Innisfree
to koreańska marka, która totalnie mnie kupuje! Zresztą jeśli czytacie mojego
bloga regularnie to na pewno o tym wiecie, ponieważ pojawiło się już u mnie
kilka recenzji produktów do pielęgnacji twarzy i ust tej marki. Za zwyczaj nie jestem wielką
zwolenniczką komponowania pielęgnacji z kilku produktów pochodzących z tej
samej linii. Niektórzy upierają się przy tym, że tylko stosując całą gamę
kosmetyków z tej samej serii osiągniemy najlepsze rezultaty. Ja jednak uważam,
że to raczej pójście na łatwiznę i wygoda, gdyż z powodzeniem można sobie
ułożyć pełną pielęgnację składającą się z kosmetyków nie tylko z różnych linii,
ale i marek, osiągając przy tym naprawdę świetne efekty. W każdym razie mnie to
nigdy nie sprawiało problemów i najczęściej nie stosowałam więcej niż 3
produkty z tej samej serii:) Niemniej niedawno niektóre serie Innisfree
przeszły mniejszą lub większą reformulację i w marcu wypuszczono kilka
ciekawostek:) W dużej mierze właśnie to zainspirowało mnie do zastosowania 5
kosmetyków Innisfree Green Tea jednocześnie.
Jak się u mnie sprawdziło takie połączenie? Czy dobrze wybrałam?
Innisfree Green Tea - wieloetapowa pielęgnacja
Linia Green Tea marki Innisfree
jest dość rozbudowana, ponieważ oferuje zarówno produkty przeznaczone do
każdego typu cery jak i te dedykowane poszczególnym typom. W obrębie jednej
linii mamy więc np. zarówno krem do cery tłustej jak i osobny krem do cery
suchej. Uważam, że to bardzo fajne rozwiązanie. Dodatkowo wiele z tych
kosmetyków z powodzeniem możemy ze sobą mieszać. Wszystko wedle potrzeb lub
preferencji dotyczących np. konkretnych konsystencji. Gwarantuję, że każdy
znajdzie choć jeden produkt dla siebie:) Kosmetyki z linii Green Tea mają
zadbać przede wszystkim o optymalny poziom nawilżenia naszej cery przy
jednoczesnym zachowaniu jej świeżości. Głównym składnikiem jest tutaj
oczywiście zielona herbata pochodząca z wyspy Jeju, która jest bogata m.in. aminokwasy
i minerały. Możemy zdecydować się np. na 1-2 kosmetyki Innisfree Green Tea lub
na większą ilość celem wdrożenia ich do pielęgnacji wieloetapowej, jak to miało
miejsce w tym przypadku u mnie. Jak pewnie doskonale wiecie, przy takim
zastosowaniu zaleca się nakładanie kosmetyków warstwowo poczynając od produktu
oczyszczającego, a następnie nakładając produkty od tego posiadającego
najlżejszą konsystencję do tego najcięższego, czyli najczęściej kremu:) Ja z
linii Green Tea wypróbowałam jednocześnie - Innisfree Green Tea Cleansing Gel-to-Foam, Innisfree Green Tea Balancing Skin EX, Innisfree Green Tea Seed Serum, Innisfree
3-Minute Green Tea Skin Pack, Innisfree
Green Tea Seed Essence-in-Lotion. Jak sprawdziła się u mnie ta zielona
mieszanka?
Cała linia pachnie według
mnie bardzo przyjemnie i delikatnie zieloną herbatą. Zapach jest wyczuwalny
praktycznie jedynie podczas aplikacji i może parę chwil tuż po. W moim odczuciu
najmocniej pachnie kosmetyk oczyszczający. Woń każdego z tych produktów jest
+/- taka sama choć da się wyczuć subtelne różnice. Dla przykładu w serum
wyczuwam lekko alkoholową nutkę w momencie aplikacji, a Essence-in-Lotion ma
według mnie taki najbardziej świeży zapach. Jakby urozmaicony o subtelną nutkę
mięty. Każdy z tych produktów łączy świeżość zielonej herbaty przełamana lekko
ziołowym aromatem:) Mnie się ten zapach bardzo podoba, a szczególnie w
esencji-lotionie;) Również opakowania są
według mnie przyjemne dla oka, w różnych odcieniach zieleni. Choć niektóre nie
są tak funkcjonalne jakbym chciała:) PAO każdego z tych kosmetyków to 12 miesięcy.
