Ostatnio biegałam jak kot
z pęcherzem do Manufaktury;) A wszystko zaczęło się od wishlisty Interendo.
Akurat zastanawiałam się co jej kupić na Mikołajki tudzież Gwiazdkę (jak zwał
tak zwał bo i tak wysyłam zawsze wcześniej) więc wpis spadł mi jak z nieba;)
Nie byłabym jednak sobą gdybym przy okazji nie kupiła czegoś dla siebie i
jeszcze dla innych osób;) Dla siebie planowałam bez szaleństw i pierwotnie tak
też się stało lecz finalnie odwiedziłam Manufakturę i tym samym The Body Shop 3x w ciągu jednego
tygodnia. Dość zabawne, zwłaszcza że wcześniej przez parę miesięcy tam nie
byłam;) Manufaktura nie jest mi po drodze, ale jak już coś wymyślę to nie ma
mocnych;) I dziś postanowiłam opowiedzieć Wam trochę o 2 seriach limitowanych The Body Shop – Vanilla Pumpkin i Frosted
Berries. Nie
będzie to recenzja, a raczej drobne refleksje, ponieważ są to edycje limitowane
i nie zagrzeją długo miejsca w sklepach TBS. Dlatego pokusiłam się jedynie o
wzmianki;)
The
Body Shop Vanilla Pumpkin
Seria Vanilla Pumpkin
składa się z 3 produktów – masła do
ciała, żelu pod prysznic oraz kremu do rąk. Każdy z produktów posiada
ekstrakt z wanilii, pochodzący z Madagaskaru. Dodatkowo kosmetyki te są 100%
wegańskie.
Przyznam, że poza pestkami
dyni, nie przepadam za niczym co jest związane z dyniami. Żadnych zup dyniowych
i innych dziwnych przysmaków;) Jednak kiedy zobaczyłam tę nową serię, byłam
ciekawa jak pachnie. Dlatego pierwsze co zrobiłam po przekroczeniu progu TBS to
sprawdzenie zapachu Vanilla Pumpkin. Kupił mnie od razu i już za pierwszym
podejściem zdecydowałam się na krem do rąk i żel pod prysznic. Zapach jest po
prostu fenomenalny. Jest dyniowa nuta, ale tak świetnie wyważona i urozmaicona wanilią oraz jakby orzechami,
że poczułam zachwyt;) Jest słodko, ale nie za słodko! Woń bardzo niespotykana,
trudno ją do czegokolwiek porównać:) Jeśli będziecie mieli okazję, polecam
powąchać:) Dla mnie rewelacja.
W kwestii samych produktów
i ich działania nadmienię, że niejeden raz miałam już do czynienia z żelami i
masłami TBS, więc tutaj byłam pewna swego zadowolenia i nie musiałam się
zastanawiać. TBS ma świetnie pachnące żele o przyjemnych formułach (kremowych
lub żelowych zależnie od serii) i naprawdę dobrze nawilżające masełka. Najczęściej
wszystkie one są do siebie bardzo podobne. Różnią się jedynie zapachami oraz
konsystencjami, ponieważ jedne są lżejsze, a inne nieco bardziej treściwe.
Nowością był dla mnie jedynie krem do rąk, ponieważ dotychczas miałam jedynie
taki z linii Hemp (dobrze nawilżający lecz o swoistym zapachu). Natomiast te
odpowiadające poszczególnym liniom zapachowym zwykle omijałam, ponieważ
słyszałam, że nie są zbyt mocno nawilżające, a ja lubię posmarować raz a dobrze
(najlepiej na noc). Zniechęcała mnie też zawsze pojemność 30ml, ale że skusiły
mnie zapachy limitek to zdecydowałam się na 2 sztuki w ramach wyjątku;) Krem do
rąk Vanilla Pumpkin pachnie równie rewelacyjnie jak pozostałe 2 produkty z tej
serii. Wchłania się błyskawicznie lecz nawilżenie rzeczywiście jest jedynie
doraźne. Typowo do częstego stosowania w ciągu dnia. Wybaczam, ale tylko
dlatego, że nadgania zapachem i mimo wszystko miło użyć.
