Niedawno ukazała się nowa
książka autorstwa Barbary Kwiatkowskiej
- Pielęgnacja skóry przez cztery pory
roku. Azjatyckie Inspiracje, mająca być niejako kontynuacją pierwszej tj. Skóra: azjatycka pielęgnacja po polsku,
z którą niestety nie miałam okazji się zaznajomić. Ale zawsze można nadrobić:) Co
znajdziemy w najnowszej pozycji autorki?
Poradnik jest ładnie
wydany. Podoba mi się jego format, okładka ze względu na połączenie kolorów, a
także czytelna czcionka, tabele i ilustracje, które urozmaicają treść. Książka
posiada 271 stron łącznie z bibliografią. Materiał, który w niej znajdziemy
został bardzo przejrzyście i logicznie rozdzielony. Lubię gdy dane są
uporządkowane i ładnie wyeksponowane! Jeśli chodzi o samą autorkę to od razu
wyczułam, że jest to kobieta, która twardo stąpa po ziemi i nie boi się wyrażać
swojego zdania oraz obalać mitów. Gdy coś jej się nie podoba albo uważa za mało
skuteczne, pisze o tym wprost. Podoba mi się to, ponieważ lubię osoby
zdecydowane i pewne swego. Sama zresztą
mam bardzo podobnie. Coś się komuś nie podoba? Trudno. I tak powiem co zechcę.
Co znajdziemy w poradniku?
Wiele praktycznych
informacji jak np., różnica między olejkami
myjącymi, a OCM. Azjatki stosują
przede wszystkim olejki myjące, czyli takie, które w swoim składzie zawierają
emulgatory. Sama autorka również zdecydowanie poleca tę formę oczyszczania zamiast
metody OCM. I zgadzam się z tym również ja. Do wyrażenia swojego zdania została
tutaj wywołana autorka bloga Kociamber w
podróży, według której olejki azjatyckie są przyjemne w użyciu lecz słabe jakościowo
ze względu na skład, w którym często brakuje naturalnych olejów. Zamiast nich
bardziej poleca ona olejki polskich
marek takich jak Vianek, GoCranberry, czy Miya Cosmetics. Ten ostatni sama również polecam:)
Książka została podzielona
również według pór roku – wiosna, lato, jesień, zima, w których znajdziemy
porady dotyczące tego jak pielęgnować cerę zależnie od pory roku oraz warunków
atmosferycznych i potrzeb.
Latem nasza cera
potrzebuje lżejszych, ale jednocześnie dobrze nawilżających formuł, ponieważ „chce
pić” podobnie jak nasz organizm.
Wiosna jest bardzo dobrym
czasem na wszelkie kuracje rozświetlające np. przy użyciu kosmetyków z witaminą
C.
Zimą ubieramy się na
cebulkę, więc również nasza cera potrzebuje nieco „cieplejszej” ochronnej kołderki;)
Zwłaszcza, że jesteśmy wtedy narażeni na ciągłe zmiany temperatur. Od mrozu na
zewnątrz po ogrzewane pomieszczenia, więc nasza skóra i naczynia muszą pracować
na podwyższonych obrotach, co często może powodować uczucie dyskomfortu.
