Producenci kosmetyków do
pielęgnacji prześcigają się w coraz to nowszych i bardziej komfortowych
formułach:) Nie lubisz balsamowania? Zwłaszcza długiego oczekiwania na
wchłonięcie się produktów? Ale gładkie i nawilżone ciałko to na pewno mieć byś
chciała? Teraz jest na to rada bowiem z odsieczą coraz częściej przychodzą
produkty w postaci pianek. Nie do golenia, a do balsamowania właśnie:) Z pomocą
przyszła też marka Nivea i choć osobiście nie mam problemów z regularnym
stosowaniem balsamów (nawet tych trochę cięższych) to chętnie sprawdziłam
piankowe nowości Nivea Mousse, czyli na nasze lekki mus do pielęgnacji ciała;)
Dotarły one do mnie w dwóch ciekawych wersjach zapachowych - Dzika Malina i Biała Herbata oraz Świeży
Ogórek i Herbata Matcha. Która z nich została ze mną aż do dna?:)
Nivea lekkie musy do pielęgnacji ciała
Balsam do ciała w musie
marki Nivea występuje w dwóch wspomnianych wyżej wersjach zapachowych oraz w
wersji klasycznej, czyli typowo „niveowej”;) Dziś będzie o wersjach zapachowych:) Na
początek warto jednak wspomnieć o kwestiach technicznych. Każdy z musów
występuje w ładnym opakowaniu przypominającym piankę pod prysznic lub
dezodorant w sprayu. Szatę graficzną obu wersji zaliczyłabym do bardzo
udanych:) Pojemność każdego z musu wynosi 200ml. Nie jestem pewna PAO, gdyż u
mnie dawno nastąpiło już całkowite zużycie, ale wydaje mi się, że albo było to
12 miesięcy albo brak danych. Wstyd przyznać, ale mi sztuka wystarczyła na
tydzień;) Ale bez obaw, większości zapewne wystarczy na nieco dłużej;) Ja jak
smaruję to smaruję regularnie i naprawdę;)
Nivea Lekki mus do pielęgnacji ciała Świeży Ogórek i Herbata Matcha oczarował
mnie swoją świeżością i rześkością. Idealny zapach na wiosnę i lato. Choć
miałam wrażenie, że u mnie po nałożeniu na skórę zapach ewoluował w jakimś innym kierunku i finalnie
zgarnęła go siostra, która nic takiego nie zauważyła:) Ja natomiast od razu
wzięłam w obroty wersję różową:)
Nivea Lekki mus do pielęgnacji ciała Dzika Malina i Biała Herbata to zapach, na który początkowo
miałam mniejszą chęć, ale finalnie bardzo przypadł mi do gustu i lekko
ubolewałam nad jego końcem;) Jego zapach jest malinowy, ale nieprzesłodzony, z
lekko pudrową i herbacianą nutą. Taki lekko elegancki;) W przeciwieństwie do
wersji zielonej, moją skórę lekko rozgrzewał:) Konsystencja musów bardzo mi się
spodobała:) To gęsta, biała pianka, która jest jednocześnie lekka. Bardzo
dobrze się rozprowadza i szybko wchłania, a jednocześnie odczuwalnie chroni
skórę przed wysuszeniem. Spokojnie można zastosować nawet rano jeśli jest taka
potrzeba. Myślę, że szczególnie polubią je osoby, które nie przepadają za balsamowaniem
i wszystko wydaje im się zbyt tłuste. Ja co prawda balsamy stosuję aż nad wyraz
chętnie, ale wiem, że nie każdemu z nimi po drodze. Nawilżenie przy mojej
typowo suchej skórze nie było tak intensywne jak np. w przypadku balsamów aptecznych,
ale jak na kosmetyk marki drogeryjnej i to w takiej lekkiej formie to wypadło
naprawdę dobrze. Mam nadzieję, że pojawi się więcej wariantów zapachowych:)
Znacie
lekkie musy do pielęgnacji ciała od Nivea? Jak jest u Was z tym balsamowaniem?
