Tuż przed świętami Bożego
Narodzenia mimowolnie przeglądając stronę Sephory natknęłam się na podgrzewaną zalotkę
do rzęs. Jako gadżeciara poczułam się
zaintrygowana i mimo dość wysokiej ceny uznałam, że poczekam do dni VIP i
kupię. Nie musiałam długo czekać gdyż zaraz po świętach produkt czekał na mnie
w znacznie obniżonej cenie (26zł zamiast 79zł). Poczułam się jakbym Boga za
nogi złapała i pospiesznie wrzuciłam do koszyka dorzucając do tego jeszcze
podświetlaną pęsetę, która również trafiła mi się bardzo okazyjnie.
Czy jednak takie gadżety zawsze okazują się przydatne i przyjemne w obsłudze?
Czy jednak takie gadżety zawsze okazują się przydatne i przyjemne w obsłudze?
Sephora Podgrzewana zalotka do rzęs
Dzień po zakupie zalotki chciałam
ją wypróbować. Producent zaznaczył, że aby skorzystać z urządzenia wystarczy
użyć przycisku ON i poczekać 1 minutę aż się nagrzeje. Tak też uczyniłam i ze
smutkiem stwierdziłam, że zalotka… nie grzeje! Próbowałam kilka razy i nic. Zajrzałam do środka poprawiając baterię i nic. Już szykowałam się do salonu
żeby wymienić wadliwe sprzęciwo aż w końcu przyszła mi do głowy myśl, że
bateria mogła zawierać zabezpieczenie. Tak też było;) Gdyby producent o tym
uprzedził sprawa byłaby prostsza. A tak byłam gotowa uwierzyć, że trafił mi się
wadliwy produkt. Dlaczego? Dlatego, że mam pecha do sprzętów i sprzęcików. Przykład?
Kupiłam aparat – nie dział, laptop – nie działało WI-FI, telefon – nie działała
ładowarka (mogłabym tak wymieniać). W tym przypadku odetchnęłam jednak z ulgą,
że wszystko ok. i przystąpiłam do użycia.
Produktu można używać zarówno na
nieumalowane rzęsy jak i na rzęsy pokryte już tuszem. Po minucie zalotka jest
już ciepła (ale spokojnie nie parzy) więc można korzystać. Używana na gołe
rzęsy dość ładnie je wyczesuje i lekko podkręca. Widać, że coś zostało
zrobione, ale spektakularnego efektu brak. Dla mnie to za mało. Jeśli użyję na rzęsy pokryte tuszem efekt wydaje
się ciut lepszy, ale nadal bardzo daleko do spektakularnego. Nie tak to sobie
wyobrażałam. Dodatkowo zalotka użyta na tusz skleja rzęsy więc mimo, że
rezultat jest ciut lepszy to absolutnie konieczne jest przeczesanie rzęs szczoteczką. Nie podoba mi się to wszystko ponieważ zajmuje zbyt dużo czasu. Nie
dość, że zawsze umażę się tuszem i muszę to skorygować to jeszcze potem
zalotka skleja mi rzęsy i konieczne jest dokładne rozczesanie. To wszystko
powoduje, że często nie mam ochoty się w to bawić.
Podsumowując jakiś efekt jest,
ale jest on niewspółmierny do włożonych przeze mnie starań;) Cena regularna
wynosząca 79zł to według mnie przesada jak na taki efekt. Dobrze, że chociaż
kupiłam w dużej promocji. Dodatkowo oczywiście dochodzi koszt baterii AAA,
które trzeba co jakiś czas wymieniać. Jeśli chodzi o sam aspekt wizualny
produktu to wygląda on przyzwoicie. Posiada zatyczkę oraz grzebyk do
oczyszczania urządzenia.
