Kosmetyki
z witaminą C są przeze mnie cenione od dawna i moja
skóra na ogół dobrze je przyjmuje zdecydowanie zyskując na takiej pielęgnacji:)
Tym razem postanowiłam wypróbować coś rodem z Korei i zachowawczo postawiłam na
znaną i lubianą przeze mnie markę Innisfree
z serią Tangerine Vita C! Część z
Was już nawet pisało mi, że ta marka kojarzy Wam się z moim blogiem, co jest
całkiem miłe bo to naprawdę poczciwe produkty:) Wróćmy jednak do tej
koreańskiej witaminki C! Jak się sprawy mają?
Innisfree Tangerine Vita C
W skład linii Tangerine Vita C wchodzi 5 produktów
pozwalających stworzyć kompleksową pielęgnację twarzy. Jest to Tangerine
Vita C Oil Free Liquid Cleanser, Tangerine
Vita C Skin, Tangerine Vita C Serum, Tangerine Vita C Gel Cream oraz Tangerine Vita C Mist. Linia z witaminą C jest
więc zdecydowanie mniej rozbudowana niż np. ta z zieloną herbatą:) Tym razem nie wypróbowałam całej serii, a 3
produkty pomijając mgiełkę oraz produkt do oczyszczania, ponieważ miałam w
użyciu inny. Każdy z tych 3 produktów został oparty na Citrus Unshiu Peel Extract, czyli ekstrakcie z mandarynki Satsuma. Otrzymywany jest on z owoców Citrus Unshiu uprawianych
m.in. w Korei, Japonii, Chorwacji etc (ten został wyciśnięty oczywiście na
wyspie Jeju;)). Jest on bogaty w tyraminę. Posiada właściwości rozjaśniające,
antyoksydacyjne, wzmacniające naczynia krwionośne oraz kojące:)
Cała seria posiada pomarańczowe opakowania, które długo do
mnie nie przemawiały, a koniec końców zrobiłam im łącznie ze 3 sesje zdjęciowe (zarówno
przed jak i w trakcie używania, w czerwcu i w lipcu również;)). Ostatecznie
stwierdziłam, że opakowania mi się podobają, a mój telefon szczególnie upodobał
sobie słoiczek kremu, któremu zrobiłam najwięcej zdjęć;) Cóż… w końcu Orange is the New Black;) PAO dla
każdego bez wyjątku wynosi 12 miesięcy, a dodatkowo na tyłach opakowań mamy specjalnie
wyznaczone miejsce, w którym możemy sobie wpisać datę otwarcia;) Ja tego nie
robiłam, ponieważ wszystko grzecznie zużywam, ale to zapewne dobra opcja dla
tych, którzy mają w użyciu pierdyliard kosmetyków na raz i już się w tym
wszystkim gubią;) Każdy z kosmetyków pachnie cytrusowo, a dokładnie
mandarynkowo;) W opakowaniach zapach
wydaje się nieco „papierowy”, ale podczas aplikacji zdecydowanie zyskuje,
uwalniając bardzo przyjemną, orzeźwiającą, a przy tym delikatną woń:) Do tej
pory żaden zapach produktów marki Innisfree mnie nie zawiódł, ale ten oceniam
najwyżej. Idealnie wpisał się w ten wiosenno-letni czas:) Aż pożałowałam, że
jednak nie przygarnęłam do kompletu mgiełki, która pozwoliłaby mi się cieszyć
tą wonią częściej;) Serię stosowałam, jako pielęgnację
wieczorną na twarz, szyję i dekolt.
Innisfree
Tangerine Vita C Skin
Tangerine
Vita C Skin, czyli tonik otrzymujemy w 200ml buteleczce, która pomijając kolor jest
praktycznie identyczna z tą, która występuje w toniku z linii Green Tea. Oznacza
to, że mamy tutaj również ten nieszczęsny wąski otwór;) Choć nie jestem pewna
czy jest on tak wąski jak w tamten czy może ciut szerszy. Ale… w tym wypadku
nie jest to problemem. A to dlatego, że wersja Tangerine posiada typowo
wodnistą konsystencję, więc całkiem płynnie można sobie „wytrząsnąć” tonik na
wacik (albo na dłoń jak kto woli).
