W drugiej połowie ubiegłego roku marka MIYA
obrodziła nie tylko w nowości do pielęgnacji ciała, ale i do twarzy:) Oferta
rozszerzyła się o błyskawiczne maseczki myBEAUTYexpress i myPUREexpress,
rozświetlający krem all-in-one SecretGLOW i rozświetlacze mySTARlighter
w 3 odcieniach do wyboru:)
Wszystkie nowe dzieci MIYA Cosmetics łączy jedno – ma być szybko,
wielozadaniowo i skutecznie! Maksymalny czas, jaki musimy
poświęcić by zebrać żniwa z zastosowania poszczególnych produktów to 5 minut!
Tyle czasu wygospodarują nawet osoby, których terminarz wypełniony jest po
brzegi obowiązkami;)
MIYA Ekspresowe maseczki do twarzy
Należę do osób, które cenią sobie pielęgnację
uzupełniającą w postaci maseczek:) Większość dostępnych formuł nie jest mi
obca. Stosuję maseczki w płachcie, peel-off, nawilżające, oczyszczające, całonocne,
bąbelkujące i pewnie coś by się jeszcze znalazło:D Najczęściej jednak sięgam po
gotowe maseczki zmywalne, których nie trzeba trzymać zbyt długo na twarzy;) Na
maseczkę w płachcie muszę mieć nastrój i zarezerwowane 20-30 minut lub
zaplanować aplikację np. podczas sprzątania bo ciężko mi położyć się z maseczką
i bezczynnie czekać na efekty. Natomiast maseczki kremowe pozwalają mi
zaoszczędzić czas, gdyż często mogę je stosować nawet pod prysznicem, mając
jednocześnie nałożoną maskę do włosów, wykonując peeling ciała czy nawet
depilację nóg;) Nie należę do osób, które leżą i pachną. Lubię robić kilka
rzeczy jednocześnie. Dlatego też nowe maseczki MIYA były dla mnie iście łakomym
kąskiem;) Obie występują w poręcznych 50ml słoiczkach. To dla mnie plus,
ponieważ niechętnie sięgam po maseczki w saszetkach.
MIYA myPUREexpress 5 minutowa maseczka oczyszczająca
Jest to maseczka oczyszczająca z kompleksem
zawierającym 5% kwas azelainowy oraz glicerynę. Ma ona zapewnić
ekspresowe oczyszczenie porów i aktywne działanie na niedoskonałości skóry
zaledwie w 5 minut. Oprócz kwasu azelainowego i gliceryny w składzie znajdziemy
glinkę białą i różową, olej z nasion malin, olej jojoba,
witaminę E oraz Prowitaminę B5.
Maseczka
myPUREexpress wylądowała na mojej twarzy jako pierwsza;) Wszystko
to za sprawą wyjątkowego zapachu, który oczarował mnie zaraz po zdjęciu
sreberka chroniącego zawartość;) W moim odczuciu jej zapach jest jakby kwaśny,
a jednocześnie świeży, kobiecy i mający w sobie coś z kosmetyków aptecznych
(jestem fanką takich aromatów). Kojarzy mi się on z bezpieczeństwem i
skutecznością. Do tego niesamowicie mnie relaksuje:) Przy czym nie jest zbyt
intensywny i nie utrzymuje się na skórze po zmyciu.
Maska posiada aksamitnie kremową konsystencję, która
błyskawicznie się rozprowadza i równie szybko spłukuje. Z uwagi na zawartość
glinek polecam nakładać grubszą warstwą. Zawsze, kiedy ktoś mi mówi, że nie
widzi efektów z zastosowania jakiejś maski pytam: a ile nałożyłaś? Kropelkę?;)
Warto też dodać, że nie jest to maska agresywna. Przy ustawowym czasie
aplikacji nie zasycha i nie powoduje uczucia ściągnięcia skóry. Nie trzeba jej
spryskiwać mgiełką w trakcie stosowania. Jak już wspomniałam, najchętniej stosuję
ją pod prysznicem:) Maska nie spływa samoistnie ze skóry pod wpływem ciepła
parującej wody, więc jest to jak najbardziej wykonalne.
