wtorek, 10 października 2017

Lily Lolo bronzer Honolulu!

Cześć Dziewczyny!
Prasowane bronzery marki Lily Lolo pojawiły się w ofercie już dłuższy czas temu, ale dopiero niedawno zdecydowałam się wypróbować jeden z nich. Wcześniej miałam do czynienia z tymi w wersji duo i byłam zadowolona. Postanowiłam więc dać szansę wersji w okrągłym opakowaniu. Mój wybór padł na Lily Lolo Honolulu, ponieważ opisany został jako satynowy bronzer o średnim odcieniu, a ja akurat miałam ochotę na coś niezbyt ciemnego;) Jak wypadł w praktyce?
zdjęcie przedstawiające bronzer Lily Lolo

Lily Lolo Honolulu



„Honolulu to satynowy, prasowany, chłodny bronzer o średniej pigmentacji i średnim odcieniu. Prasowane bronzery od Lily Lolo idealnie sprawdzą się, gdy będziesz chciała nadać swojej cerze tego niezwykłego blasku, który skóra zyskuje wraz z nadejściem cieplejszych dni. Ich delikatna formuła i możliwość budowania intensywności koloru pozwolą Ci przepięknie podkreślić swoją opaleniznę”.
zdjęcie przedstawiające bronzer Lily Lolo Honolulu

Bronzer Lily Lolo Honolulu tradycyjnie został opakowany w biały logowany kartonik. Wewnątrz znajdziemy zgrabną płaską puderniczkę, zwierającą 9g produktu, który najlepiej byłoby zużyć w ciągu roku od otwarcia. Czy to dużo czy mało? Według mnie gramatura jest spora. Zwłaszcza biorąc pod uwagę wydajność produktu. No chyba, że ktoś uskutecznia makijaże rodem z Instagrama, czyli ¼ opakowania na jedno użycie;) Jak to mówią: punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia;) Ja preferuję raczej delikatny makijaż aniżeli zastosowanie wszelkich najnowszych makijażowych trendów… na raz;) Ale co kto lubi! 
zdjęcie przedstawiające odcień bronzera Lily Lolo Honolulu
Bronzer posiada naturalny zapach typowy dla kosmetyków mineralnych tej marki. Jego konsystencja jest aksamitna, dzięki czemu kosmetyk rozprowadzimy bardzo sprawnie, bez pylenia. 
Jeśli chodzi o odcień to patrząc na nazwę Honolulu trochę się obawiałam, ponieważ dokładnie tak samo nazywał się bronzer innej marki, na który się kiedyś skusiłam i z którego byłam wybitnie niezadowolona. Trochę niepokoiło mnie też słowo chłodny, ponieważ jestem ciepłym typem i w zbyt chłodnych odcieniach wyglądam jakbym była brudna:) Jednak po przejrzeniu zdjęć w sieci stwierdziłam, że nie wygląda on na chłodny w sposób niedopuszczalny i postanowiłam wypróbować właśnie jego;) Jak bym oceniła ten kolor? W opakowaniu jest dość ciemny, ale na skórze odcień rzeczywiście jest średni i to bardziej w kierunku jasnego niż ciemnego (przynajmniej w moim przypadku). Nie jest też typowo chłodny, bardziej określiłabym go mianem uniwersalnego. Przyznam, że mnie to akurat bardzo ucieszyło:) 
zdjęcie ukazujące puderniczkę bronzera Lily Lolo
Wykończenie jakie oferuje bronzer Honolulu jest satynowe, więc na twarzy produkt wygląda świeżo i delikatnie. Moja szczupła twarz praktycznie nie potrzebuje konturowania, więc nie muszę mieć produktu typowo matowego i maksymalnie chłodnego:) Wolę właśnie takie pośrednie, ponieważ zapewniają naturalny efekt. Jeśli chodzi o trwałość to na mojej mieszanej cerze w połączeniu z pudrem wykończeniowym produkt ten utrzymuje się przez większość dnia.

Bronzer można zamówić na Costasy.pl. Oprócz Honolulu, w ofercie jest jeszcze Montengo Bay i Miami Beach.  Podoba mi się jeszcze ten ostatni, ale na mojej cerze byłby zupełnie niewidoczny, więc pewnie musiałabym celować w Montengo Bay:) A szkoda bo nazwa Miami Beach wybitnie do mnie trafia;)


Znacie prasowane bronzery Lily Lolo? Który z odcieni Wam odpowiada najbardziej?

55 komentarzy:

  1. Ja mam Miami Beach i Honolulu właśnie i szczerze przyznam - lepiej czuję się w tym drugim :) Ma piękny, uniwersalny kolor i wgl miłość, też właśnie szykuję się do jego recenzji, ale coś się zebrać nie mogę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się podoba nazwa Miami Beach, ale on taki jaśniutki, że chyba bardziej na całą twarz:D No właśnie widzę, że się już 3 miesiąc ociągasz:D Jak Tobie podpasował to jest jeszcze bardziej uniwersalny niż sądziłam:D
      Ps. Masz mojego posta na liście? Bo ja np Twojego miałam na liście, a na blogrollu dopiero od niedawna.

      Usuń
    2. Jak ja kocham te Twoje przytyki :P Tak, mam na liście i w blogrollu też. A Miami Beach jest niby ok, ale dla mnie chyba ciut za ciepły i nie do końca dobrze się w nim czuję...

