Miłością
do płynnych podkładów nie pałam, a latem to już w ogóle nie wyobrażam sobie
użyć fluidu tudzież kremu BB. Absolutnie! Nie mogę wręcz „wyjść z podziwu” gdy
kobiety latem używają ciężkich, kryjących fluidów. Ale jeśli potrzebują to OK.,
nie będę drążyć tematu;) Moja cera na szczęście nie wymaga wielkiego krycia. Zawsze
jednak w swoim makijażu używam pudru albo sypkiego podkładu mineralnego – solo lub
w połączeniu z odpowiednim produktem wykończeniowym. Zależnie od oczekiwanego
efektu lub humoru jest to kosmetyk matujący, rozświetlający albo utrwalający. Dziś
przedstawiam Wam kolejnych dwóch zawodników spod szyldu Lily Lolo. Są to wykończeniowe pudry sypkie - Flawless Matte i Flawless
Silk.
Lily Lolo Flawless Matte
„Flawless Matte to wyjątkowy
kosmetyk matujący. Doskonale sprawdza się jako naturalna baza pod podkład lub
też jako nieskazitelne wykończenie makijażu. Ten puder o właściwościach
absorbujących sebum zabezpiecza skórę twarzy przed nadmiernym świeceniem.
Świetnie sprawdza się również jako mineralna baza pod cienie”.
Lily Lolo Flawless Matte otrzymujemy w klasycznym białym
kartoniku z logo marki. Wewnątrz znajdziemy dobrej jakości opakowanie pudru o
pojemności 7g. Plusem jest to, że pudry i podkłady tej marki posiadają
specjalną zasuwkę, dzięki której możemy dobrze zabezpieczyć zawartość przed
rozsypaniem. Na pewno nic się nie wysypie (sprawdzone już wiele razy). Muszę
jednak przyznać, że tym razem przeszłam samą siebie, gdyż zapomniałam o
wspomnianej zasłonce i przez pierwsze dni zaklejałam produkt fabryczną
naklejką. Aż przypomniałam sobie, że nie tak to się robi. Brawo ja! Poziom
rozkojarzenia 10;)
Puder
jest drobno zmielony i prosty w aplikacji
przy użyciu pędzla. Dobrą wiadomością jest to, że jest bezzapachowy i nie posiada
żadnych zbędnych składników w tym tlenochlorku bizmutu, który mi prawdopodobnie
nie służy, ponieważ miałam kiedyś niemiłą historię z minerałami innej marki.
Flawless
Matte jak sama nazwa wskazuje jest pudrem matującym mającym ograniczyć
świecenie się skóry. Najlepiej sprawdzi się więc w przypadku cery tłustej i
mieszanej. Choć i posiadaczki innych typów cery miewają od czasu do czasu
miejscowe problemy ze świeceniem. Moja jest mieszana i dobrze jest ją trochę
utrzymać w ryzach. Producent zaleca oszczędne użycie i naprawdę jest to w pełni
wystarczające. Pudru można używać nie tylko do wykończenia makijażu, ale także
jako bazę pod cienie do powiek i bazę pod podkład. Można go również wymieszać z
kremem nawilżającym aby uzyskać bazę ograniczającą wydzielanie sebum. Sprytne,
prawda? Ja stosuję przede wszystkim jako puder zapewniający matowe wykończenie
minerałów lub pudru w kompakcie;) Ale w te najbardziej upalne dni, zdarzało mi
się użyć odrobinę również pod puder. Nie jest to produkt zapewniający płaski
mat. Ten puder jest odpowiedni dla posiadaczek cer tłustych, mieszanych i
normalnych, ale takich, które cenią sobie naturalne wykończenie:) Matujące, ale
bez przeciągania struny, czyli w wolnym tłumaczeniu bez „przesadyzmu”:) Idealne rozwiązanie na co dzień. Tym bardziej, że nie pogarsza stanu cery.
Lily Lolo Flawless Silk
„Jasny, brzoskwiniowo-różowy
mineralny puder o jedwabistej konsystencji, który dzięki zawartości
rozpraszającej światło miki, optycznie redukuje widoczność drobnych zmarszczek
oraz niedoskonałości”.
