Bardzo długo
pozostawałam niewzruszona na uroki kosmetyków azjatyckich. Przetestowałam
wiele próbek kremów BB. Żaden nie odpowiadał mi kolorystycznie, a parę lat temu
miałam krem ze śluzem ślimaka, który delikatnie mówiąc nie wpłynął pozytywnie
na stan mojej cery. Dziś już wiem, że tamten krem obok ślimaka nawet nie stał i
ważne jest żeby tego typu kosmetyki pochodziły ze sprawdzonych źródeł bo
inaczej może nas czekać rozczarowanie;) Jeśli miałabym wskazać moment kiedy
wreszcie się złamałam i wzięłam pod uwagę przetestowanie czegokolwiek z
azjatyckiej pielęgnacji to prawdopodobnie było to po przeczytaniu, którejś z
barwnych recenzji u Interendo,
która pisze o tych kosmetykach z tak rozbrajającą wręcz pasją i luzem, że nawet
taki niedowiarek jak ja może zacząć o tym myśleć;) Wszak nie sztuką jest zainteresować
kogoś, kto jest „tym wszystkim” zafascynowany i chłonie każdą nowinkę o
tamtejszych kosmetykach niczym gąbka. Sztuką jest przekonać sceptyka żeby w
ogóle zechciał wziąć te kosmetyki pod rozwagę:) Tak się złożyło, że w styczniu
przywędrowały do mnie dwa kosmetyki. Pierwszym z nich jest Holika Holika Prime Youth Black Snail Repair Emulsion,
a drugim Lioele C.A.D Cell Cream.
Jesteście ciekawi jak się sprawdziły u marudy?:)
Holika Holika
Prime Youth Black Snail Repair Emulsion
Opis producenta
Dokładny opis producenta
oraz skład znajdziecie TUTAJ.
Moja opinia
Opakowanie
Emulsję otrzymujemy w
wysokim, ciemnobrązowym, eleganckim opakowaniu o zawrotnej pojemności 160ml.
Zapewne znacie już moje upodobanie do niewielkich opakowań. Dlaczego więc
zdecydowałam się wypróbować produkt o tak dużej pojemności? Otóż pierwotnie
wybrałam wersję w słoiczku, ale biorąc pod uwagę typ mojej cery doradzono mi
emulsję. Zostałam również poinformowana, że można jej używać nie tylko na twarz
lecz także na ciało;) Prawdę mówiąc za zwyczaj jestem taka Zosia Samosia i sama
wiem najlepiej co będzie dla mnie dobre, ale zważywszy na to, że nie miałam
jeszcze do czynienia ze zbyt wieloma kosmetykami pielęgnacyjnymi rodem z Azji
wzięłam to za dobrą monetę i posłuchałam rady specjalisty:) Warto również
dodać, że duża pojemność ucieszy z kolei kobiety, które nie lubią zbyt często
zmieniać kosmetyków i wolą np. kupić raz a dobrze;) Ewentualnie można się
też z kimś podzielić. Choć np. moja siostra wzgardziła ślimaczkiem;) Wizualnie
kosmetyk prezentuje się bardzo elegancko. Choć nie da się ukryć, że ja nieco mocniej
lubuję się w tych bardziej optymistycznych opakowaniach.
Konsystencja i
zapach
Kosmetyk ma typowo
emulsyjną, dość lekką konsystencję i łagodny, elegancki zapach, który nie
drażni moich nozdrzy. A jak wiecie to dla mnie bardzo ważne.
