Jak już nieraz wspominałam lubuję
się w nawilżaczach do ciała. Na ogół staram się ich używać regularnie.
Opuszczam się w tej czynności jedynie gdy nadchodzi późna jesień i zima. Wtedy
jeśli już nie daję rady stosować codziennie robię to co drugi dzień;) Dobrze
więc jeśli z pomocą przyjdzie mi produkt, który nawilży moją skórę na dłużej
tak abym nie czuła dyskomfortu mimo nieco rzadszego używania. Czy takim
produktem okazał się być odżywczy
balsam do ciała marki Bielenda?
Opis producenta
Balsam odżywczy do ciała Skin
Clinic Professional Bielenda zapewnienia odpowiedni poziom nawilżenia skóry,
poprawia jej kondycję, jędrność i elastyczność, zmiękcza i wygładza szorstki
naskórek. Działa jak opatrunek - daje uczucie ochrony, komfortu i otulenia
skóry. Formułę balsamu wzbogacono o cenne dla skóry masło shea, który wzmacnia,
wygładza i zabezpiecza naskórek, chroni go przed wysuszeniem. Efekt nawilżenia utrzymuje
się nawet do 48 godzin, w zależności od rodzaju i kondycji skóry. Balsam dobrze
rozprowadza się i szybko wchłania, pozostawiając skórę miękką i odżywioną.
Moja opinia
Opakowanie
Balsam zapakowany został w białą
butelkę z zamknięciem na zatrzask. Jego pojemność to 400ml. Opakowanie wygodnie
leży w dłoni, ale w miarę zużycia już trochę ciężej wycisnąć zawartość na
skórę. Szata graficzna jest prosta, przypomina kosmetyki apteczne co w tym wypadku powoduje pozytywne konotacje;)
Konsystencja
i zapach
Konsystencja jest kremowa, średnio
gęsta. Zapach jest zwyczajny, taki balsamowy, lekko kremowy. Po jakimś czasie
niemal przestałam go czuć. Nie jest to dla mnie wadą, ponieważ lubię subtelne
zapachy zwłaszcza gdy stosuję produkt na górne partie ciała;)
Działanie
Balsam przeznaczony jest do skóry
bardzo suchej i ma za zadanie zapewnić jej 48h komfort. Myślę, że przy takiej
naprawdę bardzo suchej skórze bardziej optymalne będzie jednak codzienne
stosowanie. Moja skóra ciała jest teoretycznie normalna, ale z tendencją do
wysuszenia. Raz większą, raz mniejszą. Co ciekawe w okresie jesienno-zimowym
zdaje się być nieco mniej wymagająca więc w tym czasie z reguły stosowanie
nawilżaczy co drugi dzień jest u mnie wystarczające. Dlatego też zainteresował
mnie ten balsam;) Skład produktu nie jest zbyt długi, ale znajdziemy w nim
parafinę co niektórych zasmuci. Mnie nie przeszkadza, choć oczywiście też wolę
gdy jej nie ma albo gdy jest gdzieś na szarym końcu składu. Balsam bardzo łatwo
i szybko się rozprowadza. Nie trzeba długo czekać na wchłonięcie. Jest to
szczególnie ważne zimą gdy chcemy się szybko ubrać aby nie zamarzać w
łazience;) Produkt nawilża na wiele godzin zapewniając skórze komfort i
odżywienie. Kondycja skóry zostaje utrzymana na dobrym poziomie. W moim
przypadku nawet przy stosowaniu co drugi dzień skóra nie „woła pić”, ale
oczywiście z czasem poziom nawilżenia maleje. W drugiej dobie nie jest już tak
spektakularny jak w pierwszej;) Mimo tego radzi sobie dobrze, ponieważ przy
niektórych produktach suchość pewnie już dawałaby się u mnie we znaki. Jednak
jak już wspominałam przy takiej naprawdę mocno suchej skórze bardziej polecałabym jednak codzienne stosowanie gdyż w takim przypadku produkt stosowany zbyt rzadko może okazać się niewystarczający.
