Achae
to ręcznie tworzone kosmetyki naturalne. W ofercie znajdziemy m.in. peelingi,
masła i balsamy do ciała, a także produkty do ust. Dziś chciałabym Wam
opowiedzieć o tym jak się u mnie sprawdziły ich produkty. A miałam do czynienia
z peelingami do ciała, z peelingiem do ust oraz masłem lawendowym.
Achae
zestaw mini peelingów
Zestawy mini peelingów
występują w dwóch wariantach – po 3 saszetki lub po 6 saszetek, każda po 50g. Do
mnie dotarły 4 saszetki, więc nieco przewrotnie;) Zapachy jakie miałam okazję
wypróbować to Orange, Coconut, Green Tea i Vanilla.
Peeling
kawowo-kokosowy, wygładzający
Zaczęłam właśnie od niego,
gdyż kusił mnie najmocniej. Jego zapach to połączenie kawy i kokosa. Według
mnie przyjemny, ale czułam w nim niewiele kokosa. Bardziej kawę. Kokosowy Body Boom jest zdecydowanie mocniej kokosowy według mnie. Całkiem nieźle nawilża i wygładza.
Peeling
kawowo-waniliowy, odżywiający
Nie należę do szczególnych
fanek zapachu wanilii, ale w połączeniu z kawą wypada on naprawdę nieźle. Ma w
sobie szczyptę słodyczy i ciepła:) Choć podobnie jak w przypadku wersji kokosowej, nie jest to woń mocna. Ja czułam ją jedynie w opakowaniu.
Solny
peeling pomarańczowy, nawilżający
Solny peeling pomarańczowy
w przeciwieństwie do dwóch powyżej nie zawiera w sobie kawy, a jego barwa jest
jasno-pomarańczowa. Jest nieco delikatniejszy od poprzednich, ale działa równie
skutecznie. Zapach ma boski, jak prawdziwa skórka pomarańczy:)
Cukrowy
peeling z zieloną herbatą, zmiękczający
Ten peeling posiada
zgniło-zieloną dość niespotykaną (jak na peeling) barwę. Pachnie przecudnie i mocno energetycznie! To mój zdecydowany faworyt! Zapach utrzymuje się na skórze jeszcze przez jakiś czas po użyciu. Jest świetny!
Najbardziej przypadł mi
do gustu peeling z zieloną herbatą, ponieważ pachnie cudnie, a do tego skutecznie złuszcza i nawilża będąc zarazem delikatnym dla skóry. Równie przyjemna jest także wersja pomarańczowa. Składy peelingów Achae
są naturalne i krótkie, a działanie jest satysfakcjonujące, ponieważ po użyciu
skóra jest miękka, gładka i dobrze nawilżona. Choć mimo wszystko w przypadku wersji kawowych to Body Boom w
moim odczuciu są lepsze i mocniej pielęgnujące. Na minus są dla mnie mini saszetki, ponieważ
są zdecydowanie mniej wygodne niż te duże i trudniej wydobyć z nich produkt. Poza tym miałam problemy z otwarciem każdej z nich. Nie wiem z czego to wynika, ale zamknięcie trzymało się bardzo mocno i z każdą saszetką musiałam siłować się dobre 5 minut. Czytałam też, że peelingi są wydajne, ale chyba żyjemy w jakimś innym świecie, ponieważ mnie jedna saszetka wystarczała na 2 użycia i to takie mocno naciągane dwa;)
Achae
Miętowy peeling do ust
Miętowa wersja peelingu do
ust na początku nie do końca mnie ucieszyła gdyż bliżej mi do limonkowej.
Jednak przypomniałam sobie, że właściwie miałam na oku miętową pomadkę peelingującą
Sylveco, więc postanowiłam dać mu szansę;) Szybko okazało się, że zapach jest
całkiem przyjemny i odświeżający, ale jednocześnie nie nachalny.
Konsystencja
peelingu jest kremowo-maślana. Na początku powątpiewałam czy rzeczywiście uda
mi się wykonać tym peeling ust, ponieważ bardziej przypomina mi balsam do ust
aniżeli typowy peeling. Wnet jednak okazało się, że konsystencja to nie
problem, a nawet ma swoje zalety. Idealnie nadaje się bowiem do delikatnej
skóry ust, nie podrażniając, a jednocześnie robiąc co trzeba:) Po użyciu usta
są spektakularnie wygładzone i jednocześnie lekko nawilżone bez nieprzyjemnej
lepkiej warstewki. A jeśli nałożyć potem balsam do ust to już w ogóle bajka.
