Kiedy kilka miesięcy temu
marka Bielenda inspirując się
azjatyckimi rytuałami pielęgnacji, wypuściła serię Multi Essence 4w1, nie byłam
szczególnie zainteresowana i nie planowałam żeby wypróbować którąś z esencji. Jednak
pewnego dnia nagle stwierdziłam, że może jednak to będzie dobre i zdecydowałam
się na esencję przeznaczoną do pielęgnacji cery mieszanej. Tak też się stało,
ponieważ produkt ten polubiłam od pierwszego użycia. Co zresztą miało już swoje
reperkusje w kosmetycznych ulubieńcach pierwszej połowy roku:) Polubiłam Multi
Essence na tyle, że kiedy dobijała dna, postanowiłam wypróbować również dwie
pozostałe wersje:) Dziś jednak o wersji zielonej, czyli do cery mieszanej:)
Czym
jest Bielenda Multi Essence 4w1?
Multi Essence ma płynną
postać i można jej używać jak toniku zwilżając nią wacik lekko dociskając do
twarzy, szyi i dekoltu. Należy ją stosować po uprzednim oczyszczeniu skóry. Jednak
według producenta esencja to nie tylko zwykły tonik. Ma ona pielęgnować jak
krem, regenerować jak maska, tonizować jak tonik i oczyszczać jak mleczko:) Do
wyboru mamy 3 wersje: do cery mieszanej, suchej oraz dojrzałej. Recenzowana
dziś przeze mnie wersja do skóry mieszanej zawiera dobroczynny filtrat
drożdżowy, kwas glikolowy, witaminę B3 i prowitaminę B5, a także kwas hialuronowy.
Po użyciu cera ma być gładka, matowa, pełna witalności i nawilżona.
Bielenda Multi Essence multiwitaminowa esencja do skóry mieszanej
umieszczona została w zgrabnym opakowaniu o pojemności 200ml. Kosmetyk ten
należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od momentu otwarcia, co jest jak najbardziej
wykonalne, ponieważ mnie jedna butelka wystarczyła na trochę ponad miesiąc
regularnego stosowania rano i wieczorem na twarz, szyję i dekolt. Nie wiem czy to widzicie, ale na zdjęciu powyżej jest puste opakowanie;)
Zapach na
początku nie przypadł mi do gustu, ponieważ uznałam go za perfumowany i nieco
sztuczny. Jednak już po kilku użyciach praktycznie przestałam go czuć podczas
użycia. Według mnie wersja fioletowa pachnie ładniej;) Konsystencja produktu
jest wodnista, ale jednocześnie bardzo komfortowa. Daje bardzo fajny poślizg, co
jest szczególnie mile widziane zwłaszcza gdy bezpośrednio po użyciu nakładamy
serum:) W połączeniu z Multi Essence serum rozprowadza się bajecznie gładko, a
ja bardzo lubię to uczucie;) Esencja na mojej mieszanej cerze nie pozostawiała
żadnego poczucia lepkości ani dyskomfortu. Wręcz przeciwnie, była szybko
absorbowana przez skórę.