Produkt jest łatwo dostępny,
kosztuje ok. 15-16zł/400ml. W ofercie dostępna jest również wersja nawilżająca,
której także jestem ciekawa.
Znacie
balsamy Bielendy z serii Skin Clinic Professional? Czym traktujecie swoje ciałka zimą?
Szkoda, że ma parafinę bo średnio ją lubię :P chociaż ogólnie, to produkty bielendy coraz częściej wołają do mnie "mamo". Wiele bym kupiła, ale trochę za dużo mam tego wszystkiego ;)
OdpowiedzUsuńJa też wolę bez, ale też nie mogę powiedzieć żebym od tego umarła;) Co więcej np miałam taką sytuację, że stara wersja maski do twarzy Organique miała parafinę w składzie i mnie nie zapychała, a nowa z lepszym już tak... Też mam tego wszystkiego, chociaż dzielnie zużywam i coraz więcej mam pustych pudełek;) Bielenda często coś nowego wypuszcza.
UsuńBielendę lubię, ale nigdy nie stosowałam ich balsamów do ciała. Z resztą u mnie z balsamowaniem to różnie bywa i nie jestem w tym zbyt systematyczna, niestety. Chociaż staram się to zmienic;)
OdpowiedzUsuńJa balsamowanie lubię;) Zimą jestem mniej systematyczna, chociaż... jak tak patrzę na moje ostatnie zużycia to wykończyłam ten balsam, świecę W&B i kończę mini olejek więc chyba powoli wyczuwam wiosnę:D
UsuńNie używałam go, ale bardzo lubię masła do ciała od Bielendy. Świetnie pachną i bardzo dobrze nawilżają moją skórę ;)
OdpowiedzUsuńTen pachnie dość neutralnie, ale jeśli chodzi o masła dobrze wspominam Golden Oils:)
UsuńDobry nawilżacz do ciała to podstawa. Ja może nie pałam do nich takim uwielbieniem jak Ty, choć w sumie nie, nie to że nie pałam do balsamów, raczej do samej czynności balsamowania, ale głównie zimą. Najlepiej mi idzie zawsze wiosną, gdy cieplej, ale nie gorąco :D
OdpowiedzUsuńWyszło mi masło maślane, straciłam wątek i już sama nie wiem co chciałam napisać :D
Usuńhehe masło maślane to moja specjalność zwłaszcza jak komentuję na blogach:D Ale tu zrozumiałam za pierwszym razem więc spoko:D Ja najbardziej lubię latem i wiosną. Zimą to zdarza się, że mi się nie chcę więc wtedy najczęściej co drugi dzień bo latem to mi się zdarza czasem 2x dziennie jak mam chęć;D W sumie najlepiej to jakby się samo smarowało nie? Albo tak jak w tej reklamie Nivea, że dziewczyna potrząśnie głową i już makijaż zmyty:D
UsuńBoś Ty mądre Dziewczę jest :) Ja latem nieszczególnie, chyba że za oknem ciepło, nie upalnie. Jak żar się z nieba leje, to balsamowanie ciała jest ostatnią rzeczą o jakiej marzę :) Taaaak! Byłoby bosko! Mogliby taki myk opatentować! Byłabym pierwsza w kolejce :D
UsuńNo to by było odkrycie!:D
Usuńnie znam tej serii w ogóle :)ale ja jestem fanką nawilżania ciała olejkami lub masłami :) najlepiej się sprawdzają!
OdpowiedzUsuńja chyba najczęściej balsamy i masełka, ale i olejkiem nie pogardzę;)
Usuńosobicie za balsamami nie przepadam wole masełka do ciała, choc musze przyznać że wygląd tego produktu kusi :D
OdpowiedzUsuńFajny! :)
OdpowiedzUsuńja używam olejku do ciała i póki co wystarcza :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że parafina nie jest na pierwszym miejscu w składzie. ja staram się jej mimo wszystko unikać.