Innisfree
Green Tea Cleansing Gel-to-Foam
Zacznijmy od
najważniejszego kroku bez którego nie zadziała nawet najlepszy kosmetyk, czyli
od oczyszczania! Przyznam, że początkowo miałam na oku piankę, ale gdy
dostrzegłam nowość w postaci gel-to-foam pomyślałam, że to będzie fajniejsze:) Kosmetyk
został umieszczony w zielonym opakowaniu z pompką przez które możemy na bieżąco
obserwować poziom zużycia. Pompka działa bez zarzutów i jedyne moje zastrzeżenie
jest takie, że nie ma blokady typu on/off, a jedynie taki "pierścień"
zabezpieczający, który w momencie otwarcia za zwyczaj się zdejmuje i wyrzuca;)
W przypadku konieczności zabrania kosmetyku w podróż od biedy możemy go
wykorzystać do zabezpieczenia. Pojemność produktu wynosi 150ml, więc dość
standardowo. PAO natomiast 12 miesięcy.
Produkt posiada lekką żelową konsystencję, która jest dość przyjemna w dotyku. Taka śliska;) Można go zastosować na dwa sposoby. Przy wieczornym myciu gdy potrzebujemy wykonać demakijaż, najlepiej nałożyć na suchą skórę i masować aż konsystencja zmieni się w coś w rodzaju białej emulsji, a następnie dodać trochę wody, spienić i spłukać. Przy takim zastosowaniu produkt wytwarza więcej piany choć nie jest to taka typowa pianka jak w przypadku klasycznych pianek. Opcjonalnie można oczywiście zastosować siateczkę spieniającą, ale przyznaję, że osobiście tego nie robiłam. Drugi sposób jest bardziej tradycyjny, czyli nakładamy produkt na mocno zwilżoną skórę twarzy, myjemy i spłukujemy. Produkt pieni się wtedy bardzo delikatnie, ale takie zastosowanie jest jak najbardziej odpowiednie do porannego mycia twarzy lub gdy nie mamy na sobie makijażu. Cleansing Gel-To-Foam dobrze oczyszcza i odświeża, a przy tym nie podrażnia oraz nie przesusza cery. Choć należy oczywiście pamiętać żeby po użyciu sięgnąć po produkty nawilżające:) W przeciwnym razie po jakimś czasie możemy zaobserwować delikatne uczucie ściągnięcia.
Produkt posiada lekką żelową konsystencję, która jest dość przyjemna w dotyku. Taka śliska;) Można go zastosować na dwa sposoby. Przy wieczornym myciu gdy potrzebujemy wykonać demakijaż, najlepiej nałożyć na suchą skórę i masować aż konsystencja zmieni się w coś w rodzaju białej emulsji, a następnie dodać trochę wody, spienić i spłukać. Przy takim zastosowaniu produkt wytwarza więcej piany choć nie jest to taka typowa pianka jak w przypadku klasycznych pianek. Opcjonalnie można oczywiście zastosować siateczkę spieniającą, ale przyznaję, że osobiście tego nie robiłam. Drugi sposób jest bardziej tradycyjny, czyli nakładamy produkt na mocno zwilżoną skórę twarzy, myjemy i spłukujemy. Produkt pieni się wtedy bardzo delikatnie, ale takie zastosowanie jest jak najbardziej odpowiednie do porannego mycia twarzy lub gdy nie mamy na sobie makijażu. Cleansing Gel-To-Foam dobrze oczyszcza i odświeża, a przy tym nie podrażnia oraz nie przesusza cery. Choć należy oczywiście pamiętać żeby po użyciu sięgnąć po produkty nawilżające:) W przeciwnym razie po jakimś czasie możemy zaobserwować delikatne uczucie ściągnięcia.
Innisfree Green Tea Balancing Skin EX
Pod nazwą Skin kryje się
toner i tutaj miałam lekką zagwozdkę, gdyż na Jolse można zobaczyć specjalne grafiki – takie podpowiedzi Innisfree
odnośnie kolejności stosowania produktów. Pomysłów na kolejność zastosowania jest naprawdę
sporo, więc każdy znajdzie system idealny dla siebie. Aczkolwiek zaskoczyło
mnie, że w niektórych wariantach polecono najpierw nałożyć serum, a następnie toner.
