdpowiedzUsuńKochana zbyt duży byłby to tasiemiec dlatego pojawiły się trzy;) Eosy znam od dawna i planuję o nich napisać bo jeszcze niedoczekały się osobnej recenzji;) Ale może w nowym roku się uda opisać :D
Usuńuwielbiam naturalne kosmetyki więc te pomadki to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńKiss me bym przygarnęła :)
OdpowiedzUsuńHmm serio?;)
UsuńNie znam tych produktów ale jeżeli już to zdecydowała bym się na Kiss me :)
OdpowiedzUsuńZałamka;)
Usuńnie znam żadnego :) ale nazwy brzmia tak smakowicie! ten smietankowy to zdecydowanie mój gust zapachowy :)
OdpowiedzUsuńEwelina, napisałaś bardzo ciekawy post. Zainteresowałaś mnie ostatnią pomadką zważywszy na fakt, że ma kawowo-śmietankowy zapach:).
OdpowiedzUsuńJa kończę aktualnie cynamonowo-kokosową pomadkę i przydałoby się coś innego.:)
Hehe widzę, że chociaż Ty przeczytałaś;) tam jeszcze mają parę innych zapachów, ale wcześniej znałam kawową wersję w słoiczku więc uznałam, że wybiorę ten sam zapach bo przynajmniej miałam pewność, że nie będzie mnie drażnił;) Największe nadzieje w sumie pokładałam w dwóch pierwszych, ale niestety mocno zepsuły mi nerwy mimo, że np JMO miała dobre opinie w internecie:/
UsuńTrudno było, bo tekstu nie poskąpiłaś, ale się udało:):)
UsuńTę ze Stendersa już zapisałam. :)
Szkoda, że poprzednie się nie sprawdziły. Zawsze to kasa, tak jak napisałaś, ,,wyrzucona w błoto":/
No niestety jak ja już się napiszę to koniec;) Liczyłam na coś więcej, ale cóż przejechałam się. Choć ogólnie nie mogę narzekać bo dość rzadko trafiam na słabe produkty.
UsuńChciałam odp na komentarz u Ciebie, ale oczywiście znowu mi się pokazuje "udowodnij, że nie jesteś automatem", nie wiem co ten blogger ostatnio tak szaleje:/ W każdym razie faktycznie to chyba średni pomysł żeby nałożyć punktowo na całą noc;) mogłabym się obudzić z czerwonymi plamkami;D
Może być odpowiedź u Ciebie:). Ja kiedyś przesadziłam z olejkiem eterycznym z drzewa herbacianego (stosowałam go punktowo w nadmiernej ilości na wypryski) i miałam już po kilkunastu minutach okropne, duże, brązowe strupy:/. Podejrzewam, że po nocy z tą maską miałabyś to samo:/
UsuńMango to jedno słowo mi wystarczy *.*
OdpowiedzUsuńszkoda, ze na trzy produkty dwa okazaly sie klapa, 3 pomadka uratowala sytuacje... :D
OdpowiedzUsuńja uzywam pomadek nivea od kad pamietam, nie zmiennie :)
Miałam JMO i mile wspominam. Mi się nie łamał, ale fakt, był bardzo miękki. Narobiłaś mi za to ochoty na sztyft Stenders :)
OdpowiedzUsuńNo pamiętam właśnie! Ja to jednak mam peszka!
UsuńSzczerze mówiąc nigdy ich nie miałam..