Sephora podświetlana pinceta
Kupując zalotkę uznałam, że
podświetlana pinceta również się przyda. Już dawno temu zwróciła moją uwagę,
ale uważałam, że 59zł za taki gadżecik to przesada. Promocyjna cena 14,90zł
wydała mi się więc ok. Drugą kupiłam dla siostry i obie jesteśmy niezadowolone.
Zacznę od wykonania. Jest dość
tandetne, takie plastikowe. Ciężko precyzyjnie zagiąć produkt. Pinceta jest
taka bardzo nieporęczna. Na bateriach również było zabezpieczenie. Po otwarciu
oczywiście wszystkie wyskoczyły mi na podłogę. Pinceta zasilana jest trzema
bateriami (takimi okrągłymi jak do zegarka). Podświetlanie to bajer, który
okazał się lekkim koszmarkiem;) To
światło wręcz oślepia. Nigdy nie udało mi się wyrwać wszystkich włosków do
końca przy tym włączonym światełku. Aż oczy bolą. Działanie również nie
zachwyca. Daleko do precyzyjności. Ciężko dokładnie usunąć wszystkie włoski. Za
to bardzo łatwo uszkodzić sobie delikatną skórę pod łukiem brwiowym. To jest
produkt dla ludzi o mocnych nerwach. O ile z zalotką mogę się jeszcze pobawić
jeśli mam czas to pęseta doprowadza mnie do szału. Naprawdę sto razy szybciej i
lepiej korzysta mi się z mojej przedpotopowej pęsety „no name”. Propozycja
Sephory nie
jest warta nawet tych 14,90zł, które za nią
zapłaciłam, a już na pewno nie 59zł. Nie piszę tego złośliwie bo Sephorę lubię,
ale tutaj niestety się nie popisali.
Mieliście
jakieś niemiłe lub nie do końca satysfakcjonujące przygody z kosmetycznymi
gadżetami?
oj Pani Gadżet :D nie słyszałam o tych produktach i tak czytałam z dużym zaciekawieniem co z tego wyjdzie i podsumowując dobrze, że kupiłaś je na promocji, bo tak chyba byś była bardzo wściekła :D
OdpowiedzUsuńNo byłby smuteczek bo kupując w cenie regularnej juz lepiej byłoby kupić chociażby dobrą szminkę ;)
Usuńno np diorowy błyszczol :D
UsuńPierwszy raz słyszę o takich gadżetach, szkoda że zamiast ułatwić życie to je utrudniają
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o takich gadzetach ,
OdpowiedzUsuńale takie rzeczy są nie dla mnie
pozdrawiam MARCELKA♥
Też kilka razy dałam się nabrać na cudowne gadżety,a najdroższy z nich to oczywiście Foreo, o którym już pisałam :) Teraz dosyć sceptycznie podchodzę do tych cudów techniki i jeśli coś zwróci moją uwagę to czekam najpierw na masę recenzji:)
OdpowiedzUsuńJa tam Foreo lubię;) Wiadomo, ma swoje wady, ale zakupu nie żałuję;)
UsuńZ recenzjami też bywa rożnie bo ludzie mają rożne wymagania względem produktów. Czytam oczywiście. Choć nie zawsze;)
Pierwszy raz o nich słyszę, ale szkoda, że się nie sprawdziły te gadżety.
OdpowiedzUsuńUuu, szkoda, że ta pęseta nie zdała egzaminu. Ja mam taką jakby w kształcie szpikulca elite z rossmanna (na opakowaniu ten model był nazwany "precyzyjny") i w końcu jestem zadowolona z pęsety. Jak coś się z nią stanie, to na 100% pójdę po kolejną taką samą ;)
OdpowiedzUsuńZalotka też szału nie robi:D no ja zostanę przy swojej przedpotopowej pęsecie:) ale rzucę sobie okiem na tą z Ross.