Wypróbowałam ten sposób i nawet jest do przyjęcia, ale ja lubię aplikować toner przy użyciu
wacika, więc jeśli najpierw zastosowałabym serum to miałabym takie uczucie
jakbym je potem ścierała tonerem:) Według mnie więc ten sposób jest bardziej
dla tych, którzy aplikują toner za pomocą dłoni:) Sama stosowałam toner jako
drugi krok, czyli zaraz po myciu twarzy.
Toner otrzymujemy w dość prostym 200ml opakowaniu, które już przy pierwszym użyciu doprowadziło mnie do szału i to wcale nie z zachwytu… Momentalnie padło soczyste ja pierdolę! Okazało się bowiem, że otwór przez który dozujemy toner jest naprawdę mały, a w połączeniu z konsystencją jakby zagęszczonej wody wydobycie owego płynu trwa wieki. Nie da się go tak po prostu wylać na wacik lub dłoń. Jego trzeba wytrząsać! No po prostu zadanie wymagające krzepy albo anielskiej cierpliwości:) Od razu pomyślałam sobie o nie. Tak to my się bawić nie będziemy i po prostu wyjęłam wewnętrzną osłonkę uzyskując w ten sposób normalny przyzwoity otwór, który nie uprzykrza korzystania:) Trzeba sobie radzić, prawda? Toner posiada lekko zagęszczoną, ale przyjemną, lekko śliską konsystencję, dzięki której łatwo się rozprowadza bez tarcia nawet przy aplikacji wacikiem. Wchłania się on błyskawicznie praktycznie do matu i nie obciąża skóry. A także dobrze przygotowuje ją na przyjęcie kolejnych kroków.
Toner otrzymujemy w dość prostym 200ml opakowaniu, które już przy pierwszym użyciu doprowadziło mnie do szału i to wcale nie z zachwytu… Momentalnie padło soczyste ja pierdolę! Okazało się bowiem, że otwór przez który dozujemy toner jest naprawdę mały, a w połączeniu z konsystencją jakby zagęszczonej wody wydobycie owego płynu trwa wieki. Nie da się go tak po prostu wylać na wacik lub dłoń. Jego trzeba wytrząsać! No po prostu zadanie wymagające krzepy albo anielskiej cierpliwości:) Od razu pomyślałam sobie o nie. Tak to my się bawić nie będziemy i po prostu wyjęłam wewnętrzną osłonkę uzyskując w ten sposób normalny przyzwoity otwór, który nie uprzykrza korzystania:) Trzeba sobie radzić, prawda? Toner posiada lekko zagęszczoną, ale przyjemną, lekko śliską konsystencję, dzięki której łatwo się rozprowadza bez tarcia nawet przy aplikacji wacikiem. Wchłania się on błyskawicznie praktycznie do matu i nie obciąża skóry. A także dobrze przygotowuje ją na przyjęcie kolejnych kroków.
Innisfree Green Tea Seed Serum
Tuż po Balancing Skin
najczęściej stosowałam serum, które jest jednym z najbardziej znanych produktów
Innisfree i nadaje się do każdego typu cery. Jest to kosmetyk, który
miałam okazję poznać i polubić już wcześniej przy okazji licznych próbek, które
do mnie trafiały za sprawą różnych zamówień.
Serum mieści się w zielonej buteleczce, która pozwala na obserwację poziomu zużycia. Pojemność to aż 80ml, ale przy regularnym stosowaniu na twarz, szyję i dekolt (codziennie, a nie od święta) wystarcza na jakieś 2 miesiące. Buteleczka jest bardzo zgrabna i naprawdę mi się podoba choć niestety nie ma tutaj możliwości zamykania pompki metodą on/off. Pozostaje jedynie fabrycznie dołączony kapturek jeśli planujemy je gdzieś przewozić, a boimy się rozlania. Pompka działa bez zarzutów, choć czasem zdarzało się, że trochę produktu poleciało mi po zewnętrznej ściance butelki. Serum posiada przezroczystą barwę i lekką wodno-żelową konsystencję. Pachnie zieloną herbatą, choć w momencie aplikacji można wyczuć lekko alkoholową nutkę, która natychmiast znika. Bardzo lubię takie lekkie konsystencje, ponieważ świetnie sprawdzają się w pielęgnacji wieloetapowej i nie obciążają cery. Serum jest bestsellerem marki i naprawdę ciężko się temu dziwić, ponieważ powinno sprawdzić się niemal u każdego. Ładnie odświeża cerę, lekko nawilża i wygładza, a przy tym jej nie przetłuszcza i po wchłonięciu zapewnia matowe wykończenie bez uczucia lepkości.
