Zaobserwowałam,
że od dłuższego czasu z marką Bielenda
jest tak, że każda kolejna seria okazuje się hitem blogosfery! Hit hitem poganiał;) W ostatnich
latach wypróbowałam sporo produktów tej marki i niejednokrotnie zgadzałam się w
tej kwestii z opiniami innych. Dlatego też mimo, że nienawidzę masek w saszetkach to od razu zgodziłam się wypróbować
serię Carbo Detox. Wiele produktów
tej marki się u mnie całkiem nieźle sprawdza więc uznałam, że dam im szansę;)
Jak na tym wyszłam?
W skład linii Carbo Detox wchodzą 3
rodzaje masek
Wypróbowałam
wszystkie rodzaje więc pokrótce napiszę Wam o każdej z nich. Jeśli chodzi o
cechy wspólne to każda z masek umieszczona została w nieszczęsnej saszetce o
pojemności 8g. Żeby owa „saszetkowość” nie irytowała mnie aż tak mocno zawartość
każdej z nich zużywałam na jednokrotny „maseczkowy seansik”;) Każda z maseczek
ma kremową konsystencję i czarną barwę, ale nie aż taką jak smoła tylko ciut
jaśniejszą jeśli można tak powiedzieć (widocznie nie były uprane w Perwollu;))
Zapach maseczek jest delikatny i nawet przyjemny. Na pewno nie mogę powiedzieć
żeby pachniały jak np. błotko;) Według mnie każda z maseczek pachnie tak samo.
W każdym razie mój czuły nos nie wyodrębnił żadnych różnic w tym zakresie. Maseczki
mają dość przyjemne delikatne konsystencje więc dobrze się rozprowadzają. Nie
zasychają na kamień więc mimika pozostaje całkowicie nieskrępowana:) Ogólnie są bardzo komfortowe w użyciu. Pomijając
oczywiście opakowanie. Zmywanie również nie nastręcza wielu problemów, ale
najlepiej zmywać przy użyciu gąbeczek Calypso, które są naprawdę
niezastąpione;) Producent zaleca aby maseczki nakładać na 10 minut. Ja trzymam 10 minut lub trochę krócej.
CARBO DETOX Oczyszczająca maska węglowa do cery suchej
i wrażliwej
Moja
cera jest mieszana, ale jednocześnie wrażliwa i taka dość nietypowa więc
uznałam, że najlepiej będzie jeśli pierwszą wersją, po którą sięgnę będzie
wersja przeznaczona do cery suchej i wrażliwej. To był dobry wybór! Maseczka oczyściła
moją cerę łagodnie, ale zarazem skutecznie. Bez żadnych podrażnień,
zaczerwienienia i uczucia ściągnięcia. Po użyciu tej maseczki moja cera jest
zawsze ładnie ukojona, gładka i nawilżona.
CARBO DETOX Oczyszczająca maska węglowa do cery
mieszanej i tłustej
Jako
drugą wypróbowałam wersję, która powinna być najlepsza dla mojej mieszanej
cery. Okazało się jednak inaczej. Ta wersja maseczki jest dla mnie zbyt
inwazyjna. Oczyszcza bardzo głęboko i niestety zarazem powoduje uczucie
ściągnięcia i podsuszenia. Po zmyciu skóra natychmiast domaga się solidnej
dawki kremu. Ta wersja nie jest odpowiednia dla mojej delikatnej skóry, ale podejrzewam, że może się lepiej sprawdzić w przypadku cery mocno zanieczyszczonej i typowo tłustej.
CARBO DETOX Oczyszczająca maska węglowa do cery
dojrzałej
W
przypadku tej wersji wrażenia jak najbardziej na plus. Działa ona u mnie bardzo
podobnie jak wersja do cery suchej i wrażliwej, a dodatkowo maska poprawia
koloryt cery, wyraźnie ją regeneruje i przyjemnie wygładza. Po jej użyciu cera wygląda na ładnie
odświeżoną, ale jednocześnie otrzymuje zastrzyk lekkiego nawilżenia.
Podsumowując
wersję różową i niebieską oceniam jak najbardziej na plus i jeżeli w
przyszłości pojawią się opakowania w formie tubek lub słoiczków to na pewno
kupię którąś z nich. Jeśli zaś chodzi o wersję zieloną to niestety nie nie jest ona odpowiednia dla mojej delikatnej skóry.