Dla większości osób żele i
masła TBS są wydajne. Dla mnie nie, ale w moim przypadku to nie nowość,
ponieważ pielęgnację ciała „upłynniam” bardzo szybko. Zresztą ja w ogóle
wszystkiego używam bardzo regularnie, więc zużywam w mig:D Trochę się uśmiałam
gdy ostatnio wyczytałam, że po co mieć 10 maseł w zapasie skoro nie ma szans by
zużyć je nawet w rok i muszę powiedzieć, że o ile posiadanie zapasów tak
naprawdę jest zbędne lub przynajmniej niekonieczne to kwestia zużywania u
każdego wygląda inaczej. Także… może ty nie zużyjesz 10 maseł/balsamów w rok,
ale ja zużyję i to nawet więcej:P
The
Body Shop Frosted Berries
Linia Frosted Berries składa się z kosmetyków zawierających ekstrakt z żurawiny, pochodzący z Ameryki Północnej. Ta seria jest już bardziej rozbudowana lecz ja wybrałam z niej jedynie krem do rąk oraz mini masełko. Mini masła TBS są dla mnie produktami zupełnie bez sensu, ponieważ 50ml to jak dla mnie do zużycia na 3x, ale wybrałam je z przeznaczeniem do smarowania rąk;) Nawilża dobrze tak jak każde masło TBS, a konsystencja jest tu dość lekka - bardziej kremowa niż maślana. Jeśli zaś chodzi o krem do rąk Frosted Berries to jest podobnie jak w przypadku kremu Vanilla Pumpkin – leciutka formuła, ale i nawilżenie jedynie doraźne. Typowy kosmetyk dla zmysłów. Powiedzmy, że jego zapach umila mi takie czynności jak chociażby pisanie postów na bloga;) Tutaj zapach również jest bardzo przyjemny. Wyraźna żurawina z nutą cierpkości i jednocześnie słodyczy. Klimatyczny zapach, który utrzymuje się nawet po umyciu rąk:)
Z Frosted Plum dla
siebie nic nie kupiłam, ale wybrałam na prezenty. Uważam, że zapach również
jest godny uwagi:) Zupełnie natomiast nie przypadł mi do gustu Vanilla Chai.
Uważam, że pachnie niemalże niczym:) Kupiłam jeszcze inne produkty, ale to już
większości z linii, które już wcześniej znałam, czyli mango, virgin mojito i
oliwka, której z kolei nie znałam;)
Za zwyczaj omijam
limitowane serie jesienne i świąteczne bo ani nie lubię jesieni ani wielką
fanką świąt nie jestem, ale tym razem TBS potrafiło zainteresować nawet mnie! Masła
i żele TBS dobrze znam, więc i z tych jestem zadowolona. Natomiast te maleńkie kremy
do rąk potrzebują wsparcia czegoś treściwszego na noc, ale w ciągu dnia umilają
mi czas swymi jakże udanymi zapachami. I to tyle jeśli chodzi o moje wrażenia dotyczące limitek:)
Znacie
jesienną serię limitowaną The Body Shop Vanilla Pumpkin oraz limitowane edycje
świąteczne? Lubicie serie limitowane?
Przepięknie prezentują się te produkty. Myślę, że polubiłabym ich zapachy :)
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę;)
UsuńKosmetyki z TBS bardzo mnie kuszą
OdpowiedzUsuńJa od czasu do czasu na coś się skuszę :)
UsuńNie znam jesiennej limitki i muszę przyznać, ze jeszcze nie używałam kosmetyków The Body shop, ale póki co mnie nie ciągną
OdpowiedzUsuńJest jesienna i zimowa:)
Usuńidę dziś poniechać te serie stacjonarnie :)
OdpowiedzUsuńDaj znać czy coś się spodobało nosowi:D
Usuńok:) mam nadzieje że dotrę... w końcu trzeba sie wybrać kurtkę w końcu do pralni zanieść i pieniądze wydać ;((( na osłodę trzeba by było w kosmetycznym sie trochę ukoić ;)
UsuńDokładnie, jakaś mała przyjemność by nie zaszkodziła;)
Usuń:) ale taka mini mini:))
UsuńZawsze to coś:D
UsuńSeria dyniowa mnie bardzo kusi :D
OdpowiedzUsuńBierz póki jest:D
UsuńByłam w TBS jak one się pojawiły, ale miałam akurat taki katar, że nawet nie próbowałam nic wąchać xD muszę nadrobić, bo ta żurawina mnie ciekawi. A co do zupy dyniowej, to polubiłam dopiero wersję mojego męża, taką pikantniejszą ;)
OdpowiedzUsuńJa nie czuję tej Vanilla Chai, pachnie prawie niczym:O A zupy dyniowe u mnie skreślone :P
UsuńPędzę sprawdzić jak pachnie seria Vanilla Pumpkin ;).
OdpowiedzUsuńKoniecznie:)
Usuńaż miło patrzeć na takie wspaniałości, bardzo lubię zapach dyni, jej samej niee.
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja:D
UsuńKupiłam sobie wczoraj balsam Vanilla Pumpkin i jestem zachwycona zapachem :)
OdpowiedzUsuńPodzielam zachwyt:)
UsuńNie wiem jak wy, ale ja uwielbiam ich kosmetyki.