Serum mieści się w zielonej buteleczce, która pozwala na obserwację poziomu zużycia. Pojemność to aż 80ml, ale przy regularnym stosowaniu na twarz, szyję i dekolt (codziennie, a nie od święta) wystarcza na jakieś 2 miesiące. Buteleczka jest bardzo zgrabna i naprawdę mi się podoba choć niestety nie ma tutaj możliwości zamykania pompki metodą on/off. Pozostaje jedynie fabrycznie dołączony kapturek jeśli planujemy je gdzieś przewozić, a boimy się rozlania. Pompka działa bez zarzutów, choć czasem zdarzało się, że trochę produktu poleciało mi po zewnętrznej ściance butelki. Serum posiada przezroczystą barwę i lekką wodno-żelową konsystencję. Pachnie zieloną herbatą, choć w momencie aplikacji można wyczuć lekko alkoholową nutkę, która natychmiast znika. Bardzo lubię takie lekkie konsystencje, ponieważ świetnie sprawdzają się w pielęgnacji wieloetapowej i nie obciążają cery. Serum jest bestsellerem marki i naprawdę ciężko się temu dziwić, ponieważ powinno sprawdzić się niemal u każdego. Ładnie odświeża cerę, lekko nawilża i wygładza, a przy tym jej nie przetłuszcza i po wchłonięciu zapewnia matowe wykończenie bez uczucia lepkości.
Innisfree 3-Minute Green Tea Skin Pack
Po serum najczęściej na
mojej twarzy lądowały 3 minutowe płatki. Choć zdarzało się też, że nakładałam je
przed serum lub czasem nawet po esencji-lotionie, gdyż producent wskazał różne
możliwości i postanowiłam trochę się pobawić. Płatki zamknięte zostały w
zielonym słoiczku do którego dołączone zostały również „szczypce” do ich
wyjmowania. Aczkolwiek ja wyjmowałam zawsze chwytając delikatnie palcami.
Płatki są ultra-cienkie, więc trzeba uważać żeby nie nałożyć dwóch na raz bo po
co tracić tak fajny produkt:) W opakowaniu mamy 100szt i możemy nakładać według
potrzeb. W moim przypadku było to codziennie, ale do wyboru – albo rano albo
wieczorem zależnie od czasu i chęci.
Najczęściej nakładałam po jednym płatku na każdy policzek i jeden na czoło albo tylko na policzki. Płatki mają za zadanie orzeźwić cerę, dostarczyć jej dodatkowej porcji wilgoci, a także ją ukoić dzięki zawartości panthenolu. Dzięki lekkim właściwościom chłodzącym świetnie nadają się na wiosnę i lato:) Przyznaję, że ja od razu pokochałam ten pielęgnacyjny gadżecik, nazywając go… mini-płachtą albo szybką płachtą. Wszak warto dodać, że płatki wystarczy położyć na twarzy jedynie na 3 minuty, a w przypadku masek w płachcie najczęściej jest to 20-30 minut. W dodatku maski w płachcie lekko ograniczają nam ruchy twarzy, a tutaj nie ma tego problemu, ponieważ płatki są wielkości wacików, cieniuteńkie i milutkie. Dobrze trzymają się twarzy, więc możemy z nimi nawet jeść;) Czasami zdarzało mi się też przeciąć płatek i nałożyć pod oczy. Jest to oczywiście taki produkt uzupełniający, ale dla mnie jak najbardziej warty uwagi. Bardzo ładnie nawadnia, odświeża, chłodzi i łagodzi cerę:) Dla mnie odkrycie:) Jeśli znacie coś podobnego i wartego uwagi z innych firm to proszę o polecenie.