      Usuń
  2. ja mam duo z rozświtelaczem mój jest trochę jaśniejszy , uwielbiam go.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam jeszcze, ale chętnie przetestuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mój bronzer z KOBO ostatnio spał i cały się skruszył :( szukam właśnie czegoś nowego

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja akurat nie szczędzę sobie tego kosmetyku w codziennym makijażu ;D.
    Też nie lubię chłodnych odcieni z identycznego powodu, o którym wspomniałaś;).
    Ostatnio wpadła mi w ręce próbka neutralnego herbatnikowego pudru brązującego z Pixie, ale jeszcze nie użyłam. To się jeszcze okaże, czy się polubimy:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee chyba nie aż tak?:D
      Pixie mnie ciekawi, mają ładne pędzelki;)

      Usuń
    2. Lubię się porządnie ocieplić, bo ostatnio używam neutralnych odcieni podkładów i jakoś tak bez brązera byłoby niemrawo;). Powaga:).
      Pędzle wyglądają obłędnie. A widziałaś opakowania nowych rozświetlaczy? To jest dopiero bajka:).

      Usuń
    3. Ja jeszcze nie widziałam, żebyś Ty wyglądała niemrawo. Jestem fanką Twojej urody:D
      A tak, pomysłowe są. Choć najbardziej mnie pędzle kręcą:)

      Usuń
  7. Ja z bronzerami to ostrożnie więc ten na pewno byłby za ciemny, ale faktycznie słyszałam, że jest świetny. Na razie używam ten KOBO bo daje strasznie naturalny efekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, on tylko groźnie wygląda. Jest bardziej w kierunku jasnego niż ciemnego:)

      Usuń
  8. oj nie dla mnie wszystko na raz też nie wskazane, ciekawy ten bronzer, ale chyba dla mnie zbyt ciemny

    OdpowiedzUsuń
  9. W opakowaniu wygląda faktycznie ciemno i aż mi krew w żyłach zmroziło :-D ale na palcu fajnie :-D Planuję zapolować na jakiejś fajnej promocji najpierw na podkład Lily Lolo.. miałam już próbki i sprawdził mi się całkiem fajnie.. może z czasem sięgnę po bronzer, bo naprawdę mi sie podoba :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kusisz :) Muszę sprawić sobie jakiś dobry jakościowo brozner, bo moje dotychczasowe to porażka... Najlepiej sprawdza się jak na razie kakao :D

    OdpowiedzUsuń
  11. ja z tej firmy mam podkład i puder są niezawodne ale ten bronzer jest również ciekawy, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marka ma ogólnie porządne kosmetyki, trzeba przyznać:)

      Usuń
  12. Bardzo lubię używać bronzery, więc myślę że przypadłby mi do gustu :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Wygląda na ciemny w opakowaniu, ale na dłoni rzeczywiście jest sporo jaśniejszy, czyli tak jak napisałaś;) Ja wybrałabym dla siebie na pewno Miami;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo bo ja nigdy nie kłamię:D Ten Miami ładny, ale bardzo jasny.

      Usuń
    2. Nie musisz o tym pisać:). Od samego początku zauważyłam, że jesteś szczera w opiniach, dlatego z przyjemnością do Ciebie zaglądam <3.

      Usuń
    3. Cieszę się, od początku taki był mój cel. Nie lubię mydlenia oczu;)

      Usuń
    4. Też nie lubię mydlenia oczu;).
      Oczekuję, że jako czytelniczkę danego bloga będzie się mnie traktować poważnie:).

      Usuń
  14. Nie miałam bronzerów tej marki, ale na pewno znalazłabym odcień dobry dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Moim idealnym bronzerem był Mate Bronze Maca - rozwaliłam go :/ idealnie chłodno - ciepły odcień, właśnie taki naturalny efekt. Nie znam bronzerów LL - szczerze mówiąc mam z tej firmy tylko szminkę i cień :)

    OdpowiedzUsuń
  16. bardzo lubię ten bronzer <3 już go zdenkowałam co u mnie rzadko się zdarza :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja teraz używam tego z lovely i jestem zadowolona kolor ma taki że pasuje nawet jako puder dla mnie ;D przynajmniej jeszcze teraz. Ten też jest ładny ale póki tamtego nie wykończe to nowego nie kupię. Ogólnie kosmetyki LL mnie kuszą, pielęgnację z tego co czytałam mają fajną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha mnie się też takie zdarzały, że mogłam na całą twarz np. z Vita Liberata;) Myślę, że Tobie LL przypadłyby do gustu. Zwłaszcza, że lubisz kosmetyki z dobrymi składami.

      Usuń
  18. Uwielbiam Honolulu, a od niedawna mam też Miami Beach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Miami tylko taki zbyt jaśniutki się wydaje. Chociaż kto wie.

      Usuń
  19. Nie znam kosmetyków tej marki, ale w pierwszej kolejności chciałabym wypróbować ich podkłady ;) jeśli chodzi o ten bronzer, to nie wiem, czy nie byłby dla mnie za ciemny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie za ciemny:) On na skórze jest bardziej w kierunku jasnego niż ciemnego.

      Usuń
  20. ZUpełnie nie znam ofety Lily Lolo, ale brzmi ciekawie. Nazwa bronzera tez skojarzyła mi się z inną marką ;) mam już trochę bronzerów ale może kiedyś ...

    OdpowiedzUsuń
  21. Uwielbiam brązery, więc i taki Lilaczek znalazłby miejsce w mojej brązerowej szufladce :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Miałam ten bronzer i uwielbiałam! Cudeńko ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Powoli przerzucam się na kosmetyki mineralne i sprawdzam różne firmy, ale akurat Lily Lolo JESZCZE nie miałam przyjemności używać;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Tego nie znałam :) ten tutaj dla mnie byłby zbyt ciemny ale zerknę na pewno na inne odcienie

    OdpowiedzUsuń
  25. Fajnie się czyta]. Zapraszam też na mojego bloga

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Jeśli jednak nie czytasz nie komentuj i nie pisz głupot;) Proszę nie zostawiaj linków, to nie jest miejsce na Twoją reklamę. Komentarze zawierające linki będą usuwane.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...