Jesień jest natomiast
idealnym czasem na walkę z przebarwieniami, kuracje złuszczające, wprowadzenie
kwasów i retinolu. Tym bardziej, że jesienią często więcej czasu spędzamy w
domowych pieleszach, więc mamy większą ochotę na dogadzanie swojej skórze
poprzez różne pielęgnacyjne rytuały. Często po lecie można zauważyć, że piegi i
przebarwienia są bardziej widoczne lub powstały nowe. Autorka wyjaśnia proces
powstawania przebarwień, który niekiedy trwa latami, więc jeśli nie dorobiliśmy
się przebarwień po lecie lub w związku z niedostateczną lub żadną ochroną UV to
niestety nie oznacza to, że widoczna zmiana nie pojawi się dopiero za kilka
lat. Dlatego też Barbara Kwiatkowska mocno rekomenduje stosowanie preparatów z
filtrami UV przez cały rok. Według niej każda ochrona (nawet taka w postaci
pudru) jest lepsza niż brak ochrony. Zwłaszcza, że nawet najwyższe dostępne
faktory nie gwarantują w pełni stabilnej ochrony. Po części jest to związane z
tym, że należałoby nakładać na twarz aż ¼ łyżeczki kremu z filtrem. Przy prawidłowej
aplikacji krem z filtrem o pojemności 50ml powinien wystarczyć na 40-50 dni
stosowania (m.in. dlatego często dziwi mnie kiedy ktoś twierdzi, że krem
wystarcza mu na pół roku:D). W przypadku kremów z filtrem nakładanie takich
ilości może być jednak problematyczne, ponieważ często mają one cięższą
konsystencję, są tłuste lub bielą. A gdy nakładamy mniej to automatycznie
zmniejsza się poziom ochrony i tak oto z np. przy użyciu SPF 50 uzyskujemy
ochronę UVA na poziomie ok. 16. Jednak autorka pociesza, że nawet jeśli
nakładamy mniej to i tak mamy plusa za to, że w ogóle je stosujemy. Lżejszymi
konsystencjami mogą poszczycić się azjatyckie kremy z filtrami. Jednak na zimę
autorka radzi wybrać filtry europejskie ze względu na to, że te azjatyckie są
dostosowane do ciepłego i wilgotnego klimatu, a nie do zimowej polskiej aury. W
dużej mierze przez to, że posiadają płynne formuły i wysoką zawartość alkoholu.
Azjatyckie filtry mogą być jednak niezłym rozwiązaniem dla posiadaczy cer
tłustych, choć i w tym przypadku podano, że można znaleźć odpowiednik na
europejskim rynku w postaci matującej emulsji Vichy, która jest ulubionym
filtrem Kociambra.
W wielu miejscach
znajdziemy przykłady konkretnych kosmetyków. Zarówno tych rodzimych producentów
(w większości) a także koreańskich (według mnie tych podano trochę mniej). Są
także przykłady planów pielęgnacyjnych na różne pory roku z uwzględnieniem
konkretnych składników. Opis działania poszczególnych olejków czy maseł, a
także kilka wskazówek dotyczących INCI.
W książce znajdziemy
również rozdziały poświęcone masażowi twarzy, historii maseczek wraz z
przykładami wykonania poszczególnych maseczek np. na bazie glinek. W tym
również ciekawostkę zdradzającą, że już wkrótce marka Foreo wypuści swój nowy innowacyjny produkt o wdzięcznej nazwie UFO;) Trochę o zmarszczkach, a także o
tym, że trzeba poświęcić zdecydowanie więcej uwagi na pielęgnację szyi i
traktować ją z takim samym uczuciem jak skórę twarzy. A przede wszystkim dbać o
jej odpowiednie nawilżenie i jędrność. Nie włączając jednak do pielęgnacji szyi
takich produktów jak silnie oczyszczające maseczki mogące ją podrażnić. Odpowiednia
pielęgnacja szyi jest obecnie szczególnie ważna gdyż mamy w zwyczaju
wielogodzinne wpatrywanie się w ekrany naszych smartfonów przyjmując przy tym
niezbyt komfortową pozycję zarówno dla kręgosłupa jak i skóry. Powoduje to
szybsze starzenie się tej strefy. Jest także co nieco o zmarszczkach, a także
zachęta do tego żeby korzystać poszewek z jedwabiu, gdyż nie odciskają się one
na twarzy tak jak te bawełniane. Znajdziemy też chociażby różnicę między
kosmetykami rozświetlającymi i rozjaśniającymi, a także odrobinę azjatyckich
ciekawostek, czyli tych tytułowych azjatyckich inspiracji. Nie jest to jednak
typowa książka o azjatyckiej pielęgnacji. Jest dużo takich wskazówek jak
wykorzystać to co mamy dostępne w Polsce:)
Czy dowiedziałam się czegoś nowego z książki Barbary Kwiatkowskiej?
Przydadzą mi się niektóre
wskazówki dotyczące INCI na wypadek gdym chciała wprowadzić do swojej
pielęgnacji produkty zawierające konkretne składniki. A to dlatego, że jak
wiecie nie jestem osobą radykalną w kwestii składów, więc nie poświęcam dużo
czasu na analizę. Co za tym idzie, nie mam wszystkich oznaczeń w pamięci.
