Jeszcze podczas wakacji krzątając
się między półkami w Rossmannie dostrzegłam nowe peelingi do ciała Lirene Beauty Collection:) Skusiłam się wtedy na wersję Mango, a parę miesięcy później tak się złożyło, że trafiły
do mnie jeszcze 3 tubki. Jesteście ciekawi jak się spisały?
Lirene Beauty Collection Mango peeling
ujędrniający
Opis producenta
Ciało będzie kusić jędrnością,
aksamitną gładkością oraz owocowym zapachem. Głęboko oczyszczający,
gruboziarnisty scrub modelujący, sprawia, że skóra błyskawicznie staje się
odpowiednio napięta i odświeżona. Zawarty w formule wosk
z mango nawilża i pozostawia na
skórze delikatną, przyjemną warstwę odżywczą, która nadaje zmysłową miękkość
i elastyczność. Słodki obiekt pożądania i sposób na domowe mini SPA!
Skład:
Aqua (Water), Polyethylene, Sodium Laureth Sulfate, Triethanolamine, Acrylates/
C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine,
Hydroxyethylcellulose, Sodium Salicylate, Disodium EDTA, PEG-70 Mango
Glycerides, Glycerin, Disodium Adenosine Triphosphate, Carica Papaya (Papaya),
Fruit Extract, Sodium Hydroxide, Algin, Methylisothiazolinone, Phenoxyethanol,
Parfum (Fragrance), Limonene, CI 19140 (FD&C Yellow No. 5), CI 16035
(FD&Red No. 4
Moja
opinia
Peeling otrzymujemy w prostej
tubce o pojemności 220g z zamknięciem na zatrzask. Tubka opatrzona jest miłą
dla oka szatą graficzną.
Na wersję mango skusiłam się z
ciekawości, ponieważ w momencie kiedy go kupowałam był absolutną nowością. Wybrałam
wtedy wersję mango przede wszystkim ze względu na zapach. Uwielbiam mango i
inne soczyście owocowe zapachy peelingów:) Pomyślałam więc, że nawet jeśli nie
będzie to peeling najwyższych lotów to przynajmniej dostarczy mi aromatycznych
wrażeń pod prysznicem. Zapach absolutnie mnie nie zawiódł. Jest niesamowicie
przyjemny i soczyście owocowy, dodaje wręcz energii! Konsystencja peelingu
przypomina bardziej żel peelingujący niż taki typowy peeling, ale nie miałam mu
tego za złe gdyż w kwestii peelingów lubię urozmaicenie. Potrafię zatem sięgnąć
zarówno po tych mocniejszych zawodników, średnich jak i delikatniejszych,
przeznaczonych do częstszego stosowania. W przypadku peelingu mango moc
złuszczania jaką uzyskamy to od łagodnej do średniej. Efekty to zmiękczenie i
wygładzenie skóry, uczucie odświeżenia i subtelny zapach pozostający przez
chwilę na skórze. Nie zauważyłam jakiegoś szczególnego nawilżenia. Na pewno nie
możemy liczyć na takie nawilżenie i pielęgnację jak w przypadku peelingów
Organique, ale trzeba też dodać, że peelingi Lirene są parokrotnie tańsze także
coś kosztem czegoś;) Trochę mnie zaskoczyło, że peeling mango nie jest
peelingiem cukrowym;) Nie wiem dlaczego, ale w momencie zakupu byłam pewna, że
to peeling cukrowy, a niestety nie sprawdziłam dokładnie składu. Peeling
zawiera SLES co w przypadku takich żeli peelingujących jest dość częstą
praktyką (wśród marek drogeryjnych). Mnie to osobiście nie przeszkadza, choć w
przypadku peelingu wolałabym jednak bez SLES gdyż ja zawsze jeszcze dodatkowo
myję ciało żelem. W peelingu mango najlepiej wspominam zapach:)
Lirene Beauty Collection Żurawinowy peeling
cukrowy
Opis producenta
Otulające, odżywcze działanie dla
skóry i relaks dla zmysłów w jednym rytuale pielęgnacyjnym. Peeling
intensywnie wygładza skórę, dostarczając jej, podczas złuszczania, wartościowych
składników pozyskiwanych z wyciągu z żurawiny. Zawarte w nim polifenole neutralizują wolne
rodniki, a ekstrakt
z imbiru
oraz Glicerinum
Purum silnie nawilżają. Ciało staje się wygładzone,
otulone delikatną warstewką i jedwabiście miękkie.
