Przerobiłam wszystkie 3 „siostrzyczki” The Balm. Najpierw najsłynniejszą
gwiazdę, czyli Mary Lou. Później brzoskwiniowo-różową
Cindy Lou. Na deser została więc już
tylko Betty Lou! Wspomniałam o niej w makijażowych ulubieńcach 2016 roku więc pewnie już wiecie, że
zdobyła moje uznanie. Pytanie tylko… dlaczego?:)
„Jedwabiście
gładki puder prasowany w ciepłym złocistym kolorze, który może być stosowany
jako bronzer, do stworzenia efektu naturalnie wyglądającej opalenizny, jako
cień do powiek lub puder rozświetlający. Trzy funkcje w jednym produkcie,
wykorzystującym mikę dla rozproszenia światła, dzięki czemu skóra wygląda
młodziej i bardziej gładko, otulona subtelnym ciepłem pudru”.
The Balm Betty Lou Manizer podobnie jak pozostałe siostrzyczki
otrzymujemy w opakowaniu zachowanym w dokładnie tym samym stylu;) Mamy więc
kartonowe opakowanie i wygodną, metalową puderniczkę wyposażoną w lusterko.
Puderniczki te są bardzo wytrzymałe. Wiem to, ponieważ Mary Lou użytkowałam bardzo długo, a po jakimś czasie gdy trochę
już mi się znudziła oddałam siostrze i ona ją po mnie dokańcza, a opakowanie jest w dobrym stanie mimo, że siostra raczej nieszczególnie dba o rzeczy;) Pojemność produktu wynosi 8,5g więc jak dla mnie minimum o połowę więcej niż bym potrzebowała. Chyba, że ktoś maluje innych - wtedy może być mało;)
Podobnie jak Mary, Betty posiada bardzo przyjemną konsystencję, dzięki której nakładanie produktu nie sprawia problemów. Diametralnie różni je jednak odcień! O ile Mary Lou jest rozświetlaczem, który pasuje niemalże do każdej karnacji to Betty zdecydowanie już nie.
Podobnie jak Mary, Betty posiada bardzo przyjemną konsystencję, dzięki której nakładanie produktu nie sprawia problemów. Diametralnie różni je jednak odcień! O ile Mary Lou jest rozświetlaczem, który pasuje niemalże do każdej karnacji to Betty zdecydowanie już nie.
Słabo wyobrażam sobie
Betty w przypadku bardzo jasnych karnacji w typowo chłodnej tonacji. Przy
karnacjach jasnych o ciepłym kolorycie może posłużyć jako rozświetlający
bronzer lub cień do powiek. Natomiast do rozświetlania nadaje się w przypadku
średniej i ciemnej cery o typowo ciepłym kolorycie. Ja akurat szczęśliwie
posiadam karnację średnią w kierunku ciemniejszej o mocno ciepłym podtonie więc
u mnie Betty spełnia się na wszystkich trzech płaszczyznach:) Nałożona
delikatniej pełni u mnie rolę złocistego rozświetlacza, a zaaplikowana bardziej
hojnie sprawdza się jako połyskujący bronzer. Moja twarz jest bardzo szczupła
więc nie muszę jakoś szczególnie trudzić się konturowaniem. Dlatego też bronzer
w moim przypadku może być zarówno matowy jak i wzmocniony blaskiem;) Betty
bardzo ładnie wygląda również na powiekach:) Odcień na dłoni może przerażać,
ponieważ jawi się jako pomarańczowo-rudy, ale przy odpowiedniej karnacji
naprawdę bardzo ładnie się wtapia i robi co ma robić:)
Jestem bardzo zadowolona
z Betty Lou, ale ostrzegam, że nie jest to produkt, który sprawdzi się u każdego.
Przy niektórych karnacjach może wręcz wyglądać niekorzystnie. Polecam go więc
przede wszystkim posiadaczkom naturalnie średnich i ciemniejszych karnacji z
ciepłymi tonami, a jaśniejszym (ale również z ciepłymi tonami) albo z rozwagą
albo gdy cera jest opalona;) Jeśli natomiast interesują Was wszystkie trzy
siostry, można je kupić w całkiem fajnym zestawie KLIK. Dodam jeszcze, że sam kosmetyk jest trwały, nie osypuje się i
nie sprawia żadnych problemów.