Pewnie
jesteście ciekawi czy rzeczywiście pielęgnuje jak krem, regeneruje jak maska,
tonizuje jak tonik i oczyszcza jak mleczko? Przyznam szczerze, że oczekiwałam
po prostu dobrego toniku i zdecydowanie to dostałam. Nawet nie śmiałam marzyć o
tylu efektach, o czym zresztą wspomniałam w ulubieńcach. Potem jednak
uzmysłowiłam sobie, że rzeczywiście w pewnym sensie pielęgnuje jak krem. Chodzi
mi o czoło;) Z racji tego, że mam grzywkę i moje czoło lubi się przetłuszczać
to nie smaruję go kremem regularnie. Podczas użytkowania esencji przecierałam
czoło jedynie nią i faktycznie było gładkie oraz wypielęgnowane bardziej niż
wcześniej:) Natomiast na pozostałych partiach twarzy oraz szyi i dekoltu,
esencję stosowałam w połączeniu z serum i kremem, czyli typowo jak tonik po
uprzednim oczyszczeniu skóry:) To połączenie było dla mnie idealne i
powiedziałabym, że esencja bardzo dobrze współpracowała z pozostałymi krokami
pielęgnacyjnymi. A do tego bardzo przyjemnie wygładzała, odświeżała i
uelastyczniała cerę bez obciążenia. Czy oczyszcza jak mleczko ciężko mi
powiedzieć, ponieważ stosowałam na uprzednio oczyszczoną twarz przy użyciu
płynu micelarnego i następnie żelu. Poza tym ja nie lubię mleczek, więc ciężko
mi porównać:) Czy regeneruje jak maska? Szczerze mówiąc słyszałam o ciekawym
patencie. Podobno można nasączyć esencją płachtę, a następnie nałożyć na twarz i wtedy
mamy efekt jak po zrobieniu maski. Nigdy jednak tego nie robiłam, ponieważ
preferuję gotowe maski i nie miałam nawet w zanadrzu takiej suchej płachty:) Trochę obawiałam się obecności filtratu drożdżowego,
ponieważ słyszałam, że niekiedy potrafi wywołać wysyp lub uczulić. Na szczęście
nic takiego u mnie nie wystąpiło, tzn. zdarzały mi się jakieś drobne
niedoskonałości, ale nie więcej niż standardowo, a chyba nawet mniej;) Czułam
też nutkę niepewności w kwestii zawartości kwasu glikolowego. Producent nie
podał jednak stężenia, więc uznałam, że musi być ono niewielkie. Nie
zauważyłam żadnego podrażnienia ani nadwrażliwości mimo, że stosowałam rano i
wieczorem w porze letniej (o ile to coś można nazwać latem;)).
Podsumowując
wiem, że esencje Bielendy swego czasu wyskakiwały już z lodówki, ale sama się
przekonałam, że naprawdę warto spróbować:) Będę jeszcze analizować, która
wersja jest dla mnie najlepsza i myślę, że będę do nich wracać. Zwłaszcza, że
cena jest bardzo korzystna.
Znacie
Multi Essence od Bielendy? Która wersja przypadła Wam najbardziej do gustu? A
może polecicie coś innego?
Nie ufam takim 4w1, ale o tym produkcie słyszałam dużo dobrego:)
OdpowiedzUsuńTeż nie miałam przekonania i kręciłam nosem, a jednak fajne to;) Inaczej nie kupiłabym pozostałych 2:)
UsuńMam wersję różową, ale dopiero ją testuję ;) Muszę wypróbować patent z maską, bo mam akurat płachty w tabletkach ;)
OdpowiedzUsuńRóżowa u mnie jeszcze czeka. Ciekawa jestem, która najlepsza.
UsuńO, a ja właśnie dziś mam w planie zakup takich skompresowanych maseczek, by robić sobie własne, tonikowe płachty :) Dobrze, że jesteś zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMnie się nigdy nie chce, ale może się przemogę;)
Usuńdzięki za recenzję, może się skuszę bo wiele osób zachwala te esencje
OdpowiedzUsuńNaprawdę poczciwe, warto wypróbować chociaż jedną.
UsuńU mnie na użycie czeka wersja niebieska, zobaczymy co z tego wyniknie :-)
OdpowiedzUsuńDaj znać;)
UsuńCzego to oni nie wymyślą teraz :)
OdpowiedzUsuńTo fakt;)
Usuńno nie powiem, zaciekawiłas mnie tym produktem :) lubię takie wynalazki :) ja obecnie uzywam esencji Origins :)
OdpowiedzUsuńFajna rzecz:)
UsuńCzyli potwierdzają się wszystkie super opinie, że to fajna linia Bielendy. Może kiedyś jakąś wypróbuję, np. tą fioletową. Ciekawy pomysł z płachtą, faktycznie można mieć maseczkę;)
OdpowiedzUsuńFajna, fajna:)
UsuńBardzo chętnie bym wypróbowała ze względu na sentyment do Bielendy <3
OdpowiedzUsuńMiałam właśnie tę wersję tej esencji i przypadła mi do gustu muszę powiedzieć :) Mam ochotę sprawdzić kiedyś też inne warianty :)
OdpowiedzUsuńJa będę sobie porównywać która lepsza:)
UsuńNie miałam okazji skorzystać i w sumie nie wiem, czy bym kupiła :).