Najczęściej nakładałam po jednym płatku na każdy policzek i jeden na czoło albo tylko na policzki. Płatki mają za zadanie orzeźwić cerę, dostarczyć jej dodatkowej porcji wilgoci, a także ją ukoić dzięki zawartości panthenolu. Dzięki lekkim właściwościom chłodzącym świetnie nadają się na wiosnę i lato:) Przyznaję, że ja od razu pokochałam ten pielęgnacyjny gadżecik, nazywając go… mini-płachtą albo szybką płachtą. Wszak warto dodać, że płatki wystarczy położyć na twarzy jedynie na 3 minuty, a w przypadku masek w płachcie najczęściej jest to 20-30 minut. W dodatku maski w płachcie lekko ograniczają nam ruchy twarzy, a tutaj nie ma tego problemu, ponieważ płatki są wielkości wacików, cieniuteńkie i milutkie. Dobrze trzymają się twarzy, więc możemy z nimi nawet jeść;) Czasami zdarzało mi się też przeciąć płatek i nałożyć pod oczy. Jest to oczywiście taki produkt uzupełniający, ale dla mnie jak najbardziej warty uwagi. Bardzo ładnie nawadnia, odświeża, chłodzi i łagodzi cerę:) Dla mnie odkrycie:) Jeśli znacie coś podobnego i wartego uwagi z innych firm to proszę o polecenie.
Innisfree Green Tea Seed Essence-in-Lotion
I ostatni produkt z gamy
Innisfree Green Tea, który wchodził w skład mojej wieloetapowej pielęgnacji
twarzy, czyli Innisfree Green Tea Seed Essence-in-Lotion.
Kosmetyk mieści się w ciemnozielonym opakowaniu wyposażonym w pompkę i również brak tutaj możliwości otwierania i zamykania systemem on/off. Butelka zawiera 100ml produktu i niestety jest nieprzezroczysta, więc nie da się na bieżąco monitorować postępu zużycia. Ciężko podejrzeć nawet pod światło.
Essence in lotion to takie 2w1. Często bowiem mamy osobno esencję i lotion. A tutaj producent wyszedł naprzeciw tym, którzy chcieliby choć trochę zminimalizować ilość butelek na półkach w łazience i stworzył 2w1. Dla mnie genialne posunięcie! Esencję-lotion stosowałam zawsze jako ostatni produkt z serii Green Tea i jest to mój ulubieniec serii! Najbardziej uniwersalny ze wszystkich produktów. Posiada on białą barwę i konsystencję lekkiego mleczka/lotionu. Nie obciąża skóry, a jednocześnie świetnie nawilża i wygładza. Można na niego jeszcze nałożyć krem (u mnie często był to miejski krem ochronny Resibo, ponieważ lubię taką naprawdę kompleksową pielęgnację). Ale w przypadku cery mieszanej nie jest to bezwzględnie konieczne, gdyż on sam w sobie pełni rolę lekkiego kremu. Zwłaszcza w te cieplejsze dni, ponieważ idealnie nadaje się pod makijaż:) To takie idealne zwieńczenie wszystkich poprzednich produktów.
Kosmetyk mieści się w ciemnozielonym opakowaniu wyposażonym w pompkę i również brak tutaj możliwości otwierania i zamykania systemem on/off. Butelka zawiera 100ml produktu i niestety jest nieprzezroczysta, więc nie da się na bieżąco monitorować postępu zużycia. Ciężko podejrzeć nawet pod światło.
Essence in lotion to takie 2w1. Często bowiem mamy osobno esencję i lotion. A tutaj producent wyszedł naprzeciw tym, którzy chcieliby choć trochę zminimalizować ilość butelek na półkach w łazience i stworzył 2w1. Dla mnie genialne posunięcie! Esencję-lotion stosowałam zawsze jako ostatni produkt z serii Green Tea i jest to mój ulubieniec serii! Najbardziej uniwersalny ze wszystkich produktów. Posiada on białą barwę i konsystencję lekkiego mleczka/lotionu. Nie obciąża skóry, a jednocześnie świetnie nawilża i wygładza. Można na niego jeszcze nałożyć krem (u mnie często był to miejski krem ochronny Resibo, ponieważ lubię taką naprawdę kompleksową pielęgnację). Ale w przypadku cery mieszanej nie jest to bezwzględnie konieczne, gdyż on sam w sobie pełni rolę lekkiego kremu. Zwłaszcza w te cieplejsze dni, ponieważ idealnie nadaje się pod makijaż:) To takie idealne zwieńczenie wszystkich poprzednich produktów.