Znacie maseczki Carbo Detox? Jak
wypadły u Was poszczególne wersje?
Oj nie lubię takich saszetkowców. Wolę tubki.
OdpowiedzUsuńChyba jak większość:)
UsuńMyślę że z ciekawości skuszę się na tą niebieską :)
OdpowiedzUsuńJest przyjemna, różowa też:)
UsuńJa nie przepadam za saszetkami, a kosmetyków marki Bielenda nigdy jeszcze nie miałam. ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę nic, a nic? Taka znana i dobrze dostępna marka;)
UsuńLubię saszetki, kupię jak gdzieś na nie trafię.
OdpowiedzUsuńO widzisz, to coś dla Ciebie;)
UsuńSaszetek używam z niechęcią ponieważ taka forma zapakowania produktu mi nie leży. Znam te maseczki, wypadły u mnie średnio.
OdpowiedzUsuńJa różową i niebieską dobrze oceniam, ale zielona za mocna:)
UsuńNie znam ich i tą różową może bym wypróbowała, ale ja też nienawidzę saszetek i za nic nie potrafię się do nich przekonać... :/ może jakieś mini tubki albo tyci słoiczki (na raz albo dwa) by wprowadzili zamiast nich, bo wiele osób na tą formę narzeka :P
OdpowiedzUsuńNo byłoby miło gdyby zmienili formę podania:) Od razu lepiej by się korzystało!:D Ja daję szansę saszetkom tylko gdy mnie wyjątkowo zainteresują;D
UsuńCzy to przypadkiem nie są te węglowe maseczki bez węgla w składzie?
OdpowiedzUsuńTak, mają jedynie barwnik - Carbon Black.
UsuńJa aż tak bardzo nie zważam na składy, ale rzeczywiście dla niektórych będzie to kluczowe.
Kupiłam sobie po jednej dla testu, ale jak na razie używałam tylko tej do cery dojrzałej i rzeczywiście bardzo dobrze ale delikatnie oczyszcza skórę :). Obawiam się tylko tej do skóry tłustej i mieszanej.
OdpowiedzUsuńTo mamy podobne wrażenia, ciekawe jak u Ciebie wypadnie zielona.
UsuńA ja bardzo lubie maski w saszetkach. Szybko nudzi mnie uzywanie jednego produktu, a tak za kazdym razem moge miec inną miseczkę. Niestety z maseczek bielendy te węglowe najmniej przypadły mi do gustu.
OdpowiedzUsuńZ opakowaniem wszystko zależy od preferencji:) ja np jestem bardziej regularna przy większym opakowaniu i zawsze pamiętam o zastosowaniu, a przy saszetkach już muszę się bardziej pilnować.
UsuńSzkoda, że u Ciebie nieszczególnie wypadły.
Muszę zaopatrzyć się w kilka tych maseczek :)
OdpowiedzUsuńMuszę zaopatrzyć się w kilka tych maseczek :)
OdpowiedzUsuńnie miałam okazji używać ale chętnie wypróbuję, jak będę mieć okazję je kupić :)
OdpowiedzUsuńTeż nie bardzo lubię takich saszetek ale te muszę koniecznie spróbować ;)
OdpowiedzUsuńMiałam żółta i tak średnio oczyszcza :P Albo za mało razy jej używałam:)
OdpowiedzUsuńKusiły mnie ale sama nie lubię produktów w saszetkach, natomiast tego typu maski można zrobić samemu :) i chyba taka opcja dla mnie byłaby wygodniejsza :P
OdpowiedzUsuńbardzo je lubię
OdpowiedzUsuńMyślę, że u mnie również sprawdziłaby się wersja do cery wrażliwej i dojrzałej;) Ta druga mogłaby być za mocna.
OdpowiedzUsuńA ja do tej pory nie dorwałam żadnej ! ale sie nie poddaje bede poszukiwac dalej :D
OdpowiedzUsuńja może nie nienawidzę ale nie lubię masek w saszetkach, o Bielendzie ostatnio głośno jednak dawno nie miałam kosmetyków tej marki
OdpowiedzUsuńNie używałam wcześciej takich maseczek, może kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńOj ja w okresie ciąży zrezygnowałam z maseczek, po porodzie wrócę do moich ukochanych glinek.