UsuńTeż kilka razy dałam się nabrać na cudowne gadżety,a najdroższy z nich to oczywiście Foreo, o którym już pisałam :) Teraz dosyć sceptycznie podchodzę do tych cudów techniki i jeśli coś zwróci moją uwagę to czekam najpierw na masę recenzji:)
OdpowiedzUsuńciekawe gadżety :) nie widziałam jeszcze takiej podgrzewanej zalotki
OdpowiedzUsuńCzy ciekawe to trzeba było najpierw przeczytać tekst;)
Usuń:D
UsuńZasugerować, że ktoś nie przeczytał tekstu mogłabyś wtedy, gdyby padło zapytanie czy są to ciekawe gadżety. Viola stwierdziła fakt, PO przeczytaniu.
UsuńPoza tym - pęseta, a nie pinceta.
Na opakowaniu było pinceta. Poza tym obie formy są poprawne i w tekście używałam ich zamiennie.
UsuńPodgrzewana zalotka o mój Boże :D ja to chyba jestem nudna bo mnie kompletnie nie biorą takie gadżety :)
OdpowiedzUsuńJa to aż za bardzo lubię dziwne wynalazki, ale jak widać nie zawsze na tym dobrze wychodzę;)
UsuńRaz kupiłam termozalotkę z Oriflame albo Avon i też okazała się bublem. Generalnie nie używam takich gadżetów. Mam pęstę z Sephory, ale klasyczną, ma juą swoje lata, ale nadal świetnie spełnia swoje zadanie. Zalotki nie używam.
OdpowiedzUsuńOoooj, już myślałam, że zalotka będzie jakimś hitem, że będę lecieć na łeb na szyję żeby kupić a tu klops. No nieźle. Też mam przedpotopową pęsetę i ją kocham :D żadna inna mi tak nie pasuje. Szkoda tych wydanych pieniążków :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż duża promo była;] przedpotopowe najlepsze;D
UsuńPosawietlana pęseta pierwszy raz o niej słysze :)
OdpowiedzUsuńPodgrzewaną zalotkę do rzęs mam z Oriflame i jestem z niej zadowolona - wygląda jak standardowa zalotka. Pęseta hmmm o takiej słyszałam, ale nigdy nie miałam. Szkoda, że oba produkty się nie sprawdziły.
OdpowiedzUsuńMoja kobieca intuicja podpowiedziała mi, że to takie bajery jak z chińskiego sklepu - robią wszystko i nic :D
OdpowiedzUsuńMoja intuicja zawsze taka wspaniała, a tym razem się nie popisała :P
Usuńna podgrzewaną zalotkę jeszcze bym się skusiła, ale podświetlana pinceta to już nie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńOślepnąć można;P
UsuńKiedyś skusiłam się na zalotkę z Rossmana.. Po użyciu wyglądałam komicznie ponieważ nie pomyślałam o tym, że natura obdarzyła mnie już w bardzo podkręcone rzęsy.. Boże, jak ja wyglądałam. :-D Żeby nie było! Użyta była prawidłowo. :-)
OdpowiedzUsuńPinceta wystarczy mi zwyczajna. :-)
To pozazdrościć naturalnie ładnie zakręconych :)
UsuńJeszcze o nich nie słyszałam ale raczej się nie skuszę ....
OdpowiedzUsuńTo raczej nie dla mnie. Lubie gadżety ale te kosmetyczne zazwyczaj mi sie nie sprawdzają
OdpowiedzUsuńAle akcje :) Ja mam zwykłą pęsetkę i zalotkę, lubię gadżety ale te nie zachęcają zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńzalotka, ale ma tylko taki podgrzany grzebyszek? dobrze widzę?
OdpowiedzUsuńnie ma to "klasycznej" konstrukcji zalotkowej?
ja się przymierzam do zakupy zalotki Shiseido :) wszyscy tak chwalą
No tak grzebyczek ;) o ciekawe jak ta Shiseido bo tu niestety szału nie ma.