Skład:
Propylene Glycol, Glycerin, Sugar, Aqua (Water), Synthtics Wax,
Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamina, Zingiber
Officinale (Ginger) roqt Extract Vaccinum Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extact,
Parfum (Fragrance), CI 16255:1.
Moja opinia
Peeling żurawinowy również
otrzymujemy w wygodnej tubce o pojemności 220g. Częściowo różni je jedynie
szata graficzna;)
Nie wiem dlaczego, ale początkowo
nie miałam szczególnej ochoty na wersję żurawinową. Być może miałam po prostu
jakiś przesyt żurawinowymi produktami;) Skoro jednak do mnie trafił
postanowiłam dać mu szansę bo a nuż będę zadowolona?;) W międzyczasie trafiałam
na recenzje tych peelingów na innych blogach i bardzo często z nich wynikało,
że wersja żurawinowa jest jednak najlepsza więc tym bardziej poczułam, że
jednak muszę spróbować. Nie pożałowałam! W przeciwieństwie do peelingu mango
peeling żurawinowy jest cukrowy. To dla mnie plus, ponieważ najbardziej lubię
właśnie peelingi cukrowe. Konsystencja również różni się od poprzedniej wersji.
Niestety nie uwieczniłam tego na zdjęciu, ale peeling żurawinowy jest
przezroczysty, a wewnątrz zatopione są czerwone drobinki oraz kryształki cukru.
Zapach okazał się jednak niezwykle przyjemny. Być może postrzeganie zapachu
zależne jest u mnie częściowo od pory roku, ponieważ gdy wąchałam go latem nie
zrobił na mnie takiego wrażenia jak w momencie gdy zaczęłam go używać już zimą.
Zapach zdecydowanie umilał mi prysznic! A wracając do konsystencji odniosłam
wrażenie, że jest przyjemniejsza w obyciu w porównaniu do wersji mango. Taka
jakby bardziej miękka:) Peeling złuszcza naskórek, nie podrażniając przy tym
ciała. Jego moc to również od delikatnego do średniego w zależności od siły
nacisku. Drobinki cukru nie rozpuszczają się zbyt szybko więc możemy dokładnie
wymasować całe ciało aż po stopy. W przypadku tej wersji oprócz złuszczenia,
wygładzenia i zmiękczenia naskórka zauważyłam również lekkie nawilżenie:) Nie
aż takie żeby nie trzeba było już używać balsamu, ale zawsze lepsze to niż
nic:) Muszę przyznać, że byłam z niego zadowolona. Ta wersja nie zawiera SLES i
jej skład jest łagodniejszy. Nieoczekiwanie pobił działanie wersji mango i
myślę, że jeszcze do niego wrócę albo wypróbuję wersję brzoskwiniową (dajcie
znać czy fajna?).
Peelingi
Lirene Beauty Collection dostępne są w większości
drogerii. Ich cena regularna jest bardzo przystępna i wynosi 13-14zł, w
promocji najczęściej 9,90. W ofercie dostępne są również inne wersje. Można je
zobaczyć np. w internetowym sklepie Lirene. Na zdjęciu jeszcze peeling solny, ale akurat jego nie używałam więc póki co o
nim nie wspominam.
Znacie te peelingi? Lubicie?
Fajne warianty zapachowe, zwłaszcza ten kokos. :-)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że o nim akurat nic nie napisałam ;)
Usuń:D jak Ty to znosisz?
UsuńCzasami ręce opadają;) ja tam nie wiem po co komentować jeśli się nie czyta;)
UsuńNa kokos bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam peelingi, chcę wszystkie:D
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam :)
Usuńja również uwielbiam peelingi:)
UsuńZnam te peelingi, aktualnie używam mango ;) kokos był u mnie do wygrania, a żurawina poleciała do mamy, ale zapach też bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńMango ma świetny zapach, ale jednak żurawina przyjemniejsza w użyciu i lepsza okazała się dla mnie:) Jeszcze jedno mango mam w zapasie.
