Jeszcze jesienią ubiegłego roku w
paczce – niespodziance od Interendo znalazłam swoją pierwszą maskę w płachcie
Skin79 Strawberry Girl (niestety zagubiłam zdjęcie). Maska poniekąd przypadła
mi do gustu i przy okazji jakiś zakupów dokupiłam wersję Watermelon Girl.
Później w paczce od Nie Bieskiej znalałam coś nieco innego czyli maskę żelową
Skinlite, a na koniec w paczce od Sisi trafiła mi się znowu maska Skin79 – tym
razem I’m Firming;) Lubię tradycyjne maseczki w tubkach i słoiczkach, ale czy polubiłam
się z tymi nieco bardziej nietypowymi?
Moje wrażenia ze stosowania masek Skin79 oraz Skinlite
Maski otrzymujemy w płaskim
opakowaniu i zaskakujące jest to, że po otwarciu maski Strawberry Girl lub
Watermelon Girl naszym oczom ukazuje się bawełniana maska przypominająca
dokładnie to co mamy na opakowaniu czyli np. takie wesołe owocowe mordki z
otworkami na oczy i nos;) Jak to wygląda dokładnie na człowieku możecie
zobaczyć np. u Fancy. Zamysł jest całkiem fajny. Niestety maski nie leżą
zbyt dobrze na mojej twarzy, ponieważ są dla mnie za duże. Z tego powodu maski
nieestetycznie marszczą się i nie wygląda to już na mnie tak jak powinno. Ale
to już nie jest wina producenta tylko tego, że jestem bardzo szczupłą osobą i
co za tym idzie twarz też mam bardzo drobną. Jednak u przeciętnej kobiety maski
powinny przylegać do twarzy w sposób należyty;)
Jeśli chodzi o działanie i sposób
użycia jestem za, a nawet przeciw;) Po pierwsze po otwarciu opakowania naszym
oczom ukazuje się bardzo mokra, powiedziałabym obślizgła płachta, która jest
nasączona esencją z obu stron więc tak naprawdę nie wiadomo, której strony użyć.
Najwyraźniej nie ma to znaczenia. Po nałożeniu na twarz odczuwalna jest ta
wilgoć oraz chłodek. To może być dobre podczas upałów. W pozostałych porach
roku średnio lubię takie odczucia. Podczas maseczkowego sensu powinnyśmy się
zrelaksować i najlepiej położyć na te zalecane 20 minut. Prawdę mówiąc ja tak
nie do końca potrafię. Trochę mnie męczy takie leżenie z maseczką niczym mumia
więc najczęściej w ruch idzie telefon albo zostaję na siedząco, zdarzyło mi się
również korzystać w wannie;) Chyba jestem zbyt niecierpliwa na tego typu
relaks;) Po upływie zalecanych 20 minut maskę zdejmujemy, ale na twarzy nadal
zostaje całkiem sporo niewchłoniętej, bardzo mokrej esencji;) Najlepiej wetrzeć
ją w twarz i ciało. Choć i tak zostaje sporo w nadmiarze. Dlatego mnie zdarzało
się po prostu zmyć;) Wcale nie wpłynęło to na efekty. Twarz była nawilżona i
odżywiona, nabrała takiego zdrowego blasku. Efekt utrzymywał się 1-2 dni. Jeśli
chodzi o zapachy dla mnie ani truskawkowa nie pachniała truskawką ani
watermelon arbuzem. Zapachy były jednak dość przyjemne. Maseczka I’m Firming pozbawiona była bajerów w postaci ozdobników.
Natomiast skóra była po niej lepiej nawilżona i bardziej napięta. Na opakowaniu
maseczki Skinlite było z kolei napisane, że nie poleca się stosowania
w przypadku cery wrażliwej. Dość długo więc wahałam się czy użyć. Ostatecznie
zaryzykowałam i żadne przykre niespodzianki mnie nie spotkały. Choć muszę
przyznać, że efekty i nawilżenie było słabsze niż w przypadku masek Skinowych. Mimo
szeregu wad ogólnie je polubiłam tak do zastosowania raz na jakiś czas. Choć są to produkty dla wytrwałych.
Najczęściej szybciej i taniej jest nałożyć maseczkę z tubki lub słoiczka, a
przy odpowiednim dopasowaniu produktu efekty wcale nie są gorsze. Nieraz nawet
lepsze.
