O ile naturalne kosmetyki przeznaczone
do pielęgnacji ciała dość często świetnie się u mnie sprawdzają, to z
naturalnymi kosmetykami do pielęgnacji twarzy bywa różnie, a na te naturalne
przeznaczone do włosów staram się nawet nie patrzeć gdyż mi nie służą (wyjątek
stanowią oleje). Wracając jednak do
twarzy w marcu miałam okazję zapoznać się z kremem do twarzy na noc pochodzącym
od Make
Me Bio (Anti-Aging Night). Czy naturalny „krem dla staruszków” sprostał moim
oczekiwaniom?;)
Moja opinia
Opakowanie
Krem otrzymujemy w szklanym
słoiczku. Pojemność wynosi 60ml czyli więcej niż standardowo (z tego powodu
postanowiłam podzielić się nim z siostrą). Opakowanie prezentuje się naprawdę uroczo.
Nie sądziłam, że pod względem wizualnym aż tak przypadnie mi do gustu. Ktoś
miał naprawdę fajny pomysł na design. Dla niektórych problemem będzie
słoiczkowa forma. Ja bardzo lubię opakowania z pompką, ale nie mogę powiedzieć
żebym robiła aferę w przypadku słoiczka. Po prostu dbam o higienę. Myję ręce
zarówno przed jak i po zastosowaniu, a następnie dokładnie zamykam. Krem ważny
jest 6 miesięcy od momentu otwarcia, ale nie więcej niż rok od daty produkcji
podanej na opakowaniu (mój był świeżutki marcowy;)).
Konsystencja
i zapach
Zapach kremu Anti – Aging Night
jest specyficzny i… wyjątkowo przyjemny, a mówię to ja fanka bezzapachowych
kremów do twarzy. Ciężko mi wręcz opisać tą woń, ale na pewno wyczuwam w nim
winogrona. Przynajmniej mój nos to tak odbierał;) Zapach ten jest wręcz odurzający.
Wyczułam go już w momencie rozpakowywania przesyłki i od razu mnie zaintrygował.
Smarowanie twarzy tym kremem to prawdziwa uczta dla nosa. Czasami zapach tak
mnie rozpraszał, że aż z rozpędu nakładałam
zbyt dużą porcję. Dobrze, że nikt nie widział mojego zachwyconego wyrazu twarzy
podczas aplikacji;) Woń utrzymuje się nie więcej niż godzinę od aplikacji. Konsystencja jest zbita i dość treściwa. W końcu to
odżywczy krem na noc;) Podczas smarowania trochę się marze na biało więc ważne
żeby dobrze go wklepać. Plusem jest jednak to, że nie zostawia tłustej warstwy,
a twarz po jego użyciu jest praktycznie matowa. To mnie zaskoczyło gdyż
spodziewałam się błyszczącego filmu. Należy jednak pamiętać by nie przesadzić z
ilością, ponieważ wtedy krem będzie się rolował.
Działanie
Jak nietrudno się domyślić krem Make Me Bio ma dobry i bogaty skład. Jeśli jednak czytacie mnie
dłużej na pewno wiecie, że dla mnie sam skład jeszcze niewiele znaczy. Czuję
się zaintrygowana kiedy skład jest dobry, ale przede wszystkim czekam na
efekty! Nic mi po dobrym składzie jeśli krem będzie działał marnie albo co
gorsza któryś ze stu wyszukanych ekstraktów z nie wiadomo czego zaszkodzi mojej
cerze. Wdrażając do swojej pielęgnacji twarzy krem o naturalnym składzie zawsze
odczuwam pewne obawy, ale jednocześnie mam naturę ryzykanta i staram się nie
zakładać z góry czarnych scenariuszy, bo a nuż przypadkiem odkryję perełkę? Kończąc
już te opowieści dziwnej treści postaram się przejść do sedna;)
Wiele z Was na pewno przeraziło
Anti-Aging w nazwie gdyż z reguły kojarzy się to z kremami dla starszych pań;) Make Me Bio rekomenduje jednak tą serię zarówno dla osób
posiadających cerę dojrzałą jak i dla osób młodszych jako kurację;) Ja z uwagi
na większą pojemność podzieliłam się tym produktem z moją o 6 lat młodszą siostrą. Nie
znam jej dokładnych wrażeń. Natomiast zaobserwowałam, że jej „działka”
sukcesywnie została zużyta, a siostra żyje nadal, nie zestarzała się więc chyba było nieźle;) A jak
krem sprawdził się u mnie? Jestem już w wieku pt.: już nie taka młodziutka, ale
jeszcze nie stara;) Krem przede wszystkim nie wywołał u mnie uczulenia ani
wysypu. Oczywiście co jakiś czas mi coś wyskoczyło, ale to już niezależnie od
kremu gdyż tak już jest w przypadku mojej mieszanej cery. Krem przede wszystkim
ładnie nawilżał i odżywiał cerę. Było to dla mnie ważne gdyż na dzień
stosowałam inny krem, który nie zapewniał mi 100% nawilżenia. Ciężko
precyzyjnie ocenić właściwości przeciwzmarszczkowe, ale rano cera zawsze
wyglądała na wypoczętą, a dodatkowo nie była nadmiernie przetłuszczona gdyż
krem zapewniał matowe wykończenie. Po dłuższym czasie zaobserwowałam poprawę
kolorytu cery. Podobno jest to typowe dla kremów tej marki (czytałam tak kiedyś
na blogu Alina Rose o ile mnie pamięć nie myli). Jedyne czego mi brakowało w
tym kremie to takiego uczucia niesamowitej gładkości skóry. Mimo tego przygodę
z tym kremem uważam za udaną.