OdpowiedzUsuńJa bym spróbowała, lubię balsamy i masła, u mnie idą codziennie w ruch :)
OdpowiedzUsuńKiedyś zdarzało mi się sięgać po balsamy z bielenda i na mojej skórze całkiem dobrze się spisywały. Teraz oczywiście wolę bardziej naturalny produkty, ale zdarza mi się jeszcze stosować gotowce np. przy okazji wyjazdów kiedy po prostu zabranie takie produktu jest dużo lepszym rozwiązaniem. Z pewnością sięgnę kiedyś po ten produkt tym bardziej, że daje całkiem fajne i długotrwałe efekty. Moja skóra nie jest przesuszona więc myślę, że stosowanie co drugi dzień tego produktu u mnie by się sprawdziło :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam bo ja sięgam właściwie tylko po gotowce:)
UsuńJeszcze go nigdzie nie widziałam :P
OdpowiedzUsuńO, ja już pod koniec wakacji widziałam w Ross:)
UsuńNie miałam balsamu z tej marki ale przyznam że twoja recenzja zachęca do kupna
OdpowiedzUsuńBielenda mnie coraz bardziej zaskakuje i to tak pozytywnie , kiedyś znałam ich tylko ze śmierdzącej mazi na wąsiki (hihi :D) , ja nie przepadam za balsamami, ale staram sie teraz codziennie jednak po nie sięgać ponieważ mam strasznie suchą skórę, tego niestety nie znam,ale moze kiedyś się zaprzyjaźnimy
OdpowiedzUsuńo ile mnie pamięć nie myli, nie miałam nigdy balsamu do ciała z bielendy, ale nie powiem, że jestem ciekawa tego gagatka;) na razie stosuję balsam do ciała Evree, z którego jestem bardzo zadowolona:)
OdpowiedzUsuńJa z Evree miałam ten czerwony, ale mi nie pasował. Może biały lepszy ;)
UsuńMiałam go i nawet lubiłam :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny jest :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam olejki :) Jakoś nie przepadam za parafiną w balsamach bo mnie wysypuje po niej
OdpowiedzUsuńZatem nie dla Ciebie;)
UsuńNie mogę się nauczyć codziennego stosowania balsamu, a tak bardzo chciałabym :) Pozdrawiam Cię serdecznie, miłego dnia :*
OdpowiedzUsuńTo pewnie nie potrzebujesz tak często:) wzajemnie :)
Usuńchętnie bym spróbowała
OdpowiedzUsuńNie znam, ale czuję, że mogłabym go polubić :) U mnie obecnie w obrotach jest balsam Clochee :)
OdpowiedzUsuńTego nie znam, a całkiem niedawno skończyłam Garniera - mleczko z syropem z klonu do bardzo suchej skóry (świetny jest), a obecnie balsam Vaseline.....
OdpowiedzUsuńMiałam go lata temu:)
UsuńZ tej firmy nigdy nie miałam balsamu do ciała, ale po tej recenzji czuję się skuszona do zakupu :) Uwielbiam regularnie nawilżać skórę ciała.
OdpowiedzUsuńMam go i jestem z niego bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńChciałabym tak regularnie używać balsamów do ciała. Jednak najczęsciej robię to raz, dwa razy w tygodniu. Całe szczęście nie mam problemów z suchą skórą. Bardzo lubię balsamy evree.