UsuńNo właśnie wyczytałam, że żurawina fajna, chyba mamie podbiorę :D
UsuńHuehue, kto i odbiera (tutaj będzie podbiera:P) ten się w piekle poniewiera :D
UsuńJa teraz mam organique melonik:D
Kto daje i miało być :D ech
UsuńHehe :D ja melonowe organique mam to do ciała, sorbet się to nazywało? Balsam w każdym razie ;)
UsuńMus:) całą serię znam tylko maseczka pomimo dobrego działania robiła mi kuku;) chyba miała w składzie coś co mojej twarzy nie służyło więc resztę zużyłam jako balsam;) a co ciekawe stara wersja z gorszym składem mi pasowała :P
UsuńWłaśnie, mus! Nie mam głowy do tych nazw :P O, to niefajnie z tą maseczką :( mnie stara też pasowała, a nowej mam próbkę, ale jeszcze nie użyłam.
UsuńWymyślają te nazwy żeby nas kusić, ja jak usłyszę sorbet czy mus to zaraz jestem zaintrygowana;) No niby wszystko fajnie, a potem syf;) Mam gdzieś jej zaległą recenzję zapisaną bo ja jak zwykle nie w porę to pewnie się ukaże kiedyś:D Może dokleję do niej właśnie ten żel peelingujący ;) chociaż to będzie trochę niespójne hehe.
UsuńOglądałam ostatnio te peelingi i za jakiś czas pewnie się skuszę na zakup. Z tego co u Ciebie wyczytałam będzie to wersja żurawinowa :-)
OdpowiedzUsuńNajprzyjemniejsza:) na tyle, że chyba kiedyś sobie odkupię;) choć ciekawa jestem jeszcze brzoskwiniowej ;)
UsuńZ tej serii mam w zapasach kosmetycznych właśnie peeling brzoskwiniowy, ale obecnie mam otwarte dwa inne peelingi - jeden w domu, drugi na stancji, więc na razie się o nim nie wypowiem. Z przetestowanych przez Ciebie peelingów pewnie bardziej bym polubiła żurawinowy, bo nie dość, że działanie ma lepsze, to i bardzo lubię ten zapach ;).
OdpowiedzUsuńKocham peelingi do ciała, jednak w tym przypadku skład trochę mi się nie podoba :(( Uważam, że taki peeling, który wykonujemy na całym ciele i ma kontakt z tak dużą powierzchnią skóry powinien być jak najbardziej naturalny, dlatego w tym wypadku stawiam na DIY ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam Na Mojego Bloga Sakurakotoo
Mi skład w tego typu produktach za bardzo nie szkodzi choć wiadomo też wolałabym jak najlepszy;) ale diy mi się nie chce bawić :D
Usuńuwielbiam peelingi ;0 z chęcią wypróbowała bym każdy z nich :)
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na kokos, ale po zapoznaniu się z jego zapachem mocno się rozczarowałam :) Może zainteresuję się tym żurawinowym :)
OdpowiedzUsuńKokosa nawet nie wąchałam, ale opinie o nim są podzielone;)
UsuńCiekawa jestem czy Ci będzie odpowiadał :)
UsuńJeśli chodzi o zapach najbardziej kusi mnie wersja kokosowa, bo to chyba mój ulubiony zapach, jednak sól wyklucza go z listy, bo bardzo mi podrażnia skórę :/ Ale w takim razie może żurawina przypadnie mi do gustu :D
OdpowiedzUsuńNo z solnymi bywa rożnie;)
UsuńNie miałam jeszcze tych peelingów.
OdpowiedzUsuńPod względem zapachów pewnie wybrałabym jednak mango :)
OdpowiedzUsuńFajne sa, ja bardzo lubie peelingi solne, idealne dla mojej skory. Ale baaardzo duzo dziewczyn ceni sobie te cukrowe.
