Pogoda
w końcu zaczyna się klarować i powoli wchodzimy w sezon wakacyjno-urlopowy:) A jak odpoczynek to milion mniej lub
bardziej ważnych spraw do załatwienia i oczywiście pakowanie;) Ubrania i apteczka
to temat rzeka. Kosmetyki właściwie też;) Dlatego dziś przygotowałam przegląd
dosłownie garstki kosmetyków, które mogą być przydatne podczas wyjazdu. W tym
odcinku kosmetyki koreańskie, a
dokładnie pielęgnacja twarzy;)
Krem z filtrem
Ważny
element azjatyckiej pielęgnacji. I choć mam pełną świadomość niekorzystnego
wpływu promieniowania na zdrowie skóry, to przyznaję, że sama z siebie raczej
nie zdecydowałabym się na krem z filtrem SPF 50. Filtry nie należą do mojej
ulubionej kategorii kosmetyków i nie popadam w skrajność, jeśli chodzi o ich
stosowanie. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że z promieniowaniem mamy do
czynienia przez cały rok i przenika również przez okna, szyby samochodu etc;) Na
krem z wysokim filtrem skusiłam się tylko dlatego, że miałam rozpocząć terapię
przeciwbólową lekiem fotouczulającym. Leczenie ostatecznie odsunęłam w czasie.
Ale skoro krem już do mnie trafił, postanowiłam go wypróbować;) Jak widzicie,
jest to krem jednej z moich ulubionych marek, czyli Innisfree. Choć nie
ukrywam, że myślałam o kremie Neogen, ale akurat był nieuchwytny;) Innifree ma
szeroki wybór preparatów z filtrem i naprawdę zgłupiałam podczas typowania;)
Ostatecznie padło na niebieską tubkę, czyli Innisfree Aqua Water Drop Sunscreen SPF50+PA++++.
Posiada
on białą barwę, nieco dziwny „filtrowy” zapach oraz na szczęście dość lekką
konsystencję. Bardzo zależało mi na tym, żeby krem nie bielił i ładnie łączył
się z normalną dzienną pielęgnacją, nie obciążając skóry. Podeszłam do niego z
niechęcią, ale muszę przyznać, że nie nadwyrężył moich nerwów. Wszystko jest z
nim w porządku. Nie pozostawia po sobie kleistej warstwy, nie bieli i nie
łuszczy się. Wchłania się bardzo sprawnie. Możliwe, że w okolicach jesieni
pojawi się jakieś szersze podsumowanie albo porównanie z innym filtrem. Na
razie jestem na tak.
Mini kremy do twarzy
Na
krótsze wyjazdy w miarę możliwości lubię zabierać miniatury kosmetyków, ale nie
zawsze decyduję się to zrobić… Jeśli zupełnie nie znam kosmetyku to niekiedy
wolę zabrać pełnowymiarowe opakowanie aktualnie używanego kremu albo przełożyć
odpowiednią porcję do mniejszego pojemniczka. Najlepszym rozwiązaniem jest,
więc zabranie miniatur kosmetyków, których mieliśmy okazję używać już
wcześniej:) Tak jak np. w moim przypadku były to kremy Tonymoly z serii The
Chok Chok Green Tea;) Miałam je już kiedyś i także w formacie mini. Kiedy więc
zobaczyłam na Jolse Tonymoly The Chok Chok Green Tea Trial Kit,
wiedziałam, że to świetna opcja na krótkie wypady albo na wypróbowanie jeśli
ktoś akurat tej serii nie znał:) Zestaw zawiera 3 mini kremy (każdy po 10ml) w
3 różnych konsystencjach. Od najlżejszego – Gel Cream, Watery Cream i Intense
Cream. Możemy sobie tak dopasować stosowanie, żeby mieć inny krem na dzień i
inny na noc;) Najbardziej uniwersalną formułą jest Watery Cream. Ale cała seria
jest całkiem przyjemna. A jak wiemy z marką Tonymoly bywa różnie:)
Płatki pod oczy
Mam
wrażenie, że szczególnie doceniamy je właśnie latem, ponieważ przyjemnie
chłodzą i koją okolice oczu po całym dniu lub przed wieczornym wyjściem:) Na
wyjazd nieco lepszym wyborem mogłyby być płatki pakowane pojedynczo, ale nie
trafiłam jeszcze na takie, które byłyby godne uwagi. A poza tym te w
opakowaniach zbiorczych też są dość poręczne. Trzeba tylko pamiętać by
dokładnie zakręcić;)
Tym razem z lekką dozą nieśmiałości zdecydowałam się na produkt
nieznanej mi marki, czyli Merbliss
Wedding Tear Eye Patch. Płatki posiadają urocze różowe opakowanie z
rzęskami;) Wewnątrz mamy 30 par płatków, czyli ilość wystarczającą na miesiąc.
Nie dopatrzyłam się oznaczenia PAO, więc prawdopodobnie nie goni nas czas;)
Płatki mają różową barwę, a zapach bardzo przypomina mi ten z płatków Secret
Key, czyli jak dla mnie mają taką morską nutkę. Ale w odróżnieniu od nich,
ładnie trzymają się twarzy i nie zjeżdżają;) Płatki zapewniają relaks i
przyjemnie koją skórę pod oczami dodając jej witalności i uzupełniając
standardową pielęgnację.