Wszystkie 5 produktów z
linii Innisfree Green Tea bardzo dobrze się u mnie spisało. Nie była to oczywiście taka najbardziej kompletna wersja pielęgnacji w obrębie jednej linii, ponieważ mogłabym ją jeszcze uzupełnić o płyn micelarny, krem i krem pod oczy, ale te kategorie produktów miałam już w użyciu i nie chciałam mnożyć bytów:) Poza tym Innisfree świetnie dogadało się z moimi pozostałymi kosmetykami:) Linia Green Tea stanowi dobry wybór przy każdym typie cery, ponieważ zapewnia przede wszystkim nawilżenie i wygładzenie, przy jednoczesnym zachowaniu świeżości. Jeśli miałabym polecić jeden najbardziej uniwersalny produkt to z pewnością byłby to Green Tea Seed Essence-in-Lotion, na drugim miejscu bestsellerowe serum, a fankom kosmetycznych gadżetów dodatkowo polecam płatki:) Jako
ciekawostkę zauważyłam, że kosmetyki zużywają się w podobnym tempie. Gdy np.
pozostało mi połowę żelu to serum i tonera również miałam jeszcze
połowę. Dodam jeszcze, że przy mojej mieszanej cerze całość z powodzeniem stosowałam na twarz, szyję i dekolt zarówno wieczorem jak i rano, również pod makijaż. Mimo nakładania tych paru warstw nie miałam problemów z lepkością czy długim wchłanianiem produktów, ponieważ formuły wszystkich tych kosmetyków są lekkie. Dlatego moja cera chłonęła je naprawdę szybko. Pomocny był jedynie sposób z dociśnięciem dłoni do twarzy tuż po aplikacji, ponieważ zdecydowanie przyspieszał absorpcję produktów. Chwilę dłużej musiałam jedynie poczekać po nałożeniu kremu Resibo. Ale również była to kwestia paru minut, a nie godzin:) Jedyne do czego mogłabym się doczepić to kwestie związane z funkcjonalnością opakowań. Skin z otworem jaki serwuje nam producent jest dla mnie nie do zaakceptowania, więc całe szczęście, że znalazłam na niego sposób:)
Wszystkie kosmetyki Innisfree Green Tea wraz ze wskazówkami dotyczącymi stosowania można znaleźć na Jolse. Ich ceny wahają się od ok. 16 do ok. 25$ za pojedynczy produkt zależnie od aktualnych promocji. Bardzo często Innisfree można tam kupić 20-25% taniej.
Znacie linię Green Tea z Innisfree? Zdarza Wam się stosować kilka produktów z tej samej serii?
Wszystkie kosmetyki Innisfree Green Tea wraz ze wskazówkami dotyczącymi stosowania można znaleźć na Jolse. Ich ceny wahają się od ok. 16 do ok. 25$ za pojedynczy produkt zależnie od aktualnych promocji. Bardzo często Innisfree można tam kupić 20-25% taniej.
Znacie linię Green Tea z Innisfree? Zdarza Wam się stosować kilka produktów z tej samej serii?
przyznam, że pierwsze słyszę o tej linii ale niezwykle mnie zaintrygowała.
OdpowiedzUsuńJest bardzo fajna:)
UsuńNie znam tej marki, ale kosmetyki wygladają zachęcająco
OdpowiedzUsuńMarka ma sporo fajnych kosmetyków;)
UsuńPodoba mi się ta seria i chętnie ją kiedyś wypróbuję, chociaż na całą serię na pewno się nie zdecyduję. Na pierwszy ogień wzięłabym chyba żel, bo dla mnie to kosmetyk podstawowy,i tutaj lubię próbować nowości.
