Od kilku miesięcy
regularnie poznaję nowości kosmetyczne Laboratorium
Joanna. Jakiś czas temu marka wprowadziła do sprzedaży serię Botanicals For Home SPA, która dzieli
się na linie – Cannabis Seed, Oat Milk i Black Rose. Każda zawiera krem do rąk, żel pod prysznic, balsam do
ciała i peeling. Produktów do pielęgnacji ciała zużywam sporo, a ta seria
zainteresowała mnie właściwie od razu;) Najpierw zużyłam Cannabis Seed, a
chwilę potem jak na zawołanie trafiły do mnie kosmetyki Oat Milk. Którą z serii
wspominam lepiej?
Joanna Botanicals For Home SPA Cannabis Seed
Linia Cannabis Seed posiada przyjemne dla oka opakowania z zielonymi
etykietami. Muszę przyznać, że szata graficzna zrobiła na mnie pozytywne wrażenie.
W ogóle nie widać, że są to produkty w tak przystępnych cenach. Najbardziej
obawiałam się zapachu, gdyż kosmetyki na bazie konopi za zwyczaj nie pachną zbyt
zalotnie. Dla przykładu linia Hemp z The Body Shop pachnie naprawdę swoiście.
Mnie ten zapach kojarzy się nawet trochę z kurzem. Da się używać, ale nie należy
do przyjemnych;) Zapach Joanny okazał się jednak OK. Nie mogę powiedzieć żeby
mnie zachwycił, bo troszkę kojarzy mi się jednak z zapachami kosmetyków sprzed
dekady albo nawet dwóch, ale na tle TBS wypada dużo bardziej normalnie.
Zauważyłam nawet, że zyskał sporo zwolenniczek. Ja bym się do nich raczej nie
zaliczyła, ale każdy ma inny gust. Najważniejsze, że nie był dla mnie męczący. W
moim odczuciu był po prostu świeży, kosmetyczny. Trochę nawet przypominał zapach prania.
Seria zawiera 4 produkty:
krem do rąk, żel pod prysznic, peeling i balsam. Zużyłam wszystkie prócz żelu,
który podarowałam siostrze. Seria Cannabis Seed posiada działanie nawilżające.
Krem
do rąk Cannabis Seed występuje w wygodnej i ładnej zielonej
tubce o pojemności 75ml. Jego wydajność nie była wysoka, gdyż oscylowała w granicach
niespełna 2 tygodni stosowania na noc, ale u mnie to raczej nie nowość;) W
przypadku kremu początkowo trochę doskwierał mi jego zapach (pachniał
najintensywniej z całej serii), ale po 2-3 dniach się przyzwyczaiłam. Krem
posiada jasną barwę i kremową konsystencję, która łatwo się rozprowadza. Ja
oczywiście nakładałam zawsze nieco grubszą warstwę i na parę minut zakładałam rękawiczki, gdyż kremy do rąk stosuję tylko wieczorem, a taki kompres zawsze
zadziała lepiej. Muszę przyznać, że pomijając trochę zbyt mocny zapach krem
spisał się u mnie całkiem nieźle, dłonie pozostawały nawilżone i wygładzone przez
większość kolejnego dnia.
Peeling
do ciała Cannabis Seed został umieszczony w przezroczystej
200ml tubie dość dobrze znanej z wielu innych peelingów Joanny. Opakowanie to
jest całkiem wygodne pod prysznicem. Peeling posiada dość gęstą żelową konsystencję,
w której zatopiono mnóstwo drobinek. Dzięki konsystencji łatwo przylega do
skóry i nie ma tendencji do spływania. Moc ścierania jest tutaj raczej delikatna,
więc nadaje się do regularnego i częstego stosowania. Nie podrażniał ani nie
wysuszał mojej skóry. Efektem stosowania było przede wszystkim wygładzenie i
subtelne nawilżenie. Nie jest to produkt, który pozostawia po sobie odżywczą warstewkę
tudzież zwalnia z użycia balsamu;) Był w porządku, ale nie wyróżniał się niczym
szczególnym, więc nie trafił do grona moich ulubieńców.