Lily Lolo Flawless Silk otrzymujemy w identycznym kartonowym
opakowaniu i pojemniczku. Z tą różnicą, że mamy tutaj 4,5g produktu. Nie
uznawałabym tego jednak za wadę, gdyż niewiele go trzeba na jednorazową
aplikację. Co za tym idzie, jest wydajny.
Puder
ten również jest bezzapachowy i drobno zmielony. Nie zawiera też dziwnych
składników;) Jego skład brzmi dokładnie tak: MICA [+/- CI 77491 (IRON OXIDE),
CI 77492 (IRON OXIDE)].
Puder
w przeciwieństwie do wersji matującej, posiada brzoskwiniowo-różowawy odcień. Producent
zapewnia, że jest on uniwersalny do wszystkich typów karnacji. Mnie to
delikatnie zastanawiało, ponieważ patrząc na niego miałam wrażenie, że odcień
jest nieco podobny do niektórych odcieni podkładów mineralnych. Okazało się
jednak, że mogę go spokojnie stosować. I tutaj niespodzianka, ponieważ
próbowałam stosować zarówno na puder lub podkład mineralny albo solo;) Solo
wtedy gdy nie chciałam wiele nakładać na swą twarz:) Dzięki zawartości miki,
Flawless Silk ładnie odbija światło, nadając cerze świetliste aczkolwiek nie
brokatowe tylko eleganckie satynowe wykończenie. W dodatku po jego zastosowaniu
cera jest gładziutka w dotyku:)
Obie
wersje pudrów sypkich Lily Lolo dostępne są w sklepie Costasy.
Stawiacie na zmatowienie czy
rozświetlenie (?) bo ja uważam, że kobieta zmienną jest;) Mieliście do
czynienia z pudrami Lily Lolo?
zdecydowanie bardziej pasuje mi rozświetlenie na twarzy :)
OdpowiedzUsuńCzyli Flawless Silk dla Ciebie:)
Usuńja uwielbiam rozświetlenie, jestem od dawna zakochana w Lily Lolo
OdpowiedzUsuńKobiety lubią ten efekt:)
UsuńChciałam napisać, że wolę Flawless Matte albo Translucent Silk, ale ciężko byłoby podjąć mi decyzję :) W zależności od humoru zamiennie stosuję oba, tylko niestety drugiego mam już końcówkę ;) Są super :)
OdpowiedzUsuńOba fajne to po co się ograniczać :D
Usuńteż nie lubię płynnych i ciężkich podkładów w lecie... Z tych dwóch pudrów mam tylko Flawless Matte i bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńJa ani w lecie ani w zimie :D
UsuńCiągle nie mogę się przestawić na pudry sypkie :P
OdpowiedzUsuńBo prasowane wygodniejsze;)
UsuńMiałam kilka podejść do podkładów mineralnych tej firmy i niestety nie były to udane podejścia.
OdpowiedzUsuńO tych pudrach słyszałam ale zastanawiam się czy będą dobre np. do utrwalenia tradycyjnego płynnego podkładu?
A to szkoda. Trafiłaś na złe odcienie czy formuła Ci nie pasuje?
UsuńPowinny być ok. również dla tradycyjnych aczkolwiek ja tego nie sprawdzałam bo tradycyjnych za bardzo nie lubię.
Na dzień dzisiejszy sprawdziłyby się u mnie oba. Kiedyś miałam suchą cerę, a teraz już jest normalna i potrzebuje delikatnego matu. Kiedys makijaż trzymał się cały dzień u mnie, a teraz mam wrazenie w po paru godzinach zaczyna ze mnie spływać ;) Także pora zakupić pudru matujące :)
OdpowiedzUsuńMoże wina pory roku:)
UsuńJa się ostatnio przyglądam różnym minerałom, bo w coś bym zainwestowała, ale jeszcze nie wiem w co. Po wtopie Z Bare Minerals jestem ostrożna.
OdpowiedzUsuńMi Bare też bardzo podpadło :/
UsuńJak tylko zużyję swoje kosmetyki kolorowe, będę musiała przetestować cuda z Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńHihi to pewnie trochę potrwa:)
UsuńJa bym oba brała :D
OdpowiedzUsuńPo co się ograniczać :D
Usuńja tez zdecydowanie nie lubie pelnego makijazu latem, zazwyczaj konczy sie na oczach i ustach :)
OdpowiedzUsuńNie ma co się zakrywać toną tapety:)
UsuńWielbie ten puder matujacy! Wydajność ma na najwyzszym poziomie. Uzywam od czerwca a ciagle go pelno!