OdpowiedzUsuńNajlepiej wybrać to co najlepsze dla siebie:)
UsuńTe nowe fluidy są fajne, ja teraz zachwycam się tym z orchidei. A te butelki "do wytrząsania" są u nich nieprzemyślane, to powinno mieć pompki albo tak jak piszesz, większe otwory.
OdpowiedzUsuńJak kiedyś wspominałaś o wytrząsaniu to myślałam, że trochę dramatyzujesz, a to okazało się jeszcze bardziej dokuczliwe niż sądziłam:D dla mnie w takiej formie nie do przejścia, więc dobrze, że udało się wyjąc tą osłonkę :D
UsuńHaha xD Cieszę się, że mimo wszystko finalnie podzielasz moje zdanie ;)
UsuńEj, a Ty tak wytrzasałaś do samego końca?:D
UsuńU mnie raz wystarczył żebym niemal wyszła z siebie i stanęła obok:D
Jak ja nakładałam palcami, to mi wystarczało pewnie mniej... Potem stawiałam to na korku i szło trochę szybciej xD ale ogólnie to tak :P
UsuńKurde, mistrz cierpliwości:D
UsuńSłyszałam o marce, jednak nie miałam okazji użyć tych kosmetyków :) Ja póki co jestem zakochana w serii rozświetlającej do twarzy od Eco Laboratorie :)
OdpowiedzUsuńPS niesamowicie zaciekawiło mnie serum :)
A to ja z kolei nie znam:D
UsuńSam składnik zielonej herbaty jest szalenie dobry dla naszej skóry
OdpowiedzUsuńDokładnie:)
Usuńja jeszcze nigdy nie miałam styczność z kosmetykami Innisfree, fajna szata graficzna opakowań , ostatnio rzadko zamawiam z zagranicy szczególnie kosmetyki. kiedyś bardzo popularna była strona pl.strawberrynet.com z produktami u nas niedostępnymi.
OdpowiedzUsuńA tak, pamiętam te czasy:D Parę razy zdarzyło mi się zamówić coś tam korzystnie:D
UsuńZupełnie nie znam tej marki ale cała linia prezentuje się świetnie. Najbardziej jestem ciekawa serum i płatków, które rzeczywiście są fajnym gadżetem:) Do tego piękne zielone opakowania. Zdecydowanie wprawiające w dobry nastrój, szczególnie o poranku:D
OdpowiedzUsuńJuż to pisałam ale toaletka jest przepiękna. Nie mogę się na nią napatrzeć. Jestem w trakcie budowy domu i myślę, że w mojej sypialni również znajdzie się taki babski kącik:)
Tak, opakowania takie pozytywne i mają fajne kształty:D Tylko niektóre nie do końca dobrze przemyślane pod względem funkcjonalności:D
UsuńBardzo Ci dziękuję:) Też jestem z niej zadowolona. Teraz mam jeszcze trochę inaczej bo doszło to duże lustro na ścianę. Ale to chyba już widziałaś parę postów wcześniej:)
Pierwszy raz widzę, ale już mnie wszystko kusi :)
OdpowiedzUsuńHeheh czasem tak bywa:D
UsuńLubie zwlaszcza latem uzywac kosmetyki z zielona herbata swietnie wplywaja na moja cere :D
OdpowiedzUsuńZielona herbata bardzo uniwersalna:)
UsuńInnisfree mnie kusi bardzo ale jakoś nam nie po drodze ;). Może w końcu kiedyś się skuszę na kilka produktów ale raczej z różnych serii.
OdpowiedzUsuńAle chyba już coś tam miałaś?:)
UsuńTwój post uświadomił mi że dawno nie używałam kosmetyków z jedenj linii ;) myślę że warto się skupiać i spróbować a ta seria mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to jak ze wszystkim. Można, ale nie trzeba:) Choć tu akurat fajnie sobie dobrałam:)
UsuńRaczej nie stosuję kosmetyków z jednej linii. marki nie znam, ostatnio coraz częściej jednak zwracam uwagę na pochodzenie i staraj się sięgać po polskie produkty
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię polskie, ale nie lubię się ograniczać tylko do polskich:)
UsuńNiestety nie korzystałam nigdy z produktów tej marki, ale ofertę mają bardzo ciekawą :)
OdpowiedzUsuńBardzo rozbudowaną:)
UsuńNiestety te kosmetyki w ogóle nie przypadły mi do gustu. Zawiodłam się bardzo na miseczkach:/
OdpowiedzUsuńAle z tej linii czy ogólnie z marki? Ja maseczkę z Innisfree miałam tylko jedną, ale u mnie super wypadła.