OdpowiedzUsuńMyślę, że pierwsza maseczka byłaby dla mnie także tą najlepszą:) Też nie przepadam za uczuciem ściągniętej cery, ale czasem dla efektu i takich używam...;)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze. W sumie nie wiem, na którą się zdecydować; cera mieszana, ale i w kierunku dojrzałej...
OdpowiedzUsuńOstatnio zastanawiałam się czy kupić tą do cery tłustej i chyba to zrobię :)
OdpowiedzUsuńBielenda ogólnie jest hitem, nie tylko blogsfery. Wiem, wredna jestem ale garniera zdradzilam z Bielenda, ma zdecydowanie większą buteleczke i wydajność.
OdpowiedzUsuńWww.ka-karmelizovana.blogspot.com u mnie kosmetyczne diy, zrób sobie balsam do ust, zapraszam :)
właśnie wczoraj kupiłam znowu 3 kolejne niebieskie ;) jak dla mnie pachną bosko i świetnie działają. też ubolewam, że są w saszetkach. mogłyby chociaż być zakończone dziubkiem, które można zakręcić.
OdpowiedzUsuńJa już mówiłam, że używałam różowej wersji. Jest całkiem fajna, ale mnie np. zaraz po nałożeniu tej maseczki strasznie, ale to strasznie piekły oczy i nie mogłam powstrzymać łzawienia :/ ..pomijam ten 'węgiel' ;)
OdpowiedzUsuńMiałam tylko niebieską - wrażenia na + :) Resztę także chcę wypróbować..
OdpowiedzUsuńTych maseczek nie znam ale ja też jakoś nie przepadam za takimi smarowanymi saszetkowcami. Bardzo lubię za to saszetkowe maski w płachcie i to im się ostatnio oddaję :D
OdpowiedzUsuńMoje ulubione maseczki ostatnio:) Ale apeluję do Bielendy o wersje w większych tubkach:)
OdpowiedzUsuńA czym zmywacie maski z twarzy? Kiedyś używałam wody mineralnej a teraz używam wody z własnego kranu. Mam nałożony na prysznic filtr prysznicowo-kąpielowy z systemem kdf i on świetnie uzdatnia wodę zabierając z niej chlor i fluor i dzięki temu woda nie wysusza skóry.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę maski w tubkach, lecz ta niebieska bardzo mnie zaciekawiła. Skuszę się na nią.
OdpowiedzUsuń:*
Chętnie wypróbuję maseczkę do cery mieszanej i tłustej :)
OdpowiedzUsuńObserwuję! :)
Ja tą do cery dojrzałej chętnie wypróbuję :-)
OdpowiedzUsuńWęgiel i glinki to najbardziej przeze mnie pożądane składniki maseczek. Muszę wypróbować tę nowość od Bielendy.
OdpowiedzUsuńPoza tą czernią (taka twarz musi przerażać ;p) produkt wydaje się ok :D Chyba jak większość wybrałabym tą niebieską :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tych maseczek
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam się z tymi maseczkami - mam mały zapas ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię produktów z saszetki, bo zaraz wszystko jest upaćkane i brudne. Ale testowałam produkty z Bielendy i niestety były słąbiutkie...
OdpowiedzUsuńhttp://sharpeee.blogspot.com
Mam taką maskę azjatycką, Pilaten i jestem ciekawa, czy z Bielendy sprawdziłaby się lepiej...
OdpowiedzUsuńSaszetki nie dla mnie, pewnie prędzej bym je pogubiła niż użyła.
OdpowiedzUsuńUżywam czasem zielonej i jestem z niej zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMam te maseczki, czekają na pierwsze użycie :)
OdpowiedzUsuńja się trochę boję, kiedyś po użyciu maseczki wyskoczyło mi uczulenie :(
OdpowiedzUsuńhttp://swiatmartynywu.blogspot.com/
jak ja nie lubię zmywalnych maseczek :P ogólnie jestem maseczkowym leniem, idę na łatwiznę i sięgam po te w płatach bawełnianych
OdpowiedzUsuń