Innisfree Apple Seed Cleansing Oil oraz Innisfree Apple Seed Cleansing Foam to
zgrany duecik do oczyszczania twarzy, który za sprawą kilku miniaturek miałam
okazję poznać już wcześniej. A jeśli mimo
zużycia wielu miniaturek sięgnęłam po pełny wymiar to znaczy, że warto napisać
kilka słów o jabłuszkach od Innisfree:) Od jakiegoś czasu dostępna jest nowa, odświeżona wersja i to właśnie na niej się skupię;)
Innisfree Apple Seed Cleansing Oil
Olejek Innisfree ma za zadanie skutecznie i jednocześnie delikatnie
oczyszczać skórę z makijażu, zanieczyszczeń oraz sebum. Producent zapewnia o
łatwej do spłukiwania formule, która nie zostawia tłustej warstwy. W składzie
olejku nie znajdziemy alkoholu, substancji pochodzenia zwierzęcego ani oleju
mineralnego.
Skład: Cethyl
Ethylhexaonate, Triethylhexanoin, Polyglyceryl 10-dioleate, C 12 - 15 Alkyl
Benzoate, Hydrogenated poly(C6 - 14) Olefin, PEG - 8 Glyceryl Isostearate,
Caprylic/capric Trigliceryde, Pentaerythrityl Tetraethylhexanoate,
Pentaerythrityl Isostearate, Hydrogenated Polyisobutene, Cocos Nucifera Oil,
Pyrus Malus Seed Oil, Pyrus Malus Fruit Extract, Citrus Unshiu Peel
Extract, Orchid, Camellia Sinensis Leaf Extract, Camellia Japonica Leaf
Extract, Opuntia Coccinellifera Fruit Extract, Butylene Glycol, Coco -
Caprylate/Caprate, Fragrance.
Olejek Innisfree
został umieszczony w standardowym 150ml opakowaniu z pompką. Jest ono wygodne w
stosowaniu i nie sprawia problemów, ale wizualnie bardziej podobała mi się
stara szata graficzna. Nowa butelka jest trudna do sfotografowania. W każdym
razie mój telefon jakoś nie lubi takich opakowań albo ja nie umiem im robić zdjęć:D
Pierwszą
rzeczą, którą większość z Was zauważy sięgając po ten olejek jest przyjemny
jabłkowy zapach. Nie określiłabym go, jako zupełnie naturalny, ale w moim
odczuciu naprawdę umila demakijaż i nie jest przy tym drażniący. Pachnie dużo
ładniej niż większość znanych mi olejków. Dużą zaletą jest także to, że olejek
nie należy do tych ciężkich ani tłustych. Spodoba się nawet osobom, które nie przepadają za olejkami, gdyż nie jest taki typowo oleisty;) Nakładamy go na suchą twarz, zwilżamy
dłonie i delikatnie masujemy skórę. Podczas masażu olejek zmienia się w
delikatną emulsję. Bardzo łatwo się zmywa ciepłą wodą. Na mojej skórze nie
zostawia po sobie żadnej tłustej warstwy. Po użyciu zalecane jest oczywiście
dodatkowe oczyszczenie skóry przy użyciu żelu lub pianki (produktu na bazie wody). Innisfree o wszystkim
pomyślało i w tym celu mamy piankę z tej samej serii. Choć oczywiście możemy
też użyć czegoś innego. Jeśli chodzi zmiany składu między starą, a nową wersją
to nie zagłębiałam się w to, ale parę słów na ten temat napisała Magda. Dla
mnie nowa wersja pod względem działania jest tak samo dobra jak poprzednia. Olejek
radzi sobie z każdym moim makijażem (zarówno ukochane pudry jak i podkłady, które czasem zdarza mi się nałożyć oraz
inne bajery). Można go użyć również do demakijażu oczu, ale ja preferuję
ściereczkę lub ewentualnie żel. Poza tym po zmyciu tuszu przy jego użyciu mam
lekką mgłę przed oczami;) Jednakże nie dyskwalifikuje go to w moich oczach,
ponieważ wystarcza mi, że świetnie radzi sobie z demakijażem twarzy (tylko na tym mi zależało). Skóra po
jego użyciu jest świeża, miękka i gładka, bez żadnych podrażnień i uczucia tłustości.
Innisfree Apple Seed Cleansing Foam
Oczyszczająca pianka ma za zadanie
usunąć ze skóry pozostałości makijażu i zanieczyszczeń, zapewniając efekt
zdrowej i świeżej cery. Formuła pianki została oparta na ekstrakcie z jabłek i
oleju z jego ziaren.
