Podejrzewam, że marka Mamonde to na polskich blogach
kosmetycznych niemal egzotyka;) Sama nigdy nie zetknęłam się z żadną recenzją
tych produktów w polskiej blogosferze, ale gdzieś kiedyś wyczytałam, że jest to
jedna z tych koreańskich marek, której warto dać szansę. No to dałam;) Ale nie
od razu bo zanim zdecydowałam się na pierwszy ich produkt, odkładałam to dobre
pół roku:) Cóż, twarz jest tylko jedna, a pokus tak wiele;) Pewnie znacie to? Ostatecznie
premierowym produktem u mnie był krem pod oczy, ponieważ nie miałam w zapasie
żadnego (grzeczna ja;)). Owy kremik to Mamonde
Enriched Nutri Eye Cream. Jak się spisał?
Mamonde Enriched Nutri Eye Cream
Obietnice producenta są
raczej zdawkowe. Przynajmniej te po angielsku bo reszty odczytać nie umiem;)
Niemniej jest to krem zawierający kompleks olejków kwiatowych, mający zadbać o
nawilżenie i odżywienie suchej skóry pod oczami:) Do wyboru jest także wersja
niebieska (Mamonde Floral Hydro Eye Cream), która ma formułę żelową, ale
postanowiłam sprawdzić żółtą i zdecydowanie kremową.
Żółty krem pod oczy
Mamonde przybywa do nas w kartonowym opakowaniu, wewnątrz którego znajdziemy
spory słoiczek o pojemności 20ml. Koreańskie produkty pod oczy za zwyczaj
sprzedawane są w większych pojemnościach niż europejskie. Często mnie to
zniechęca, ale w tym przypadku jest to jedynie 5ml więcej:) Opakowanie nieco
różni się od tego, które pokazane jest na Jolse.
Być może jest to nowsza albo starsza szata graficzna. To ze strony wydaje mi
się ładniejsze, ale to moje również prezentuje się całkiem pozytywnie. Jest takie ombre:) Jedyny
minus to oczywiście gabaryty, gdyż sprawia wrażenie tylko trochę mniejszego niż
krem do twarzy;) Zawartość jest dobrze zabezpieczona dodatkową plastikową
osłonką;)
Zapach kremu pod oczy Mamonde jest bardzo ładny i wyjątkowo subtelny.
Milion razy delikatniejszy niż D’Alchemy, którego miałam przed nim:) Jest
kwiatowy, ale wyczuwalny tylko przy dogłębnym wąchaniu;)
Konsystencja jest
kremowa. Wydaje się dość zwarta, ale jednocześnie bardzo gładko się
rozprowadza. Podczas robienia zdjęć pomyślałam sobie, że nic nie wypłynie
z opakowania nawet po całkowitym jego odwróceniu, podczas gdy jest otwarty. I
rzeczywiście nie wypłynie;) Ale miałam taką fantazję, żeby zrobić mu sesję
zdjęciową na drzewie (o tak, uwielbiam plener) i delikwent raczył z niego spaść
w momencie gdy próbowałam uchwycić konsystencję;) Runął mi prosto na krzesło,
na którym stałam i ze słoiczka wypadła połowa zawartości;) Ale nie to jest
najśmieszniejsze. Ewelina niewiele myśląc zebrała część z kremu z krzesła i
umieściła go z powrotem w słoiczku, a resztę wtarła w kolano;) Załóżmy, że
krzesło było czyste;)
Przejdźmy jednak do
działania. Od razu spodobało mi się to jak ładnie się rozprowadza. Jak na
kremową konsystencję przystało. Jego poprzednik był typowo treściwy, więc z tym
szło po prostu łatwiej:) Krem Mamonde stosowałam pod oczy zarówno rano i
wieczorem. Do pielęgnacji wieczornej miałam dodatkowo olejek z opuncji figowej,
który jednak nie zawsze się nadawał do stosowania podczas upałów, ponieważ długo się
wchłaniał. A wcześniej miałam również serum The Ordinary. Rano stosowałam więc solo, a
wieczorem zależnie od potrzeb i pogody albo solo albo z olejkiem. Krem dobrze
współpracuje z korektorem pod oczy, pudrem czy podkładem. Nic się nie roluje, a
skóra jest dobrze przygotowana na nałożenie makijażu. Zdecydowanie ją zmiękcza
i pomaga zapobiegać wysuszeniu. Dla niektórych istotną informacją będzie też
to, że nie lepi się jak to czasem bywa w przypadku kremów o żelowych
konsystencjach. Wchłania się dość szybko. Chyba, że w połączeniu z olejkiem bo
wtedy trzeba uzbroić się w cierpliwość. Bardzo fajnie odżywia skórę, w
połączeniu z olejkiem linie wydają się jakieś mniej widoczne:) Raczej nie
zaobserwowałam większego wpływu na cienie pod oczami, ale z tego co
wywnioskowałam producent tego nie obiecywał. Krem nie podrażnia oczu i nie
powoduje łzawienia. Opinie klientów na jego temat na Jolse były tylko dwie, ale
za to bardzo dobre i nie ukrywam, że wzięłam to pod uwagę:) Oczywiście nie jest
tak, że usunął mi zmarszczki etc, ale wiecie, że jestem pod tym względem
realistką:) Używało mi się go bardzo dobrze i pewnie jeszcze pokuszę się o
wypróbowanie czegoś z Mamonde. Prawdopodobnie spojrzę w kierunku niebieskiej
linii do twarzy i pod oczy;)
Kosmetyki Mamonde znajdziecie na Jolse.