Skin używamy oczywiście po
uprzednim oczyszczeniu twarzy. Dzięki formule wody produkt jest niezwykle
lekki, nie lepi się i nie zostawia żadnego tłustego filmu na skórze. Wnika w
nią natychmiastowo pozostawiając po sobie uczucie świeżości i gładkości, a
jednocześnie przygotowując na pozostałe pielęgnacyjne kroki. Skin posiada ponad
85% ekstraktu z mandarynki Satsuma i co ciekawe w składzie nie znajdziemy wody.
Jest też niestety alkohol, ale u siebie nie zauważyłam przesuszenia. Powiedziałabym
wręcz, że ten tonik subtelnie nawilża. Stosowanie dodatkowo uprzyjemnia
cytrusowy zapach, o którym wspomniałam już wyżej:)
Innisfree Tangerine Vita C
Serum
Serum Tangerine Vita C
otrzymujemy w 50ml opakowaniu wyposażonym w wygodną pompkę oraz w pełni kryjący
korek. To rozwiązanie odpowiada mi zdecydowanie bardziej niż „kapturki” z serii
Green Tea, ponieważ dobrze chronią zawartość, a ja lubię mieć wszystko
szczelnie zamknięte;)
Serum posiada jasną barwę
i jakby żelowo-kremową konsystencję, która bardzo przyjemnie się rozprowadza i natychmiastowo
wnika w skórę. Jest bardzo lekka, więc idealnie sprawdzi się nawet w przypadku
cer tłustych i mieszanych. Wchłania się bardzo szybko pozostawiając po sobie
uczucie miękkości i gładkości. Nie powoduje przetłuszczania się cery i włosów,
więc z powodzeniem nadało się również na moje czoło „wyposażone” w grzywkę;)
Mandarynkowy
zapach tutaj również stanowi dodatkowy atut (przynajmniej dla mnie). Bardzo
przyjemne serum, które zawiera niemal 87% Citrus Unshiu Peel Extract.
Innisfree Tangerine Vita C Gel Cream
Krem Tangerine Vita C
otrzymujemy w plastikowym 50ml słoiczku o typowym dla Innisfree kształcie;) Jak
się przypadkiem okazało, posiada on otwieraną podstawę;) Przekonałam się o tym,
gdy słoiczek spadł mi z płotka podczas jednego z „witaminowych plenerów”;) Niemniej
nic się nie stało, ponieważ opakowanie było zamknięte. Nieco mniej szczęścia
miał inny krem, ale o tym trochę później;)
Jak przystało na krem
Innisfree konsystencja jest lekka. A w tym przypadku nawet
ultra-lekka. Zdecydowanie najlżejsza w porównaniu z Green Tea i Seawater;) Jest
typowo kremowo-żelowa, a przy tym delikatna jak chmurka. Idealna dla cer normalnych,
mieszanych oraz tłustych. Podobnie jak pierwsze dwa produkty, krem Tangerine
Vita C wnika w skórę błyskawicznie.
Nie lepi się, nie łuszczy się i nie
powoduje błyszczenia skóry. Wchłania się praktycznie do matu, ale nie
pozostawia po sobie nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia. Nawilża, rozświetla, poprawia
koloryt, ale przede wszystkim mocno wygładza skórę:) U mnie było to odczuwalne
zwłaszcza na nosie. Cały czas kusiło mnie żeby go dotykać;)
Krem zawiera ponad
65% Citrus Unshiu Peel Extract i moim zdaniem stanowi świetne zakończenie
wieczornej pielęgnacji.