Nawilżający
balsam do ciała Cannabis Seed występuje w wygodnej
przezroczystej butelce z pompką. Jego pojemność to 240ml. Pompka przez cały
czas działała bez zarzutów. Jedynie pod koniec musiałam odkręcić opakowanie
celem wylania na siebie resztek zawartości;) W przypadku balsamu zapach według
mnie był najdelikatniejszy, więc byłam usatysfakcjonowana. Mogłam go nakładać
na całe ciało od góry aż po stopy. Balsam jest średniej gęstości, ale sprawnie
się rozprowadza. Wchłanianie trwało od kilku do kilkunastu minut. Balsam pozostawiał
po sobie delikatny film ochronny. Z poziomu nawilżenia moja sucha skóra była
zadowolona. Ciało było gładkie i nawilżone przez większość dnia. Nie odczuwałam
nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia.
Joanna Botanicals For Home SPA Oat Milk
Tak jak wspomniałam, zaraz
po zużyciu Cannabis Seed trafiły do mnie produkty Oat Milk i postanowiłam od
razu wziąć je w obroty. Ta linia również składa się z 4 produktów. Mamy żel pod
prysznic, balsam, peeling oraz krem do rąk. Tutaj podobnie żel podarowałam
siostrze, gdyż miałam w użyciu inny tego typu produkt;) Opakowania są tutaj
bardzo podobne. Różnią się jedynie kolorami i pod tym względem Cannabis Seed
wypada lepiej, gdyż zieleń przemawiała do mnie bardziej niż te złoto-kremowe
etykiety ożywione pomarańczą;) Ale nie opakowanie jest najważniejsze. Liczy się
działanie:) Na plus zapach, który zdecydowanie przypadł mi do gustu o wiele
bardziej. Produkty z mleczkiem owsianym pachną subtelnie, lekko słodko i nieco
mlecznie. Bardzo przyjemnie i nie nachalnie. To jeden z tych zapachów, który
umila stosowanie, ale się nie narzuca;) Seria Oat Milk posiada przede wszystkim
działanie odżywcze.
Krem
do rąk Oat Milk występuje w jasnej tubce o pojemności
75ml. Posiada on przyjemny delikatny zapach oraz kremowo-żelową konsystencję,
która wydała mi się nieco lżejsza niż w przypadku konopnego brata. Zastosowany
w niewielkiej ilości wchłania się błyskawicznie pozostawiając po sobie lekki
film ochronny i subtelny zapach. Natomiast przeze mnie nakładany był tradycyjnie
na noc grubszą warstwą;) Podobnie jak w przypadku poprzedniego kremu, z
działania byłam zadowolona. Skóra dłoni była dobrze nawilżona i gładka przez
większość doby.
Peeling
do ciała Oat Milk występuje w identycznym opakowaniu jak ten
z zielonej serii. Różnią się tylko etykietą;) Peeling posiada kremowo-żelową
konsystencję, która jest według mnie bardziej przyjemna. Moc złuszczania
określiłabym jako od delikatnej po średnią. Dodatkowo delikatny zapach
uprzyjemnia stosowanie. Efektem jest przede wszystkim wygładzenie i zmiękczenie
skóry, ale zauważyłam także subtelne odżywienie. Choć również nie jest to
peeling, po którym nie trzeba już używać balsamu. Nie jest fenomenalny, ale
wypadł w moich oczach lepiej niż ten konopny:)
Balsam
do ciała Oat Milk występuje w przezroczystej butelce
wyposażonej w wygodną pompkę. Pojemność wynosi 240ml. Balsam posiada przyjemny
subtelny zapach, dzięki czemu bardzo chętnie go używałam na każdą partię ciała.
Po wchłonięciu na ciele zostaje jeszcze subtelny blisko-skórny zapach;) Nie
musimy się więc obawiać, że zmęczy otoczenie. Balsam posiada jasną barwę i
lekką kremową konsystencję. Na pierwszy rzut oka wydaje się ona podobna do
Cannabis Seed, ale wchłania się zdecydowanie lepiej i szybciej. Nawilżenie jest
długotrwałe. Powiedziałabym, że porównywalne z dobrymi balsamami aptecznymi. Najczęściej
stosowałam go codziennie wieczorem, ale nawet jeśli zdarzyło mi się co drugi
dzień to moja skóra nadal pozostawała nawilżona. Dodatkowo balsam przyjemnie
zmiękcza, wygładza i odżywia skórę. To zdecydowany faworyt spośród wszystkich 6
zużytych przeze mnie produktów.
