Błotną
maseczkę oczyszczająco – matującą marki Sephora kupiłam na początku października i od razu zaczęłam
używać. Minęło już więc sporo czasu, ale nie szkodzi bo dzięki temu poznałam
ten produkt najlepiej jak tylko mogłam:) Mimo, że posiadam cerę mieszaną długo
podchodziłam do masek oczyszczających z dużą ostrożnością. Moja cera jest
jednocześnie wrażliwa więc bałam się podrażnień i nadmiernego przesuszenia.
Dopiero niespełna dwa lata temu kupiłam pierwszy produkt tego typu, a była to
delikatna, oczyszczająca maseczka Caudalie. Na maseczkę Sephory zdecydowałam
się z polecenia. Wiele dziewczyn ją chwaliło. Niektóre nawet rekomendowały ją
jako tańszy i równie skuteczny, a czasem nawet lepszy odpowiednik masek
Glamglow. Co do tego się niestety nie wypowiem gdyż z tamtymi produktami nie
miałam do czynienia. Zakładam jednak, że jest to możliwe;)
Opis producenta
Błotna maseczka z zawartością
cynku i miedzi oczyszcza skórę, usuwa zanieczyszczenia, oczyszcza pory i
redukuje widoczność niedoskonałości. Natychmiastowo oczyszcza i matuje skórę. Pochłania nadmiar sebum, pozostawia
skórę trwale czystą i matową bez wysuszenia. Formuła na bazie cynku, miedzi i
białej glinki.
Moja opinia
Opakowanie
Produkt otrzymujemy w kartonowym
opakowaniu, a wewnątrz znajdziemy dość ciężki szklany słoiczek o pojemności
60ml. Słoiczek wewnątrz chroniony jest dodatkową nasadką co zmniejsza szansę na
zanieczyszczenie zawartości. Samo opakowanie prezentuje się estetycznie i jest
wygodne w użyciu. Jednak trzeba uważać żeby nie upadł więc stosując go pod
prysznicem musiałam zachować ostrożność;) Maseczkę należy zużyć w ciągu 6
miesięcy od daty otwarcia.
Konsystencja
i zapach
Maseczka ma postać szarawego
błotka. Błotko nie jest jednak całkiem gładkie. Posiada coś w rodzaju
naturalnych mini grudek, ale nie są to drobinki peelingujące. Choć przy użyciu
tej maski również można pokusić się o wykonanie peelingu;) Zapach według mnie
jest taki trawiasty. Ani wspaniały ani brzydki. Według mnie nie jest
dokuczliwy, a jestem wrażliwa na tym punkcie;) Po jakimś czasie nawet go
polubiłam.
Działanie
Producent zaleca stosowanie 1-2
razy w tygodniu. Ja na początku byłam tak zachwycona działaniem tej maski, że
wręcz jej nadużywałam stosując nawet 4 razy w tygodniu! Po jakimś czasie
uznałam jednak, że przeginam i zaczęłam używać zgodnie z zaleceniami bo w końcu
nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu;)
Maska jest dość gęsta, ale
przyjemnie i gładko się rozprowadza. Lubię to uczucie błotka na twarzy, jest
takie lekko orzeźwiające;) Produkt szybko zasycha na twarzy więc najlepiej co
jakiś czas spryskiwać ją np. wodą termalną lub winogronową (lub innym produktem, który lubi Wasza skóra) aby nie dopuścić do podrażnienia cery i
nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia. To ważne zwłaszcza w przypadku cery
wrażliwej. Ja maseczek używam zawsze pod prysznicem w międzyczasie robiąc np.
depilację, peeling albo co tam wymyślę;) Polecam ten sposób bo nie dość, że
niczego nie zabrudzicie i zaoszczędzicie czas (wszak umyć i tak się trzeba) to
jeszcze osiągniecie lepsze efekty niż podczas stosowania „na sucho”. Parująca
woda z wanny lub prysznica i ciepła temperatura ułatwi wnikanie substancji
zawartych w maseczkach, a tym samym zwiększy jej skuteczność (to tak w
telegraficznym skrócie). Jeśli więc nie widzicie spektakularnych efektów
spróbujcie stosowania pod prysznicem lub w wannie podczas ciepłej kąpieli.