Efekt zastosowania maski rzeczywiście widoczny jest
już po 5 minutach. W przypadku cery tłustej lub mocno zanieczyszczonej można
wydłużyć czas aplikacji do 10 minut. Moja cera jest mieszana, ale cienka i
delikatna. Nie należy do tych mocno zanieczyszczonych, więc nigdy nie
przekraczam tych 5 minut. Przyznaję, że z uwagi na przyjemność stosowania
najchętniej nakładałabym ją codziennie, ale wiem, że wtedy osiągnęłabym efekt
odwrotny od zamierzonego. Ograniczam się więc do 2-3 aplikacji tygodniowo. Po
zmyciu maseczki skóra jest dobrze oczyszczona i naturalnie matowa. Pory są
ładnie zwężone, a jednocześnie skóra nie jest ściągnięta i podrażniona. Nie
trzeba po niej nakładać produktów łagodzących, ale jest to maska oczyszczająca,
więc zastosowanie dalszej pielęgnacji jest wskazane. Dobrze oczyszczona skóra
jeszcze lepiej chłonie substancje odżywcze zawarte w kremie oraz serum i dla
mnie jest to znaczący powód przemawiający za stosowaniem takich masek. Jeśli
chodzi o bezpośredni wpływ na niedoskonałości to przyznaję, że moja skóra nie
ma nadmiernej tendencji do ich powstawania. Jednak jak wiecie, co jakiś czas
pojawiają się u mnie drobne krostki. Staram się ich nie ruszać, ale czasem nie
mogę wytrzymać i zaczynam w nich „majstrować”;) Niestety najczęściej powoduje
to zaognienie problemu w postaci powiększenia i mocniejszego zaczerwienienia
niedoskonałości, a same krostki stają się trudne do usunięcia. Nie jest tak
żeby mi się udawało zmyć maskę razem z owymi krostkami, ale po jej użyciu skóra
w ich obrębie nie jest już tak zaogniona:) To z pewnością zasługa zawartości
kwasu azelainowego, który jest odpowiedni nawet dla osób mających cerę
wrażliwą, problematyczną, atopową, skłonną do trądziku i rumienia, a nawet
płytko unaczynioną. W dodatku kwas ten nie jest fotouczulający, więc można go
stosować nawet latem. Dzięki pozostałym składnikom skóra jest nie tylko
oczyszczona i mniej się przetłuszcza, ale jest też delikatnie nawilżona, miękka
i miła w dotyku:) Maska reguluje wydzielanie sebum, ale jednocześnie posiada
właściwości kojąco-odżywcze.
MIYA myBEAUTYexpress 3 minutowa maseczka wygładzająca
Maseczka wygładzająca zawiera aktywny węgiel
kokosowy, który oczyszcza skórę z nadmiaru sebum i zanieczyszczeń,
zmniejsza niedoskonałości, matuje i ujednolica koloryt cery, a także
odblokowuje i zwęża pory. Działa niczym magnes na zanieczyszczenia skóry.
Oprócz tego maska zawiera także białą glinkę, olej z pestek winogron,
ekstrakt z kwiatów rumianku, witaminę E oraz prowitaminę B5.
Produkt posiada właściwości wygładzające, a dodatkowo koi zaczerwienienia,
poprawia ogólny wygląd skóry i wyrównuje jej koloryt.
Jak na maseczkę węglową przystało myBEAUTYexpress
posiada ciemny, niemalże czarny kolor świadczący o wysokiej zawartości jednego
z głównych składników i nie jest to barwnik jak w niektórych tego typu
kosmetykach;) Jeśli chodzi o zapach to uważam, że myBEAUTYessence w
wersji Coco Beauty Juice, myMAGICscrub i myBEAUTYexpress
są produktami blisko ze sobą spokrewnionymi. Choć można wyczuć subtelne różnice
zarówno w samym zapachu jak i jego intensywności;) Woń maseczki jest
najbardziej zbliżona do esencji, czyli mamy tutaj kokosowo-rumiankową nutę.