Koszt jednej maski Skin79 to 15-20zł czyli nie tak tanio jak na produkt
jednorazowego użytku. Czasem jednak są promocje typu 2za1 albo dwie za 10zł. W
przypadku maski Skinlite nie wiem jaka jest cena.
Na koniec jeszcze europejski bonus żeby we wpisie panował jeszcze większy rozgardiasz;) A mianowicie coś rodem z Sephory: Avocado hand mask oraz Rose lip mask, które dostałam od Ines;)
Sephora Avocado hand mask to maseczka do rąk w formie nasączonych rękawiczek;) Rękawiczki te mają tzw. uniwersalny rozmiar, a dodatkowo można je dopasować w nadgarstku tak by nie spadały nawet jeśli wewnątrz są zbyt luźne. Na całe szczęście w przeciwieństwie do masek twarzowych azjatyckich rękawiczki nasączone są tylko wewnątrz. Dzięki temu po nałożeniu możemy wykonywać przeróżne czynności. Ja do wypróbowania tych rękawiczek podchodziłam jak do ceremonii;) W końcu nałożyłam je na 15min przed pójściem spać, a po upływie tego czasu po prostu wyrzuciłam. Według producenta maska avocado ma właściwości odżywcze i naprawcze. Po zdjęciu rękawiczek dłonie były gładkie i subtelnie pachnące oraz nie lepiły się, ponieważ zawarty w rękawiczkach preparat dość dobrze się wchłania. Efekt nie był aż tak spektakularny żebym padła z zachwytu. Różnica w poziomie nawilżenia była odczuwalna, ale raczej nie na tyle żebym chciała inwestować w ten produkt częściej.
Sephora Rose Lip Mask - z tą maską ociągałam się dłużej. Mimo, że uwielbiam produkty do pielęgnacji ust to maseczka była moim pierwszym tego typu produktem. Na początku przyszło mi do głowy, że chyba nie jest to najlepszy produkt dla osób nadmiernie gadatliwych, ale ja akurat do takich nie należę;) Maska jest poniekąd w kształcie ust, ale jest na tyle duża, że zajęła mi powierzchnię twarzy od brody aż pod nos;) Na pochwałę zasługuje jednak fakt, że użyłam jej pod prysznicem i mimo wszystko mi nie spadła;) Maska jest różana, ale ja żadnego zapachu praktycznie nie wyczuwałam. Efekt po zdjęciu maski to przede wszystkim wygładzenie i zmiękczenie ust. Nie jest on jednak na tyle długotrwały żeby potem przez długi czas nie używać balsamu do ust. Ot, taka ciekawostka, uzupełnienie pielęgnacji. Dużo lepszy efekt daje chociażby pomadka peelingująca z Sylveco.
Koszt maseczki do rąk wynosi 15zł, natomiast maseczka do ust to wydatek rzędu 9zł.
Lubicie maseczki w płachtach? A może używałyście maseczek do rąk lub ust albo czegoś jeszcze innego?;)
Na koniec jeszcze europejski bonus żeby we wpisie panował jeszcze większy rozgardiasz;) A mianowicie coś rodem z Sephory: Avocado hand mask oraz Rose lip mask, które dostałam od Ines;)
Sephora Avocado hand mask to maseczka do rąk w formie nasączonych rękawiczek;) Rękawiczki te mają tzw. uniwersalny rozmiar, a dodatkowo można je dopasować w nadgarstku tak by nie spadały nawet jeśli wewnątrz są zbyt luźne. Na całe szczęście w przeciwieństwie do masek twarzowych azjatyckich rękawiczki nasączone są tylko wewnątrz. Dzięki temu po nałożeniu możemy wykonywać przeróżne czynności. Ja do wypróbowania tych rękawiczek podchodziłam jak do ceremonii;) W końcu nałożyłam je na 15min przed pójściem spać, a po upływie tego czasu po prostu wyrzuciłam. Według producenta maska avocado ma właściwości odżywcze i naprawcze. Po zdjęciu rękawiczek dłonie były gładkie i subtelnie pachnące oraz nie lepiły się, ponieważ zawarty w rękawiczkach preparat dość dobrze się wchłania. Efekt nie był aż tak spektakularny żebym padła z zachwytu. Różnica w poziomie nawilżenia była odczuwalna, ale raczej nie na tyle żebym chciała inwestować w ten produkt częściej.