OdpowiedzUsuńwww.natalia-i-jej-świat.pl
Ja też bardzo lubię:)
UsuńJa też zużyje więcej niż 10 w ciągu dwóch miesięcy zużyłam dwa musy biolove które niby jedno opakowanie wystarcza na 3 miesiące no to ja jestem "hiper zużywacz". Nie ukrywam że sobie nie żałuję, częściowo to twoja wina :D bo tak zawsze czytam że większość rzeczy zjadasz i przestałam oszczędzać kosmetyki i używać ich w ubogiej ilości tylko tak żeby mi było Dobrze :D
OdpowiedzUsuńNo ja myślę, że gdzieś koło 17-20 rocznie to naprawdę zużywam:D:D Także jak ktoś mi pisze, że zużywa 1 masło na 3 miesiące to znaczy tylko jedno - używa od święta:P Trza używać tyle ile potrzeba i tyle żeby mogło zadziałać bo kropelka balsamu wiele nie zdziała:D
UsuńKremów bym chętnie wypróbowała, bo jakoś za masłami nie przepadam. Choc do rąk by mogło byc właśnie super :)
OdpowiedzUsuńDo rąk się sprawdza, choć ta wersja dość lekka, więc nawet na ręce szybko się kończy;)
UsuńMiałam zamiar kupić serię Vanilla Pumpkin, bo była w fajnych cenach w newsletterze, ale akurat wtedy gdy obowiązywała promocja nie miałam dostępu do TBS ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze ceny były na Black Friday, ale ja akurat kupiłam wcześniej i trochę przepłaciłam:D
UsuńTBS ma tych zapachów mnóstwo, więc pewnie trafiłabyś na swój:)
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo zachęcająco, gdyby tylko TBS był w mojej okolicy :D
OdpowiedzUsuńMało ich niestety :(
UsuńTBS to obca mi marka, nie mam do niej dostępności.
OdpowiedzUsuńNo niestety słaby dostęp ma większość choć jest możliwość składania zamówień telefonicznych;)
UsuńPięknie się prezentują :) Linia Frosted Berries mnie kusi już od jakiegoś czasu, ale póki co trzymam się i omijam TBS :D
OdpowiedzUsuńHeheh chronisz portfel:D
UsuńDynia nie ale w zeszłym roku miałam kremik do rąk z serii Frosted berries i lubiłam ;D
OdpowiedzUsuńAha, czyli to odgrzewane kotlety! A myślałam, że nowość:D
UsuńJakie cudowne produkty ;)
OdpowiedzUsuńA ja lubię dynie, a właściwie zupę-krem z dyni i "brzoskwinię" z dyni :D
OdpowiedzUsuńTa wersja żurawinowa podejrzewam, że ze względu na zapach bardziej wpadłaby w moje gusta. Sama z tej marki miałam mini masło właśnie na 3 użycia i średnio dobrze je wspominam, bo zapach mnie trochę rozczarował z tego, co kojarzę
Brzoskwinię z dyni?:P
UsuńTo chyba była ta linia argan, która średnio pachnie:P
Uwielbiam takie pachnące cudowności do ciała. Zaintrygowałaś mnie bardzo tym dyniowym zapachem, musi coś w nim być;) ale i żurawiny jestem ciekawa. Chyba muszę wstąpić do TBS;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, powąchaj:D
UsuńJeszcze nie byłam w TBS, ale znajdę chwilkę, bo ciekawość jest;)
UsuńDaj znać jak wrażenia. Ciekawa jestem czy coś w Twoim guście:)
Usuńciekawi mnie linia Frosted Berries uwielbiam zapach żurawiny :-)
OdpowiedzUsuńPrzyjemny zapaszek;)
UsuńU mnie bardzo powoli idzie zużywanie kosmetyków, jedynie produkty do włosów zużywam bardzo szybko. Natomiast balsamy czy masła do ciała jak zdenkuję dwa opakowania w roku do jest dobrze ;)
OdpowiedzUsuńDwa w ciągu roku? To musisz niezwykle rzadko używać:)
UsuńMoja skóra jest wymagająca i przy takim zużyciu pewnie wyschła by na wiór :D
Obie limitki bardzo dobrze znam, niestety u mnie żurawina po czasie śmierdzi tanim winem i tylko raz się na nią skusiłam. Żałuje że już nie ma wersji piernikowej, która pachniała colą :D.
OdpowiedzUsuńO kurdę, to niewesoło! u mnie bez winiacza:D
UsuńNie lubię dyni, ale wanilię kocham! Jestem ciekawa jakby mi przypadł do gustu ten zapach :)
OdpowiedzUsuńFrosted Berries na pewno bym polubiła :)
No ciekawa jestem Martuś!
UsuńSeria Vanilla Pumpkin musi pachnieć obłędnie. Uwielbiam aromat wanilii w kosmetykach :) The Body Shop odwiedzam rzadko, a wręcz nie pamiętam kiedy ostatni raz skusiłam się na ich produkty. Jak widać trzeba to nadrobić choć mnie do Manufaktury również nie po drodze :D
OdpowiedzUsuńJa też nie za często, ale jak już to potrafię trochę zaszaleć:D
UsuńHmm,bardzo mnie ciekawi seria świąteczna z żurawina. :D
OdpowiedzUsuńSeria świąteczna najbardziej do mnie przemawia i myślę, że bardzo bym sie polubila!
OdpowiedzUsuńJest w czym wybrać:)
UsuńVanilla Pumpkin chętnie bym przygarnęła. Zapach mógłby mi się spodobać 😊
OdpowiedzUsuńTaki inny:D
UsuńJestem bardzo ciekawa zapachu wersji z dynią! Wydaje mi się, że przypadłby mi do gustu!
OdpowiedzUsuńWedług mnie fajny zapach!:)
Usuń