OdpowiedzUsuńPearl in Fashion
Chętnie wypróbuję ten żurawinowy , choć mango również bardzo mnie kusi :-)
OdpowiedzUsuńCzytałam o tych peelingacvh już na wielu blogach i sama mam ochotę na ten o zapachu mango :D na pewno zdecydowanie częściej bym po niego sięgała :D
OdpowiedzUsuńZ chęcią wypróbowała ten z mango. Uwielbiam ten zapach :-)
OdpowiedzUsuńMango zdecydowanie jest moim faworytem! Uwielbiam zapach tego owocu w kosmetykach :)
OdpowiedzUsuńO miałaś całą trójkę :) Ja tylko mango ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze jest do wyboru brzoskwinia i grejpfruit:)
UsuńNie znam, ale na pewno poznam :)
OdpowiedzUsuńwg mnie nic specjalnego ;)
OdpowiedzUsuńno i cieszę się, że za moment będzie całkowity zakaz używania w pilingach tworzywa sztucznego polietylenu :]
Moimi ulubionymi np są te z Organique, ale są sporo droższe. No i biorąc to pod uwagę powiedziałabym, że te z lirene są całkiem ok pod względem stosunku jakości do ceny;) żurawinowy może kiedyś kupie;)
UsuńJak tak fajnie pachną, to chyba będę musiała je wypróbować :)
OdpowiedzUsuńJa ubóstwiam ten żurawinowy! <3
OdpowiedzUsuńMango i kokosik chętnie bym przygarnęła :)
OdpowiedzUsuńWypróbowałabym wersję mango dla samego zapachu :) Tak jak Ty uwielbiam takie odświeżająco-owocowe nuty w kosmetykach :)
OdpowiedzUsuńNie używałam jeszcze tego peelingu, ale dużo pozytywów o nim słyszałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://w-pogoni-za-idealem.blogspot.com/ <- Mój blog!
Idę po któryś do drogerii! :)
OdpowiedzUsuńMam od Ciebie peeling solny i bardzo polubiłam :) pozostałe z chęcią wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zastanawiałam czy Ci się sprawdził ;)
UsuńPoluję na solny :)
OdpowiedzUsuńNie znam tych peelingów ale ogólnie kocham :) wiec pewnie oba bym polubila :)
OdpowiedzUsuńA to tak naprawdę nigdy nie wiadomo bo często zdania są podzielone ;) ja żurawinę polubiłam na tyle, że pewnie jeszcze kiedyś kupię. Ale najlepierw ogarnę zapasy ;)
UsuńMam wersję kokosową jeśli chodzi o zdzieranie to średnio sobie radzi.
OdpowiedzUsuńBo to raczej nie miałaby być jakieś mega mocne zdzieraki :)
UsuńPierwszy raz widzę te peelingi, ale chętnie wypróbowałabym oba :)
OdpowiedzUsuńMnie juz kupilo same opakowanie peelingu:)
OdpowiedzUsuńTen z mango muszę mieć :D Ale póki co peelingów mam ze 2 litry :D
OdpowiedzUsuńBardzo je polubiłam.
OdpowiedzUsuńmam wszystkie i wszystkie lubię :P
OdpowiedzUsuńMniaaaaam! Żurawinka by i mi do gustu przypadła. Uwielbiam najbardziej peelingi cukrowe, a zapach żurawiny lubię. Moja więc to bajka :D
OdpowiedzUsuńTak, żurawinka to raczej Twoje klimaty:) Pamiętam, że lubiłaś maskę do rąk z Organique, a ten peeling też właśnie fajnie pachnie:)
UsuńTaaaak. I była właśnie żurawinowo-żurawinowa :D
UsuńAleś masz pamięć Dziewczynko! :)
Zawsze miałam pamięć do głupotek;D
UsuńTą żurawiną to mnie zainteresowałas bo ja lubię peelingi cukrowe. Na razie jednak stop z zakupami bo mam aż 4 w domu....