Produkty The Balm są bardzo wydajne. Widoczny na
zdjęciu egzemplarz Mary Lou ma już ładnych parę lat. Najpierw był użytkowany
przeze mnie, a teraz jest własnością siostry, która używa go codziennie i
zużycie jest naprawdę nieduże (zdjęcie było robione w październiku).
Znacie
Betty Lou Manizer albo którąś z pozostałych sióstr?;) Dajcie znać jak się u Was
sprawują!
Uwielbiam wszytskie prosukty rozświetlające tej marki :)
OdpowiedzUsuńJa oczywiście nie znam, jedynie ze słyszenia, ale Betty to nie odcień dla mnie :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba Mary Lou, ale mam trochę uraz do marki przez puder do brwi, z którego nie jestem zadowolona. No i mam też 6 czy 7 rozświetlaczy, także nie wiem, czy potrzebuję nowego :D
OdpowiedzUsuńMi się Mary znudziła, ale była moim pierwszym produktem tej marki i ogólnie dobrze wspominam;) Choć wolę Betty ostatecznie:) Do brwi to nie znam.
UsuńHyhy, no właśnie od Ciebie wracam:P
Też mam tych rozświelaczy. Aż muszę sprawdzić ile;)
Pięęęęknaaa! <3 Choć mam raczej chłodny odcień skóry, to i tak ją chcę! :D
OdpowiedzUsuńTy jakimś szczególnym bladzioszkiem nie jesteś więc myślę, że okiełznasz Betty:)
UsuńNo ja myślę :D
UsuńNie znam żadnej z siostrzyczek, ale Mary mi się marzy ♥
OdpowiedzUsuńBetty raczej nie dla mnie, chociaż też jest piękna ;)
Lubię takie miedzio-złotka:)
OdpowiedzUsuńnie znam ale zaciekawił mnie ten produkt ;)
OdpowiedzUsuńhttps://sk-artist.blogspot.com
Latem chyba by się u mnie dobrze ta Betty sprawowała:)
OdpowiedzUsuńrozświetlacz jest cudowny, ja zawsze jestem bardzo blada, nie opalam się więc nie do końca w moją tonację wpadałyby te produkty
OdpowiedzUsuńMyślę, że Mary byłaby dla Ciebie ok:) gorzej z Betty;)
Usuńkuszą mnie
OdpowiedzUsuńBetty chyba pasowałaby mi najbardziej. Do najpopularniejszej Mary Lou nigdy mnie nie ciągnęło, bo zawsze wydawała mi się za jasna, żeby dobrze do mnie pasowała.
OdpowiedzUsuńTeż czasami myślałam, że mogłaby być ciemniejsza:)
UsuńMam Mary, ale używam dość rzadko, bo na co dzień daje u mnie zbyt mocny efekt. Betty mnie nie kusi, ale myślę, że może ładnie wyglądać na skórze ;)
OdpowiedzUsuńmam ale jakoś o niej zapominam :> bliżej mi do Mery <3
OdpowiedzUsuńHihi czyli Betka zapomniana siedzi gdzieś w szufladzie:D
UsuńJa zostaje wierna Mary Lou :* Kochana, zastanawiam się nad zakupem jakiegoś Misi (Tous) pamiętam, że masz ich kolczyki. Jesteś zadowolona?
OdpowiedzUsuńZ kolczyków mam dwa małe misie z czarnego onyxu już dobrych kilka lat i wszystko jest z nimi ok:) wczesniej miałam też większe, ale jednak te mniejsze bardziej mi pasują.
UsuńMam też wisiorki i również wszystko fajnie:)
Dla mnie na pewno byłaby zbyt ciemna, ale w opakowaniu wygląda pięknie ;)
OdpowiedzUsuńMam wszystkie siostrzyczki i masz świętą rację Betty nie jest dla każdego.
OdpowiedzUsuńNo nie da się ukryć;)
UsuńMary Lou uwielbiam, ale dla Betty nie widzę u siebie zastosowania ;)
OdpowiedzUsuńBetty w takim razie nie dla mojej jasnej karnacji ;(
OdpowiedzUsuńNo cienko ją u Ciebie widzę. A Mary masz?
UsuńFajny kolorek! Dla mnie raczej właśnie jako połyskujący brązer ;)
OdpowiedzUsuńDużo zależy od cery i tego jak się nałoży:)
UsuńChętnie bym wypróbowała ;)
OdpowiedzUsuńBetty jednak nie dla mnie;). Mary mam mini - wygląda jak cień do powiek i tak też często jej używam;). Ale z The Balm mam jeszcze boski brązer idealny do konturowania - a nazwa jego brzmi Desert Balm:) Uwielbiam go:).
OdpowiedzUsuńTak, dla Ciebie mogłaby być średnia... Taka mini Mary to fajne rozwiazanie:) ten bronzer znam, ale nie mam:)
UsuńRaczej nie stosowałabym jako rozświetlacza. Prędzej jako cień :)
OdpowiedzUsuńBo jako rozswietlacz to on właśnie nie dla każdego;)
UsuńJa z The Balm miałam jedynie bronzer mamuśki :) wprawdzie to zupełnie inny produkt ale ja byłam z niego niesamowicie zadowolona :) najbardziej podobała mi się formuła i to że dawał delikatne satynowo matowe wykończenie. Używam rozświetlaczy ale w bardzo delikatny sposób i nie bardzo lubię mocnego błysku na twarzy.
OdpowiedzUsuńU mnie rozswietlacz praktycznie zawsze:D ja mamuśki z kolei nie miałam:)
UsuńNie miałam ich nigdy :)
OdpowiedzUsuńDla mnie byłaby za ciemna, chyba, że jako cień, tak jak piszesz, ale żeby używać jako cień nie warto byłoby mi ją kupować :)
OdpowiedzUsuńNo jako sam cień to trochę średnio specjalnie kupować :)
UsuńJa bym się bardziej skusiła na Mary :-)
OdpowiedzUsuńMam Mary i Cindy, ale z perspektywy czasu, to chyba tak średnio je kocham :) Kolorystyka jest nie do końca moja, pewnie z Betty też byśmy się nie polubiły ;) Ale za to konsystencję i wszystko inne, te kosmetyki mają super ;)
OdpowiedzUsuńZ Betty to ja sobie Ciebie w ogóle nie wyobrażam :D
UsuńJa Cindy puściłam w świat bo na dłuższą metę nie okazała się do końca tym czym bym chciała, a Mary się znudziła więc teraz z siostrzyczek tylko Betty;)
Nie miałam jeszcze żadnej z siostrzyczek :) Myślę, że mi bardziej pasowałaby Mary.
OdpowiedzUsuńuuu ta Betty jest mega ciemna, jak dla super opalonych dziewczyn, a nie takiego bladziocha jak ja :P ps dużo zdrówka Ewelinko, niech to grypsko w końcu Ci odpuści!
OdpowiedzUsuńDziękuję:*
UsuńNa razie coś nie chce puścić :/
niestety ta siostra z trzech przypadla mi do gustu najmniej, a nawet w ogole :)
OdpowiedzUsuńBo ona nie dla każdego;)
UsuńMoim faworytem jest absolutnie Cindy bo kocham opalizujące róże u siebie i świetliste policzki . Mam też Mary i o dziwo nie używam jej często,leży u mnie gdzieś na dnie w szafce . Nie ukrywam,że Mary kupiłam ze względu na cały szum w internecie a ostatecznie według mnie jest więcej hałasu o niej niż na to zasługuje, co nie oznacza,że jest złym produktem. Może kolor mi nie do końca odpowiada. Nie miałam okazji widzieć jeszcze Betty ale mam ja na swojej liście i planuje zakup . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa Cindy puściłam w świat, a Mary dałam siostrze i ostatecznie najbardziej lubię Betty;)
UsuńO kurcze! fajne efekty :) Jak najbardziej na plus.
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl - nowości na blogu!:)
U mnie właśnie na skórze Betty nie wygląda zbyt korzystnie, więc jestem wierna Mary <3
OdpowiedzUsuńKuszą mnie te "siostrzane" produkty, ale za każdym razem, gdy mam już je w wirtualnym koszyku, uświadamiam sobie jak wiele kolorówki posiadam i z bólem serca naciskam X w prawym górnym rogu ekranu.
OdpowiedzUsuńZamówiłam niedawno Betty i czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie dla mnie :) Ja cały rok jestem jednakowo blada także nawet latem odpada :)
OdpowiedzUsuń