Usuńjak grzebyczek to tylko do rozdzielania dla mnie i ew delikatnego podkręcenia
Usuńnie ma jak solidna zalotka ;)
ja nigdy nie miałam takiej normalnej, ta jest moją pierwszą i jedyną:D ale może lepiej właśnie taką normalną? Może przynajmniej fajny efekt by był... Tylko nie wiem czy bym ogarnęła:D:D
Usuńspokojnie, kwestia poćwiczenia :)
UsuńA tą Shiseido gdzie można kupić bo w necie widziałam braki?
UsuńJa mam zalotkę z Maca i bardzo sobie ją chwalę :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o niej,dobrze wiedzieć;)
OdpowiedzUsuńPomysł był fajny, ale gorzej z wykonaniem, jak widać... A szkoda, bo Sephora ma zazwyczaj ciekawe i dosyć nowatorskie gadżety :-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie szkoda...
UsuńTaka pesetke dostałam w zestawie jak kupowałam depilator ☺ i nawet fajna jest i też ma lampke ☺
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że Ci służy bo dla mnie niestety nie fajna...
UsuńTeż bym się pewnie skusiła :D, uratowało mnie to, że nie widziałam ich wcześniej, a teraz to już przestały mnie ciekawić :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że się nie opłaca kupować nawet na wielkich promocjach...
OdpowiedzUsuńWow, nieźle. :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak kiepsko wypadły. Też bardzo lubię takie gadżety, ale po te raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńOba produkty wyglądają interesująco i sam zamysł brzmi ciekawie, jednak szkoda że się za bardzo nie sprawdziły, bo mogłyby być przydatnymi gadżetami ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdziły:( Ale przynajmniej się cieszę, że ja jestem raczej obojętna na takie cuda - w tym sensie, że ich sobie nie kupuję;) wolę kupić kosmetyk;) to mnie bierze;)
OdpowiedzUsuńHehe zawsze to jakiś ratunek;) ja w ciagu paru miesięcy przejechałam się na 3 gadżetach
UsuńNa kosmetykach też można się przejechać;) na wszystkim można:)no cóż, szkoda;)
UsuńHello Kochana, ciekawa jestem czy zgadniesz gdzie byłam jak wracałam z pracy;)?
Usuń:D z okazji promocji obstawiam SP. Ale zawsze mógł być też Douglas albo Sephora:D Ja byłam w SP i w D:D a jakże... I jak tam łowy? U mnie tusz 3w1 Provoke, matowa szminka Provoke, tusz L'Oreal Wings Sculpt i Brow Artist Sculpt;) A w D balsam Eris z oferty miesiąca;)
UsuńA to jesteś dużo lepsza ode mnie;) poszalało Ci się nieco intensywniej;)
UsuńJa oczywiście, że byłam w Superpharm. Kupiłam puder 2w1 i matową pomadkę Provoke - tą malinową obłędną czerwień;) Wzięłam próbkę podkładu liftingującego Provoke;) bo może będzie ciąg dalszy - i chyba będzie bo jeszcze błyszczyk mi się spodobał i rozświetlacze i cienie(a niech to!) A poza tym kupiłam jeszcze szampon do włosów Klorane, i coś tam Lieraca jeszcze...