OdpowiedzUsuńMinerały są bardzo wydajne:)
UsuńKuszą mnie produkty tej firmy :)
OdpowiedzUsuńDla mnie pewnie bardziej ten matujący byłby odpowiedni choć teraz akurat używam rozświetlającego i o dziwo nawet zadowolona jestem :) Z Lily Lolo mam tylko róż, może kiedyś powiększę kolekcję :)
OdpowiedzUsuńMatujący bardzo fajny:)
UsuńDla mnie pewnie bardziej ten matujący byłby odpowiedni choć teraz akurat używam rozświetlającego i o dziwo nawet zadowolona jestem :) Z Lily Lolo mam tylko róż, może kiedyś powiększę kolekcję :)
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie bardzo ten pierwszy puder :) też nie przepadam latem za ciężkimi podkładkami :)
OdpowiedzUsuńTen drugi puder jakoś nie bardzo mnie ciekawi, ale ten 1 myślę, że mógłby się sprawdzić - lubię mat, ale nie taki suchy, lecz taki naturalny, zdrowy ;) I podobnie jak Ty, nie lubię latem mieć na twarzy fluidów, bo podczas upałów mam wrażenie, że wszystko ze mnie płynie i nie czuję się komfortowo ;) (super, że są minerałki!)
OdpowiedzUsuńJa fluidów w ogóle nie lubię, a latem to już całkiem sobie nie wyobrażam :D
UsuńWydaje mi się, że chyba polubiłabym bardziej wersję matującą, bo moja strefa T lubi czasem się pokazać od błyszczącej strony;)
OdpowiedzUsuńMoja też:D
UsuńO Flawless Matte słyszałam wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się:)
UsuńPierwszy nie dla mnie bo moja mieszanka idzie ku normalnej i praktycznie się nie świeci zaś ten drugi bałabym się jego odcienia i tego że a nóż będzie go u mnie widać ;D
OdpowiedzUsuńTeż mnie niepokoił ten odcień, ale jest ok.
UsuńMówis?No to zapisze sobię i będe o nim pamiętać ...kiedyś tam ;D
UsuńAkurat ich produktów nie miałam, natomiast nie mam dużego doświadczenia z minerałami. Jeśli chodzi o pudry to teraz też wolę ich używać, w podkładach się duszę. Szczególnie gdy na zewnątrz jest ciepło.
OdpowiedzUsuńZ Flawless Silk mogłabym się zaprzyjaźnić ;)
OdpowiedzUsuńRozświetlona cera to to co lubię :D
OdpowiedzUsuńAle nie ufam produktom,które zawierają mikę :/
Bardzo się cieszę, że wróciłam na blogosferę. Dzięki Tobie przypomniało mi się o Lily Lolo! Uwielbiam ich minerały. :) Pozdrawiam serdecznie, obserwuje i zostaję na dłużej. :)
OdpowiedzUsuńMatujący byłby dla mnie idealny, choć i delikatnym rozświetleniem nigdy nie pogardzę :D
OdpowiedzUsuńPuder Flawless Silk byłby dla mnie odpowiedni :)
OdpowiedzUsuńU mnie to raczej mat króluje, ale od czasu do czasu lubię użyć nieco rozświetlającego pudru, zwłaszcza latem :)
OdpowiedzUsuńja pół buzi matuję, a pół rozświetlam, a co :D
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie mat. Nawet nie tyle, że go wolę, co po prostu muszę.
OdpowiedzUsuńZnam i bardzo lubię, na upąły sa fantastyczne
OdpowiedzUsuńMiałąm oba, niestety ten lekko zabarwiony kompletnie nie spisał się na mojej cerze, ale to ja się na niego uparłam doskonale o tym wiedząc, jest za ciemny i moja tłusta cera szybko zaczynała się świecić, szkoda, bo jest taki delikatny
OdpowiedzUsuńNie masz litości z Lily Lolo :D ❤ Czuję się zachęcona do obu :D Choć chyba na ten moment za bardzo zakolegowałam się z Everyday Minerals.. teraz będę miała dylemat -.- :D
OdpowiedzUsuńNigdy ich nie miałam, ale ciągle mnie kuszą ;) myślę, że ten silk byłby dla mnie lepszy :)
OdpowiedzUsuń