Sephora Rose Lip Mask - z tą maską ociągałam się dłużej. Mimo, że uwielbiam produkty do pielęgnacji ust to maseczka była moim pierwszym tego typu produktem. Na początku przyszło mi do głowy, że chyba nie jest to najlepszy produkt dla osób nadmiernie gadatliwych, ale ja akurat do takich nie należę;) Maska jest poniekąd w kształcie ust, ale jest na tyle duża, że zajęła mi powierzchnię twarzy od brody aż pod nos;) Na pochwałę zasługuje jednak fakt, że użyłam jej pod prysznicem i mimo wszystko mi nie spadła;) Maska jest różana, ale ja żadnego zapachu praktycznie nie wyczuwałam. Efekt po zdjęciu maski to przede wszystkim wygładzenie i zmiękczenie ust. Nie jest on jednak na tyle długotrwały żeby potem przez długi czas nie używać balsamu do ust. Ot, taka ciekawostka, uzupełnienie pielęgnacji. Dużo lepszy efekt daje chociażby pomadka peelingująca z Sylveco.
Koszt maseczki do rąk wynosi 15zł, natomiast maseczka do ust to wydatek rzędu 9zł.
Lubicie maseczki w płachtach? A może używałyście maseczek do rąk lub ust albo czegoś jeszcze innego?;)
Wczoraj pojawiły się wyniki wszystkich trzech konkursów:
Jeszcze maseczek w płachtach nie stosowałam ale czeka na mnie kilka w szufladzie.. ;-D
OdpowiedzUsuńSkin 79 coraz bardziej popularne ;) ja mam ten krem BB od nich ale 15 ml bo większy już był drogi ale spradza się super ;)
OdpowiedzUsuńPs mogę prosić o kliknięcie w linki w ostatnim poście?;> Bardzo mi pomożesz. Buziaki ;)
Mi BB nie pasowały niestety kolorystycznie;) zajrzę;)
UsuńMaseczka na usta ? :D no takich cudów to ja w życiu nie widziałam :D właśnie za to lubię tu wchodzić - jak nie podgrzewana zalotka to teraz takie smaczki :D
OdpowiedzUsuńMaseczka do ust to nawet mnie lekko zaskoczyła:D szkoda tylko, że efekt nie był bardziej spektakularny;)
UsuńNajbardziej polubiłam maski w płachcie marki Missha :)
OdpowiedzUsuńKocham maski w płacie :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam tkaninowe maski, właśnie zrobiłam kolejny zapas masek Skin79 :D hmmm maska na usta, brzmi ciekawie, jestem ciekawa jej działania, uwielbiam takie cudaki :D
OdpowiedzUsuńNo działanie było, ale nie jakieś szczególnie spektakularne ;)
Usuńpierwszy raz w życiu widzę maseczkę na usta :D a maski w płachtach lubię, bardziej niż te w postaci kremowej bo strasznie nie lubię ich później zmywać. woda zawsze cieknie mi po łokciach i cała łazienka pływa :D
OdpowiedzUsuńNo trzeba przyznać, że pomysł z maseczką był innowacyjny;) mogłaby tylko intensywniej działać :)
UsuńMaseczki w płachtach bardzo lubię, choć szczególnie chyba te żelowe (np ze ślimakiem skin79). Ta do ust jest śmieszna :D widziałam ją w sephorze, ale odpuściłam, a po Twojej recenzji już raczej nie będzie mnie kusić :) mimo że moje usta są ostatnio w świetnej kondycji (jak na moje) to chyba to trochę za mało ;)
OdpowiedzUsuńJa jednocześnie lubię i nie lubię bo niby to fajne, ale zarazem obślizgłe i się marszczy na mnie. No i są trochę ograniczone ruchy mimo wszystko:D nie mówiąc już o tym, że leżenie w masce nie jest dla mnie jakimś szczególnym relaksem więc staram się jednocześnie wykonywać normalne czynności narażając się na śmiech domowników :D
UsuńTe Sephorowe innowacyjne, nie powiem. Ale efekt nie powalił mnie na kolana więc nie opłaca się to jakoś szczególnie. Ot do wypróbowania z ciekawości ;)
Najbardziej lubię maseczki w tubce lub w słoiczku. Są bardziej praktyczne i wygodne w użyciu. W plachcie miałam tylko kilka z marki Montagne Juvenise o ile nie przekrecilam nazwy;)
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że w tubkach etc bardziej praktyczne mimo wszystko:)
UsuńRaczej lubię maseczki tradycyjne :) uważam że lepiej działają od tych na "mokrych płachtach" :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię tradycyjne. Jak się dobrze dobierze do cery to nie ustępują działaniem tych w płachtach, a czasami są i lepsze no i wychodzą bardziej ekonomicznie;)
UsuńJeszcze nie stosowałam takich maseczek, muszę spróbować:)