OdpowiedzUsuńNadchodzi zima więc takie balsamiki/pomadki na usta obowiązkowo :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze John Masters sie nie sprawdzil :( Szczerze, to oczekiwalabym wiecej po tej marce. Zapisalam sobie sztyft Stenders, moze kiedys sie skusze. Teraz mam sztyft z Yves Rocher, ktory dostalam za darmo do zakupow i jest ok - ale mnie akurat w tym temacie latwo zadowolic ;P
OdpowiedzUsuńNo po jego opisie nastawiałam się na szał, zwłaszcza, że opinie na wizazu były dobre, ale znowu się przejechałam:D Tą darmoszkę z YR kiedyś miałam. Chyba była ok, ale bez rewelacji. Tylko, że ja jestem wydziwiaczem w tej kwestii:D
UsuńHihi, nie jestes dziwna, tylko jestes ekspertem :D Ja chyba ze wszystkich sztyftow pielegnacyjnych bylam zadowolona... Jedynie ten z Alterry uwazam slabo nawliza dlatego ja go uzywalam tylko na rzesy/brwi, ale to juz Ci kiedys pisalam :)
UsuńJa temu Alterry dałam ostatnio szanse, choć zapach nie zachęca i szczerze to mogę powiedzieć, że nawilża lepiej niż te dwie pierwsze choć też jakimś super ideałem nie jest:) w sumie to fajnie być ze wszystkiego zadowolonym bo przynajmniej nie ma problemów z wyborem :)
UsuńNie miałam żadnej z powyższych, teraz będę się w końcu czaić na peelingującą pomadkę z Sylveco :-)
OdpowiedzUsuńI tu sie zgadzam! Pomadki naturalne czesto sa felerne, jak i równiez szybko robia sie dziwne. Tzn. tak jakby szybko tracily na waznosci mimo ze daty nie przekroczyly!
OdpowiedzUsuńZ Twoich propozycji nie mialam zadnej :)
No właśnie jakieś takie miękkie się robią, sama nie wiem, ale liczyłam na coś lepszego.
UsuńNiestety nie miałam styczności z żadnym z nich, choć z racji zbliżającej się zimy muszę zaopatrzyć się w coś konkretnego do regeneracji i nawilżenia swoich ust. Swego czasu miałam wielką ochotę na odżywczy balsam z Clarins, jeśli gdzieś go dopadnę to chyba jednak postawię na niego - co do składów to pewnie wiesz, że nie przywiązuję do nich zbyt dużej uwagi - niedobra ja :-)
OdpowiedzUsuńTen Clarins w niebieskiej tubce jest bardzo dobry!
UsuńKochana! Właśnie miałam na myśli ten w tym kolorowym, kartonowym opakowaniu (Daily Energizer czy jakoś tak) i przecież ja go u Ciebie widziałam i u Ines! Oświeciło mnie! Boję się, że stacjonarnie nie dostanę go w żadnej z perfumerii :-/
UsuńA to myślałam, że chodzi Ci o ten najsłynniejszy!:) Ten w kropeczki bardzo lubię i daje trochę koloru więc dla mnie to taki pół balsam, pól kolorówka:D Na początku były duże produkty z dostępem, ale pózniej widziałam normalnie w Sephorze i na Dolce.pl :) To może jeszcze są:) W każdym razie mam nadzieję bo chciałabym sobie jeszcze ją kiedyś odkupić...
Usuń*problemy
UsuńNa stronach Sephory i Douglas'a niestety go nie ma, mam nadzieję, że gdzieś go znajdę stacjonarnie w Łodzi. Na początku grudnia wybieram się na oficjalne buszowanie po sklepach także może się trafi tak przypadkiem :-) Właśnie mam na niego chęć między innymi dlatego, że nadaje też lekkiego koloru naszym ustom! A przy tym dobrze nawilża - przynajmniej tylko na takie opinie trafiałam :-)
UsuńW Douglasie to ich nigdy nie było. Douglas ma z Clarinsa kolorówkę, a pielęgnację, pod którą podpada ten balsam ma Sephora:) Ja je widziałam w galerii łódzkiej i w tulipanie, ale to było już dobrych parę miesięcy temu. Nie wiem jak jest teraz. On daje kolor zależny od naturalnego koloru ust więc u każdego wyglada inaczej, ale np u mnie mi się podoba :D nawilża też spoko:)
UsuńDobrze, że chociaż Stenders się sprawdził:) Ja mam pomadkę w sztyfcie wysuwanym NUXE i bardzo ją polecam, bo usta są zadbane, gładkie i natłuszczone, a sztyft jest twardy, mimo to idealnie się rozsmarowuje, To świetny kosmetyk. Ja go skończę to kupię Stenders, bo widzę, że warto:)***
OdpowiedzUsuńNuxe miałam zarówno w słoiczku jak i sztyft, ale też tak średnio. Ze mną to wiesz, duże wymagania:D
UsuńNie miałam żadnej i nie będę mieć - nie mój przedział cenowy ;)
OdpowiedzUsuńMam pomadkę z Sylveco i Alterry :)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnej z tych pomadek. Używam Balea. :)
OdpowiedzUsuńdwa złamasy a pierwszy to po prostu jakiś koszmarek.... dobrze że chociaż trójka sprawiła że masz ochotę na inne wersje:)
OdpowiedzUsuńżadnej z tych pomadek nie miałam. strasznie podoba mi się sposób przywiązania pomadki kiss me do tekturki!:)
OdpowiedzUsuńMimo że słabo wypadł, to i tak bym się skusiła na Make me bio :)
OdpowiedzUsuńMoże u Ciebie lepiej się sprawdzi bo ja mam wymagające usta;) choć myślę, że łamanie każdego by wkurzyło :)
UsuńŚmietankowa pomadka - brzmi kusząco, zwłaszcza, że to Stenders ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnej z nich.