Znacie
produkty marki Mamonde? Jaki krem pod oczy ostatnio zużyłyście?
Powiem Ci, że mnie ta niebieska linia też kusi jakiś czas ;) a sesja na drzewie i jej przebieg wymiatają xD
OdpowiedzUsuńNo... seria niefortunnych zdarzeń:D W zasadzie wtedy prawie każdy produkt mi gdzieś upadł albo wyleciał z ręki:D Także dobrze, że pomadek nie brałam:D
UsuńNo powiem Ci ze zaciekawilas mnie tym kremem, a mam malego fiola na punkcie obszaru pod oczami ;)
OdpowiedzUsuńO to coś dla Ciebie;)
UsuńNie znam owszem :D Przypomniałaś mi, że powinnam być bardziej regularna w kremowaniu skóry pod oczami. Ładne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńHyhy regularność to podstawa;)
UsuńDzięki, starałam się :D
Fajnie, że się nie lepi, to rzadko się rzeczywiście zdarza w kremikach pod oczy :) Kusi mnie jego kremowa konsystencja, chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńW sumie nie aż tak rzadko:)
Usuńsuper , że jesteś zadowolona dla mnie znów to całkowita nowość. obecnie testuję serum olejek z resibo muszę powiedzieć, że robi robotę :)
OdpowiedzUsuńMiałam go kiedyś:)
UsuńPrzy sesji oplułam monitor kawą. no weź, ie rób mi takich rzeczy, ostrzegaj, czy coś :D
OdpowiedzUsuńCo do Mamonde - mam ją na uwadze już od jakiegoś czasu, ale jestem z tych co nałogowo sprawdzają INCI - i ta firma jakoś mnie nimi nie zachwyca, może dlatego jeszcze nic od nich nie wypróbowałam. I pewnie w tym roku już nie wypróbuję, zwłaszcza, że chyba wreszcie znalazłam "swój" krem pod oczy, ale o tym za czas jakiś, bo muszę go chwilę jeszcze potestować :)
Heheh:D żebyś widziała moją minę:P
UsuńAno ja z tych bardziej pobłażliwych w kwestii inci bo bywało, że przejechałam się na tych super składach :D
Bardziej chodzi mi o to, że wiem, co mi nie służy i w kosmetykach Mamonde niestety się to znajduje :D
UsuńA w ten sposób:)
UsuńPrzygody muszą być! :D Ja sobie oblałam narzutę wodą z kwiatów :D Krem mnie bardzo zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńW domu to jedynak bezpieczniej Haha
UsuńA ja przyznam, że markę pierwszy raz moje oczy widzą ;p
OdpowiedzUsuńWcale się jakoś szczególnie nie dziwie :D
UsuńOj dlatego ja nie focę w terenie bo zaraz bym wszystko popsuła :P. Mamonde w sumie mnie nigdy nie kusiło ale popatrzę co tam ciekawego mają u siebie :P.
OdpowiedzUsuńNo ryzyko jest chociaż ja je lubię:D
UsuńMamonde w sumie nieduży asortyment ma
Nie znam kompletnie tego produktu, ale za jakiś czas będę myśleć o zakupie w końcu jakiegoś porządnego i na pewno wpiszę na listę ten ;)
OdpowiedzUsuńOby się sprawdził ;)
UsuńOj, masz rację nie słyszałam wcześniej o tej marce. Wydaje mi się bardzo interesująca.
OdpowiedzUsuńNo ja jeszcze jestem ciekawa dwóch produktów;)
UsuńBardzo ciekawy krem, ciekawa jestem jakby się spisał u mnie!
OdpowiedzUsuńMasz rację, marka jest mi zupełnie nieznana :) Jeśli chodzi o produkty pod oczy to mam zawsze wobec nich ogromne wymagania.
OdpowiedzUsuńJa takie dość realistyczne bo np z moimi cieniami ciężko sobie poradzić :)
UsuńJesteś bardzo pomysłowa :D To trzeba przyznać ;) Krem ciekawy, dla mnie to faktycznie egzotyka ;)
OdpowiedzUsuńPomysłowy Dobromir to ze mnie jest:D Tylko nie zawsze są to złote pomysły, ale przynajmniej jestem w miarę zadowolona z sesji Mamonde :D
UsuńRzeczywiście przyznaję, że nie znam zupełnie tego kremu. Opakowania faktycznie ma duże jak na krem pod oczy.