Krem dostępny jest w sklepie producenta. Znajdziecie tam również pełny skład.
Znacie
kremy Make Me Bio? Jak się u Was spisywały?
Znowu Make Me Bio :D Ta marka chodzi za mną już od kilku miesięcy ale mają tak naturalny i atrakcyjny asortyment, że chciałabym kupić wszystko xD
OdpowiedzUsuńZapraszam Na Mojego Bloga Sakurakotoo
Tak, pamiętam, ze gustujesz w naturalnych produktach :) mógłyby Ci się spodobać ;)
UsuńUwielbiam ich produkty! Są świetne!
OdpowiedzUsuńJa poznałam 3;) dwa spoko i jeden taki nieszczególny;)
Usuńa ja jeszcze nic nie poznałam z tej marki:(
UsuńWłaśnie, szkoda, że nikt nie widział Twojego zachwyconego wyrazu twarzy podczas nakładania, bo ja myślę, że to mógłby być bardzo miły widok;)- taki wiesz, jak z reklamy;)
OdpowiedzUsuńA sam krem- ciekawy, i myślę, że fajny, ja lubię takie konkretne;)najlepiej na noc właśnie;)
Hehe myślę, że niektórzy padliby ze śmiechu;D chociaż... domownicy i tak wiedzą, że jestem stuknięta i wszystkiego można się po mnie spodziewać ;) No on taki treściwy, ale nie tłusty. Chociaż na upały byłby chyba za ciężki.
UsuńKochana, do upałów to ja nie zużyję tego co już mam;)
UsuńJa z tym się uporałam, ale w moich złożach jest jeszcze trochę tego:D Jeszcze wczoraj Sephora wysłała gazetkę promocyjną,a tam takie ciekawostki hihi
Usuńmiałam tyko krem różany z tej firmy, ale taką kurację przeciwzmarszczkową też sobie chętnie kiedyś zafunduję :) Mam w planach nabyć jeszcze ich krem pod oczy :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią sama bym przetestowała ten krem. Dla mnie już sam fakt,że ładnie nawilżył skórę to dużo:)
OdpowiedzUsuńFakt, nawilżenie najważniejsze. Tutaj jeszcze mi się podobała poprawa kolorytu ;)
UsuńZaciekawiłaŝ mnie tym kremem :) opakowanie też ma fajne :)
OdpowiedzUsuńMi też nie przeszkadza krem zapakowany w słoiczku ale i tak jestem zwolennikiem produktów z pompką lub pipetką :)
Ja z pipetką nie lubię, ale juz się nauczyłam tolerować :P rzadko kiedy zniechęca mnie samo opakowanie;) chyba że utrudnia korzystanie ;)
Usuńjak już wiesz też sobie zakupiłam 2 kremiki i jak narazie jestem bardzo zadowolona skóra jest fajnie nawilżona, ale mnie osobiście bardzo wkurza to opakowanie zdecydowanie wolę pompki :) a co do tego kremu może u mnie jako kuracja też by się sprawdził, zobaczę...
OdpowiedzUsuńTeż lubię pompki, ale słoiczek jakoś szczególnie mnie nie mierził. Zwłaszcza, że był całkiem ładny :D No to czekam na Twoje wrażenia po dłuższym stosowaniu. Myślę, że ten miałby u Ciebie szansę;) Młodsza siostra nie narzekała :D
Usuńale kusisz, nie miałam nic z marki jeszcze, ale z wielką przyjemnością przetestowałabym te produkty na sobie i oceniła ich działanie ;)
OdpowiedzUsuńzaczarowana-oczarowana.pl
Najlepiej ocenić na sobie właśnie ;)
UsuńMuszę się w końcu skusić na jakiś ich kremik :D
OdpowiedzUsuńJa generalnie lubię produkty make me bio, choć jakaś wielka miłość to nie jest :) z tym jeszcze nie miałam styczności, testowałam do tej pory pomarańczowy i różany ;)
OdpowiedzUsuńJa dwa nawet polubiłam, a jeden niespecjalnie.