OdpowiedzUsuńTe maseczki stają się coraz bardziej popularne :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maseczki w płacie i odkąd je znam nie używam już prawie tradycyjnych. Moim zdaniem właśnie te w płacie są łatwiejsze w obsłudze i przyjemniejsze w używaniu. :)
OdpowiedzUsuńZależy jak na to patrzeć:) ja chyba mimo wszystko wolę takie w tubkach i słoiczkach, a w płachtach dla urozmaicenia:)
UsuńJa używałam dopiero jednej ze skin79 i powiem Ci,że mi się podobała tylko tak jak piszesz była na mnie też trochę przyduża i ochładzała :D na lato nie ma z tym problemu ale zimą już niekoniecznie chciałabym takie atrakcje :D no i cenowo jak na raz to też dość drogo więc myślę,że u mnie będzie to taki miły dodatek od czasu do czasu :) lubię tradycyjne maski i są bardziej wygodne :)mam kilka ulubionych i przy nic zostaję :) z droższych kuszą mnie glam glow ale to może kiedyś, za jakiś czas :D
OdpowiedzUsuńDokładnie, dość drogo to wychodzi jak na produkt jednorazowego użytku no i niewątpliwie ma plusy i minusy więc jestem rozdarta:D
UsuńNie miałam jeszcze takich maseczek, ale podobają mi się te, które wyglądają jak buźka pandy :D :D pełno ich widzę na insta :P
OdpowiedzUsuńCzytałam o skin79 ostatnio i nie powiem, ciekawią mnie i jeśli trafię na promocję, to któraś trafi w moje ręce :P. Pierwszy raz się natomiast spotykam z maską .... do ust :D
OdpowiedzUsuńDo ust to też była moja pierwsza:D
UsuńJa używam maseczek w plachcie w czystej postaci w skompresowanych kapsułkach które daje na chwilę do wody, toniku lub innego " mokrego specyfiku" aby się rozłożyła :) i nakładam bezpośrednio na twarz. Lub np daję na twarz dużą ilość kremu lub maseczki konsystencji kremowej i na nią taką plachtę :) daje to lepszy efekt działania każdego kosmetyku do pielęgnacji skóry twarzy :). I też powiem ci że ciężko jest ja dopasować bo np otwory na nos i usta mają zbyt dużą odległość między sobą i otworek z ust mam na brodzie :P ale kombinuje naginam ją tak aby w miarę było ok :). Takiej gotowej nasączonej jeszcze nie próbowałam. Ciekawi mnie ta na usta jakby u mnie zadziałała. Chce zrobić też drugie podejście do tych rękawiczek ale z innej firmy niż te co ja miałam :P
OdpowiedzUsuńJeszcze ostatnio w biedronce za 6.99 z Marion dorwałam nawilżające skarpetki co po kilku dniach następuje łuszczenie martwego naskórka, ale też ciężko mi się zabrać do testu, musiałabym jakiś dobry film puścić bo jak czytałam to w tych skarpetach siedzi się 90 min a przy moim adhd to z nudów bym usunęła a rano bym wstała bez stóp :] hehe
90 minut w skarpetach no nieźle:D to trzeba by się czymś zająć by nie zwariować:D
UsuńNo właśnie co ciekawe produktu jest na dwa zabiegi :) Tzn jeden w rozmiarze M dla niej a drugi w rozmiarze xL dla niego. Tak jest opisane na opakowaniu :) Pomyślałam że mogę z moim ten zabieg zrobić :D będę marudzić że mnie plecy bolą to mi jeszcze masaż zrobi ;) i domowe spa gotowe :P
UsuńHehe ciekawa jestem czy każdy facet reflektowałby na taki zabieg:D
UsuńMój twierdzi że nie potrzebuje bo według niego ma gładkie stopy a ja taaa "prawie jak pumeks" oczywiście żartobliwie :)
UsuńZawsze się broni przed zabiegami ale czasami mu robię masaż twarzy, albo maseczki algowe i później zadowolony jest ;P
Watermelon Girl podoba mi się wizualnie i chyba dlatego mnie kusi :D Maseczkę do ust Sephory mam gdzieś w zapasach, więc też muszę ją wypróbować :)
OdpowiedzUsuńMnie też się podobała najbardziej wizualnie choć myślałam, że będzie pachnieć arbuzem:D
UsuńOstatnio bardzo popularne są te maseczki ja póki co wole naturalne domowej roboty maseczki :)
OdpowiedzUsuńOstatnio sporo słyszałam o tych maseczkach i jestem ich bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńzaczarowana-oczarowana.pl
Ja chyba jednak nie przepadam za maskami w płatkach ;) Wolę takie tradycyjne smarowidła ;)
OdpowiedzUsuńNo są plusy i minusy. Ja jednocześnie lubię i jednocześnie mnie drażnią...