Poza tym przyznaję, że nie
dowiedziałam się niczego czego bym nie wiedziała. Jednak jest to dla mnie
pozytywne, ponieważ oznacza, że swoje wiem:) A dzięki książce mogłam
usystematyzować wiedzę i niejednokrotnie wypowiedzieć w myślach – a i owszem,
zgadza się:) Nie wszystkie zawarte w książce pomysły wykorzystam, ponieważ np.
nie jestem zwolenniczką pielęgnacyjnego DIY i częściej stawiam na gotowe
produkty. Niemniej ta część może być inspiracją dla osób, które kręci „zrób to
sam”;)
Najbardziej jednak
spodobało mi się obalanie mitów i
cieszę się, że w końcu ktoś to zrobił
jasno i dobitnie, ponieważ nóż mi się w kieszeni otwiera gdy słyszę takie „mądrości”
jak to, że „skóra się rozleniwia” jeśli
zbyt wcześnie sięgnie się po silniej działające kosmetyki np.
przeciwzmarszczkowe. Powiedzmy, że 30-latka używa kremów z oznaczeniem 50+ na
opakowaniu. Takie oznaczenie nic nie znaczy, ponieważ kremy powinno się
dobierać do typu cery i potrzeb, a przecież mało prawdopodobne żeby każda osoba
50+ miała takie same wymagania. Podobnie jest w przypadku jedzenia. W
restauracjach nie ma przecież osobnego menu dla 30+, 40+ etc. Autorka
podkreśla, że tak naprawdę dorosła córka może używać tego samego kremu co jej
dojrzała matka (jeśli jest on dopasowany do potrzeb obu). U córki może on
stanowić formę prewencji przeciwzmarszczkowej. Skóra się nie rozleniwi,
ponieważ kosmetyki nie penetrują jej na tyle głęboko. Poza tym przyswoi ona
tylko tyle ile potrzebuje. Z reszty najwyżej nie skorzysta i nie przyzwyczai
się. Mama natomiast może stosować w formie kuracji na istniejące już zmiany. Pani
Barbara dostała pytanie w stylu czego mam używać w wieku 50 lat skoro już w
wieku 30 używam np., kremów z retinolem. I odpowiedź brzmiała nadal kremów z
retinolem;) Z wiekiem zmniejsza się skuteczność, ale nie jest to związane z
rozleniwieniem skóry związanym z przyzwyczajeniem do silnych substancji w
kosmetykach, a z tym, że z wiekiem dochodzi do spowolnienia naturalnych
procesów regeneracji, które zachodzą u każdego. Dlatego ważna jest
profilaktyka. Lepiej sięgnąć po takie kosmetyki wcześniej niż później. Sama to
wszystko wiedziałam, ale nadal często spotykam się z takimi stwierdzeniami,
więc jeśli ktoś nie ma przekonania żeby uwierzyć mi to może da się przekonać
autorce poradnika;)
Co mi się nie spodobało w tej pozycji?
Dość częste nawiązania do
poprzedniej książki typu „ale to już wiecie ze Skóry”. Nie ma w tym nic złego,
ponieważ jest wyraźnie napisane, że nowy poradnik jest czymś w rodzaju
rozszerzenia, ale czułam się nieco zmęczona kilkukrotnie czytając o
nawiązaniach. Zwłaszcza, że pierwszej książki nie czytałam. Nie zgodzę się też
ze stwierdzeniem, że w Polsce jest nie do wyobrażenia żeby nie użyć toniku. Wręcz
przeciwnie, ponieważ wiele pytań od moich Czytelników dotyczyło wątpliwości
związanych ze stosowaniem toników. Często kobiety nie widzą sensu używania ani efektów
więc bywa, że wydaje im się zbędny. Osobiście zawsze używam i rzeczywiście nie
wyobrażam sobie inaczej, ale nie zgodzę się, że dotyczy to wszystkich z
automatu;)
Czy polecam?