Maskę Sephory najczęściej
nakładam na +/- 5 minut. Najlepiej obserwować reakcje cery i dobrać odpowiedni
dla siebie czas stosowania. Maskę nakładam na całą twarz czyli również strefę S,
oczywiście poza delikatną skórą pod oczami. Osobiście nigdy nie zauważyłam
przesuszenia ani podrażnienia, ale trzeba brać pod uwagę, że każda cera jest
inna. Bezpośrednio po nałożeniu można odczuwać lekkie mrowienie, pieczenie
tudzież rozgrzewanie, które momentalnie ustaje. Produkt zmywam gąbką Calypso i gorąco polecam ten sposób, ponieważ schodzi wtedy
bardzo łatwo, a używając jedynie łapek trzeba się jednak trochę nagimnastykować
ze względu na błotną formułę;) Podczas zmywania możemy jeszcze wykonać
delikatny masaż, który dodatkowo pomoże złuszczyć naskórek. Ja często już tego
nie robię;) Po zmyciu maseczki skóra jest matowa, dobrze oczyszczona tak jakby
całe sebum zostało pochłonięte przez produkt. Pory są wyraźnie zwężone, a skóra
bardzo gładka i miła w dotyku. Jak nowo narodzona! Po takim zabiegu najlepiej
przetrzeć jeszcze twarz tonikiem i zaaplikować dobry krem/serum:) Rano twarz
będzie jednocześnie czysta i matowa oraz dobrze odżywiona. Gdyż w przypadku
dobrze oczyszczonej cery produkty nawilżające działają silniej i lepiej.
Oczywiście można się pokusić o
samodzielne wykonanie przeróżnych błotek, ale dla mnie gotowa formuła jest
gwarancją, że będę po nią sięgać regularnie. Produkt ten najlepiej sprawdzi się
w przypadku cery
mieszanej i tłustej. W przypadku suchej można się
pokusić o użycie raz na dłuższy czas czyli bardziej nieregularnie i nie trzymać
zbyt długo koniecznie pamiętając o jednoczesnym zwilżaniu twarzy. Można również
pokusić się o stosowanie punktowo. Każdemu według potrzeb;)
Koszt maseczki wynosi 55zł.
Uważam jednak, że nie jest to wygórowana cena na tak dobry produkt. Poza tym
często są akcje typu dni VIP lub 3 za 2:) Przed zakupem najlepiej jednak
poprosić o próbkę czego ja akurat nie zrobiłam, ale ja jestem w gorącej wodzie
kąpana;) Maska wystarczyła mi na ponad 5 miesięcy naprawdę rzetelnego, regularnego stosowania:)
Znacie
błotną maseczkę Sephory?
niedawno się na nią skusiłam, jeszcze nie używałam, ale jestem jej ogromnie ciekawa, na dniach (kiedy zużyję trochę swoich zapasów) rozpocznę testy :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki:)
Usuńteż o niej pisałam, jako o świetnym zamienniku GlamGlow właśnie. Fajny produkt i do tego kosztuje 59 zł, żyć nie umierać ;d
OdpowiedzUsuńWłaśnie z GG nie miałam do czynienia, więc osobiście powtarzam tylko, że podobno :)
UsuńBardzo możliwe, że u Ciebie też czytałam o niej:)
Kusząca :) I cena chyba nie taka straszna jak się popatrzy na działanie!:)
OdpowiedzUsuńJa na chwilę obecną masek mam w nadmiarze :)
OdpowiedzUsuńNawet mam już swoich maseczkowych ulubieńców :)
Ja teraz mam dwie. Każda o innym działaniu to nie jest źle:)
UsuńA jakie, jakie?:)
GlamGlow i Norel :)
UsuńNad Norel myślałam, ale jakoś nie mogłam się zdecydować którą:O
UsuńJa z GlamGlow mam wszystkie. A z Norela tylko 3 wersję, choć miałam wziąć 2, to trzecia wzięłam tak asekuracyjnie na wypadek gdybym potrzebowała jej właściwości :) Tylko tyle, że u mnie maseczka na twarzy laduje codziennie :D
UsuńOoo, bo to rzeczywiście sporo i często :)
UsuńMoim zdaniem maseczki nie zaszkodzą, a pomóc mogą. Ostatnio coraz większą wagę przywiązuję do pielęgnacji, gdyż ostatnio moja cera przeszła oczyszczanie i stała się nieco kapryśna więc wiem, że to jest ten czas, w którym trzeba o nią zadbać i postawiłam głównie na pielęgnację Norela :)
