Marka Innisfree w swej ofercie posiada nie tylko skuteczne serie
kosmetyków przeznaczone do pielęgnacji twarzy, ale także kolorówkę, bazy pod
makijaż i balsamy do ust zarówno te bezbarwne jak i z dawką koloru:) Kusił mnie
ich podkład, który jest dość nowatorski, ponieważ można sobie dobrać zarówno
poziom krycia jak i stopień nawilżenia;) Jednak nie byłam jeszcze wtedy na
niego gotowa (może za jakiś czas;)), więc wybrałam coś bardziej uniwersalnego –
My Lip Balm w odcieniu #Ruby Grapefruit Tea i My Drop w wersji Mattifying. Jak się u mnie spisały?
Innisfree My Lip Balm #Ruby
Grapefruit Tea
Innisfree My Lip Balm opakowany został w dość długą i pojemną, bo
aż 15g tubkę i wyposażony w ścięty aplikator. Sam w sobie jest on bardzo wygodny,
lecz łatwiej by mi się nakładało produkt gdyby był jednak nieco węższy. W moim
przypadku przydatne jest, więc lusterko, ale to raczej nie problem, bo po
przemeblowaniu luster ci u mnie pod dostatkiem;) Barwa tubki zależy od
odcienia balsamu. W moim przypadku jest to nr 10 #Ruby
Grapefruit Tea, więc tubka jest biało-czerwona (dobrze, że już po mundialu;)).
Wersji My Lip Balm mamy aż
11, także każdy wybierze coś dla siebie:) Pierwsze 3 odcienie są bardzo
delikatne, natomiast ja chciałam coś z czerwono-różowym akcentem.
Polubiłam Innisfree Glow Tint Lip Balm i tak
naprawdę chciałam żeby ten był do niego podobny:) Muszę przyznać, że z koloru
jestem bardzo zadowolona:) Jest to moja ulubiona tonacja, ponieważ już jakiś
czas temu zauważyłam, że w nude nie wyglądam najlepiej i że lepiej czuję się w
nieco żywszych (ale nie przesadnych) kolorach:) Efekt można oczywiście
stopniować zależnie od tego jak dużo balsamu nałożymy na usta. Co ciekawe
balsam wygląda nieco inaczej zależnie od światła. Wszystkie zdjęcia na twarzy
wykonałam tego samego dnia (te z samymi ustami są bez makijażu twarzy, a
całościowe już w makijażu) i tak naprawdę na każdym ujęciu odcień prezentuje
się nieco inaczej (na niektórych zdjęciach mam nałożone mniej, a na innych
więcej). Niemniej w każdej odsłonie go lubię:) Muszę zresztą przyznać, że
podczas robienia zdjęć „efektów” pogoda była niestety bardzo kapryśna, a
światło chwiejne;) Wszystkie kolory zaprezentowane zostały w sklepie Jolse, aczkolwiek efekt zawsze będzie inny zależnie od wyjściowego koloru ust i z tego co widzę u mnie też wygląda nieco inaczej niż na stronie;)
Zarzutów co do tego
produktu nie mam żadnych i nie będę udawać, że mnie to zaskakuje bo przerobiłam
już kilka balsamów do ust Innisfree i każdy mi odpowiadał:) Nie jest to produkt
mocno kryjący tudzież zastygający bo w końcu to koloryzujący balsam do ust.
Posiada on więc cechy z pogranicza pomadki i balsamu;) Najlepsze cechy, gdyż
zarówno nadaje ustom koloru, czyli je upiększa, a jednocześnie dba o ich
kondycję nie dopuszczając do wysuszenia:) Mam jeszcze na oku parę wersji i
możliwe, że w przyszłości się skuszę. Konsystencja produktu jest bardzo
przyjemna i taka „gładka”. Natomiast zapach bardzo subtelny, prawie
niewyczuwalny. Faktycznie jest to coś w rodzaju herbatki grejpfrutowej. Na
ustach w ogóle tego zapachu nie czuć. Jeśli jesteście fankami takich
nawilżających balsamów do ust z kolorem to szczerze polecam:) Podkreśli kolor ust i jednocześnie zadba o ich kondycję w ciągu dnia.
Innisfree My Drop Mattifying
Innisfree My Drop to stosunkowa nowość w ofercie marki, gdyż pojawiła się
dopiero kilka miesięcy temu. Mamy do wyboru kilka wersji – nawilżającą,
rozświetlającą, olejkową (którą można nakładać również jako bazę pod szminkę),
matującą oraz wersje do rozjaśniania lub przyciemniania podkładów. Ja
zdecydowałam się na Mattifying, ponieważ latem moja mieszana cera lubi sobie
poświecić za dnia, a nie zawsze jest to mile widziane;)
Sam produkt występuje w
opakowaniu, które jakiś czas temu zyskało moją sympatię (dawniej nie znosiłam
takich buteleczek z pipetką). Może dlatego, że mój podkład Bell również
występuje w podobnym opakowaniu? Jest ono przezroczyste i o niewielkiej lecz w
pełni wystarczającej pojemności – 14ml. Takich produktów nie nakładamy bowiem
kilogramami. Jeden lub dwa „dropsiki” wystarczą;)
Produkt posiada białą
barwę, a jego konsystencja jest leciutka niczym lotion:) Rozsmarowuje się
błyskawicznie nie pozostawiając po sobie lepkiego filmu ani koloru (nie
rozbiela podkładu). My Drop jest praktycznie bezzapachowy, co stanowi dla mnie
zaletę.