Działanie
Emulsję Holika Holika zawierającą 45%
ekstraktu ze śluzu czarnego ślimaka można stosować zarówno na twarz jak i
ciało. Biorąc pod uwagę dużą pojemność kosmetyku tak też zdecydowałam się
uczynić. Kosmetyki zawierające ekstrakt ze śluzu ślimaka przyczyniają się do
odbudowy oraz szybkiej regeneracji skóry. Emulsja dodatkowo zawiera puder
perłowy, ekstrakt z żeń-szenia oraz ekstrakt z soi. W przypadku ciała emulsję
stosowałam jednie od pasa w górę, ponieważ moje nóżki pochłaniają zbyt wiele
balsamów więc po takim smarowaniu calutkiego ciała niezbyt dużo zostałoby mi
już na twarz:) Jako balsam do ciała
emulsja będzie idealna dla ludzi niecierpliwych oraz leniuszków, ponieważ
gładko się rozprowadza i bardzo szybko się wchłania pozostawiając ciało silnie
nawilżone na długo. Zapach jest delikatny więc nie powinien drażnić nawet
wrażliwców. Skóra staje się ukojona i po prostu piękniejsza. Na twarzy emulsja sprawdziła się równie
dobrze. Mam cerę typowo mieszaną (przetłuszczającą się w strefie T oraz skłonną
do przesuszenia na policzkach) i jednocześnie wrażliwą. Emulsję stosowałam na
serum, co z punktu widzenia azjatyckiej pielęgnacji (ale także mojego) było
oczywiście jak najbardziej dobrym posunięciem. Wszak kultywuje się tam
wieloetapową pielęgnację cery. Dzięki swojej lekkiej i przyjemnej konsystencji
produkt idealnie nadaje się pod makijaż. Nie trzeba bowiem długo czekać aż się
wchłonie. Po aplikacji twarz jest gładka i doskonale nawilżona. Nie jest
całkiem matowa, skóra wygląda jakby bił od niej taki zdrowy, naturalny blask –
nie mylić z tłustością:) Po zmyciu makijażu skóra była zawsze w dobrym stanie
co jest przede wszystkim zasługą pielęgnacji gdyż ja w przeciwieństwie do wielu
kobiet najczęściej stosuję formuły pudrowe, które bez odpowiedniego
przygotowania cery mogą oczywiście wysuszać. Dla najbardziej optymalnych
efektów emulsję stosowałam również na noc. Rano twarz wyglądała na bardziej
wypoczętą i promienną, a nawilżenie było na najwyższym poziomie. Po dłuższym
czasie stosowania zaobserwowałam właściwości odżywcze i regenerujące. Emulsja
jest dość uniwersalnym produktem. Nie zatyka porów ani nie przyczynia się do
nadmiernego przetłuszczania i niedoskonałości. Powinna się sprawdzić w
przypadku większości typów skóry, nawet tych tłustych i skłonnych do trądziku. Przy
czym stanowi również doskonałą prewencję przeciwzmarszczkową. Całą ślimakową serię można zobaczyć tutaj. Oprócz emulsji dostępnych jest jeszcze kilka innych kosmetyków, a dla niezdecydowanych zestaw mini produktów.
Lioele C.A.D Cell Cream
Opis producenta
Przeznaczenie oraz
dokładny skład znajdziecie TUTAJ.
Moja opinia
Uzupełnienie kuracji
stanowił dla mnie krem Lioele C.A.D.
Moje opakowanie zawierało 10ml lecz nie jest to próbka, a tzw. produkt małowymiarowy dostępny w
regularnej sprzedaży. Taka niewielka pojemność jest doskonałym wyborem jeśli
chcemy przetestować produkt a nie jesteśmy do końca przekonani czy warto od
razu inwestować w większe opakowanie. Ja jak najbardziej jestem za takimi
rozwiązaniami. Tym bardziej, że opakowanie jest małe i poręczne;) Mimo
niewielkich rozmiarów zostało ono starannie wykonane i wewnątrz posiada nawet
dodatkową osłonkę chroniącą produkt przed wszelkimi czynnikami zewnętrznymi. W
przeciwieństwie do emulsji Holika Holika krem Lioele ma bogatą, masełkową
konsystencję. Z tego względu najlepiej sprawdza się w przypadku pielęgnacji
nocnej. Zapach jest nieco mocniej wyczuwalny, ale również niedrażniący. Jeśli
miałabym go do czegoś porównać przypomina mi zapach nocnej maski nawilżającej
Bielendy lecz jest bardziej intensywny. Jest wyczuwalny do ok. godziny od
aplikacji.
Mini opakowanie wystarczyło mi na ok. dwa tygodnie stosowania więc w
przypadku tego produktu opinia jest czymś w rodzaju pierwszego wrażenia:) Dość
szybko zauważyłam, że krem Lioele jest produktem silnie nawilżającym,
regenerującym i odżywczym. Od razu skojarzył mi się z maskami całonocnymi. W
przypadku cery mieszanej takiej jak moja najlepiej sprawdzi się jako intensywna
kuracja odżywcza. Bardzo dobrze nawilża i zmiękcza skórę. Po takim nocnym
zastosowaniu moja cera była promienna i zregenerowana nawet jeśli nie spałam
tak długo jakbym chciała;) Sądzę, że w przypadku bardziej długotrwałego
stosowania krem najlepiej sprawdzi się w przypadku cery suchej, odwodnionej i
jednocześnie wrażliwej na czynniki zewnętrzne, a także potrzebującej działania
przeciwzmarszczkowego.