Minusem może być słoiczkowa formuła oraz krótka data ważności (3 miesiące),
jednak dla mnie akurat nie było to problemem:) Producent rekomenduje nawet
codzienne stosowanie, więc jak najbardziej da się zużyć jeszcze szybciej niż w
ciągu 3 miesięcy.
Achae
Lawendowe masło do ciała
Lawendowe masło do ciała
niestety nie trafiło na dobrą osobę, gdyż zdecydowanie nie jestem fanką tego
aromatu. Owszem, zdarzyło mi się nawet pochwalić lawendowy kosmetyk, ale tylko
wtedy gdy jego „lawendowość” nie była dla mnie nazbyt dokuczliwa;) Tutaj
niestety (a dla fanów lawendy stety) lawenda jest wyczuwalna naprawdę wyraźnie
i jej woń pozostaje jeszcze przez dość długi czas na ubraniach. Dla mnie jest
to nie do przyjęcia, więc niestety masło lądowało wyłącznie na stopach (a i tak
woń była dla mnie bardziej wyczuwalna niż bym chciała. Po prostu zbyt wiele
lawendy w lawendzie:D
Masło posiada twardą i zbitą konsystencję typową dla
masła shea, które jest wysoko w składzie. Żeby go użyć, trzeba najpierw oderwać
kawałek, a następnie rozgrzać w dłoni. Po chwili można już rozprowadzać po
skórze, a masło zmienia się w odżywczy, tłustawy olejek. Dla wielu osób może to
nie być akceptowalne. Mnie osobiście nie przeszkadzało, ale tak jak już
wspomniałam nakładałam wyłącznie na stopy traktując właściwie jak niezmywalną
maskę do stóp, ponieważ po aplikacji zakładałam bawełniane skarpetki. I tutaj
jeśli chodzi o właściwości to nie mogę nic zarzucić, ponieważ masło wygładza, odżywia
i nawilża stópki w sposób spektakularny i długotrwały. Aczkolwiek i tak warto
stosować regularnie, ponieważ data ważności to również 3 miesiące (to komentarz do tych, którzy zużywają niczym żółwie bo raczej nie do mnie;)). Bardzo miłym
i pozytywnym akcentem jest strojne opakowanie z muffinkami:) Chętnie
wypróbowałabym inną wersję zapachową, ponieważ ta nie jest z mojej bajki.
Niemniej fani lawendy powinni być w 7 niebie. Ja akurat skorzystałam z okazji, że na czas remontu wprowadziła się siostra i powiedziałam jej, że jeśli chce to może mnie odciążyć i używać tego masła. Jak się okazało jej ten zapach zupełnie nie wzruszył. Stwierdziła, że właściwości świetne, a nawet, że masło wyleczyło jej drobne krostki na dekolcie. Sprawdziłam zresztą, że masło zużyła do cna:)
Kosmetyki dostępne są w
sklepie Achae.
Znacie
naturalne kosmetyki Achae? Co o nich sądzicie?
Nie znam tej marki zupełnie ale peeling z zieloną herbatą i ten do ust bym wypróbowała ;) Lawendę ja znowu uwielbiam, ale nie wiem czy konsystencja i ta oleistość by mi odpowiadały... Ostatnio i tak nie jestem już w tej materii takim radykałem, ale nadal nie wszystko akceptuję xD
OdpowiedzUsuńTe wersje peelingów zdecydowanie na plus:) Jeśli chodzi o masło to zapach raczej w Twoim guście, ale już konsystencja wiadomo - trochę bardziej problematyczna. Coś jak balsamy z masłem shea z Organique.