Karmicie swoje ciałka sowicie tak jak ja czy może raz na ruski rok?
Myślę, że wersja malinowa by mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńA myślałam, że je znasz:)
UsuńSłyszałam sporo dobrego o tych produktach. Markę Nivea bardzo lubię, a sam kosmetyk mnie ciekawi, więc pewnie kiedyś się skuszę na te musy ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemne są;)
UsuńNie mam nic przeciwko tradycyjnym balsamom, pianki mogą się przydawać, kiedy zależy nam na szybkim wchłonięciu, ale wydaje mi się że są mniej wydajne.
OdpowiedzUsuńNo mi wystarczyła na tydzień, ale u mnie wszystkie balsamy są niewydajne, więc się nie wypowiadam:D
UsuńJa nie jestem systematyczna w balsamowaniu :P Akurat te pianki miałam okazję poznać i przypadły mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńZ tego co się orientuję to wiele osób jakoś nie pała sympatią do balsamowania:D Ale fajnie, że chociaż pianki Ci przypadły do gustu:)
Usuńjeszcze nie miałam musów z Nivea ale uwielbię lekkie kosmetyki o formule pianki. najczęściej stosuję je latem gdy moja skóra nie wymaga bardzo intensywnego, codziennego nawilżania, sięgam po nie na zmianę z czymś cięższym.
OdpowiedzUsuńTo fajna opcja gdy potrzebuje się czegoś nieco lżejszego:)
Usuńkuszą mnie mega te musy, jednak nie było mi po drodze do ich kupna :D
OdpowiedzUsuńhaha znam to:D
Usuńmniam! mam ochotę na apetyczną malinę :-)
OdpowiedzUsuńCałkiem "smaczna":D
UsuńNie miałam nigdy balsamu w formie musu - muszę spróbować!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Ja poproszę ogórek :D
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę używać perfumowanych produktów do ciała :/
OdpowiedzUsuńJakieś uczulenie czy np. mdli Cię od zapachów?
UsuńJa kiedyś tak miałam :/
Ostatnio wszedzie o nich glosna hihihi :D
OdpowiedzUsuńNo trochę ich było na blogach:D
UsuńMoja systematyczność do balsamowania działa, działa i nagle przerwa.. Obecnie używam olejku w piance Venus, ale na Niveę również mam chrapkę ;]
OdpowiedzUsuńA to ja mam tak z olejowaniem włosów :D
UsuńJa się jeszcze do swojej nie dobrałam xD na razie używam sobie lotionu mango TBS ;)
OdpowiedzUsuńMango fajnie pachnie:)
UsuńCzego te producenty nie wymyślą ;). Dobrze, że tym razem Nivea stworzyła produkt, który zostawia się na skórze – największym ich niewypałem w historii był balsam pod prysznic: najpierw się człowiek nasmarował jak zwykle, a potem miał to wszystko wysyłać do ścieków. Naprawdę bez sensu :D. Te pianki prezentują się pięknie i bardzo zachęcająco!