Jeśli miałabym
odpowiedzieć, która seria jest lepsza to w moim odczuciu zdecydowanie Oat Milk. Przyjemniejszy zapach,
formuły i działanie. Z nimi bardziej poczułam się jak w SPA. Polecam zwłaszcza
balsam. Ceny kosmetyków Joanna Botanicals
For Home SPA są bardzo przystępne. Wprawdzie nie widziałam ich jeszcze
nigdzie stacjonarnie, ale Google podpowiada, że jest to od 6,50zł do 12zł za
jeden produkt. Zakup całej serii oscyluje gdzieś w granicach 40zł.
Znacie serię Joanna Botanicals
For Home SPA?
Konopną na pewno sprawdzę :)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak wrażenia:)
UsuńTutaj Joanna niesamowicie pozytywnie zaskoczyla mnie swoimi nowymi liniami, mam ochote przetestowac je wszystkie <3
OdpowiedzUsuńNo powiem Ci, że mnie też:)
UsuńSame cudowności ❤️ Jestem ciekawa tej linii ���� koniecznie muszę wypróbować jak spisze się u mnie
OdpowiedzUsuńCiekawe jak ta trzecia:)
UsuńZapowiada się świetnie! Czekam na dostępność tej serii w internetowej aptece Melissa, bo zwykle tam kupuję kosmetyki. Coś czuję, że będzie bomba <3
OdpowiedzUsuńA nawet byłam dziś w aptece Melissa, ale stacjonarnej:)
UsuńObie te serie naprawdę świetnie wyglądają niczym produkty wysokopółkowe :)
OdpowiedzUsuńNo, szata graficzna na plus:)
UsuńOat Milk mnie zainteresował :)
OdpowiedzUsuńŁadnie pachną:)
UsuńNie miałam ich, jakoś rzadko firma Joanna gości w mojej łazience. Produkty z tej serii mają jednak przekonującą szatę graficzną, może będę miała okazję, by któreś wypróbować, zwłaszcza, że cena za taki zestaw rzeczywiście nie jest wygórowana ;)
OdpowiedzUsuńCena bardzo na plus;)
UsuńCałe wieki nie korzystałam z produktów Joanny, ale peelingi mnie ciekawią.
OdpowiedzUsuńNo nie są chyba zbyt popularne na blogach :)
UsuńCzułam, że Oat Milk wygra ten pojedynek :D Może skuszę się na peeling :)
OdpowiedzUsuńMiałaś nosa :D
UsuńMnie bardziej zaciekawiła mimo wszystko ta linia z konopią :)
OdpowiedzUsuńTak myślałam w sumie :P
UsuńOjej! Te kosmetyki wyglądają jak milion dolarów! Nie wiem, czy to kwestia kosmetyków, czy Twoich zdjęć, ale napaliłam się na nie i to bardzo! <3
OdpowiedzUsuńHeheh no one całkiem ładne. Zwłaszcza zielone ;D
UsuńMuszę przyznać, ze wizualnie Joanna poszła (w końcu) do przodu, zielona seria nie dla mnie ta druga, no może, może ;D
OdpowiedzUsuńRozwijają się;)
UsuńWizualnie bardzo mi sie podobają te wszystkie kosmetyki.
OdpowiedzUsuńŁadnie zaprojektowali te opakowania:)
UsuńBardzo fajna seria, chętnie się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńJest jeszcze Black Rose:)
UsuńJak na firme Joanna, to produkty wygladaja bardzo luksusowo :)
OdpowiedzUsuńLinia Oat milk bardzo mnie zaciekawiła i chętnie skuszę się na jakiś kosmetyk, jak tylko spotkam gdzieś stacjonarnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie ta seria z KonopiĄ.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się design tych produktów, żadnego jeszcze nie używałam
OdpowiedzUsuńCannabis seed, trochę śmiesznie :) Dobry marketing :) Ale opakowania są naprawdę śliczne :)
OdpowiedzUsuńKuszą mnie tylko kremy do rąk bo zużywam je hurtowo :)
OdpowiedzUsuńO kurczę, zrobiłaś im tak ekskluzywne zdjęcia, że w pierwszym odruchu człowiek nie wierzy, że to JOANNA! :DD
OdpowiedzUsuńObie serie są świetne.. a ta trzecia jaki zapach ma boski mmmm :D
OdpowiedzUsuń