Oba kosmetyki przypadły mi do gustu. Najbardziej Holika Holika ze względu na mnogość zastosowań oraz świetne dopasowanie do mojej mieszanej i wrażliwej cery.
Oba kosmetyki przypadły mi do gustu. Najbardziej Holika Holika ze względu na mnogość zastosowań oraz świetne dopasowanie do mojej mieszanej i wrażliwej cery.
Produkty Holika Holika,
Lioele i wiele innych dostępne są w sklepie internetowym My Asia. Warto również zaglądać na FP sklepu. Ponoć szykuje się ciekawy projekt - Asian Box.
Znacie produkty
Holika Holika oraz Lioele? Co polecacie?
Holika Holika ma bardzo fajny żel aloesowy :) mój krem Lioele Pink Alaska też okazał się super, więc jeśli chodzi o te marki to tą dwójkę polecam ;) a kosmetyki z Azji ja lubię od bardzo dawna :)
OdpowiedzUsuńJa podchodziłam raczej na chłodno i bez większych emocji bo miałam ku temu powody;) uznałam więc, że uwierzę jak zobaczę efekty;) Wcześniej niestety jak coś trafiało w moje ręce to było słabo dopasowane do moich potrzeb. Miałam próbkę żelu, podoba mi się no i te radosne opakowania :D
UsuńUwielbiam Lioele za ich genialny BB i świetne opakowania :)
UsuńJa z kolei z BB nie mogę się dogadać bo to za blade dla mnie:D Ale opakowania kosmetyków mają fajne:D Tony Moly ma też takie zabawne;)
UsuńEmulsja jest świetna, natomiast seria CAD Cell bardzo mnie rozczarowała. Krem pod oczy nie czynił kompletnie nic.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zamowilam olejek z Holiki i juz przebieram nożkami;)
Pod oczy nie znam. Natomiast emulsja była w sam raz dla mojej cery i ciała ;)
UsuńDużo słyszałam o marce, ale jakoś mnie nie ciągnie do kupna ich produktów :)
OdpowiedzUsuńDla mnie bardzo długo mogły nie istnieć, ale w końcu trafiłam na coś przyjemnego;)
UsuńWidzę, że coś do mojej cery <3
OdpowiedzUsuńjeśli masz podobną do mojej to HH może się u Ciebie super sprawdzić:)
UsuńMiałam próbki tych firm, byłam z nich bardzo zadowolona :-)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej emuslji Holika Holika ze śluzem z czarnego ślimaka ;)
OdpowiedzUsuńTych produktów nie znam, ale miałam kiedyś krem bb z Lioele i byłam z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńKochana czy mogłabyś poklikać w linki w najnowszym poście ?
Z góry dziękuję <3
Oki.
Usuńz kremami BB miałam doczynienia, ale za produktydo pięlęgnacji nigy się nie zabrałam :)mimo dobrych opinii nie czuję się skuszona do wypróbowania tych produktów, może kiedyś
OdpowiedzUsuńMi BB nie pasowały żadne:/ Z pielęgnacją długo miałam opory co do tego typu produktów, ale w końcu i na mnie przyszła pora także nigdy nie wiadomo:P
UsuńMiałam kilka azjatyckich produktów, były fajne, ale nie sprawiły, że chciałam sięgnąć po kolejne :). Krem bym chętnie poznała, wydaje mi się, że byłby to strzał w 9, a może i w 10? :D
OdpowiedzUsuńU mnie też niektóre się nie sprawdziły, zwłaszcza makijażowe także ważne jest dobre dopasowanie, a czasem nawet porada kogoś kto się na tym bardzo dobrze zna;)
UsuńJezu, właśnie dzisiaj przeglądałam kremy BB tych marek i Twój post jest chyba jakimś znakiem dla mnie, żebym się na nie w końcu zdecydowała! :D
OdpowiedzUsuńŚlimakowe kosmetyki zawsze dają super efekty, ale trzeba ich długo używać. Jak mi się sprawdzi z Holiki krem BB, sięgnę po serum. :) A z Lioele wolałabym coś oczyszczającego, a widziałam, że mają bogatą ofertę i świetnej jakości produkty na pryszcze i wągry. Także idę buszować po stronach z azjatyckimi kosmetykami. <3 Miłego dnia! :)
Ja do BB jakoś nie miałam szczęścia, one są strasznie blade!:P No, wybór pielęgnacji mają w sumie spory;)