UsuńZaszkodzić na pewno nie zaszkodzą:) A co do pielęgnacji to u mnie właśnie pielęgnacja zawsze górą:D Z Norel kupiłam Multivitamin ale jeszcze czeka:/ Jakąś maseczkę może bym wypróbowała, ale już właśnie nie wiedziałam która będzie najlepsza:D
UsuńMnie najbardziej zaciekawiła ta maska żelowa antybakteryjna oraz ta maska łagodząco rozjaśniająca i to na nie się zdecydowałam. Jako trzecią wzięłam hialuronową maskę aktywnie nawilżającą, bo w Instytucie Norel taką mi właśnie doradzono, ale ja nie byłam do niej przekonana, bo 2 poprzednie bardziej kusiły, ale wzięłam, bo od czasu do czasu trzeba jednak buziaka nawilżyć. No ja z norel też mam sporo rzeczy, ale długo by tu pisać :) Największe problemy miałam z doborem serum, mleczka, kremu pod oczy i właśnie maski :)
UsuńNo właśnie czasem jest trudny wybór:) ja najcześciej wiem co chcę, ale w przypadku maski nie mogłam się zdecydować więc wzięłam wtedy Eris:)
UsuńU mnie właśnie tak jest z kremem pod oczy, bo nie wiedziałam czy ten żurawinowy czy ten rozświetlający multiwitaminowy więc pozostałam przy kiehls'ie i na norela się nie zdecydowałam oraz mam problem czy te serum na naczynka czy nawilżające. a na mleczko i maskę/-i jakoś się zdecydowałam :D
UsuńBłotka lubie, natomiast mam dosc masek w tych szmatkach. Nie umiem tego rozłożyć sensownie, a o spokojnym siedzeniu pod ściereczką mowy nie ma;)
OdpowiedzUsuńHaha, no właśnie jeśli chodzi o te szmatkowe to jestem za, a nawet przeciw:D Z jednej strony fajne, ale z drugiej np te maski są na mnie za duże i takie mokre, obślizgłe :D nie wspominając już o tym, że dla mnie leżenie 20 min z maska na twarzy to żaden relaks:D właśnie powoli będę przygotowywać wpis na ten temat:D ogólnie lubię, ale za efekt, ale stosowanie tak nie do końca;)
UsuńMaseczka ciekawa choć nie zainteresowała mnie na tyle aby ją kupić ;)
OdpowiedzUsuńTak bywa:)
UsuńWzajemnie :)
OdpowiedzUsuńMiałam kilka próbek i byłam z niej zadowolona, więc na pewno kupię na najbliższej promocji produktów Sephora, na razie zamówiłam ich peeling, który też zbiera świetne opinie i czeka na mnie w Warszawie :) Na pewno to jedna z lepszych masek błotnych, które używałam. Nie znoszę błota w proszku, bo nigdy nie udaje mi się otrzymać odpowiedniej konsystencji i wyczuwam mnóstwo grudek, nie sprawdziła się u mnie ZUPEŁNIE maska Clear Improvement z Origins, to w ogóle horror, żeby ją zmyć, ona się okropnie przyczepia do skóry i muszę 5 min. szorować twarz myjką, żeby się jej pozbyć, testowałam na mężu - to samo. Co prawda u mnie efektu "nowej skóry" nie ma, bo ja mam bardzo grubą skórę i niestety ta maska (jak i inne) nie są w stanie "wyciągnąć" zanieczyszczeń i najlepiej sprawdza się u mnie regularne oczyszczanie manualne, ale owszem, ładnie ściąga, rozjaśnia i daje miły efekt świeżej skóry. Ja staram się wspomagać glinki parówką, więc gotuję wodę w garnku, nakładam maskę i stoję z nią nad garnkiem kilka minut :)
OdpowiedzUsuńTen sephorowy peeling w pudrze? Też się kiedyś nad nim zastanawiałam, może kupię za jakiś czas;)
UsuńA tą maskę Origins miałam wczoraj w koszyku, już miałam kupować, ale jakoś się rozmyśliłam no i teraz nie wiem;)
Serio, nie warto. To jest jak najtańsze błoto, które trudno zmyć, zresztą poczytaj inne opinie, naprawdę słaba rzecz.