OdpowiedzUsuńTo prawda, cuda na kiju:D
UsuńNo tak, balsam pod prysznic to dość specyficzny produkt :D
Muszę przyznać, że w prędkości zużycia, nie masz chyba konkurencji :D
OdpowiedzUsuńTeż tak mi się zdaje:D
UsuńJak dla leniuszków, to idealne dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :D
UsuńBaaaardzo mnie kuszą i jak zużyję to mam to na pewno po nie sięgnę :) Już się im nawet przyglądałam w Rossmannie i myślę, że zielona wersja będzie moja. Ogólnie super patent z tą nalepką do pocierania dla sprawdzenia zapachu :D
OdpowiedzUsuńNiby tak chociaż ja przez nalepkę nic nie wyczułam :D
UsuńHeh, na wstępie piszesz o osobach takich jak ja :D Nie cierpię się balsamować i robię to raz na tydzień, bo już wtedy raczej MUSZĘ. Nie mam suchej skóry, raczej normalną, ale bardzo chciałabym zacząć regularne balsamowanie. Zaczynałam setki razy a potem balsam leżał w kącie. Chcąc oszukać samą siebie kupiłam jakiś czas temu właśnie tę piankę z Nivea w wersji malinowej i zakochałam się w przyjemnym użytkowaniu, zapachu i konsystencji, której nakładanie zajmuje mi 10 sekund życia. Nie dziwię się, że wystarczył Ci na tydzień, bo ja odkąd ja mam balsamuje się rano i wieczorem każdego dnia i tu właśnie jest pies pogrzebany - według mnie ten produkt strasznie miernie nawilża... skóra jest miła tuż po aplikacji a po kilku godzinach taka sama jak przedtem. Nie wyobrażam sobie co by się działo, jakbym naprawdę miała suchą skórę. No cóż, może na tej piance przynajmniej wyrobię sobie nawyk :))
OdpowiedzUsuńHeheh no to trafiłam. Fajnie, że udało Ci się popracować nad systematycznością, ale szkoda, że działanie okazało się u Ciebie zbyt słabe. Może ta wersja klasyczna nawilża mocniej. Ciekawe.
UsuńNapewno pachną obłędnie :)
OdpowiedzUsuńTe musy mnie ciekawią cały czas.
OdpowiedzUsuńwww.natalia-i-jej-świat.pl
Całkiem ciekawe produkty. Jeszcze nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńJejku jak mnie malinka kusi. Lubię takie musy bo szybko się wchłaniają. Nie to co np masła do ciała.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie szybciej niż masła:)
UsuńUwielbiam wszelkie kremy i balsamy w piankach! :)
OdpowiedzUsuńFajny patent:)
UsuńAkurat mam w domu wersję malinową szczerze mówiąc jeszcze jej nie używałam i jestem bardzo ciekawa jak u mnie wypadnie
OdpowiedzUsuńNo to miłego używania:)
UsuńMalinową wersję uwielbiam, ogórek poszedł w inne ręce :D
OdpowiedzUsuńTo tak jak u mnie:)
UsuńMuszę wypróbować koniecznie, bo nie znoszę balsamowania ;) Mam nadzieję, że na trochę mi wystarczy, bo mam teraz piankę pod prysznic i też wiele osób pisało, że jest słabo wydajna, a u mnie już trochę schodzi - ale fakt, że stosuję też inne żele. Co do balsamu to szkoda, że nie zrobili nic brązującego :P
OdpowiedzUsuńU mnie produkty do mycia i pielęgnacji zawsze szybko schodzą, więc nie przejmuj się:D
UsuńLirene ma np. pianki brązujące:)
Ja jestem takim typem człowieka, który nie należy ani do tych, którzy nie lubią balsamowania, ani do tych, co za tym przepadają. Czasem więc robię to z musu, czasem z chęci, a czasem zapominam ;) Tych produktów w piance nie miałam, za to próbowałam takie z Balea i nie przypadła mi do gustu ta forma, pozostaję więc wierna standardowym rozwiązaniom :)
OdpowiedzUsuńCzyli tak po środku:)
UsuńNo z produktami Balei różnie bywa choć pachną naogół ładnie;)
U mnie używanie balsamów do ciała albo olejku jest zawsze na porządku nocnym;). Dlatego też chętnie sięgam po nawilżacze, masła, olejki, balsamy, kremy... Ale pianki to chyba nie miałam jak do tej pory.
OdpowiedzUsuńBo my lubimy dbać o ciałka :)
Usuńmyślę, że przy mojej skórze, byłyby za lekkie :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie mam jakoś zaufania do tej firmy.
OdpowiedzUsuń