Owszem. W tej książce nie znajdziecie bezsensownych porad. Warto przeczytać w dwóch
przypadkach: jeśli jesteście zagubieni w temacie pielęgnacji lub jeśli chcecie
sprawdzić ile wiecie tudzież usystematyzować swoją wiedzę i skonfrontować z
różnymi punktami widzenia. Poradnik jest bardzo przystępnie napisany, czyta się
go naprawdę szybko. Mnie to zajęło jakieś 2h.
Pani Barbara bardzo rzetelnie podeszła do tematu pielęgnacji. Nie ma tutaj bezkrytycznego i bezrefleksyjnego polecania wszystkich azjatyckich inspiracji. Przeciwnie - dużo jest podane na chłodno. Książka zachęca do tego żeby dobrze poznać swoją skórę, a z azjatyckich metod dbania o nią wybrać to co najlepsze dla NAS. Nie musi to być koniecznie wszystkie 10 kroków. Osobiście podobało mi się również wspomnienie o wielu polskich kosmetykach, które znam i lubię. Jak np. olejek Miya albo Miejski krem ochronny Resibo.
Pani Barbara bardzo rzetelnie podeszła do tematu pielęgnacji. Nie ma tutaj bezkrytycznego i bezrefleksyjnego polecania wszystkich azjatyckich inspiracji. Przeciwnie - dużo jest podane na chłodno. Książka zachęca do tego żeby dobrze poznać swoją skórę, a z azjatyckich metod dbania o nią wybrać to co najlepsze dla NAS. Nie musi to być koniecznie wszystkie 10 kroków. Osobiście podobało mi się również wspomnienie o wielu polskich kosmetykach, które znam i lubię. Jak np. olejek Miya albo Miejski krem ochronny Resibo.
Co
sądzicie o najnowszej książce Barbary Kwiatkowskiej? Mieliście okazję już ją
przeczytać?
Takich książek nigdy za wiele - zawsze można coś nowego się dowiedzieć!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Takie książki bardzo lekko się czyta, a przy okazji można skonfrontować ze swoim punktem widzenia;)
UsuńMoże jak kiedyś wpadnie mi w ręce to przeczytam, na razie nie znam żadnej z jej książek ;)
OdpowiedzUsuńNo ja pierwszej też nie znam;)
Usuńjak to dobrze, że już ją zamówiłam, już mi się spodobała! "Skórę" już przeczytałam :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że dobrze będzie Ci się ją czytało:)
Usuńchciałabym mieć tą książkę w swoich zbiorach, wszystko co związane z pielęgnacją mnie interesuje, zależny mi aby moja skóra była zdrowa i wyglądała młodo jak najdłużej
OdpowiedzUsuńSuper podejście:)
UsuńZdecydowanie zaciekawiłas i zachecilas mnie ta opinia teraz już na pewno muszę kupić :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wstępnie Cię zainteresowała :)
UsuńPodoba mi się takie podejście do koreańskiej pielęgnacji, przeniesienie jej na polski grunt. Osobiście wolę kupić kosmetyk polski, choćby dlatego, że prędzej znajdę go stacjonarnie i może natrafię na tester, no i poczytam sobie co tam producent na opakowaniu napisał, bo tych koreańskich już nie odszyfruję.
OdpowiedzUsuńPodejście autorki jest bardzo rzetelne bo przemyciła trochę ciekawostek i obaliła parę mitów, a jednocześnie nie nakazuje ślepo gonić za tym co koreańskie etc:)
UsuńJeśli chodzi o mnie to obecnie jestem już dość dobrze rozeznana w kwestii tego co z koreańskich kosmetyków będzie mi pasować, a co raczej nie:) I nie mam problemu żeby zamówić coś z odległych rejonów, ale zawsze dobrze mieć wybór. A polski przemysł kosmetyczny ma do zaoferowania naprawdę wiele w kwestii pielęgnacji:)
Z chęcią bym przeczytała, z tego co widzę jest ciekawie i fajnie napisana i trochę krytyczna, a to dobrze świadczy :)
OdpowiedzUsuńTak, bardzo mi się spodobała ta nutka krytycyzmu bo sama również nie podchodzę do tego bezkrytycznie.