UsuńTo chyba moja intuicja czuwa bo parę razy miałam ją już w rękach, wczoraj jeszcze w wirtualnym koszyku i ostatecznie nigdy nie kupiłam;)
UsuńNajwyżej kupię inny rodzaj bo szorowanie to i tak nie na moje nerwy:D Ta przynajmniej łatwi schodziła z gąbką Calypso;)
JA jeszcze tej nie probowałem łyszałem rożne opinie, jestem wierny glinkom :)
OdpowiedzUsuńZnam doskonale i również się z nią polubiłam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam błoto w maseczkach! Czasami stosuję je nawet w naturalnej, samodzielnej formie ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam Na Mojego Bloga Sakurakotoo
Znam, u R całkiem dobrze się sprawdziła :) niedawno zużył całe opakowanie, chyba pora na kolejne ;)
OdpowiedzUsuńZnam motyw robienia maseczki/peelingu 4 razy w tyg :D Jak mnie coś zachwyci, to tez tak wariuję :)
OdpowiedzUsuńHehe dokładnie :D jak już coś zauroczy to koniec ;)
UsuńNie znam, ale chcialabym przetestowac :-)
OdpowiedzUsuńja mam błotko znad morza martwego przywiezione, ale jeszcze nie próbowałam. Ta maska fajnie się prezentuje i może po nią sięgnę w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńMoje błotko właśnie się skończyło i przez jakiś czas będę się wspomagać maseczkami oczyszczającymi z Ziai. Tym razem poczekam na promocję i kupię ją w korzystniejszej cenie:). Jest tak dobra, że nie wyobrażam sobie, by jej nie mieć pod ręką - cera jest oczyszczona jak nigdy;). Jak pewnie pamiętasz, najczęściej nakładam ją punktowo.
OdpowiedzUsuńMoje właśnie też:D Pewnie, ja też staram się kupować jak jest promocja:) po co przepłacać :)
UsuńNie znam, ale po tej recenzji mam chec. Choc najpierw chce przejsc przewz wiekszosc masek lusha
OdpowiedzUsuńJa do Lusha nie mam dostępu, ale kiedyś miałam czyścik i miło wspominam :)
UsuńPodoba mi się. To fakt, po gotowe maseczki sięga się częściej niż np. po glinki.
OdpowiedzUsuńniedlugo będzie już moja :) mam zamiar ją kupić, jak pojadę do Polski :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że nigdy nie miałam nic z Sephory i w sumie nie wiem czy będę miała. U mnie takie maski się nie sprawdzają, nawet nie próbuję bo biedy sobie napędzę.
OdpowiedzUsuńSephora ma trochę ciekawych produktów, ale jak wiesz, ze takie maski Ci nie służą to nie ma co sobie zaprzątać głowy;)
UsuńDostałam do zakupów jej próbkę, muszę ją odszukać i przetestować:)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji używać tej maski ;]
OdpowiedzUsuńMaseczek mam jeszcze klika... a jakże..., ale ta jest na mojej liście, muszę ją wypróbować, bo jest tak chwalona, że nie mam wyjścia, prawda?;)
OdpowiedzUsuńJa mam dwie teraz w użyciu :D No.., skąd ja to znam, ech;)
UsuńFajnie wygląda. Ja otworzyłam błotną maskę z BingoSpa. Ale mnie piekła buzia. Ale żadnych innych złych efektów ubocznych nie odnotowałam :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nigdy nie skusiłam się na błotną maskę, ale chyba to wstyd :P W filmach zawsze kobiety noszą takie na twarzy przed pójściem spać:P
OdpowiedzUsuńUwielbiam, jestem właśnie na wykończeniu 2 opakowania :)
OdpowiedzUsuńJestem łasa na takie maseczki :) I ta też bardzo mnie zainteresowała ;)
OdpowiedzUsuńDużo dobrego o niej słyszałam, więc czas ją wypróbować :-)
OdpowiedzUsuńSłyszałam porównania do Glamglow a po Twojej recenzji mam jeszcze większą ochotę na wypróbowanie jej :D
OdpowiedzUsuńDo tej maski wzdycham od kiedy Iwonka o niej napisała i już jest na mojej liście. Za dwa tygodnie będę w Polsce i pierwsze co to lecę po nią. Wypróbowałam ten sposób aplikacji maski pod prysznicem z tą całą parą itp, ale dla mnie to lipa. Maska zamiast ładnie się trzymać twarzy spływa, rozcieńcza się i mam wrażenie, że nie działa tak jak powinna. Zdecydowanie wolę aplikować je poza łazienką :)
OdpowiedzUsuńMi to było obojętne bo i tak podczas trzymania na sobie maski co jakiś czas pryskałam twarz wodą winogronową, nigdy nie dopuszczałam do jej całkowitego zaschnięcia i tak się u mnie najlepiej sprawdzała :)
UsuńJa też nie zostawiam do wyschnięcia, ale zdecydowanie wolę pryskać sobie wodą termalną niż mieć rozwodnioną maź na twarzy, ale to oczywiście zależy kto co lubi :) Sporo dziewczyn nakłada maseczki pod prysznicem, bo tak woli. Ja jakoś nie mogę się przekonać :)
UsuńSzczerze mówiąc nigdy nie miałam rozwodnionej mazi na twarzy korzystając ze swojego sposobu także nie wiem od czego to zależy :D
UsuńChyba od maseczki :)
UsuńNieeeeee, nie od maseczki! Już chyba wiem o co Ci chodzi!:D Tak mi się wydaje...