A jaki Erisowy balsam wzięłaś? (wszystkie cudne, ale jestem ciekawa;)
Hyhy, pamiętaj, że w SP jest limit 5szt:D Tylko nie wiem czy jednorazowo czy ogólnie;) Nad szminką się wahałam, ale ostatecznie wzięłam 606, choć polecano mi też te czerwone, ale wiesz wstydzę się:D
UsuńZ Eris wzięłam ten rozświetlający w kolorowym opakowaniu, ale wahałam się też między Japan;) trafiłam dziś na wyjątkowo natrętną panią, która chciała mi wcisnąć pół asortymentu D;P przez to zapomniałam powąchać Versace z tej wersji z oferty miesiąca;) podklad pani mi dała matujący jako próbkę, zobaczę jak wypadnie;) Mam nadzieję, że w Ross kupię już tylko pomadki nawilżające i bibułki matujące, ale kto wie:|
Pamiętam, że max 5;) i też nie wiem czy w ogóle czy na 1 raz;)
UsuńRozświetlający fajny, ładnie pachnie i ma te super-cool drobinki;)
Ach, no tak, przecież ja byłam dziś w D, tylko nic nie kupiłam... - pewnie dlatego wymazałam tę wizytę z pamięci;) - i właśnie ten Versace to fajny zapach - miałam w wersji klasycznej i nosiło mi się cudownie i bosko;) polecam serdecznie i też mam sama ochotę na wersję Absolu tym razem właśnie - a tu promocja jest;) Ale poza nim mam jeszcze nowe pokusy.... nawet chyba już nie będę pisać, ale tej wiosny nowe zapachy, które teraz weszły są obłędne!!! kocham już kilka z nich,,,
Dla nas to może i lepiej, że są limity:D ja klasyka znam dlatego ciekawa byłam Absolu;) Dziś wąchałam nowe Aqua di Gioia i podoba mi się ten pomarańczowy bo wersja air nie;)
UsuńAch te gadżety, nigdy z nimi nie wiadomo! Swojego czasu kusiła mnie ta podświetlana pęseta, dobrze, że nie kupiłam! ;)
OdpowiedzUsuńNo dobrze na tym wyszłaś;)
UsuńMi wystarcza zwykłą zalotka; )
OdpowiedzUsuńCiekawe gadżety :)
OdpowiedzUsuńZapraszam Mój Blog :)
Od dłuższego czasu noszę się z zamiarem zakupu podgrzewanej zalotki ale trochę to kosztuje, więc się na razie wstrzymię :D A co do używania zalotki na pomalowanych rzęsy to czytałam gdzieś że po takim stosowaniu bardzo się łamią :((
OdpowiedzUsuńZapraszam Na Mojego Bloga Sakurakotoo
jakie swietne! chetnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńGratuluję umiejętności czytania ze zrozumiem:P
UsuńNie yumiem używać zalotki ( śmiech na sali) ale pesete wolę za 3 zł ;D
OdpowiedzUsuńTym lepiej dla Ciebie bo produkty nie są warte uwagi;)
UsuńBrawo ja ;D
UsuńNie lubię takich gadżetów, jedyny jaki bym chciała to rękawicę do mycia pędzli :)
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że zacznę polować na tę pęsetę. Fajne pomysły na gadżety, ale nie do końca dopracowane.
OdpowiedzUsuńPodświetlaną pęsetę mam i jestem nią zachwycona, dzięki niej mogę sama precyzyjnie nadać kształt moim brwią. Nigdy nie używałam zalotki, ponieważ moje rzęsy są naturalnie podkręcone, w końcu czas aby przetestować i porównać jak moje rzęsy będą wyglądać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
To dobrze, że chociaż Ty jesteś zadowolona;)
UsuńJa się bałabym jak prostownicy :P
OdpowiedzUsuńJak dla mnie takie gadżety są zbędne, wolę pobawić się zwykłą zalotką :)
OdpowiedzUsuńJa w swoim gadżetowym kąciku mam trzy urządzenia do masażu ( jeden z przyssawkami kupiony w Hebe na % za ok 30 zł jest fajny bo relaksuje, ale napiszę o nim kiedyś post :) ) natomiast dwa pozostałe są zbędne i zasilane dwiema bateriami AA kupiłam je w super pharm na % też nie dałam dużo ale takie bez szału są. Pierwszy z nich ma redukować zmarszczki wykorzystując mikrofale itp.. No i cóż włączam pierwsze " cacuszko" i oprócz wibracji ręki i łaskotania morduni nic specjalnego nie czuje, myślałam może to tak ma być systematycznie molestowałam swoją twarz tym urządzeniem aby poprawić jej wygląd i zredukować zmarszczki i nic..0 efektów ( dodatkowo dodam że jego wygląd kojarzy mi się z inną specyficzną zabawką dla kobiet ;) )
OdpowiedzUsuńDrugi ciut inny do masażu nóg i też wykorzystuje wibracje i niby jakieś dźwięki, no ten to ma dopiero kopa ręka po włączeniu go wibruje na maksa normalnie jak bym miała Parkinsona.... Ten masażem ma łagodzić bóle nóg, obrzęki, dawać ulgę gdy nogi puchną więc i pod tym kątem go kupiłam bo w lecie mam z tym problem i tu kolejny smutek bo owszem wibruje i niby jakoś masuje ale w żaden sposób nie relaksuje tym bardziej nie daje ulgi spuchniętym nogom. W obu przypadkach się zawiodłam...