Seria Innisfree Tangerine Vita C świetnie wpisała się w moją wieczorną pielęgnację zapewniając mojej
mieszanej skórze wygładzenie, rozświetlenie, miękkość i optymalną dawkę nawilżenia (ani
za dużo ani za mało). A także doznania zmysłowe w postaci delikatnego orzeźwiającego
zapachu mandarynek:) Żaden z produktów nie spowodował u mnie przetłuszczenia,
przesuszenia ani podrażnienia. A dzięki niesamowicie lekkim konsystencjom
produkty te okazały się idealne nawet podczas upałów (nie budziłam się z tłustą twarzą). Trudno mi ocenić wpływ na
przebarwienia, ponieważ takowych praktycznie nie posiadam (poza drobną kropką,
którą mam od zawsze i jaśniejszymi plamkami, które pojawiają się u mnie
raz na jakiś czas, gdy coś niefortunnie rozdrapię). Serię Tangerine Vita C
poleciłabym cerom mieszanym, tłustym oraz normalnym. Cery suche mogłyby czuć
niedostatek nawilżenia (nie jest to tak mocne nawilżenie jak np. przy Hada
Labo). Choć i myślę, że i na to jest sposób, ponieważ może wystarczyłoby zastosowanie
nieco bogatszej pielęgnacji na dzień lub wdrożenie tej serii jako kurację typu
stosowanie tydzień, a następnie tydzień przerwy itp. Jedyne co mogłabym im
zarzucić to niezbyt wysoką wydajność, ale w moim przypadku używanie tego typu
produktów obejmuje twarz, szyję i dekolt;) Ja kosmetyki z witaminą C bardzo
lubię, więc na nich nie poprzestaję i włączam kolejny tego typu produkt;)
Cała seria kosmetyków Innisfree Tangerine Vita C dostępna
jest na Jolse. Ceny wahają się od ok. 13 do ok. 20$ za
sztukę, czyli typowo dla tej marki:)
Znacie
koreańską witaminkę C z Innisfree? A może miałyście styczność z innymi
koreańskimi seriami kosmetyków z witaminą C? Dajcie znać!
Bardzo lubiłam tą serię, zwłaszcza krem ;) Chyba jeszcze do nich wrócę ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie krem też jakoś najbardziej polubiłam :D
UsuńHaha, widać to dobry produkt po prostu :D
UsuńTylko dość szybko znika chlip, chlip :D
UsuńMandarynka to jeden z zapachów które do mnie przemawiają- zaraz po ukochanym arbuzie!
OdpowiedzUsuńO, arbuzowe zapaszki też bardzo lubię:) A takie mandarynkowe do twarzy miałam w sumie pierwszy raz:)
Usuńkurcze dla mnie marka nie znana ale mandarynki bardzo lubię więc ciekawi mnie zapach
OdpowiedzUsuńZapach śliczny i delikatny, przynajmniej na skórze bo w opakowaniu trochę "papierowy":)
Usuńserum i krem to coś dla mnie, moja skóra bardzo lubi witaminę c. blasku nigdy dość. dzięki temu składnikowi nie mam przebarwień.
OdpowiedzUsuńOj tak:)
UsuńZawsze tu u ciebie znajduje nowości :)
OdpowiedzUsuńOd tego jestem :D
UsuńWspanialy zestaw ,nie znam tej marki😊
OdpowiedzUsuńO fajnie, że mają w składzie witamine C😁
OdpowiedzUsuńNo ;)
UsuńWidać, że ciekawe są te kosmetyki ;) Prezentuj się tak soczyście ;) Piękne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje, cudowałam z plenerami parę razy hehe
UsuńLubię kosmetyki z wit. C, a zapach satsumy uwielbiam, więc z chęcią bym sobie takiej serii poużywała. ;)
OdpowiedzUsuńFajniutki ten zapaszek:)
UsuńTaki zestaw tonik + serum bardzo mi się podoba :). Kremów mam duuuużo i kolejny mi nie potrzebny :P
OdpowiedzUsuńHeheh ale ten krem fajowy:)
UsuńMarki niestety nie znam jeszcze osobiście, ale moja cera bardzo lubi produkty z witaminą C :)
OdpowiedzUsuńWiększość cer ją lubi:)
UsuńRany, chyba zrobię sobie ban na Twój blog, bo moje lista chciejstw strasznie się powiększa. I to przez Ciebie głównie! Zdecydowanie lubię takie kosmetyki!