UsuńTe opakowania są absolutnie genialne... czy tylko mi kojarzą się z czymś pysznym do jedzenia ? :D
OdpowiedzUsuńJa juz sama nie wiem z czym mi się kojarzą, ale wyglądają oryginalnie :D
UsuńMąkę mi bio miałam tylko krem Różany który miłe wspominam ,;)
OdpowiedzUsuńKusił mnie bo jest bardzo chwalony, ale zapach róży mógłby być dla mnie nieznośny ;D
UsuńUżywam różanego i bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńChyba w końcu trzeba będzie coś wypróbować tej firmy :)
OdpowiedzUsuńSuper, że nie zostawia filmu na twarzy, bardzo mi na tym zależy w kremach :)
OdpowiedzUsuńNo na szczęście nie zostawia mimo, że jest treściwy;)
UsuńPodoba mi się :) Marka mnie bardzo ciekawi i jak tylko zobaczyłam ten krem u Ciebie w rozdaniu to bez wahania się zgłosiłam ;))
OdpowiedzUsuńRacja, nie ma co się wahać ;)
Usuńintryguję mnie te ksometyki, ostatnio o nich głośno :)
OdpowiedzUsuńTwarzowe naturalne mnie też przerażają ;D jak siostrze twarz nie odpadła to można używać ;D
OdpowiedzUsuńNo z Twoimi przeżyciami to trza by dokładnie przestudiować skład :D
UsuńNa którym się i tak nie znam ;D
UsuńJa też nie jestem specjalistką w tym zakresie:D Ale za to potrafię sobie dobrać na wyczucie haha
UsuńNa chybił trafił ;D
UsuńMi się strasznie podobają te opakowania :)
OdpowiedzUsuńTeż mi przypadły do gustu ;)
UsuńStrasznie, ale to strasznie mnie ciekawią ich kosmetyki.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię woń winogronową:)
OdpowiedzUsuńJa też:) tutaj był bardzo fajny zapaszek
UsuńO ile się nie mylę to marka ta ma proszek do oczyszczania twarzy prawda? I zapakowany jest w podobny słoiczek? Bo jak zobaczyłam ten krem na zdjęciu to byłam pewna, że właśnie o nim będzie :) Nie znam kompletnie asortymentu marki, ale piszą o niej dobrze i na pewno intryguje :)
OdpowiedzUsuńW ofercie jest jeszcze coś takiego jak puder myjący i almond scrub czyli taki delikatny peeling. Oba w tego typu sloiczkach ;) Ja mam właśnie ten almond scrub. Tego drugiego z kolei nie miałam, ale gdzieś mi mignęło, że średni. Dlatego wybrałam peeling i będzie o nim za jakiś czas;)
UsuńNigdy nie miałam kremów tejże firmy. ;) Ciekawe, czy zapach by mi się spodobał i nie podrażniał moich oczu ;)
OdpowiedzUsuńTo krem do twarzy więc oczu nie powinien podrażniać ;)
UsuńBardzo podobają mi się te słoiki, przypominają starą aptekę lub rosołek w proszku. Nie wiem czy go kojarzysz. Może już go nie ma. Taki chemiczny. Chciałabym wypróbować ten krem na noc. Twoja siostra ma szczęście, fajnie , że się z nią wszystkim dzielisz.
OdpowiedzUsuńE, nie. Nie wszystkim:D hihi. Ale rosołku nie kojarzę...
UsuńJuż od dawna kusi mnie wypróbowanie kosmetyków Make Me Bio, ale nie wiem na co się zdecydować, tyle dobroci mają :D
OdpowiedzUsuńAż tak duży asortyment nie jest:)
UsuńNie znam kremów od Make Me Bio, ale recenzja brzmi zachęcająco :) Na razie jednak jestem wierna również naturalnemu kremowi, ale od Resibo :) Może jednak kiedyś.... ;)
OdpowiedzUsuńResibo bardziej wygładza ;)
UsuńMyślę, że spodobałby mi sie zapach i fakt, że skóra jest zmatowiona. I rzeczywiście dużo tego kremu ;)
OdpowiedzUsuńZapach jest świetny :)
UsuńKrem mógłby być u mnie świetny na jesień no i ten zapach zachęcający bardzo :)
OdpowiedzUsuńCzaję się i czaję na kosmetyki Make Me Bio i jakoś mi ciągle nie wychodzi...A ciekawe mają rzeczy, nie powiem :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie treściwe kremy w słoiczku,chyba odwrotnie niż większość :) Ten bym z chęcią spróbowała :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowego posta i zachęcam do obserwowania,żeby być na bieżąco!
Nie znam, ale kuszą mnie ogromnie, szczególnie po wpisach na blogach, takich jak Twój :)
OdpowiedzUsuńz używania marki nie znam zupełnie ale bardzo mi się podobają opakowania :)
OdpowiedzUsuńDużo słyszałam o tym kremie, mam go na wish liście :)
OdpowiedzUsuńJa używam obecnie już drugiego kremu tej marki. Zimą miałam wersję różaną Garden Roses, który jak na minioną porę roku sprawdził się znakomicie przy mojej mieszanej cerze. A na wiosnę zdecydowałam się na wersję tonizującą Orange Energy. Ta wersja okazała się nieco mniej treściwa, ale nadal mi odpowiada. Nadaje się pod makijaż, nic się nie roluje. Myślę, że na wersję Anti Aging też się kiedyś skuszę, ale pewnie bliżej jesieni/zimy. :)
OdpowiedzUsuń