Ty to masz przejścia:D Ja się przez kilka miesięcy już 3 razy rozczarowałam bo te 2 produkty plus Scholl do paznokci;/
UsuńTa zalotka to nie dla mnie, miałam termiczną ale w innej formie, taką która ściska rzęsy. Co do pęsety z lampką to ja bym się też skusiła przy tak niskiej cenie. Podobne ale z La-Tweez kosztują 70 zł. może lepiej działają.
OdpowiedzUsuńWidząc regularne ceny przecierałam oczy ze zdumienia:/. Ja widać, nawet w promocyjnej cenie nie są warte zakupu.
OdpowiedzUsuńfaktycznie te gadżety to raczej bubelki, sądziłam że zalotka da efekt WOW a tu nie dość, że skleja rzęsy to w zasadzie głaszcze je.... pensetą nie umiałabym się obsługiwać, bo światło by mnie drażniło :P u mnie ostatnio świetnym gadżetem kosmetycznym okazał się pulsacyjny masażer do twarzy, superowo ujędrnia i wygładza zmarszczki :-)
OdpowiedzUsuńO zalotce pierwszy raz słyszę, za to pęseta mnie interesowała, ale ciesze się, że jej koniec końców nie kupiłam :)
OdpowiedzUsuńSłyszę pierwszy raz o tej podgrzewanej zalotce! Myślę, że u mnie też by się nic nie sprawdziło! :c
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie słyszałam o takich gadżetach:)
OdpowiedzUsuńObserwujemy?:)
madameeangela.blogspot.com
59 zł to lekka przesada za taki gadżecik.
OdpowiedzUsuńzapowiadało się mega, ale widzę, że totalne buble!
OdpowiedzUsuńJa raczej nie ulegam gadżetom, bo zwykle to próba stworzenia i wmówienia nam potrzeby, której nie miałyśmy i bez której sobie radziłyśmy. I często efekt rozczarowuje.
OdpowiedzUsuńnie lubię jak coś jest tandetne ;(
OdpowiedzUsuńKupiłam kiedyś, bodajże za bagatela 10 zł, podgrzewaną zalotkę w Rossmannie. Totalny bubel. :)
OdpowiedzUsuńOd tamtej pory staram się trzymać tradycyjnych przyborów kosmetycznych. ;P
Podświetlona pęseta mnie kiedyś zaciekawiła....na moment i sobie odpuściłam, jakoś wolę zwykłe niż gadżeciarskie widzę że na dobre mi wyszło, zalotkę mam choć zwykłą i nie używam hehe
OdpowiedzUsuńmam taką pensetę podświetlaną :) ale w sumie jakoś rzadko po nią sięgam, ja lubię te różowe z Sephory :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem jak tu trafiłem! :) Dla mnie, jako faceta, wpis bardzo ciekawy, chociaż nie do końca zrozumiały. Podgrzewana zalotka?! No... dobrze, niech będzie ;d W temacie gadżecików zapraszam również do siebie, może brak tam takich pasujących do kosmetyczki, ale są za to inne i to równie oryginalne. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń