czwartek, 23 marca 2017

BodyBoom – Truskawkowy Kusiciel oraz Czarująca Dama!

Cześć Dziewczyny!
Na temat peelingów kawowych BodyBoom rozpływałam się już nie raz! To naprawdę moje wielkie odkrycie 2016 roku i zarazem produkt, którego opakowań zużyłam już sporo. Co w moim przypadku jest dość zaskakujące, ponieważ jestem raczej niewierna. Po prostu rzadko wracam do tego samego produktu nawet gdy są fajerwerki. W przypadku peelingów kawowych było jednak inaczej:) Co więcej obdarowałam nimi sporo kobiet i jeszcze żadna nie narzekała. No może jedynie Ruda Maruda miała jakieś tam drobne obiekcje, ale ona to osobny rozdział!:*:D Wszystkie inne przejawiały zachwyt. Nawet moja siostra, która nie jest zbyt skłonna do wydatków na kosmetyki uznała, że warto go kupić. Przy okazji sprzedała mi swój sposób użycia – otóż ona często stosuje mieszając go z żelem pod prysznic i dzięki temu podobno jest bardziej wydajny;) Ale! Nie o peelingach dzisiaj mowa gdyż one już były i można o nich przeczytać tutaj i tutaj. Dziś pochylimy się nad balsamem do ciała Truskawkowy Kusiciel oraz glinką niebieską Czarująca Dama:) Brzmią kusząco, a jak działają?




BodyBoom balsam do ciała Truskawkowy Kusiciel



„Cześć, gotowa na wielką miłość? Jestem polskim balsamem do ciała, który sprawi, że już nigdy nie pomyślisz o innym! Moja unikalna formuła uczyni Twoją skórę cudownie odżywioną i nawilżoną, a zawarte we mnie starannie dobrane składniki zapewnią Ci wszystko, co najlepsze”.

Balsam Truskawkowy Kusiciel zamknięty został w plastikowym pojemniczku o pojemności 200ml, który jest częściowo przezroczysty:) Z tego co pamiętam balsam należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Mnie to zajęło w okolicach 3 tygodni, ale ja jestem wyjątkowo trudnym przypadkiem – balsamo-holikiem, „papraczem” (dobrze, że nie partaczem!:)). Balsam ma lekko różową barwę. Według BodyBoom kolor może ulec subtelnej zmianie z uwagi na zastosowanie naturalnych barwników, ale osobiście nic takiego nie zauważyłam. Pewnie dlatego, że szybko upłynniam balsamy;) Z góry przepraszam za to, że dodaję zdjęcie „wymacanego” produktu, ale już tak pod koniec jego używania, czyli na początku lutego miałam nadmiar energii i uznałam, że zrobię zdjęcia jeszcze raz. Brawo ja!;) Konsystencja produktu według mnie jest jogurtowa, a sam zapach również kojarzy mi się z jogurtem truskawkowym z dodatkiem lekkiej nutki oranżadki w proszku. Smak dzieciństwa;) Dość długo utrzymywał się na skórze, ale w żadnym wypadku nie był duszący. Osobiście marzy mi się jeszcze poszerzenie oferty zapachowej o banan, mango i oczywiście kawusię;) Truskawkowy kusiciel zawiera aż 93% składników pochodzenia naturalnego, a muszę przyznać, że naturalne balsamy na ogół dobrze mi służą. Tak było też w przypadku tego osobnika;) Pomimo lekkiej konsystencji balsam zarówno silnie nawilżał, zmiękczał oraz wygładzał jak i lekko natłuszczał moją skórę. Efekt był 24h więc dla mnie w pełni zadowalający:) Mam nadzieję, że w przyszłości pojawią się kolejne wersje zapachowe.


BodyBoom glinka niebieska Czarująca Dama



„Jestem unikalna i wyjątkowo delikatna. Przywracam skórze świeży wygląd, poprawiam jej teksturę i delikatnie wygładzam. Zawarte we mnie minerały i witaminy sprawią, że Twoja skóra będzie oczyszczona, odżywiona i wygładzona jak nigdy dotąd! Idealnie sprawdzę się też podczas zabiegów detoksykacji, usuwania cellulitu oraz masażu złuszczającego. Kto lepiej wie jak zadbać o kobietę, niż druga kobieta? Poznajmy się bliżej i zawalczmy razem o idealne ciało!”

Czarująca Dama występuje w dość podobnym opakowaniu jak w przypadku balsamu. Z tą różnicą, że jest ono w pełni zakryte:) Wizualnie bardziej do mnie trafia, ponieważ posiada niebieskie etykiety, a ja lubię takie smerfne akcenty;) Opakowanie zawiera 200g glinki, czyli całkiem sporo. 
Dobra wiadomość jest taka, że glinka BodyBoom jest gotowa do użycia. Nie jest to żaden proszek, który trzeba potem mieszać z wodą. A ja o ile lubię glinki to nie przepadam za ich samodzielnym przygotowaniem więc taki gotowiec jest dla mnie wybawieniem, a w dodatku zwiększa szansę na regularne stosowanie:) Jest to oczywiście dość istotne w przypadku pielęgnacji. 
Przechodząc do walorów wizualnych wnętrza produktu, muszę przyznać, że kolor produktu nie nastraja pozytywnie. Jest to zgniło-zielone błotko, a gdy zanurzymy w nim palce naszym oczom ukazuje się szarawa maź:) Glinka kameleon;) Niemniej powiedzmy sobie szczerze, która glinka wygląda romantycznie? Niewątpliwie żadna, ale przecież liczy się wnętrze, a raczej działanie:) 
Zanim do niego dojdziemy słówko o zapachu. Otóż moim zdaniem Czarująca Dama pachnie ziemniakiem. Takim świeżo obranym i wrzuconym do wody;) Nie ma się jednak o co martwić, ponieważ zapach ten jest bardzo delikatny i ulatnia się krótko po aplikacji na skórę:) 
Według producenta glinka niebieska świetnie sprawdzi się w przypadku cery suchej, dojrzałej i wrażliwej. Moja jest mieszana, ale delikatna i właśnie dlatego wybrałam tą wersję:) Glinka niebieska może też znaleźć zastosowanie w przypadku pielęgnacji ciała, m.in. zabiegów detoksykujących i złuszczających. Ja jednak stosowałam jedynie na twarz. Produkt pozornie posiada gładką i jednolitą konsystencję. Jednak w kontakcie ze skórą wyczuwalne jest coś w rodzaju drobnych „farfocli”. Nie wpływa to jednak na mój komfort użytkowania, ponieważ produkt aplikuje się sprawnie i gładko. Po jakimś czasie glinka trochę zasycha na twarzy więc warto lekko ją zwilżyć np. mgiełką. BodyBoom poleca zostawić glinkę na 10 min w przypadku twarzy oraz na 30min w przypadku ciała. W przypadku mojej twarzy najczęściej jest to 5 minut, ponieważ dla mojej cery jest to optymalny czas:) Zmywanie ręczne jak to w przypadku glinek bywa nie jest najlepszym pomysłem więc warto zaopatrzyć się w specjalną gąbeczkę (polecam Calypso), dzięki której wszystko zejdzie szybko:) Glinka niebieska nie wywołuje u mnie żadnego podrażnienia, zaczerwienienia ani uczucia nieprzyjemnego ściągnięcia. Zaraz po zmyciu skóra jest gładka i rozjaśniona, a dodatkowo oczyszczona z nadmiaru sebum. Dzięki czemu wszelkie produkty pielęgnacyjne lepiej się wchłaniają.


Kosmetyki znajdziecie w sklepie BodyBoom:)


Znacie Czarującą Damę lub Truskawkowego Kusiciela? Lubicie produkty BodyBoom?

63 komentarze:

  1. markę znam z peelingów, ale szczerze wolę Nacomi :D niemniej jednak ta truskawka powoduje ślinotok :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Firmę znam, ale nie używałam jej produktów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam szczerze, że peelingi Body Boom mnie absolutnie nie kuszą, bo sama mielę kawę, piję ją regularnie i później samodzielnie mieszam sobie tego typu kosmetyk. Jednak balsam i glinka to co innego, chętnie po nie sięgnę za jakiś czas :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja praktycznie nie piję kawy, a samej robić mi się nie chce:D

      Usuń
  4. BodyBoom jest już długo na mojej wishliscie :)
    Zarówno peelingi jak i inne produkty pielęgnacyjne. Chyba sobie sprezentuje taki zestaw na święta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. nie znam produktów
    O marce widziałam na innych blogach

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo się słyszy o tych produktach, ale jeszcze nie używałam żadnych. Bardzo bym chciała spróbować ich peelingów. Zachęciłaś mnie również do myślenia nad tym balsamem :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z Body Boom to chyba bardziej mnie kusi wypróbowaenie peelingu ;D mimo że na codzień sama robię taki ;D to i tak kuszą ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. ekstra, to ja też jestem papraczem :) bardzo szybko zużywam balsamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać tak już mamy:D Ja nie nadążam z opisywaniem więc większości już nie opisuję:P

      Usuń
  9. Truskawkowy kusiciel kusi mocniej :D Ziemniak wrzucony do wody nie brzmi zbyt zachęcająco :P A gdzie "seria niefortunnych zdarzeń"? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hyhy, ziemniak szybciutko odchodzi w niepamięć ze swym zapachem:)
      A czeka w czyśćcu:) Będzie pewnie może jako ostatni marcowy albo na początku kwietnia:D

      Usuń
  10. Balsam bardzo mnie zaciekawił sama ostatnio dosłownie"jem" wszelkie nawilżacze do ciała w sumie trochę ty mnie zaraziłaś takim obdarywaniem swojego ciała wszelakiej ilości nawilżaczy i jak kiedyś służyły mi długo tak teraz miesiąc i nawet dna nie można wylizać bo nie ma co :P
    Glinki wolę jednak proszkowe jakoś tak bardziej mi służą :) choć nie wykluczam że po gotowe też będę sięgać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trza smarować, nie obijać się:D Ja wolę gotowe bo nie trzeba już nic robić:D

      Usuń
    2. Przecież to robota na 30 sekund :D Leniuch!!! :p

      Usuń
    3. Wieeem, czasami zrobię, ale jednak nie ma to jak gotowe:D

      Usuń
  11. Już sam ich widok kusi niesamowicie 💗

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam je w planach, ale Piggypeg robiło analizę składów i już mnie nie kuszą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja się tak składami nie przejmuję i dla mnie nie ma tam nic co by mnie mogło zniechęcić:)

      Usuń
  13. Fajnie, że glinka jest gotowa do użycia, ciekawe że pachnie ziemniakiem :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Czarująca dama która pachnie zmienikiem hihi :P Zapach co prawda by mnie nie oczarował ale lubię glinkę i sam kosmetyk mógłby się u mnie spisać :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Na balsam to narobiłaś mi ochoty, odnoszę wrażenie, że dość ciężko o truskawkowe kosmetyki jednocześnie z dobrymi składami :) Glinka zresztą też mi się spodobała, ale trochę mnie zastanawia ten ziemniaczany zapaszek :D Z BodyBoom znam tylko oryginalny peeling kawowy i również z mojej strony są nad jego działaniem achwyty, gorzej z zachwytami nad jego ceną ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to fakt, jak truskawka to często na maksa syntetyczna;) no cena do najniższych nie należy, ale kurcze warto:)

      Usuń
  16. Widziałam chyba na piggypeg analizę składu masła tej marki i nie było ono tak fajne, jak peelingi :) Natomiast glinka mnie bardzo ciekawi! Niebieskiej nie miałam i choć nie przeszkadza mi robienie samemu papki, to jednak wygodniej jest mieć już gotowca;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, ja zużywam tyle tych balsamów, że nie przejmuje się tym;)
      Tak, nie ma to jak gotowiec;)

      Usuń
  17. Nareszcie jakieś pudełka porządne;). Balsam bym chciała, glinki nie;) Zapach ziemniaka bardzo mnie zniechęca;). Zresztą ja nie jestem wielbicielką glinek;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, całkiem normalne opakowanka:) hyhy to dobrze, że Cię uprzedziłam :D

      Usuń
  18. Uwielbiam peelingi od Body Boom. Tych produktów jeszcze nie miałam.
    Zapraszam http://natalie-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. peelingi uwielbiam, a balsam chętnie poznam

    OdpowiedzUsuń
  20. Truskawkowy jogurt bierę i zapach oranżadki też mnie kusi ale ta glinka ... wygląda jak grupka błota spod mojego okna ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha to to sobie zapakuj trochę do pudełka i domowe spa jak znalazł :D

      Usuń
    2. Widzisz, a nie płacić jeszcze będę ;P

      Usuń
  21. Ja jestem jeszcze na etapie peelingów tej marki, właśnie kupiłam swój pierwszy :P. Balsam wygląda bardzo ciekawie, za glinkami niestety nie przepadam ;).

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozśmieszyła mnie wizja zapachu ziemniaka :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Na razie znam tylko peeling Body Boom. Pewnie w niedalekiej przyszłości zapoznam się z resztą oferty marki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Obydwa produkty bardzo interesujące :-)
    Balsam musi przepięknie pachnieć! A glinka jest u mnie zawsze mile widziana :-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja jestem wierna peelingom Naturativ, bo też mają naturalne składy, a zapach i działanie też spełnia wszystkie oczekiwania. Ten twój też wygląda smakowicie. Ma certyfikat jakości Natrue? U mnie to bardzo ważne, bo mam bardzo wrażliwą skórę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że certyfikatu nie posiadają. Trzeba by sprawdzić na stronie. Naturativ lubię choć peelingi BB bardziej:)

      Usuń
  26. Perspektywa posiadania idealnej konsystencji zielonej glinki brzmi niezwykle zachęcająco :D Ale pewnie ze składem już w takim razie nie jest kolorowo? Za to truskawkowy balsam brałabym! :D Uwielbiam takie zapachy, konsystencja też wygląda fajnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny pisały wyżej, że w necie są dokładne analizy składów. Sama w to nie wnikałam. Nie jest to dla mnie kluczowe:)

      Usuń
  27. Fajne mają opisy :) Zapach ziemniaka, hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Do tej pory używałam tylko peelingu i cóż... mam ochotę na więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Zapach ziemniora? No to musi być ciekawie.Uwielbiam glinki.

    OdpowiedzUsuń
  30. Chyba będę pierwszą osobą co nie zachwyciła się tymi peelingami, a zaznaczę, że UWIELBIAM peelingi. Mimo wszystko truskawkowy kusiciel bym chętnie wypróbowała ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Taka truskaweczką bym nie pogardziła. Albo bananikiem, gdyby był :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Bardzo przyjemnie się czyta twój tekst . Osobiście z glinka nigdy nie miałam doczynienia;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Z chęcią bym wypróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo kuszą mnie te produkty :-) mam w zapasach peeling kokosowy Body Boom :-)

    OdpowiedzUsuń
  35. Na peelingi marki nie mam parcia zupełnie, ale balsam z chęcią bym wypróbowała :) Tym bardziej, ze podobnie jak Ty mazidła do ciała zużywam w ilościach hurtowych :D

    OdpowiedzUsuń
  36. Truskawkowy Kusiciel - bardzo trafna nazwa. Czuję się skuszona! :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Opakowania urocze, niezwykle kuszące!! <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Jeśli jednak nie czytasz nie komentuj i nie pisz głupot;) Proszę nie zostawiaj linków, to nie jest miejsce na Twoją reklamę. Komentarze zawierające linki będą usuwane.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...