OdpowiedzUsuńNo, niewiele mniejsze od kremu do twarzy w sumie;)
UsuńSzczęścia widzę nie miałaś podczas tej sesji :D. Krem fajny, marki zupełnie nie znam, ale ja bym chyba sięgnęła najpierw po żelową wersję, tak dla odmiany, bo teraz kończę krem ze złotem monojonowym :)
OdpowiedzUsuńNo u mnie tak to już jest :D
UsuńSzukam właśnie jakiegoś kremu pod oczy.
OdpowiedzUsuńNo to owocnych poszukiwań :)
UsuńCiekawy ten krem! Spróbuje go znaleść w Szwecji!
OdpowiedzUsuńNie wiem jak z dostępnością stacjonarnie, ale np jolse ma wysyłkę międzynarodową:)
UsuńNie wiem, przeczytałam "marmolada' :D i jak to nie kupiłaś niebieskiego?:O czyli to taki krem dla mnie bo mam mało wymagajacą skórę pod okiem i nie ma zbytnio pola do popisu no tylko odżywić ;D i tak, ja tez jak coś mi spadnie wcieram w kolano i jak sie da pcham jeszcze do opakowania :D
OdpowiedzUsuńA ze mną to nigdy nie wiadomo, więc na początek wybrałam żółty:P Niebieskie będą kiedy indziej:D On nie aż taki dla niewymagających. Jest całkiem przyjemny, ale np nie wpływa za bardzo na cienie.
UsuńHeheh no ja sądziłam, że to raczej kogoś zgorszy :P
Bardzo zaciekawił mnie ten krem ^^ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Fakt nie znam firmy :) też coś mi kiedyś tak spadło przy sesji ze połowa wypłynęła ale odrazu poszlo nie na kolano a na całe nogi nie lubię marnować ale też nie wrzucałam spowrotem do słoika :D
OdpowiedzUsuńhehe ja to co nie miało styczności z krzesłem wrzuciłam z powrotem, a z reszty skorzystała noga:D
UsuńPierwszy raz słyszę o tym kremie, ale zapowiada się całkiem fajnie
OdpowiedzUsuńOgólnie jest całkiem spoko
UsuńBardzo fajny pomysł na zdjęcia muszę przyznac
OdpowiedzUsuńMasz racje, nie znalam go :D
Formułe ma chyba lekka ten kremik, wiec poszukam go i na pewno wyprobuje :)
heheh no nawet mi się podobają te zdjęcia co jest u mnie rzadkością:D
UsuńA nie znam, ale zdradzę, że nie miałam jeszcze żadnego koreańskiego kremu, więc nic dziwnego.
OdpowiedzUsuńAle ładny ma słoiczek ten 'malec'. Ale żeby tak spadać z drzewa, to nieładnie! :D
OdpowiedzUsuńTaki wyrywny był :D
UsuńMasz rację - kremu nie znam. Nie znam w ogóle tej marki nawet;) Ale to dobrze, fajnie poczytać o jakiejś totalnej nowości. Kusi mnie szczególnie ta niebieska wersja, generalnie jak tylko słyszę o produktach żelowych, to od razu praktycznie jestem kupiona - o wiele bardziej lubię takie formuły, chociaż ten żółty też wydaje się bardzo ciekawy:) Współczuję z tym upadkiem na krzesło - miałam kiedyś nieco podobnie z kremem do twarzy, ale że spadł mi w łazience to jednak wolałam nie ryzykować ze zbieraniem i umieszczaniem z powrotem w opakowaniu tego, co z niego wypadło;p Super, że krem się sprawdza, co prawda szkoda, że na cienie pod oczami nie wpływa, ale skoro producent nie obiecywał, to nie można mieć mu tego za złe. Sama jednak raczej będę szukała czegoś, co z cieniami sobie poradzi, niemniej jednak testowany przez Ciebie krem wywarł na mnie pozytywne wrażenie.
OdpowiedzUsuńP.S. Cudnie wyszły te zdjęcia na drzewie:)
Pozdrawiam!
Indium
Dziękuje, wyjątkowo nawet mi się podobają :D
UsuńJak znajdziesz coś dobrego na cienie to daj znać :)
Żebyś wiedziała, że nie znam! A powróciłam do koreańskiej pielęgnacji :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się bez bicia, że pierwszy raz widzę recenzję tej marki, ale kusisz! :)
OdpowiedzUsuńLubię kremy któe dają widoczne efekty, zmarszczki jeśli wyglądają choć ciut lepiej to duży sukces ;)
OdpowiedzUsuńKoreańskich kosmetyków jeszcze nie zaczęłam testować. Na razie się przygotowuję czytając. ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie to tymbardziej egzotyka totalna, bo ja nie kojarze w ogóle koreańskich kosmetyków :) Mimo to, chętnie bym go przetestowała.
OdpowiedzUsuń