UsuńByłam ciekawa tej maseczki do ust z Sephora, ale tak myślałam, że większego szału nie będzie. Teraz "jestem na" pomadce peelingującej z Sylveco i nie znalazłam jeszcze lepszego produktu do nawilżania ust jak ta pomadka :)
OdpowiedzUsuńPeelingująca z Sylveco wypada lepiej no i jest wielokrotnego użytku:)
UsuńSwoją maseczkę Skinowa jeszcze nie użyłam, muszę ja wypróbować
OdpowiedzUsuńcoraz częściej słyszę o maseczkach w płacie, ale jeszcze nie miałam takiej :) maseczka do ust ciekawa :D
OdpowiedzUsuńTe maseczki skin79 wyglądają zabawnie na twarzy ;)
OdpowiedzUsuńTo fakt hehe:D
UsuńJa muszę w końcu sobie zanotować aby przetestować dwie moje maseczki :). Ja akurat uwielbiam udawać mumię :P, tylko potrzebna mi do tego dobra muzyka.
OdpowiedzUsuńJa lubię maseczki w każdej postaci czy to tubka, saszetka czy płatek.
OdpowiedzUsuńMaseczka do ust - pierwszy raz się z nią spotykam ;p.
OdpowiedzUsuńTo była moja pierwsza i jedyna:)
UsuńJa polubiłam maski w płacie, testowałam całą kolorową serię i ta którą pokazujesz jest jedną z moich ulubionych :)
OdpowiedzUsuńO maseczce na usta nie słyszałam :)
Miałam maskę arbuzową :) Wszystkie te maski w płachcie są takie wielkie. Nie mam jakiejś małej twarzy, a i tak miałam na twarzy zakładki, a część maski wychodziła mi na włosy.
OdpowiedzUsuńMaseczka na usta - czego to ludzie nie wymyślą.
No uważam, że powinny być mniejsze!
UsuńMam maskę ze Skin ale czeka na lepsze czasy ;D ogólnie nie lubię tych płach bo ze mnie spadają - nie jestem przeciętna ;D tą do ust też mam i też się ociągam ;P
OdpowiedzUsuńU mnie nie spadają, ale są za duże i się marszczą:D
UsuńJa się zastanawiam nad maskami w płacie. Mam chyba 5 konkretnych na liście, ale 10-15 zł troszkę mi szkoda jak na jednorazową maskę. Bo np. z Norela dam za maskę 44 zł, ale ona jest na dłuższy czas, a nie tylko na kilka użyć. I nie wiem co mam zrobić. Z jednej strony czuję się skuszona, a z drugiej po przekalkulowaniu wszystkiego wychodzi, że to niezbyt opłacalny biznes :D
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Niby efekty są przyjemne, ale jest sporo minusów. A jak się dobrze dobierze maskę w tradycyjnej formie to efekt też będzie nie gorszy;)
UsuńTych nie próbowałam|:)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie maski w płacie są dużo lepsze od tych w kremie. Z chęcią bym wypróbowała te maseczki :-)
OdpowiedzUsuńCzy lepsze to nie koniecznie:) bo w kremie też można dobrać naprawdę świetne :)
UsuńUżywam sumiennie, ale mnie te szmatki irytują. Mam niewymiarowe oblicze.