UsuńPowoli przekonuję się do azjatyckich kosmetyków. Szczególnie zachwyca mnie wygląd opakowań, zawsze dopracowane są w najmniejszym szczególe ;)
OdpowiedzUsuńJa też tak powolutku;)
UsuńMuszę kiedyś w końcu zakupić jakiś pełnowymiarowy ślimakowy specyfik, a nie tylko próbki i miniaturki :P
OdpowiedzUsuńCzarnego ślimaka miałam w miniaturach i bardzo polubiłam :) Polecam z Holika żel aloesowy, ten w kształcie liścia aloesu! Powinien Ci się spodobać :)
OdpowiedzUsuńTaaak, chciałabym wszystkie trzy liście:D
UsuńNie znam i nigdy nie mialam kosmetykow ze sluzem slimaka :-)
OdpowiedzUsuńmarka jest mi dobrze znana ze słuchu ale jeszcze sama nic z niej nie miałam. Wiem,że przyjdzie czas na wypróbowanie ich produktów, bo apetyt rośnie z każdą przeczytaną recenzją :)
OdpowiedzUsuńTeż długo znałam jedynie ze słyszenia;)
UsuńOd Lioel miałam tylko próbki. Szału nie było. :)
OdpowiedzUsuńTo już kwestia cery:) Ja najb polubiłam Holikę;)
UsuńOjej, uwielbiam ślimaka <3 Tej emulsji akurat nie stosowałam, ale miałam masę innych w którym śluz był głównym składnikiem ^^ Moja cera go kocha i to tak bardzo, bardzo...jego działanie unormowało mi stan cery i pozbyłam się wyprysków :D
OdpowiedzUsuńZapraszam Na Mojego Bloga Sakurakotoo
No to tylko się cieszyć:)
UsuńAle pięknie się prezentują!!!
OdpowiedzUsuńDyed Blonde
Nowy dział na blogu
Emulsja wygląda drogo ;D ale co do kremu to ten intensywny zapach by mnie chyba odrzucił ;)
OdpowiedzUsuńTania nie jest;) a co do kremu, jak mnie nie odrzucił to i Tobie by nic nie było :P
UsuńWyglądają ekskluzywnie, osobiście nie znam produktów :)
OdpowiedzUsuńInterendo to pewnie nie jedną przekonała do spróbowania azjatyckich kosmetyków ;)
OdpowiedzUsuńTeż coś tak czuję:P
UsuńJa na szczęście jestem odporna na wszelkie kremy ze śluzami ślimaka albo innych żyjątek;), dobrze, że choć to mnie nie kusi, bo cała reszta już tak;) Ale lubię Cię czytać i dziś wręcz byłam zaskoczona co takiego wpadło w Twoje łapki;) - już wiem;)
OdpowiedzUsuńHehe kiedyś miałam krem z syntetycznym jadem żmiji:D No to też dobrze bo pokus jest tyle, że człowiek by nie daj rady!:D
UsuńDobrze, że ten jad był syntetyczny;) no jest trochę pokus, jest...;)
UsuńOsobiście nie znam tych produktów ;]
OdpowiedzUsuńa mnie azjatyckie kosmetyki tak korcą... ale wstrzymuję się z ich kupnem, najpierw chcę znacznie uszczuplić posiadane zapasy;)
OdpowiedzUsuńTaaak, też nad tym pracuję;D
Usuńi jak Ci idzie? bo u mnie to nie ma się czym chwalić:P
UsuńZużywam, ale i tak z pielęgnacją twarzy, głównie z kremami jest właśnie najgorzej bo tego się nie zużyje tak szybko jak żel czy balsam;) A kremów mam sporo w zapasie. Chyba nie powinnam kupować przez 2 lata lub dłużej:P W efekcie pewnie niektóre oddam albo się podzielę jeśli się okaże, że mogę nie zdążyć albo coś mi się odwidzi:D Ten Holika mi poszedł, ale to już tylko dlatego, że był taki 2w1 czyli na twarz i ciało;)
UsuńHahaha <3 no cóż ale mam skuteczność jak przekonałam Cię - Niewiernego azjatomasza :D xD Powiem Ci, że ze ślimakami jest właśnie ten problem - ślimun , ślimunowi nierówny ;p i potem taki klops ;p
OdpowiedzUsuńAzjatomasza:D A to które ślimaki jeszcze godne mej twarzy?:D
Usuńnie znam tych produktów muszę o nich więcej poczytać ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze co to opakowania przykuły moją uwagę nie miałam przyjemności stosowania takich jakichkolwiek kosmetyków Azjatyckich ale bardzo mnie kuszą bo wiele dobrego słyszę na ich temat miałabym chyba jedynie problem z wyborem odpowiednich produktów dla siebie hehe najlepiej wszystko :P tylko kto by zemną bank obrabował :P
OdpowiedzUsuńOj wszystko to byłoby ciężko:D