Jest ona jednak zdecydowanie delikatniejsza i mniej długotrwała. Swoją drogą
dla wzmocnienia efektów i zapachu można spryskać skórę esencją przed nałożeniem
maski lub po jej zmyciu. Zapach tej maseczki ma wielu zwolenników i sama też go
lubię, choć na pierwszym miejscu jest u mnie wersja różowa:)
Konsystencja tej maski jest równie przyjemna i łatwa
w aplikacji zarówno pędzelkiem jak i dłońmi. Spłukuje się także bez problemu,
ale pamiętajmy o nałożeniu grubszej warstwy. Polecam też kontrolę twarzy w lustrze
już po zmyciu:) Ja ze względu na stosowanie w wannie nie jestem w stanie od
razu sprawdzić czy zmyłam dokładnie. Przeważnie więc już po wyjściu spod
prysznica znajduję resztki maski w nosie:D W przypadku kłopotów z ekspresowym
zmyciem, polecam zrobić to przy użyciu gąbeczki (np. dobrze wszystkim znanej
Calypso). Zyskujemy wtedy dodatkowy masaż pobudzający krążenie;)
Maseczkę nakładamy na oczyszczoną skórę twarzy na
jedyne 3 minuty. W przypadku mojej cery ten czas jej optymalny, ale zdarza mi
się trzymać 5 minut, gdy robię multimasking;) Jeśli aplikujemy na te
kilka minut, maska nie zasycha i nie powoduje uczucia ściągnięcia skóry. Przy
znacznie wydłużonym czasie aplikacji maska przyschnie i trudniej będzie ją
zmyć. Aczkolwiek spragnionych mocniejszego oczyszczenia może to nie zrazić;)
Choć moim zdaniem, jeśli potrzebujemy silniejszego oczyszczenia, lepiej zrobić
wcześniej peeling twarzy niż przeciągać stosowanie. W końcu miało być
ekspresowo, a nie mozolnie:D Po pierwszym zastosowaniu wersji oczyszczającej
myślałam, że już nie uda się tego przebić, ale czarna maska również pozytywnie
mnie zaskoczyła i nie jestem w stanie wybrać, którą lubię bardziej:) Te maski
to jest życie… Pierwsze co zauważam zawsze po zmyciu tej maski to silne
wygładzenie skóry, dodatkowo cera jest jaśniejsza, rozświetlona i świetnie
oczyszczona! Po prostu świeża! Koloryt cery staje się bardziej wyrównany, więc
maska jest idealna również przed większym wyjściem lub ważnym spotkaniem:)
Trzeba tylko pamiętać żeby dokładnie ją zmyć ze wszystkich zakamarków twarzy;)
Multimasking
Maski możemy stosować indywidualnie na całą twarz,
miejscowo lub dowolnie je ze sobą łączyć w myśl idei multimaskingu;)
Czasami poszczególne partie twarzy lepiej reagują na niektóre składniki lub
wymagają nieco innych efektów. Posiadacze cer mieszanych wiedzą o tym
najlepiej:) Warto wtedy nałożyć dwie maski idealnie dopasowując je do potrzeb
skóry. Dla przykładu myPUREexpress na czoło i brodę, a myBEAUTYexpress na nos i
policzki. W moim przypadku np. zimą nos potrzebuje silniejszego wygładzenia.
MIYA secretGLOW Rozświetlający krem z witaminami all-in-one
Ten wielofunkcyjny krem w swoim składzie zawiera witaminy
C, B3, E, Prowitaminę B5, kwas hialuronowy, ekstrakt
z peonii, pielęgnacyjne oleje (olej z pestek moreli i makadamia)
oraz opalizujące drobinki miki.
Krem umieszczony został w poręcznej 30ml różowej
tubce, która zmieści się nawet w torebce. Dużą zaletą jest tutaj zwężony otwór
dozujący, dzięki któremu możemy wycisnąć nawet niewielką ilość wystarczającą na
pokrycie drobnych obszarów skóry takich jak np. okolice pod oczami;)
Krem posiada delikatnie kwiatowy, dość długo
utrzymujący się zapach. Jego konsystencja jest kremowa i nieobciążająca.
W secretGLOW zawarto opalizujące drobinki
miki, które po wypróbowaniu kremu na dłoni wydają się być dość widoczne. Jednak
na twarzy ładnie się układają, prezentując się już subtelniej (nakładamy
niewielką ilość). Kosmetyk można stosować, jako rozświetlający krem do
twarzy, dekoltu i pod oczy, jako bazę pod makijaż lub
jako ekspresową maseczkę bankietową;) Ja lubię go używać w roli
rozświetlającego kremu pod oczy na dzień, jako bazy i niekiedy, jako maseczkę.