OdpowiedzUsuńTo zupełnie tak jak ja:P ja lubię efekt, ale użytkowanie pozostawia wiele do życzenia;)
UsuńOsatatnio kupiłam sobie maski ze Skin79 i próbkę kremu BB - są w fazie testowania :D
OdpowiedzUsuńjeszcze nie miałam maseczki w płatku
OdpowiedzUsuńSkin 79 Uwielbiam. Miałam kremy BB i rozkochałam się w nich. Nawet nie wiedziałam, że mają maseczki na pewno je wypróbuje przy najbliższej okazji:)
OdpowiedzUsuńmaseczki jak najbardziej kuszące, nie używałam żadnej ale zachęciłaś mnie do spróbowania :) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńNie testowałam ani jednej.
OdpowiedzUsuńKusza mnie te maseczki,ale trochę boje sie,ze mnie podraznia. Z tego co kojarzę to te koreańskie specyfiki maja srednie sklady.Za to ta na usta bym chętnie spróbowala
OdpowiedzUsuńSzczerze, to cena najbardziej odstrasza. Za takie małe opakowanie,tak dużo trzeba zapłacić :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, mikrouszkodzenia.blogspot.com
Bardzo mnie kuszą te maseczki. Niestety ciągle nie jestem do nich w 100% przekonana ze względu na ich skład :/
OdpowiedzUsuńTymi owocowymi, wesolymi mordkami przekonalaś mnie :) hehehe
OdpowiedzUsuńkażdemu czasem przyda się taka egoistyczna chwila poświęcona tylko i wylącznie dla siebie- sama chętnie bym skorzystala :)
Kochana, czy mogłabym Cię prosić o klik spodni Sheinside oraz ich baner boczny? :)
z góry bardzo dziękuję i jeśli będę mogła odwdzięczyć się tym samym, to śmiało pisz :)
Pozdrowionka :) Daria
Mnie od dawna kusza te maski ze Skin79, mają świetne wzory, szczególnie te zwierzęce :D Plus oczywiście, z tego co słyszałam, działają równie rewelacyjnie jak wyglądają :D
OdpowiedzUsuńHihi, ja wlasnie w "platkach" mialam maseczke ze Skin79, i wlasnie u mnie bylo problemem to, ze maseczka byla za duza i nie do konca dobrze przylegala mi do skory... Dlatego tez ja generalnie wole standardowe maseczki, ktore mozna sobie nalozyc na twarz szpatulka a potem zmyc :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że jednak nie tylko ja mam ten problem:D
UsuńObydwie maseczki Sephory czekają u mnie na swoją pierwszą próbuję, mam nadzieję, że będę z nich zadowolona. Maseczki na twarz w płachcie bardzo polubiłam, zazwyczaj nakładam wieczorem i relaksuję się przed telewizorem :) Ich rozmiar jest bardzo specyficzny, ale domyślam się, że wynika to z tego, że mają być uniwersalne i pasować także posiadaczkom dużych buzi :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze takich maseczek w płachcie nie używałam, ale spróbuję z ciekawości, no i mam nadzieję, że działanie też będzie zauważalne :) Albo dorzucę jakieś z Skin79 podczas zakupów online albo kupię z L'Biotica, bo widziałam kiedyś w Hebe, że tez mają właśnie takie maseczki w tkaninie :)
OdpowiedzUsuńTe maseczki ze skin i w ogóle ich pomysł na opakowania są świetne,zawsze cieszą oko
OdpowiedzUsuńCuuuuda :3
OdpowiedzUsuńCiekawe te sephorzaki :D wiesz że maskunie ze skin kocham <3
OdpowiedzUsuńja niedawno się zaopatrzyłam w kilka tradycyjnych maseczek, ale jak się z nimi uporam to się wezmę za testowanie maseczek w platach :)ja to muszę być zawsze ze wszystkim do tyłu :) obecnie mam maseczkę pod oczy w platkach i lubię ją bardzo :) mam też tą sephorową na usta, ale jeszcze nie otworzyłam ;)
OdpowiedzUsuńStosowałam podobne maseczki. Mam mieszane uczucia do nich :)
OdpowiedzUsuńCiekawe są te maskie. Jednak u mnie od od ponad roku dobrze sprawdzają się glinki ( te naturalne) ;)
OdpowiedzUsuńKocham wszelkie maseczki, czy w płatkach czy nie w płatkach :) u mnie się żadna nie zmarnuje , hihih :)
OdpowiedzUsuńMam arbuza oraz firming ale w różowym kolorze :P Jeszcze nie zużyłam bo mi szkoda xD
OdpowiedzUsuńZapraszam Na Mojego Bloga Sakurakotoo