Balsam do ust
Czy
to zima czy lato, nie ma dla mnie życia bez balsamu do ust. Jeśli zapomniałabym
ze sobą zabrać na wyjazd to na pewno musiałabym kupić na miejscu:) Do jednych z
moich balsamowych odkryć jeszcze ubiegłego roku należy Laneige Lip Glowy Balm – pełna recenzja. Świetny balsam do ust, który według mnie śmiało może równać się z
maską całonocną Laneige, a przy tym jest wygodniejszy w stosowaniu. Wersja
gruszkowa również mnie nie zawiodła:) Choć jeśli chodzi o zapachy balsamów
do ust Laneige to wszystkie są delikatne:)
Znacie coś z tych kosmetyków?;)
Takie mini kremy do twarzy są super.
OdpowiedzUsuńNa wyjazd albo wypróbowanie w sam raz:)
UsuńJa zdecydowanie o letniej porze roku zwracam uwagę na stosowanie filtrów;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, bo to ważne:) Ja niestety nie lubię filtrów, ale powoli będzie trzeba się z nimi zaprzyjaźnić na dłużej;)
UsuńTen balsam do ust bym wypróbowała w końcu :P a filtry na urlop też mam w tym roku z Azji, do twarzy japoński a do ciała koreański.
OdpowiedzUsuńOby się spisały;)
UsuńMini kremu wyglądają uroczo 😃
OdpowiedzUsuńJak to miniaturki:D
Usuńdobry krem z filtrem i coś łagodzącego to podstawa na wakacjach i nie tylko, zawsze gdy nasza skóra jest eksponowana na słońcu
OdpowiedzUsuńTo prawda:) Choć ja nie zawsze jestem przykładna por tym względem😅
UsuńKrem z filtrem to obowiazkowy kosmetyk, który powinniśmy zabrać na wakacje, by ochronić naszą skórę przed szkodliwymi czynnikami :)
OdpowiedzUsuńTo prawda;)
UsuńBalsam do ust zabieram zawsze ze sobą! Wszędzie :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak ja;)
UsuńJa jeszcze wspomniałabym o filtrze do włosów D:
OdpowiedzUsuńO to nie miałam dawno w sumie;)
UsuńKrem z filtrem to podstawa. Stosuję je przez cały rok, ale teraz oczywiście znacznie wyższy faktor :)
OdpowiedzUsuńSuper:)
UsuńSprawdziłabym z ciekawości:)
OdpowiedzUsuńA co dokładnie?;)
UsuńWatery Cream polecam, świetne! Ale dizęki Tobie znowu wiem że sa inne wersje ;D te balsamy do ust pamiętam zwłaszcza że one sa 'smakowe' znaczy owocowe ;D
OdpowiedzUsuńAno są:)
UsuńOgólnie wszystkie wersje balsamów Laneige mają delikatne zapaszki:)
Tych produktów nie miałam okazji używać :)
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się jeszcze z tymi płatkami pod oczy a zdecydowanie widzę je w swojej kosmetyczce.
OdpowiedzUsuńPłatki fajna rzecz:)
UsuńUwielbiam koreańskie kosmetyki :-)
OdpowiedzUsuńMasz jakieś ulubione?:)
UsuńKrem z filtrem, który nie bieli jest jak skarb :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Bielenie jest strasznie irytujące...
UsuńTe płatki pod oczy brzmią zachęcająco! Muszę się za jakimiś rozejrzeć, lubię taką formę pielęgnacji :)
OdpowiedzUsuńJa też:) W koreańskich płatkach fajne jest to, że jest za zwyczaj 30 par w opakowaniu:)
UsuńTe płatki pod oczy muszę koniecznie mieć!
OdpowiedzUsuńależ te płatki ślicznie wyglądają, brałabym je nie tylko na wakacyjny wyjazd :D
OdpowiedzUsuńMam zamiar postawić właśnie na mini kosmetyki, a urlop już niedługo:). Te płatki pod oczy są ciekawe. I jak ładnie wyglądają. Balsamy do ust marki Laneige chciałabym w przyszłości wypróbować.
OdpowiedzUsuńO ile nie zwykle nie jestem fanką balsamów do ust, tak ta gruszka.. :D ❤ Bardzo mi brakuje na rynku produktów o tym właśnie zapachu! No i płatki pod oczy bardzo za mną chodzą ostatnio :))
OdpowiedzUsuńJa chętnie sobie wypróbuję te płatki pod oczy. Uwielbiam takie produkty.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie balsam do ust jest prawdziwym niezbędnikiem na wakacjach :)
OdpowiedzUsuńTa seria z zielona herbatą by mnie zaciekawiła :) A po płatki chętnie bym sięgnęła bo lubię ten sposób pielęgnacji.
OdpowiedzUsuńJa kocham kosmetyki koreańskie, mam np świetny krem rozjasniajacy przebarwienia ❤️
OdpowiedzUsuńCiekawe kosmetyki.
OdpowiedzUsuńWidzę, że koreańskie kosmetyki zyskują coraz większą popularność.
OdpowiedzUsuń