OdpowiedzUsuńNo pamiętam:/ ja mam w użyciu 1, ale w zapasie 3 i 1 piankę peelingującą;) ale jeden chyba komuś dam bo już znam;) ech chciałabym się ogarnąć trochę z zapasami :P
UsuńWłaśnie też do tego zmierzam ale te moje to mi starczą pewnie na rok...na drugi raz będę rozsądna😘i będę miała po 1 sztuce wszystkiego- może się uda😉
UsuńNo ja to raczej nie otwieram ileś tam na raz, ale gubią mnie zapasy;) które z jednej strony są dobre, a z drugiej wiadomo - trochę zbędne;)
Usuńmam wersję żurawinową ale jestem ciekawa pozostałych
OdpowiedzUsuńFaktycznie ostatnio panowała moda na żurawinowe kosmetyki ale mimo wszystko mnie nadal kuszą :) Ach jak ja nie lubię gdy po otwarciu owocowy kosmetyk ma całkiem inny kolor niż sobie wyobrażałam.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię, najlepszy mango
OdpowiedzUsuńNie znam ich, le wersja żurawinowa pewnie przypadłaby mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńNie znam ale wszystkie dostępne zapachy sa w moim guście :) wiec chyba bez znaczenia bo z każdego bym była zadowolona :)
OdpowiedzUsuńniestety nie mialam żadnego.
OdpowiedzUsuńSandicious
Czytałam na ich temat wiele sprzecznych opinii i przyznam szczerze, że nie za mocno mnie kuszą ;) W tej chwili jestem kompletnie zauroczona peelingiem Le Petit Marseillais, a w zapasach czeka na mnie jeszcze kilka ciekawych pozycji :)
OdpowiedzUsuńto swatche peelingu z Mango wygląda prawie jak zdjęcie cukierka Nim2 o smaku cytrynowym :D he w sumie ich nie miałam bo ja też lubię różnorodność raz robię sama kawowy, raz maseczki błotnej w proszku która jako peeling jest świetna :) mam też z Joanny kilka ( żurawina, kiwi, grejpfrut, jeżyna, truskawka, pomarańcza i chyba czarna porzeczka ) nawet są fajne ale średnio peelingują bardziej masują niektóre pieknie pachną a część z nich mnie po dłuższym używaniu zamula (a dokładniej zapach) niby mają po 100 ml ale są strasznie wydajne i bardzo gęste :) więc i trochę je ubóstwiam a tylko niektóre warianty zapachowe są takie eeee :P Mango to chyba jeszcze nie miałam w żadnej kosmetycznej formie :) a też bardzo lubię :) żurawina pewnie jak każda inna słodka :) jestem ciekawa kokosu bo go nie opisałaś a ja uwielbiam kokos w każdej postaci :P
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale na pewno kiedyś po niego sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJa lubie zurawionowa wersje i kokosowa, mango ladnie pachnie, ale wlasciwosci pielegnujace ma przecietne dla mnie.
OdpowiedzUsuńJa jestem fanką kokosowego zapachu więc pewnie bym się na niego zdecydowała chociaż zdecydowanie wole peeleng z kawy ;)
OdpowiedzUsuńps.Mogę prosić o kliknięcia? Bardzo mi pomożesz;)
http://zlota-orchidea.blogspot.com/2016/03/pierwsze-zamowienie-z-cndirect.html
Buziaki ;*
Miałam wszystkie i bardzo przypadły mi do gustu :) świetne zapachy i super działanie, jak na peelingi super.
OdpowiedzUsuńMam chrapkę na nie :) pod prysznicem mam tylko peeling z Marion kokosowy, który nie pachnie zbyt przyjemnie.
OdpowiedzUsuńWersję mango polubiłam, tej żurawinowej nie znam, ale miałam grejpfrutową i szczerze mówiąc nie polecam ;/
OdpowiedzUsuńChętnie bym je wypróbowała. Lubię mieć w domu peeling mocniejszy i drugi słabszy, żeby móc używać ich zamiennie i nie podrażnić skóry zbyt mocnym złuszczaniem.
OdpowiedzUsuńMango chyba by mnie skusiło najszybciej :) Na razie kończę peeling Farmony i pachnie cudnie :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tych peelingów, ale gdybym miała wybierać, chyba byłabym rozdarta. Uwielbiam zapach mango w kosmetykach, ale peelingi zdecydowanie lubię cukrowe, nie umiałabym więc wybrać jednego.
OdpowiedzUsuńŻurawinowy pachnie jak landrynki :) Myślałam, że wersja z mango też jest cukrowa, szkoda że jednak nie...
OdpowiedzUsuńŚwietne peelingi, muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuń