Neogen należy
do grona moich ulubionych koreańskich marek. Można to było zresztą dość
wyraźnie zaobserwować czytając wpis z moimi koreańskimi hitami 2018 roku:) Kiedy więc przypadkiem zauważyłam
nowy krem w ofercie tej marki – poczułam się mocno zaintrygowana. Od razu
wiedziałam, że będę musiała wypróbować Neogen
Vita Duo Cream Have A Joan Day & Night by Joan Kim;) Dziś kilka słów o moich wrażeniach;)
Neogen Vita Duo Cream Have A Joan Day & Night
Najnowszy krem Neogen
powstał we współpracy z koreańską influencerką Joan Kim. Zanim zwróciłam uwagę na sam produkt, jej osoba była mi
zupełnie nieznana. Trudno się dziwić gdyż na dobrą sprawę nie śledzę nawet
naszych polskich gwiazd Instagrama. O niej więc tym bardziej nie słyszałam;) Skoro
jednak Neogen postanowił ją wyróżnić w ten sposób to z pewnością jest to osoba,
która się liczy w świecie K-Beauty:)
Krem otrzymujemy w kartonowym
opakowaniu, którego nie uwieczniłam na zdjęciach;) Wewnątrz znajdziemy dość
prosty zielony słoiczek z białą nakrętką, który został wyposażony w dodatkową
osłonkę oraz szpatułkę do aplikacji. Opakowanie posiada sporą pojemność – aż 100g.
A to dlatego, że zawiera ono tak naprawdę dwa kremy – na dzień i na noc:) Przyznaję,
że zawsze chciałam mieć tak funkcjonalne opakowanie kremu. Choć osobiście
zaprojektowałabym je inaczej – z pewnością posiadałoby mniejszą pojemność i tym
samym mniejszy słoiczek. Krem Neogen jest bowiem fajnie wymyślony, ale jego
gabaryty bardziej przypominają balsam do ciała niż krem do twarzy. Troszkę
zawalidroga na łazienkowej półce;)
Otwierając słoiczek mamy
wyraźny podział na krem na noc i krem na dzień, więc z pewnością nic nam się nie
pomyli. Nie ma tutaj złota i luksusów, ale pojemniczek prezentuje się
estetycznie. Z góry wybaczcie, że krem jest tak „wypalcowany”, ale już od
jakiegoś czasu nie zawsze trzymam się zasady „najpierw zdjęcie, potem używanie”.
Ten produkt jest tego wyraźnym przykładem, ponieważ zdjęcia zrobiłam dopiero jak
już sobie trochę poużywałam, czyli w grudniu, ale nie od nowości;)
Do kluczowych składników
kremu na dzień (zielona połowa) należy ekstrakt z zielonej herbaty i witamina
C. Składniki te posiadają właściwości kojące, antyoksydacyjne i wspomagające
oczyszczanie. Dzięki nim skóra ma być bardziej rozświetlona, elastyczna i w
lepszej kondycji ogólnej.
Krem na dzień posiada zielonkawą barwę oraz dość gęstą, kremową konsystencję. Już na pierwszy rzut oka wydał mi się cięższy niż jego kompan na noc, przez co parę razy sprawdziłam czy aby na pewno to on jest na dzień;) Wszystko się jednak zgadzało, więc nie pozostawało nic innego jak dalej używać;) Owa konsystencja powoduje, że tuż po nałożeniu na skórę pojawia się na niej biała maź. Wolę kremy, które rozprowadzają się bez śladowo niż te, które zdają się krzyczeć - patrz, to ja! Jestem Twoim kremem i teraz będę Cię nawilżał! Ale nie tak szybko Moja Droga... Ja nie jestem taki łatwy. Najpierw gra wstępna;) Kosmetyk trzeba więc starannie wklepać, co niestety zajmuje nieco więcej czasu niż w przypadku lżejszych konsystencji. Na szczęście mimo swojej gęstości krem szybko się wchłania i nie zostawia białej poświaty już po wklepaniu. Wręcz zaskakujące jest to jak lekki się staje już po wchłonięciu. Nie pozostawia po sobie praktycznie żadnego filmu, skóra jest po nim subtelnie zmatowiona. Wersja na dzień posiada słabo wyczuwalny zapach, który sam w sobie nie powinien nikomu przeszkadzać. Jakie są efekty stosowania tego kremu? Z powodzeniem mogłabym powtórzyć obietnice producenta. Krem dobrze się wchłania (pomijając to, że trzeba się przyłożyć przy rozprowadzaniu;)), więc skóra oddycha i nie jest obciążona. W moim odczuciu mógłby być nawet troszkę cięższy, gdyż dla mojej mieszanej cery stosowany solo w tych bardziej skłonnych do przesuszania partiach byłby nieco zbyt lekki na zimę. Na szczęście ja akurat mam w zwyczaju praktycznie zawsze stosować serum. Nie zaobserwowałam zapychania porów czy nadmiernego pojawiania się niedoskonałości. Mimo, że krem wchłania się do matu to zapewnia taką naturalną promienność cery. Jest ona również bardziej elastyczna i gładka;) Krem dobrze współgra z makijażem, również tym mineralnym.
Krem na dzień posiada zielonkawą barwę oraz dość gęstą, kremową konsystencję. Już na pierwszy rzut oka wydał mi się cięższy niż jego kompan na noc, przez co parę razy sprawdziłam czy aby na pewno to on jest na dzień;) Wszystko się jednak zgadzało, więc nie pozostawało nic innego jak dalej używać;) Owa konsystencja powoduje, że tuż po nałożeniu na skórę pojawia się na niej biała maź. Wolę kremy, które rozprowadzają się bez śladowo niż te, które zdają się krzyczeć - patrz, to ja! Jestem Twoim kremem i teraz będę Cię nawilżał! Ale nie tak szybko Moja Droga... Ja nie jestem taki łatwy. Najpierw gra wstępna;) Kosmetyk trzeba więc starannie wklepać, co niestety zajmuje nieco więcej czasu niż w przypadku lżejszych konsystencji. Na szczęście mimo swojej gęstości krem szybko się wchłania i nie zostawia białej poświaty już po wklepaniu. Wręcz zaskakujące jest to jak lekki się staje już po wchłonięciu. Nie pozostawia po sobie praktycznie żadnego filmu, skóra jest po nim subtelnie zmatowiona. Wersja na dzień posiada słabo wyczuwalny zapach, który sam w sobie nie powinien nikomu przeszkadzać. Jakie są efekty stosowania tego kremu? Z powodzeniem mogłabym powtórzyć obietnice producenta. Krem dobrze się wchłania (pomijając to, że trzeba się przyłożyć przy rozprowadzaniu;)), więc skóra oddycha i nie jest obciążona. W moim odczuciu mógłby być nawet troszkę cięższy, gdyż dla mojej mieszanej cery stosowany solo w tych bardziej skłonnych do przesuszania partiach byłby nieco zbyt lekki na zimę. Na szczęście ja akurat mam w zwyczaju praktycznie zawsze stosować serum. Nie zaobserwowałam zapychania porów czy nadmiernego pojawiania się niedoskonałości. Mimo, że krem wchłania się do matu to zapewnia taką naturalną promienność cery. Jest ona również bardziej elastyczna i gładka;) Krem dobrze współgra z makijażem, również tym mineralnym.
Do najważniejszych
składników kremu na noc należy lawenda, która nie tylko zapewnia zapach, ale
także posiada właściwości kojące i antyoksydacyjne. Witamina E ma dodatkowo
wzmocnić barierę ochronną skóry oraz zadbać o jej odżywienie.
Konsystencja kremu na noc jest ultra-lekka, przypomina krem wodny;) Bardzo komfortowo się rozprowadza pozostawiając po sobie uczucie odświeżenia i wilgoci. Co ciekawe, mimo dużo lżejszej formuły wersja na noc otula skórę przyjemnym, nietłustym filmem ochronnym, którego troszkę brakuje w kremie na dzień. Kwestią dyskusyjną może być lawendowy zapach kremu. Niewątpliwie nie jest on taki bez powodu, ponieważ jak powszechnie wiadomo lawenda odstresowuje, ułatwia zasypianie i koi zmysły (przynajmniej w teorii). Osobiście nie należę do fanek owej woni, więc nie napawa mnie ona optymizmem. Jest jednak dla mnie akceptowalna. Nie poczułam bluesa do tego zapachu, ale też nie mogę powiedzieć żeby mnie dobijał zuchwale świdrując w nozdrzach;) Jest to zapach w stylu dam ci po nosie, ale ulotnię się szybciej niż myślisz! Na plus mogę zaliczyć też to, że woń jest naturalna. Żadna tam chemiczna lawenda;) Jeśli chodzi o efekty to krem na noc mocniej przypadł mi do gustu:) Nie dość, że jest leciutki i przyjemnie się rozprowadza to jeszcze pozostawia po sobie delikatny film ochronny, świetnie nawilża, odżywia i koi. Skóra jest po nim gładziutka i jednocześnie świeża. Nie przetłuszcza cery.
Krem oraz szerszy opis producenta wraz z przybliżeniem obu konsystencji znajdziecie na Jolse.
Konsystencja kremu na noc jest ultra-lekka, przypomina krem wodny;) Bardzo komfortowo się rozprowadza pozostawiając po sobie uczucie odświeżenia i wilgoci. Co ciekawe, mimo dużo lżejszej formuły wersja na noc otula skórę przyjemnym, nietłustym filmem ochronnym, którego troszkę brakuje w kremie na dzień. Kwestią dyskusyjną może być lawendowy zapach kremu. Niewątpliwie nie jest on taki bez powodu, ponieważ jak powszechnie wiadomo lawenda odstresowuje, ułatwia zasypianie i koi zmysły (przynajmniej w teorii). Osobiście nie należę do fanek owej woni, więc nie napawa mnie ona optymizmem. Jest jednak dla mnie akceptowalna. Nie poczułam bluesa do tego zapachu, ale też nie mogę powiedzieć żeby mnie dobijał zuchwale świdrując w nozdrzach;) Jest to zapach w stylu dam ci po nosie, ale ulotnię się szybciej niż myślisz! Na plus mogę zaliczyć też to, że woń jest naturalna. Żadna tam chemiczna lawenda;) Jeśli chodzi o efekty to krem na noc mocniej przypadł mi do gustu:) Nie dość, że jest leciutki i przyjemnie się rozprowadza to jeszcze pozostawia po sobie delikatny film ochronny, świetnie nawilża, odżywia i koi. Skóra jest po nim gładziutka i jednocześnie świeża. Nie przetłuszcza cery.
Krem oraz szerszy opis producenta wraz z przybliżeniem obu konsystencji znajdziecie na Jolse.
Lubicie
produkty Neogen? Znacie krem Joan Kim?
bardzo podoba mi się podzielenie kremu na wersję dzienną i nocną, jeszcze takiego cudaka nie miałam :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie to w dużej mierze mnie skusiło, choć wielkość słoiczka jest tutaj trochę przesadna;) Sporo miejsca zajmuje;)
UsuńJa w sumie chętnie bym go wypróbowała, no i należę też do fanek lawendy, ale to opakowanie strasznie mi się nie podoba xD z tą zawalidrogą to chyba trafne spostrzeżenie.
OdpowiedzUsuńJa fanką tego zapachu nie jestem, ale jest dla mnie akceptowalny. Ten szybko się ulatnia. Neogen w sumie w większości ma lekkie zapaszki. No ten słoiczek budzi mieszane uczucia bo z jednej strony super takie 2w1, a z drugiej jest trochę toporny, więc na dobrą sprawę tak jakby zajmował więcej miejsca na półce niż 2 osobne kremy. Ja bym go zaprojektowała zupełnie inaczej😅
UsuńJoan oglądam już od dłuższego czasu i w sumie ze względu na nią zamówiłam ten krem. Byłam bardzo ciekawa jak działa i zaintrygował mnie cięży krem na dzień niż na noc :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei zupełnie odwrotnie bo ja w ogóle rzadko oglądam urodowe YT. Ale może w wolnej chwili coś obejrzę na jej kanale:) No formułę ma cięższą i bieli podczas aplikacji, ale już po wchłonięciu nie obciąża. Także taki specyficzny. Z kolei na noc lekki w dotyku, ale pozostawia po sobie trochę takiego gładkiego filmu:)
UsuńŚwietne rozwiązanie jeśli chodzi o opakowanie, zawsze dwa kremy są pod ręką :) kusi i to bardzo
OdpowiedzUsuńDokładnie:) Choć opakowanie mogłoby być bardziej poręczne:)
UsuńGra wstępna mnie rozbroiła :D
OdpowiedzUsuńHeheh takimi tekstami testuję czy czytają :D
Usuńfajny pomysł z tym podziałem, ja bardzo lubię zapach lawendy
OdpowiedzUsuńNo ogólnie pomysł fajny, wykonanie ciut nie wygodne. Ale krem sam w sobie niezły;)
UsuńU mnie też pierwsze idą zdjęcia później testy :D Lawendowy zapach uwielbiam, także kremik na noc byłby idealny do tego ta lekka formuła :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie u mnie niekoniecznie:D Generalnie w miarę możliwości staram się żeby tak było, ale bywa też tak (tak jak w tym przypadku) że biorę od razu do użycia i zdjęcie schodzi na drugi plan:D W wielu przypadkach tego nawet nie widać np. jak jest kryjąca tubka, ale tutaj już po odkręceniu widać ten ubytek:D
UsuńNo formuła kremu na noc jest fajniejsza moim zdaniem:)
Oglądam od czasu do czasu Joan Kim ale nawet się nie zorientowałam, że ten krem jest w collabie z nią. Ogólnie jak tylko go zobaczyłam w Internetach to mnie kusi i pewnie go kupię ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie mało jutubowa i jeszcze nie oglądałem, w jakiś dzień łaski dla vlogerek spróbuje obejrzeć :D Mnie też od początku kusił. Mimo, że nie znałam Joan:)
UsuńŚwietna sprawa z tym podziałem na krem na dzień i na noc 🙂
OdpowiedzUsuńTak, pomysł fajny;)
UsuńRaczej nie dla mnie, bo potrzebuję większego nawilżenia. No i nie lubię lawendy :D
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za lawendą, ale taką delikatną akceptuje. Neogen nie ma zabijających zapachów :D
UsuńOoooo, fajny! Ja jakoś Neogenu nie wybieram (ale pewnie przez to, że wiecznie przegrywa z Innisfree), ale ten chyba sobie zapiszę gdzieś. Kurde, chyba muszę notatki prowadzić, bo wiecznie obiecuję, że coś tam kupię, jak na blogach wynajdę, a potem zapominam :D
OdpowiedzUsuńEwela, krótka lista najważniejszych influencerów k - beauty: Joan Kim, Edward Avila, Pony, Renee z kanału Gothamista. :D Mam nadzieję, że pomoże ;)
Ja Innisfree bardzo lubię:) Ale miałam już większość tego co mnie interesowało (no może troszkę jeszcze zostało do poznania).
UsuńPomóc to w sumie nie pomoże bo ja i tak generalnie sama przeczesuje grunt i wybieram intuicyjnie:D Ale na wszelki wypadek wiedzieć nie zaszkodzi. Może kiedyś coś obejrzę:D Edwarda kojarzyłam, że istnieje choć nigdy nie oglądałam;)
Acha i zapomniałam. Olejek eteryczny z lawendy jest stosowany, jeśli ma się problem z zaśnięciem, ma działanie relaksujące i usypiające, także w kremie na noc jest tu całkowicie wytłumaczalny :)
OdpowiedzUsuńJest o tym w moim tekście przecie:D
UsuńAj, przeleciałam pewnie linijkę wzrokiem, czytałam na szybko przed zakupami :P Wybacz
UsuńSpoczko:D
UsuńSuper krem, pierwszy raz spotykam się z tą firmą
OdpowiedzUsuńJa już sporo ich produktów miałam. Marka ogólnie bardzo fajna:)
UsuńBardzo mi sie podoba zamysl i wykonanie czyli ten podzial, swietna sprawa dwa w jednym :D
OdpowiedzUsuńAno, choć gabarytowo trochę nie w moim guście :D
UsuńIdealne rozwiązanie, super sprawa, chcę :D
OdpowiedzUsuńHahah
UsuńGra wstępna hahaha :D Też nie zawsze czekam do zrobienia zdjęć, co często zresztą widać. Lepiej chyba, kiedy widać, że krem jest używany jak nietknięty ;) Świetne rozwiązanie z tym podziałem :)
OdpowiedzUsuńNo tak to z nim jest:D
UsuńJa kiedyś czekałam, ale im dłużej bloguję tym mniej się tym przejmuję. Ja akurat co prawda wolę pokazać niemacany produkt, ale jak się nie uda to myślę, że nie ma czym się przejmować:D
Czasami jest tak, że trafia do mnie sporo produktów w jednym czasie, a nie jestem w stanie zrobić zdjęć np. 20 kosmetyków jednego dnia:D Bardzo fajne choć słoiczek to mogli dać mniejszy :)
Mi pewnie też by nocny bardziej przypadł do gustu mimo lawendowego zapachu :) z dziennym pewnie też ale bym musiała się dotrzeć :)
OdpowiedzUsuńTak, z nim się trzeba dotrzeć:D
UsuńMuszę chyba wyjść z jaskini bo kompletnie nie wiedziałam że oni mają kremy :o niby lubię wit c ale efekt subtelnego matu nie jest mi potrzebny, zaś zapach lawendy? Ni uja!
OdpowiedzUsuń
UsuńLawendę czuć w połówce na noc i to tylko podczas smarowania. Ten na dzień z kolei ma bardzo łagodny zapach, prawie niewyczuwalny. Ano Neogen ma kremy. Czemuż by miał nie mieć :D
Kusisz mnie tą marką od dawna, ale jeszcze nie miałam okazji wypróbować ich kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie jeszcze okazja:)
UsuńFajnie ze jest tak podzielony :) Ja z tej firmy mam Bio Peel Gauze Lemon peeling pads
OdpowiedzUsuńI jak, lubisz? Ja bardzo lubię płatki Neogen. Zwłaszcza Green Tea:)
UsuńPomysłowe z podzieleniem kremu :3 ZNając moje szczęście pewnie bym sie ciagle myliła xD
OdpowiedzUsuńMi się w sumie nie zdarzyło choć podejrzane było dla mnie to, że nocny jest lżejszy 😆
UsuńSzkoda, ze opakowanie nieporęczne, ale sam pomysł bardzo fajny. Nie wiem czy dałabym radę z wersją na noc, bo mdli mnie prawie każdy zapach lawendy.
OdpowiedzUsuńNo wolałabym bardziej kompaktowe;) Zapach jest delikatny, ale jak tak reagujesz na lawendę to lepiej sobie odpuścić bo może zemdlić już podczas aplikacji😅
UsuńFajny pomysł, 2 kremy w jednym słoiczku :)
OdpowiedzUsuńZaiste;)
UsuńByłam ciekawa Twojej opinii odkąd zobaczyłam zdjęcie na Instagramie. Kocham Neogen, jednak lawendowy zapach totalnie mnie odrzuca, więc mimo chęci wypróbowania, wiem, że po niego nie sięgnę
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł z takim dwukomorowym kremem do twarzy, świetnie to producent wykombinował! :)
OdpowiedzUsuń