UsuńJa nadal jestem zielona w temacie azjatyckich cudów :) Mam ochotke aj :)
OdpowiedzUsuńWęże, ślimaczki i inne obślizgłe gady nie dla mnie. Choćby cuda działały :D
OdpowiedzUsuńHaha, moja mama mówi tak samo:P
UsuńDobrze prawi :D hyhy
Usuńemulsja mogłaby mi się spodobać, ale sama nie wiem :D generalnie ostatnio jest "moda" na śluz ślimaka. Nawet moja mama używa nowy krem, który Pani sprzedawała jej w sklepie mówiąc, że to prawdziwy hit, bo ma w sobie śluz. Na szczęście mamie się sprawdza także nie jest źle, a o emulsji pomyślę :D
OdpowiedzUsuńNo to dobrze, że się sprawdza:) ja parę lat temu też miałam coś niby ze śluzem ślimaka, ale lipa była niestety;)
UsuńMiałam próbkę tej emulsji Holiki :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nigdy o nich. Emulsja fajnie, że nadaje się do pielęgnacji ciała i twarzy, no i plus za pojemność. Krem też fajny, mnie może nawet wystarczyłby na dłużej, bo kremy do twarzy zużywam bardzo powoli. Kupiłam dziś maskę ze śluzem ślimaka, zobaczymy, jak ten składnik działa na mnie ;)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widzę markę u Ciebie Kochana, opakowania bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńKurcze, emulsja chyba byłaby dla mnie idealna :) Zastanowię się nad jej kupnem w przyszłości. Krem także wydaje się być ciekawy ale zdecydowanie mniej mnie zainteresował. Przyznaję bez bicia :D
OdpowiedzUsuńŚwietne kosmetyki ♡♡♡
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:
your-imaginatio-n.blogspot.com
A mi się bardzo podoba opakowanie tej ślimakowej emulsji :) Uwielbiam takie :) Sama też opierałam się tym azjatyckim kosmetykom, ale dałam się złamać i obecnie testuję krem BB od Skin79. Co do tego, że jesteś Zosia Samosia to zdążyłam się już przekonać, ale ja też taka jestem :) Obecnie namiętnie myślę nad ślimakową maską na noc od Mizon. Chyba dam się skusić :)
OdpowiedzUsuńheheh no nie da się ukryć;) Maski miałam tylko takie w płachcie;) mają swoje plusy i minusy o czym napiszę bo jak zwykle jestem do tyłu z recenzjami;) Z tych Skin79 żaden mi nie pasował, wszystkie jakieś blade, a z kolei ten ciemny bronze to już za ciemny;/
UsuńNo właśnie myślę, że kremy BB miałyby większy popyt, gdyby nie te kolory, które rzadko komu pasują i zawsze coś im trzeba dodać lub odjąć by wyglądały dobrze. Poza tym Ty nie lubisz takich konsystencji więc pewnie i tak byś nie była zadowolona :)
UsuńNo nie przepadam, ale różowy nawet mi się podobał gdyby nie kolor, który wyglądał na mnie sino:D btw. widzisz normalnie mojego bloga, tzn. cały pasek boczny? Co chwilę coś mi ucina, nie wiem o co chodzi;/
UsuńWszystko u mnie jest normalnie (to znaczy na laptopie) :)
UsuńHmm to dobrze, w takim razie ja mam coś z firefoxem tylko nie wiem co.
UsuńŚlimak rządzi w azjatyckich kosmetykach, ja chyba jeszcze niczego nie miałam z tym składnikiem, ale kusi mnie krem BB Mizon :)
OdpowiedzUsuńNawet nigdy nie słyszałam o tej marce ale kusi! :-)
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki :) Ale co jak co jestem leniuszkiem i lubię jak kosmetyk szybko się wchłania :D
OdpowiedzUsuńJa u Ciebie jak zawsze znajdę wspaniałe nowości dla mnie :) Miło sie czyta takie obszerne i dokładne recenzje :)
OdpowiedzUsuńnie mogłabym go używać ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jestem zainteresowana. Fajna recenzja :)
OdpowiedzUsuńU mnie azjatyckie kremy BB również się nie sprawdzają. Tych produktów niestety nie znam, ale bardzo mnie nimi zainteresowałaś.
OdpowiedzUsuńZ azjatyckich produktów znam tylko BB Skin 79, mam też kilka innych produktów tej firmy w zapasach. Choć inne marki też mnie ciekawią :)
OdpowiedzUsuń