Nałożony pod oczy zapewnia delikatny efekt blur, rozświetla, a
jednocześnie wygładza i nawilża. Nadaje się do stosowania pod makijaż. Ale
szczególnie docenią go osoby, które nie mają problemów z cieniami pod oczami.
Krem jeszcze bardziej podkreśli ich dobrą kondycję skóry w okolicach oczu, a
jednocześnie zadziała jak delikatny korektor. W przypadku widocznych cieni
(takich jak moje) stanowi dobry grunt pod makijaż. Użyty, jako baza pod makijaż
twarzy rozświetla i skutecznie wygładza sprawiając, że produkty ładniej się
rozprowadzają. To fajny patent zwłaszcza pod minerały, które wymagają dobrze
przygotowanej cery. Jeśli chcemy sobie zrobić szybką rozświetlająco-nawilżającą
maseczkę np. przed wyjściem, secretGLOW również jest dobrym rozwiązaniem.
Makijaż ładniej się potem trzyma;)
MIYA mySTARlighter rozświetlacze
Są to upiększające, naturalne rozświetlacze, które nadają
skórze zmysłowy blask.
Rozświetlacze
MIYA występują w 3 odcieniach:
Moonlight
Gold – ciepłe, jasne opalizujące złoto. Najbardziej uniwersalny odcień.
Rose
Diamond – diamentowy, lekko wpadający w róż odcień. Najlepszy dla chłodnych
karnacji.
Sunset
Glow – opalizujący nasyconym złotem. Najlepszy dla ciepłych karnacji
(zwłaszcza średnich i ciemniejszych).
W mySTARTlighter za rozświetlenie odpowiada
mika, którą często można spotkać np. w kosmetykach mineralnych. Zawarte w
produkcie oleje, które nieco się różnią zależnie od wariantu oraz witamina
E i wosk pszczeli zapewniają nie tylko efekt upiększający, ale i
pielęgnujący. Stąd też znalazły się we wpisie z pielęgnacją:)
Każdy rozświetlacz umieszczony został w poręcznym 4g
szklanym słoiczku. Ich kremowa konsystencja pozwala na łatwe nabranie i rozprowadzenie
za pomocą palca. Choć z uwagi na długie paznokcie wygodniej pobiera mi się
produkt szpatułką, a następnie wklepuję palcami:) Kremowa konsystencja jest
przyjemna w dotyku, ale jednocześnie lekko tłustawa ze względu na zawartość
olejków. Stosowanie tych rozświetlaczy jest dla mnie nietypowym doświadczeniem,
ponieważ wszystkie inne moje rozświetlacze są pudrowe (ja w ogóle pudernica
jestem;)). Muszę jednak przyznać, że kremowe rozświetlacze wyglądają na skórze
bardziej gładko i naturalnie, nie podkreślają tak ewentualnych nierówności
skóry. Można je stosować na makijaż, ale przy zadbanej cerze ładnie wyglądają
również nałożone na krem. Ciekawostką jest tutaj także zapach przypominający
owocowe Mamby;)
Rozświetlacze tradycyjnie można aplikować na szczyt
kości policzkowych, łuk Kupidyna, powieki, kąciki oczu, pod łukami brwiowymi, a
także na ramiona, obojczyki i dekolt. Moim faworytem jest ten najbardziej
złocisty – Sunset Glow oraz delikatniejsze złotko Moonlight Gold. Każdy
dobierze coś odpowiedniego dla siebie. Rozświetlacze zapewniają naturalny,
średni, elegancki blask. Kremowe rozświetlacze są ciekawą i jednocześnie
naturalną odmianą w porównaniu z tradycyjnymi pudrowymi. Nie zauważyłam żeby
mnie zapychały, ale moja skóra nie ma do tego szczególnych skłonności. Jeśli
jednak macie tendencję do tego typu atrakcji, warto przestudiować składy przed
ewentualnym zakupem. Każdy rozświetlacz ma w składzie olej kokosowy, który moja
skóra lubi, ale niektóre cery nie zawsze go dobrze tolerują.