OdpowiedzUsuńTeż nie miałam przekonania, a jednak;)
UsuńGdybyś nie napisała że to puste opakowanie to bym nawet nie widziała :D myślałam że taki jest :P swoją drogą ja np kupuję skompresowane maski w płachcie i moczę je czasami w płynie micelarnym lub toniku :)
OdpowiedzUsuńA tak się zastanawiałam czy to widać czy nie widać, więc stwierdziłam, że napiszę;) Ja wiem, że jest puste to widzę:O ale jak się przyjrzysz to też zobaczysz:D
UsuńNo właśnie może kiedyś spróbuję tego patentu.
Bardzo, ale to bardzo polubiłam wersję dla cery suchej i już drugie opakowanie mam w użyciu. Wersja dla cer mieszanych na razie czeka u mnie w zapasach, ale na pewno niedługo się za nią zabiorę. Mam nadzieję, że dobrze się u mnie sprawdzi.
OdpowiedzUsuńOby:) ja jestem ciekawa jak ta do suchej u mnie wypadnie. Do dojrzałej jest spoko.
UsuńNa mnie czeka wersja do skóry suchej, a moja mama z kolei stosuje tą do dojrzałej i jest zadowolona ;) Ciekawe kiedy mnie się uda dobrać do swojej xD
OdpowiedzUsuńTo zależy ile jeszcze tego masz i jak szybko Ci schodzi;P Dla mnie te esencje takie nieszczególnie wydajne;)
Usuńo tak, tez je lubię
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia,że Bielenda wypuszcza takie cuda na rynek. Na pewno się skuszę tym bardziej,że za dwa tygodnie czeka mnie urlop w Polsce . W końcu nadrobię nowinki z polskich drogerii <3
OdpowiedzUsuńWarto zabrać je ze sobą:)
UsuńNie używałam ☺
OdpowiedzUsuńTeż ją mam, od niedawna dopiero stosuję, zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńA ja się o niej nasłuchałam tyle dobrego, że oczekiwałam cudów na kiju i ostatecznie jestem ciut zawiedziona, bo myślałam, że będzie czymś więcej niż dobrym tonikiem :D Ale nie mogę powiedzieć, żebym jej nie lubiła ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie to przede wszystkim tonik, ale jednocześnie trochę więcej niż tonik:)
UsuńSporo dobrego czytałam o tych esencjach.
OdpowiedzUsuńOoo tylko nie nic z drożdzami w składzie moja skóra źle reaguje na takie dodatki ;(
OdpowiedzUsuńJa się wahałam, ale mi krzywdy nie zrobiła:)
UsuńSłyszałam o nich, ale sama nie miałam :)
OdpowiedzUsuńZ ciekaowści cośwybiorę
OdpowiedzUsuńNie miałam tylko fioletowej. Reszta mi sie bardzo podoba :)
OdpowiedzUsuńJa stwierdziłam, że muszę mieć wszystkie;)
UsuńByłam do niej sceptycznie nastawiona, a o dziwo sprawdza się całkiem dobrze.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja:)
Usuńużywam różowej esencji, świetnie nawilża moją suchą cerę
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że różową też polubię:)
UsuńCuda Pani, cuda. Tyle dobroci w jednym produkcie :)
OdpowiedzUsuńNa niektóre obietnice pewnie trzeba przymknąć lekko oko, ale fajnie że działa i się polubiliście.
Dokładnie:) Tak czy siak to pomocny produkt:)
UsuńTestuję wersję różową dla cery suchej (chociaż moja jest mieszana) i jest WSPA-NIA-ŁA! To najlepszy tonik, jaki kiedykolwiek stosowałam, faktycznie pielęgnuje skórę! Zachwyt.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ja na początek wzięłam mieszaną bo mam mieszaną, ale po zużyciu stwierdziłam, że resztę wypróbuję. Choć ta do mieszanej ma najlepsze opinie;)
UsuńJak spotkam to n pewno kupię :) Jestem ciekawa wersji dla cery mieszanej:)
OdpowiedzUsuńMam ją w zapasach :D, jeszcze nie testowałam.
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy na prawdę często po nią sięgam, sprawdza się fajnie chociaż jak Ty zwróciłam początkowo uwagę na efekt tonizowania cery
OdpowiedzUsuńGenialne! W lecie używałam do mieszanej i tłustej, w zimie tę do suchej cery. Obie sprawdziły się doskonale po krem i makijaż. Nawilżają, wgładzają, tonizują i przede wszystkim - łagodzą. Ma tylko jeden problem. Cholernie ciężko mi je teraz dostać. :(
OdpowiedzUsuń