OdpowiedzUsuńKawowo - śmietankowy balsam do ust to coś w co chętnie się zaopatrzę :)
OdpowiedzUsuńA ja bym zaryzykowała i wypróbowała Make me bio. Jak wiesz lubię takie składy, najwyżej zużyłabym na noc. Kawowa też kusi :)
OdpowiedzUsuńNo może u Ciebie lepiej się spisze:)
UsuńFaktycznie niezle je zuzywasz ;) John Masters poczatkowo ze wzgledu na sklad mnie mocno zainteresowala, ale skutecznie mnie do niego zniechecilas ;) Ogolnie zadnego z nich nie znalam wczesniej. U mnie rowniez czasami sprawdza sie zasada, ze mniej naturalne dziala lepiej :)
OdpowiedzUsuńSzczerze to mam jeszcze pakiecik trzech innych pomadek, które już dawno zużyłam, ale nie było jeszcze okazji opublikować no i w ogóle sporo innych, ale nie dam rady o wszystkim napisać;)
UsuńNo właśnie jest przeświadczenie, ze naturalne jest lepsze, a niestety nie zawsze;)
Kurcze, ja nie wiem jak Ty to robisz, że tak szybko zużywasz te wszystkie balsamy do ust. U mnie one zdają się nie mieć końca.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawią mnie te balsamy Stenders i dla siebie wybrałabym pewnie żurawinę :) Do tej pory z naturalnych balsamów miałam brzozową i rokitnikową pomadkę z Sylveco, ale zapachy obu były dla mnie dość trudne. Próbowałam również dostępnej w Rossmannie Alterry i było podobnie, chociaż pewnie jeszcze raz spróbuję. Aktualnie używam Bee Natural z woskiem pszczelim. O ile latem dosłownie rozpływała się na ustach, tak teraz wyczuwalne są w niej grudki, co trochę mnie wkurza.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Bardzo lubię Twoje recenzje balsamow do ust, bo mało jest takich recenzji w internecie, tez mam własnie wymagające usta :( Ja od siebie polecam balsamy Hurraw, szczegolnie wersję na noc bo jest mocno odzywcza i pachnie delikatnie rumianko-wanilią :) Na te się chyba nie skuszę, chyba ze by były jakoś w promocji
OdpowiedzUsuńCieszę się:) sama muszę wypróbować te Hurraw bo już trochę o nich słyszałam:)
UsuńW moim przypadku też naturalne nie zawsze znaczy lepsze :) Akurat żadnej z tych pomadek nie miałam, nawet dobrze ich nie kojarzę :)
OdpowiedzUsuńMam raczej negatywne skojarzenia z takimi pomadkami, tym bardziej, że moje usta są naprawdę BARDZO wymagające. Jak widać, dwie z trzech się u Ciebie nie sprawdziły, co daje do myślenia. Na chwilę obecną testuję od dwóch dni olejek z Clarinsa, na który polowałam miesiąc(!). Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuńMam oba te olejki i je lubię;)
UsuńU mnie też czasami lepiej się sprawdzają te mniej naturalne składy. Pomadkę Stenders bym chętnie wypróbowała u siebie :)
OdpowiedzUsuń