Wszystkie kosmetyki MIYA Cosmetics wraz ze
szczegółowymi składami znajdziecie na miyacosmetics.com. A oprócz tego w
drogeriach Hebe, Super-Pharm, Pigment, Kontigo oraz w wybranych Rossmannach.
Co
sądzicie o nowościach do pielęgnacji twarzy marki MIYA? Próbowałyście już może
któregoś z produktów?
Zobacz
też: Nowości do pielęgnacji ciała MIYA Cosmetics
Nie miałam jeszcze nic tej marki, ale słyszę o niej same dobre rzeczy będę musiałam w końcu coś wypróbować. A te maski są bardzo kuszące.
OdpowiedzUsuńMaski rewelacja, zacieram ręce żeby zrobić zapas:)
UsuńTe maseczki chętnie bym wypróbowała ;) ale ogólnie z marką Miya nie miałam zbyt wiele wspólnego :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei miałam wszystkie produkty oprócz dosłownie jednego:D
UsuńMaski są na mojej liście chciejstw, więc na pewno nie przejdę obok nich obojętnie :D Reszta kosmetyków chociaż ciekawa bez wątpienia, dla mnie nie jest już tak kusząca.
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od potrzeb:)
UsuńMaseczki najbardziej mnie kręcą i na pewno sobie odkupię:)
Bardzo zainteresowała mnie czarna maska 😉
OdpowiedzUsuńLubię ją szczególnie za ten efekt wygładzenia bez podrażnienia:)
Usuńbardzo lubię ich produkty :)
OdpowiedzUsuńKtóre najbardziej?:)
UsuńNie miałam jeszcze okazji, ale kurczę, zaciekawiłaś mnie nimi bardzo. Szczególnie maseczki bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zaciekawiły:)
UsuńBardzo mi się ich nowości podobają, ostatnio też wspominałam o nich na blogu ;)
OdpowiedzUsuńO, muszę obczaić:)
UsuńPotrzebuję do szczęścia cały zestaw, a w szczególności maseczki! Zapowiadają się genialnie!
OdpowiedzUsuńJasne, po co się ograniczać:D
UsuńWszystko wyglada niesamowicie kuszaco, oj czuje ze moje zamowienie z Miya bedzie bogate ;)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię;D
UsuńMuszę w końcu kupić coś z Miyu.
OdpowiedzUsuńNa pewno znajdziesz coś dla siebie:)
UsuńTeż często robię maseczki pod prysznicem, oszczędzamy czas :D Kuszą mnie ich maski, ale najpierw muszę odkopać się z zapasów :)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak robić kilka rzeczy na raz:D Heheh kiedyś przyjdzie ten dzień :D
UsuńO proszę, ciekawe nowości wprowadziła ta marka. Jest w czym wybierać :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, wybór coraz większy;)
UsuńGdzie mogę dostać te cudowności stacjonarnie? Jest jakaś opcja, czy tylko online? :)
OdpowiedzUsuńInformacja jest na końcu wpisu. Kosmetyki Miya znajdziesz w popularnych drogeriach.
UsuńWięc tak: ta pierwsza maseczka wnet mnie woła bo glinkę i olej z nasion malin bardzo lubię ;D druga maska cóż lubię węgiel choć czasem mnie przesusza ale nie lubię kokosa (moja cera nie lubi) więc nie mam pojęcia czy węgiel kokosowy dla mnie :D krem, drobinki? Musiałabym zobaczyć to na żywo bo jak wiesz ja generalnie nie znoszę drobinek (i nawet jak mówisz że ich nie widac to idę sceptycznie do tego), rozświetlacze! Ten ciemny ładny! Ale dla mnie chyba Diamond albo Rose? Sama nie wiem choć nie mam pojęcia czy takie kremowe formuły to dla mnie ;D
OdpowiedzUsuńZ Tobą to zawsze ciężki orzech do zgryzienia huehue;D Te maseczki to dla mnie sztosik. Moim zdaniem ta z węglem kokosowym nie podrażnia. Jest delikatna, a zarazem skuteczna. No chyba, że ktoś zostawi na zbyt długo to wtedy pewnie może być różnie. Wątpię żeby przesuszyła, ale oczywiście po zmyciu nakłada się dalszą pielęgnację bo w końcu to maseczka wygladząco-oczyszczająca.