UsuńBardzo fajne produkty, marki nie znam, ale zachęciłaś mnie do zakupu. Jak będąc na zakupach spotkam to na pewno kupię :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Fajnie, że coś wpadło Ci w oko:)
UsuńUwielbiam peelingi i masła do ciała. Niedopasowany zapach może być udręką. Mam taki jeden balsam i mimo że jest niezły, nie mogę go znieść :)
OdpowiedzUsuńJa też:)
UsuńMam podobnie z zapachami;)
to masło wygląda niesamowicie, wszystkie kosmetyki są kuszące ale masło najbardziej, cukiereczek. ja lubię lawendę
OdpowiedzUsuńOpakowanie świetne choć zapach nie mój:)
UsuńNie miałam nic z tej marki, ale kojarzę recenzje peelingów u Ani i Fronesis, przez co się nimi zainteresowałam :) Twoja recenzja jest równie pozytywna, więc prędzej czy później będę musiała po nie sięgnąć! Torebka na dwa użycia brzmi trochę kiepsko, ale może u mnie nie byłoby źle - miniaturę z Body Boom, która miała 30 gram, użyłam trzy razy, więc może tu jedna torebka wystarczy mi na 4-5? :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że marka ma też inne produkty w swojej ofercie. Jeśli chodzi o peeling to średnio lubię takie opakowanie, a masełko wygląda ciekawie - może nie jestem fanką lawendy, ale sam zapach lubię :)
Tak, pisały o nich:) moja w sumie jest trochę mniej pozytywna, ale marka ogólnie ciekawa;)
UsuńNie wiem czy ja jestem papraczem czy inni są nadmiernie oszczędni:D
masełko mnie zaciekawiło.
OdpowiedzUsuńOpakowanie ma zachęcające;)
Usuńależ urocze opakowanie ma to masło do ciała, skusiłabym się na nie :-) uwielbiam gęste smarowidła, są idealne dla mojej suchej skóry
OdpowiedzUsuńOpakowanie świetne:)
UsuńMasła lubię, nawet te o konsystencji kamiennej bryły ale niestety z zapachem lawendy tez nie potrafię sobie poradzić:(
OdpowiedzUsuńNo nie jest to najlepszy zapach dla nas:D
UsuńPierwszy raz widzę tę markę, ale te peelingi mnie kuszą.
OdpowiedzUsuńMają całkiem spory wybór peelingów:)
UsuńOch, ja bym tą lawendę na rękach nosiła ;)
OdpowiedzUsuńJak to mówią, każda potwora znajdzie swego amatora:D chyba z kosmetykami jest podobnie :D
UsuńNie znam marki, ale na peelingi nabrałam ochoty:)
OdpowiedzUsuńKtóre Cię zainteresowały?:)
UsuńNie kojarzę nawet tej marki, miętowy peeling do ust zaciekawił mnie najbardziej :)
OdpowiedzUsuńCałkiem fajny:)
UsuńFajniejsze są te z pomarańczą i zieloną herbatą:)
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że pierwszy peeling mało pachnie kokosem. Lubię jego wyrazisty aromat :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie trochę szkoda!
UsuńJakie fajne wdzianko ma to masełko - przeuroczo wygląda! Ja lawendę bardzo lubię, a więc byłabym ucieszona, swoją, z rabatki, już drugi miesiąc ścinam i suszę, cały dom nią pacnie :) Miętowy peeling brzmi kusząco, swoją drogą nie wiedziałam, że Sylveco ma miętowy w ofercie. Z peelingów do ciała wybrałabym twoich faworytów, Zielona herbatę i Pomarańczowy :)
OdpowiedzUsuńWdzianko bezkonkurencyjne:D
UsuńPierwszy raz spotykam się z kosmetykami tej marki :)
OdpowiedzUsuńMówisz że zielona herbata zapachowo Twój ideał? już je sobie szukam ;D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie najs!
UsuńNie słyszałam o marce, ale dobrze, że mamy coraz większy wybór dobrych kosmetyków naturalnych :)
OdpowiedzUsuńTo prawda;)
UsuńWpadają w oko te produkty :) Masło jeszcze szczególnie ciekawe, ale może inna wersja zapachowa, niekoniecznie lawenda :)
OdpowiedzUsuńTeż bym się skusiła na inną;)
UsuńGdzieś już czytałam o tej marce, ale sama jeszcze nic nie używałam. :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą:)
UsuńMasełko wybrałabym w innej wersji nienawidzę lawendy ale peeling do ust Z chęcią kupiła i wypróbowałam. Jeżeli chodzi o peelingi do ciała to pisałam o nich i wiesz że je bardzo polubiłam :)
OdpowiedzUsuńNo ja fanką lawendy też nie jestem:D
Usuńwizualnie mi się podobają :)!
OdpowiedzUsuń