OdpowiedzUsuńTo pewnie po prostu niepotrzebujesz tak często :)
Usuńnie miałam go ale ostatnio dobrze dogaduje się z produktami firmy bielenda także może sobie kiedyś sprawię :) jestem strasznym sucharkiem także staram się smarować często i zazwyczaj używam oliwek :)
OdpowiedzUsuńKosmetyki Bielendy co raz bardziej mnie zaskakują :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że piszesz o tej marce, bo ja już od dawna mam w planach wypróbowanie jakiegoś balsamu lub masełka Bielendy. W końcu muszę kupić:) Jak na razie to uwiodło mnie kilka różnych promocji (Bath & Body Works, The Body Shop, Stenders oraz Organique...), teraz taki czas;) Ale i Bielendę w końcu dopadnę:)
OdpowiedzUsuńWidziałam właśnie na insta:) ze Stenders trochę miałam, a z Organique jestem weteranką - patrz etykiety na dole:D
UsuńNie znam, ale nie przepadam za balsamami, wolę masełka i oleje
OdpowiedzUsuńMi tam obojętnie czy balsam czy masełko:D
UsuńCiekawe kosmetyki, osobiście lubię pięknie pachnące, ale na górne partie ciała przeważają subtelne zapachy ;)
OdpowiedzUsuńo tej porze roku raczej odstawiam balsamy i sięgam po masła lub oleje, bo moja sucha skóra zasysa je wręcz
OdpowiedzUsuńTego balsamu nie znam. Ale widzę, że stosunek jakości do ceny jest bardzo na plus.
OdpowiedzUsuńCiekawy balsamik, nie znam go, w ogóle niewiele miałam do tej pory kosmetyków Bielenda, mimo tego, że to znana i łatwo dostępna marka.
OdpowiedzUsuńJa używam ostatnio balsamu Instant HELP z Evree na przemian z masełkiem z Tołpy (seria z czarną różą) i oba te kosmetyki uważam za bardzo udane. :)
myślę, że by mi się spodobał, gdyby nie ta parafina :) ale może bym przeżyła :)
OdpowiedzUsuńKupiłam go ostatnio mamie, mam nadzieję, że będzie zadowolona :)
OdpowiedzUsuńZ Bielendy jeszcze nie miałam żadnego balsamu
OdpowiedzUsuńNie znam balsamów z tej serii ale kuszą :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie myślę czy go kupić choć trochę przeraża mnie gramatura obiecałam sobie że takich wielkich już nie kupię ;)) bardzo lubię balsamy ;)) parafina mi nie przeszkadza mocno choć ostatnio w jednym maśle strasznie oblepiała....
OdpowiedzUsuńJa właśnie też wolę mniejsze pojemności ;)
UsuńNie używałam nic z Bielendy :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, mój blog/KLIK :))
Chyba jednak wolę balsamy o ciekawszych zapachach chociaż czasami dla odmiany można coś "normalniejszego" użyć :)
OdpowiedzUsuńDla mnie te zwyczajne są dobre na górne partie ciała bo wtedy mi nic nie przeszkadza:) pachnące wolę na nogi
UsuńOstatnio bardzo polubiłam ich produkty.
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki bielendy ostanio firma ma bardzo ciekawe produkty :-)
OdpowiedzUsuńTo prawda:) kiedyś miałam wrażenie, że niewiele ciekawego, a teraz ciagle jakieś fajne nowości ;)
UsuńDawno już nic nie miałam z Bielenda :) kiedyś namiętnie kupowałam peelingi do ciała :)
OdpowiedzUsuńNawilżający mogłabym popróbować :)
Buzia na miły wieczór Kochana :*
Do parafiny mam taki sam stosunek - nie przeszkadza mi, ale miło, jeśli jej nie ma, albo jest na szarym końcu składu ;) Natomiast z moją skórą jest dokładnie odwrotnie - jesienią i zimą cierpię na większy przesusz, a późną wiosną i latem jest mniej wymagająca ;) Balsam wezmę pod rozwagę do stosowania jako wzmocnienie działania oliwki/olejku, które wcześniej nakładam na mokrą skórę ;)
OdpowiedzUsuńBo większość tak ma, tylko ja jestem inna:D
UsuńTaki dobry balsam to by mi się przydał :)
OdpowiedzUsuńNie znam tego balsamu. ; )
OdpowiedzUsuńciekawa jestem tej wersji nawilżającej , a z Bielendy mam krem na dzień :)
OdpowiedzUsuń