OdpowiedzUsuńHeheh no ładnie :P Ale Innisfree warte:D Tylko Ty to sobie musisz składy dokładnie przejrzeć żeby potem nie narzekać.
UsuńKrem o zapachu mandarynki...za sam zapach biorę i uciekam!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Przyjemniaczek:D
UsuńMusze przyznac, ze przez Ciebie znowu probuje sie przekonac do tej firmy. Zobaczymy co z tego będzie :)
OdpowiedzUsuńŻeby potem nie było na mnie:D Ja szczerze mówiąc na Innisfree się jeszcze nie zawiodłam. Czasem tylko widzę drobne wady w niektórych opakowaniach i jakoś szybko mi się zawsze kończą.
UsuńCofam nie chce zielonej serii tylko tą lubię wit C i ultra lekki krem do mnie mówi :D, gorzej z serum, pewnie bym miała z nim problem w postaci zapchania ;/
OdpowiedzUsuńZielona też jest świetna i krem balancing jest leciutki:) Miałam go jesienią. A czemu podejrzewasz serum o zapychanie?:D
UsuńU mnie takie żelowo kremowe konsystencje mają rację bytu tylko w przypadku kremu, z serum raczej nie, bardziej wolę te płynne i lepiej się u mnie sprawdzają ;)
UsuńWarto się skusić:) ja najlepiej oceniam krem.
OdpowiedzUsuńWitamina c powinna bardzo dobrze na nas dzialac ��
OdpowiedzUsuńZdecydowanie:)
UsuńNic od nich jeszcze nie miałam ale czuję się skuszona :)
OdpowiedzUsuńWarto przejrzeć ofertę Innisfree:)
UsuńBardzo lubię kosmetyki z witaminą C. A jeśli te pachną mandarynkami, to muszę je miec <3 Kocham zapach mandarynek :D
OdpowiedzUsuńNo, delikatnie, ale mandarynkowo <3
UsuńNie znam kosmetyków, ale opakowania i zapach przyciąga, a jeszcze wit C,.....
OdpowiedzUsuńPrawie same zalety :)
UsuńMarka Innisfree bardzo mnie ciekawi odkąd ich puder stał się jednym z moich ulubionych ;)
OdpowiedzUsuńTeż go lubię:)
UsuńAle fajne pozytywne opakowania ma ta seria. Nie wiem dlaczego, ale przypomina mi produkty do pielęgnacji włosów :D
OdpowiedzUsuńA to ciekawe :D
UsuńNie znam marki, aaale Satsuma i zielona herbata to brzmi dobrze :D
OdpowiedzUsuńZielona herbata w innej serii:)
UsuńMandarynkowy zapach tej linii przemawia do mnie baaaaardzo mocno;).
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie Innisfree się nieźle dorobi (choć oni pewnie na to nie narzekają :P), bo trudno po tak pozytywnych recenzjach nie skusić się na ich kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czuć, ze kosmetyk jest zdrowy i nasączony witaminami!
OdpowiedzUsuńJa z kolei miałam tylko toner, ale zapach mandarynki bybł powalająco cudowny. W sumie, skoro o tym mi przypomniałaś, to chyba do niego wrócę, na lato świetny. :) I też dobrze go wspominam mimo tego biednego alkoholu.
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych marek, od której chciałabym mieć wszystko ;) świetna jest ta seria ;)
OdpowiedzUsuńja własnie wczoraj kupiłam sobie kosmetyki z witaminą c :)
OdpowiedzUsuń