Usuńz tej marki, bła chyba tez z zielona herbata, ale na penwo nie była to ta linia
UsuńNie znam, ale chętnie poznam.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że sama nie stosuję na raz kosmetyków z jednej linii choć czasem myślę, że może wtedy byłyby lepsze efekty :)
OdpowiedzUsuńJa też rzadko:)
UsuńHmm te płatki najbardziej mnie ciekawią ;p
OdpowiedzUsuńBajerek w sam raz dla Ciebie hehe
UsuńNie ma narzekania? tylko ten mały dozownik Cię wkurwił? eee no to Twoja buzia jest genialna bo moja b y kaprysiła pewnie .. ;D ja toner też nakładam palcami ;D i z początku myślałam że to są płatki takie jak neogen co kiedyś pokazywalaś ;D
OdpowiedzUsuńHa! Na pewno liczyłaś, że mnie wysyfiło:D
UsuńNajbardziej z wszystkich to chyba chciałabym serum i płatki :D ogólnie to szukam stacjonarnie płatków w takiej pojemności :P ale z takich co działają ;)
OdpowiedzUsuńStacjonarnie chyba ciężko;) ale Ty chyba chciałaś pod oczy?
Usuńmiałam do czynienia z lotionem i serum i przyznam się, że na widok całej serii oczy mi się świecą :D
OdpowiedzUsuńHeheh w takim razie to na pewno coś dla Ciebie:D
UsuńZ tej marki lubię puder :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki, ale chętnie bym przetestowała 😍😍
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie stosuję całej serii razem - wydaje mi się to nudne. Na co dzień sięgam po to, na co aktualnie mam ochotę. Tu chętnie kupiłabym esencję-lotion, nie dziwię się, że to Twój ulubieniec.
OdpowiedzUsuńFajna ta linia, ja przy wyborze kosmetyków rzadko stosuję całą linię...i może dlatego czasem po prostu nie działają tak jak powinny...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Czuję się skuszona :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym coś wypróbowała z tej marki. Bardzo mnie zaciekawiły te płatki 3-minutowe. Coś innego niż zwykle :)
OdpowiedzUsuńMnie rzadko zdarza się stosować kosmetyki z jednej serii, choć teraz akurat mam micel, tonik i płyn do demakijażu oczu z jednej linii.
OdpowiedzUsuńZieloną herbatę bardzo lubię w kosmetykach i ta linia, którą pokazujesz brzmi bardzo przekonująco.
Rzadko sięgam po produkty z tej samej linii, ale właśnie zdecydowałam się na kompleksową pielęgnację. Akurat wszystko mi się kończy w jednym momencie, więc postanowiłam wypróbować :) O tych produktach jeszcze nie słyszałam, dawno ie buszowałam na Jolse :)
OdpowiedzUsuńNa innisfree mam ochotę od dawna, ale jakoś nie możemy na siebie trafić. Nie wiem czy wybrałabym tą zieloną serię, ale jeśli już to chyba serum, albo to Lotion, które polecasz :)
OdpowiedzUsuńMnie jakoś nigdy nie przekonywało, że trzeba używać kosmetyków z jednej linii, za bardzo lubię się mieszać w swoją pielęgnację :D
OdpowiedzUsuńHej, mam z tej serii: Innisfree Green Tea Cleansing Gel To Foam, tonik (Innisfree Green Tea Seed Skin), Green Tea Seed Serum, serum/esencja pod oczy (Innisfree Green Tea Seed Eye & Face Ball - 10ml)oraz Green Tea Seed Eye Cream. Jestem bardzo zadowolona. Zapach jest delikatny i orzeźwiający i rzeczywiscie po chwili nie jest juz wyczuwalny. Polecam :-)
OdpowiedzUsuńCzyli w sumie wrażenia podobne jak u mnie:) Fajnie, że seria Green Tea się u Ciebie sprawdza:)
Usuń