UsuńJak się krem wyciśnie na łapkę to drobinki widać wyraźnie, ale na twarzy one łagodnieją. Co nie oznacza, że ich nie ma;) Są, ale spełniają pewną funkcję i odpowiednio nałożony krem nie daje tak po oczach;)
No najpewniej Diamond, on dobry dla chłodnych i jasnych karnacji. Albo Moonlight Gold bo uniwersalny. Takie złotko nie za jasne, nie za ciemne.
tak, takie złotka pryma sort ;D Nie wydziwiaj że źle ze mną :D Z Tobą także ;P
UsuńE, ja tam mam dużą skuteczność w doborze :D
UsuńAsortyment Miya Cosmetics tak szybko się rozrósł, że nie zarejestrowałam powstania nawet połowy z tych kosmetyków :D Ja wciąż znam ich tylko z kremu WonderBalm... i pewnie jeszcze trochę czasu tak pozostanie.
OdpowiedzUsuńNadal akcja zużywania zapasów?:)
UsuńW ubiegłym roku mocno przyspieszyli z nowym asortymentem :)
Skuszę się chyba na maseczkę wygładzającą i kremik :)
OdpowiedzUsuńMaseczki sztosik:D
UsuńJa jak dotąd pozostaję niewzruszona :)
OdpowiedzUsuńNie namawiam zatem:D
UsuńChętnie sięgnęłabym po krem Secret GLOW..że o rozświetlaczach nie wspomnę - cała trójka zachwyca kolorystycznie.
OdpowiedzUsuńCzyli stawiasz na blask:)
UsuńZaciekawiły mnie te maseczki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam je:)
UsuńO mamo ile cudownych nowości! Miałam kilka klasycznych kremów tej marki i byłam w nich zakochana.
OdpowiedzUsuńSuper:)
Usuńmiałam ich olejek do demakijażu i różany krem, a teraz mam wielka ochotę na te rozświetlacze :-)
OdpowiedzUsuńMy kobiety lubimy błyszczeć :D
UsuńMnie najbardziej zaciekawił krem rozświetlający. Taki efekt rozświetlenia w szare zimowe dni bardzo bym doceniła:).
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest:)
UsuńOj, ale cuda<3 Bardzo lubię kremy tej marki i teraz kuszą mnie jeszcze maseczki,zwłaszcza ta z kwasem azelainowym oraz rozświetlacze :)
OdpowiedzUsuńWarto się skusić :)
UsuńChętnie je przetestuję!
OdpowiedzUsuńRozświetlaczy raczej nie używam ale maski i krem mnie zaciekawiły. Szczególnie maska oczyszczająca. Nie mam ogromnych problemów z cerą ale w przeciwieństwie do Ciebie jak mi coś wyskoczy to nie dam rady z tym chodzić i tego nie ruszać :D. Jestem ciekawa czy polubiłabym te produkty. Kremik najchętniej stosowałabym pod oczy :)Muszę się rozejrzeć za nimi w Hebe.
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie też za bardzo nie daję rady tego nie ruszać hehe. Ale staram się:P
UsuńTa oczyszczająca z glinką musi być super. Myslę, że fajnie by się sprawdziła na mojej skórze :)
OdpowiedzUsuńMultimasking - nie znałam tego słowa :D
Marti
To mnie zaskoczyłaś:D Ale przynajmniej coś nowego:D
UsuńStosowałam już te kosmetyki i zdecydowanie polecam. Muszę sobie kupić coś nowego do oczyszczania twarzy. Potrzebuję jakiś zmian w swojej pielęgnacji.
OdpowiedzUsuńJak na razie miałam tylko jeden krem z tej firmy - ten kokosowy i średnio byłam z niego zadowolona, ale mimo to Secret Glow mocno mnie kusi, taki krem-baza mógłby się fajnie u mnie sprawdzać :)
OdpowiedzUsuńMaseczki zapowiadają się super, tylko nie bardzo to świecenie :P
OdpowiedzUsuńWygładzającą chetnie bym wyprobowała:)
OdpowiedzUsuń