UsuńDużo dobrego o niej czytałam i wierzę, że nadejdzie wreszcie ten dzień gdy zejdę nieco z zapasów i będę mogła ją przytulić :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię maseczkować się pod prysznicem :D
Nadejdzie ten dzień brzmi strasznie :D ale... Skąd ja to znam? Niektóre rzeczy już naprawdę długo kiszę po szafkach :P
UsuńNawet mi nie mów. Ja już się boję do tych zapasowych szuflad zaglądać ;)
UsuńNigdy nie stosowałam takich maseczek... melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPoczekam na promocje, ale już jest na mojej zakupowej liście:)
OdpowiedzUsuńUśmiech ma a gdzie oczy? mam ją w planach zakupowych ;D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o maseczki błotne to polecam ci White Flower, Błoto z Morza Martwego maseczkę kupisz w Rossmann za ok 24 zł i jest ona w postaci proszku do rozrobienia w domu. Opakowanie jest duże chyba 500g moja się już skończyła ale kupię ponownie :) bo ta wcześniejsza wystarczyła mi na ponad rok. Używałam jej miejscowo na nieprzyjaciół i też je niwelowała. Oczywiście też produkt trzeba dostosować do siebie bo jak ktoś jest z mocno wrażliwą cerą może lekko podrażnić. Ale u mnie produkt sprawdził się nawet jako peeling na uda i pośladki pomógł mi w walce z pomarańczową skórką :P
OdpowiedzUsuńA tak, kojarzę to błotko z ross:) tylko chyba bym nie dała rady zużyć bo ja bym potrzebowała tylko na twarz:D
Usuńnie znam, ale prezentuje się świetnie :)
OdpowiedzUsuńA się zastanawiałam nad tą maseczką ostatnio jak byłam w Sephorze :)
OdpowiedzUsuńteż najbardziej lubię gotowe specyfiki. nigdy nie chce mi się samej mieszać. Lenistwo do potęgi. O tej masce się dużo naczytałam i właśnie w samych superlatywach, ale moja skóra nie za bardzo lubi wszelkie oczyszczające maseczki :D
OdpowiedzUsuńNigdy jej nie miałam, ale teraz nabrałam ochoty. Jak tylko skończę moją maseczkę, postaram się przetestować to cudo na sobie.
OdpowiedzUsuńzaciekawiła mnie, muszę bliżej ją poznać :)
OdpowiedzUsuńCiekawiła mnie już od dawna, aż mi się przypomniały studenckie czasy, kiedy kręciłam się wokół niej, ale nie było mnie na nią stać. :D Muszę nad nią teraz pomyśleć. :))
OdpowiedzUsuńjeszcze nigdy nie używałam kosmetyków tej marki ;)
OdpowiedzUsuńNie znam tej maski, ale już widzę że to coś idealnego dla mojej cery :)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiej konsystencji
OdpowiedzUsuńchyba skuszę się:) ciekawy post!
OdpowiedzUsuńNie uzywalam ,ale zaciekwaila mnie :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie marrstyle.blogspot.com
jak 55 zł i aż tyle miesięcy to na pewno się opłaca ! Ma super konsystencję !
OdpowiedzUsuńTeż myślę, że spoczko. Tym bardziej, że często jest promo:)
UsuńProdukty Caudalie uwielbiam, może sie skuszę na tę maseczkę, bo jestem totalna maniaczką :) A glamglow cóż, cena mnie odstrasza, wolę kupić perfumy :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jej działanie ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej maseczce, ale jeszcze nie miałam okazji się na nią skusić :D Na razie przyzwyczajam skóę do zwykłych glinek - zobaczymy co wyjdzie z tej znajomości :P
OdpowiedzUsuńDostałam tą maskę w prezencie świątecznym i jestem zachwycona. Cudownie oczyszcza :)
OdpowiedzUsuńpierwsze skojarzenie: beton? ale czytam i czytam i się wyjaśniło :) fajne stwierdzenie z tą nadgorliwością :)
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco nawet dla kogoś kto jest maseczkowym leniem :)
OdpowiedzUsuńMam tę maseczkę i również jestem zadowolona, póki co :) Zazwyczaj używam jej punktowo na niedoskonałości.
OdpowiedzUsuńmimo ze lubie testować rozne maski, to do tej zawsze chetnie wracam, bo jest po prostu swietna
OdpowiedzUsuń