Może być stosowany jako
matująca baza pod makijaż na wybrane partie twarzy lub można zmieszać go z
podkładem. Tego drugiego sposobu nie próbowałam, gdyż jak wiecie nie jestem
zbyt biegła w aplikacji podkładów i wolałam nie kombinować;) Zdecydowanie wolę
stosować tradycyjnie jako bazę pod podkład lub puder. Mój podkład Bell Nude
Liquid Powder jest co prawda sam w sobie o pudrowym wykończeniu, ale po jakimś
czasie zaczynam się świecić, a gdy przesadzę z pudrem wykończeniowym to moja
twarz prezentuje się już zbyt pudrowo. Czasami więc lepszym rozwiązaniem
podczas ciepłych lub stresujących dla mnie dni jest nałożenie bazy, a
pominięcie już pudru lub aplikacja minimalnej jego ilości;) Muszę przyznać, że
ta wersja zdaje u mnie egzamin i twarz pozostaje bez połysku na dłużej. Przy czym nie jest to płaski mat, a po prostu utrzymanie cery w ryzach:) Jestem jeszcze
ciekawa tej olejkowej w ramach zastosowania na usta:)
Znacie
My Drop lub My Lip Balm z Innisfree?
Bardzo ładny kolor wybrałaś :). Bardzo fajnie wygląda na ustach i nie powiem, z chęcią bym zobaczyła go na swoich :D
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę. Lubię takie odcienie:)
UsuńTwój makijaż i usta wyglądają pięknie! Widziałam już to zdjęcie na insta, jest super! Kosmetyki Innisfree są co raz bardziej popularne na naszych blogach. Jeśli chodzi o Innisfree My Drop to zainteresowała mnie Twoja matująca wersja ale jestem także ciekawa tej rozświetlającej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będą coraz bardziej popularne bo naprawdę warte uwagi:) Dziękuje :)
UsuńAle ładny odcień! Te azjatyki do ust mają potencjał :-)
OdpowiedzUsuńKocham ten kolor:)
UsuńSuper się prezentuje ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba;)
UsuńFaktycznie ładny odcień ma ten balsam do ust, choć ja nie koniecznie lubię tubki ;) pewnie prędzej celowałabym w jakiś sztyft :)
OdpowiedzUsuńJa bym wolała taki wąski sztyfcik jak w Laneige bo tubki też nie należą do moich ulubionych. Ale co zrobić. Zawsze musi być jakiś feler:D
UsuńŚlicznie wygląda ten balsam na ustach :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńBłyszczyk wygląda przepięknie! Bardzo ładny makijaż, podoba mi się:). I do tego takie dobre działanie:).
OdpowiedzUsuńKolejny raz się nie zawiodłam:)
UsuńUlalala, piękne to błyszczydło na ustach. Uwielbiam taki połyskujący efekt dający efekt soczystych ust <3
OdpowiedzUsuńJa też:)
UsuńMasz piękne usta, a ten balsam jeszcze to podkreśla :)
OdpowiedzUsuńDziękuje;)
UsuńWow, nie spodziewałam, sie , ze taki balsam może robic tak dobrze ;D a ten 'dropsik' ja chyba bym wybrała wersję rozświetlającą ;D
OdpowiedzUsuńInnisfree lubi robić dobrze:P
UsuńPiękny makijaż, świetnie wygląda ten balsam do ust, bardzo ładny kolor :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ten kolorek :)
UsuńInnisfree nie znam osobiście. Pomadka wygląda ślicznie! Też lubię takie kolory. :)
OdpowiedzUsuńPolecam, fajne mają kosmetyki :)
UsuńOoo ja alez pięknie wyglądasz <3
OdpowiedzUsuńHeheh taki wysiłek żeby dodać efekt :D
UsuńWidze kolejny produkt od Innisfree, szalejesz :D
OdpowiedzUsuńJak się czegoś uczepię i polubię to koniec :D
UsuńTakie matujące cudeńko zdecydowanie by mi się przydało!
OdpowiedzUsuńBaza bywa przydatna:)
UsuńWidziałam te balsamy na stronie i o ile się nie mylę to w oko wpadła mi wersja miętowa ;).
OdpowiedzUsuńTeż mnie kusiła:) Choć ona taka prawie bez koloru:)
UsuńMakijaż Wygląda rewelacyjnie bardzo fajny kolor ust
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńJrsli chodzi o usta, to ja jednak wole mat, ale
OdpowiedzUsuńSuper wyglądasz! ;)
ja to i to. chociaż bardziej lekki połysk jednak;)
UsuńFajny kolor pomadki, podoba mi się, a mat ciekawe jak długo utrzymałby się na mojej twarzy, bo teraz mam masakrę ;)
OdpowiedzUsuńLato sprzyja błyszczeniu niestety:D
UsuńMega soczyście się toprezentuje, podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńCieszę się;)
UsuńŚliczny jest odcień tego balsamu, pięknie prezentuje się na Twoich ustach i pasuje do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że pasujemy do siebie;D
UsuńTen balsam jest super! Szkoda, że nie pachnie mocno grejpfruitem :D Masz idealne brwi! <3
OdpowiedzUsuńDla mnie w sumie lepiej bo nie lubię jak za mocno pachną balsamy:D
UsuńHyhy szkoda, że dorysowane:D
Bardzo fajny efekt na ustach :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do mnie :) Będzie mi bardzo miło jeśli wpadniesz.
Mój blog-KLIK
Ty to masz w ogóle ślicznie wykrojone usta! Bardzo mi się podoba efekt, jaki daje balsam :)
OdpowiedzUsuńEfekt rzeczywiście jak na reklamie ;) pięknie!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz slyszę o tej marce :p I przyznać muszę, że masz idealne usta :D
OdpowiedzUsuń