UsuńNie miałam jeszcze okazji czytać tej książki, ale pewnie w najbliższym czasie się to zmieni ;)
OdpowiedzUsuńMiłego czytania zatem:)
UsuńTeż mam i uważam, że to dobra pozycja dla każdego. Ładnie wydana i sensowna :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, bez głupot:)
UsuńJakos nie przykladam szczegolnej uwsgi do pielegnacji ppd pory roku ale jesli ksiazka mi się gdzieś nawinie to poczytam :)
OdpowiedzUsuńJa też niekoniecznie dostosowuję się do pory roku, ale i tak z wieloma rzeczami się tutaj zgadzam;)
UsuńDojazdów na i chętnie bym po nią wzięła Chociażby z tego względu aby sprawdzić swoją wiedzę :) Jeżeli chodzi o mnie to ja uwielbiam i zawsze doceniam fakt że ktoś tworzy kosmetyki DIY które dodatku nie tylko są naturalne ale jeszcze działają. Też nie jestem jakimś specjalistą i chemikiem jeżeli chodzi o INCI ale cały czas się uczę i chciałabym dojść do takiej perfekcji że patrząc na kosmetyk nie muszę robić ich analizy. Natomiast teraz bardzo dużo Marek które są wprowadzane na nasz rynek pisze w dwóch językach skład i właśnie między innymi po polsku dzięki czemu analiza nie jest już wtedy potrzebna. Ogólnie myślę że książka mogłaby mi się spodobać chociaż Przypuszczam że podobnie jak u ciebie większość będę wiedziała I będzie To takie bardziej dopełnienie mojej wiedzy. W kwestii stosowania kosmetyków co do wieku.. też mnie śmieszy kiedy ktoś na zdjęciu zobaczy 30+ a ma 25 lat i mówi jestem jeszcze za młoda...
OdpowiedzUsuńMiało być "i ja" a wyszło dojazdów.. kocham T9 😁 szkoda że się nie da edytować komentarza :D
UsuńAch ten Twój telefon:D
Usuńbardzo lubię beauty poradniki, o ile tworzenie kosmetyków jakoś średnio mnie interesuje, to jednak taki przewodnik po pielęgnacji ukierunkowanej na konkretne pory roku bardzo mnie ciekawi
OdpowiedzUsuńJa też jakoś nie szaleję za diy:D
UsuńLubię czytać takie książki. Zawsze można dowiedzieć się czegoś nowego i ciekawego :)
OdpowiedzUsuńZatem pewnie by Cię zainteresowała;)
UsuńJak sama wiesz kupiłam ją przez Ciebie :P. Jeszcze nie zaczęłam bo kończę inną ale jestem bardzo ciekawa co ja o niej będę sądzić. Pierwsza książka mi się bardzo podobała i myślę, że tutaj mamy taką kontynuację.
OdpowiedzUsuńNo ładnie:P Ciekawa jestem jak wypadnie w Twoich oczach:) Ja niestety nie mam porównania do tej pierwszej:)
UsuńNie sięgam po takie ksiązki, jeśli chodzi o pielęgnację uwielbiam własne eksperymenty i zdobywanie wiedzy na podstawie doświadczeń.
OdpowiedzUsuńTaka książka niekoniecznie musi służyć zdobywaniu wiedzy;) Ja np. praktycznie wszystko wiedziałam, więc była dla mnie jedynie potwierdzeniem tej wiedzy;)
UsuńChętnie przeczytam jak wpadnie mi w ręce :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twoich wrażeń:)
Usuńpodoba mi się tak książka, chętnie bym poczytała i znalazła ważne dla mnie treści ;)
OdpowiedzUsuńZatem poczytaj:)
UsuńWygląda na naprawdę dobrą książkę, fajnie, że polecasz :)
OdpowiedzUsuńJest rzetelnie napisana, to napewno:)
UsuńMnie ostatnio coś wzięło na kosmetyki DIY Wiec ta cześć książki mnie najbardziej ciekawi:)
OdpowiedzUsuńMam straszną chrapke na ta książkę 😁
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna lektura :)
OdpowiedzUsuńMoźe sobie sprawie taki poradnik :D
OdpowiedzUsuń