Skład: WATER, GLYCERIN, MYRISTIC ACID, STEARIC ACID, POTASSIUM HYDROXIDE,
PEG-32, GLYCERYL STEARATE, PEG-100 STEARATE, PYRUS MALUS (APPLE ) SEED OIL,
PYRUS MALUS (APPLE) FRUIT EXTRACT, CITRUS UNSHIU PEEL EXTRACT, ORCHID EXTRACT,
CAMELLIA SINENSIS LEAF EXTRACT, CAMELLIA JAPONICA LEAF EXTRACT, OPUNTIA
COCCINELLIFERA FRUIT EXTRACT, BUTYLENE GLYCOL, SODIUM METHYL COCOYL TAURATE,
COCAMIDOPROPYL BETAINE, POLYQUATERNIUM-7, PEG-90M, DISODIUM EDTA, SODIUM
BENZOATE, FRAGRANCE
Jabłkowa pianka Innisfree została umieszczona w wygodnej
150ml zielonej tubce i tutaj też lekko doczepiłabym się do opakowania. Stare
bardziej mi się podobało i mój telefon również nie potrafi zrobić miarodajnego
zdjęcia jego koloru, ale nie ważne;) Pianka posiada konsystencję typową dla
pianek w tubkach. Oznacza to, że nie mamy od razu takiej piankowej chmurki,
tylko musimy ją sobie spienić. Pod względem konsystencji bardziej lubię te
pianki, które od razu są puszystą chmurką (tak jak np. Neogen), ale po takie w tubce też sięgam. Podobnie jak w przypadku
olejku, mamy tutaj milutki jabłkowy aromat, który nie jest może niczym jabłko
urwane prosto z drzewa, ale naprawdę na plus. Stwierdziłam nawet, że chętnie
myłabym tą pianką także ręce, ale szkoda;) Pianka należy do dość wydajnych. Nie
trzeba nakładać jej dużo żeby dobrze oczyścić twarz i szyję. Bez problemu radzi
sobie z domyciem olejku jak i z myciem, jeśli chcemy użyć jej do porannego
oczyszczania. Zauważyłam jedynie, że nie do końca lubi się z gąbeczką Konjac. Gdy
użyję obu produktów razem, moja twarz staje się nieco tępa w dotyku, tak jakby
nadmiernie zmatowiona. Lepiej dogaduje się z Foreo lub przy użyciu samych dłoni.
Według mnie pianka Innisfree Apple Seed Cleansing należy do tych dogłębnie oczyszczających, ale jednocześnie
nie wysusza ani nie podrażnia skóry. Choć naturalnie zawsze używam po niej
innych kosmetyków pielęgnacyjnych.
Oba produkty zdecydowanie polecam:) Do dwuetapowego oczyszczania twarzy są naprawdę dobre.
Oba produkty zdecydowanie polecam:) Do dwuetapowego oczyszczania twarzy są naprawdę dobre.
Odświeżoną linię Innisfree Apple Seed Cleansing znajdziecie na Jolse. Pianka na stronie jest pokazana jeszcze w starej szacie, ale przychodzi już jako nowa.
Znacie jabłkową serię
Innisfree? Stosujecie olejki i pianki do oczyszczania twarzy?
Produkty z jabłkiem zawsze lubię :)
OdpowiedzUsuńJakie np.?:)
UsuńJa też mam teraz piankę w tubie i chyba muszę wyciągnąć spieniacz 😜 a tą jabłkową chętnie bym wypróbowała, olejek znam w starej wersji.
OdpowiedzUsuńMnie się nigdy nie chce bawić tymi spieniaczami😅 Starą też znam, wydaje mi się, że to już 3, którą kojarzę. Choć nie jestem pewna czy już nie pogubiłam się w tych szatach😆
UsuńTen olejek mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńCieszę się;)
UsuńNie znam w ogóle kosmetyków Innisfree, a co tu mówić o serii jabłkowej. Zapach jabłka uwielbiam więc pewnie by mi się spodobał. Same kosmetyki wydają się być dobre dla mojej cery, ale że sięgam po naturalne, to na te się nie skuszę ;).
OdpowiedzUsuńNo zależy czego kto szuka lub unika w składach kosmetyków:) Innisfree uchodzi za taką naturalniejszą markę.
UsuńPiękne mają opakowania. Zapowiadają się niezwykle ciekawie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak opakowania nie do końca mi się widzą.
UsuńO marce pierwszy raz słyszę, ale po Twojej recenzji mam ochotę wypróbować ten duet :)
OdpowiedzUsuńJuż pojawiała się u mnie wiele razy:)
UsuńFajny duet, ale to pianka zdecydowanie bardziej mi się podoba :).
OdpowiedzUsuńChyba więcej osób preferuje pianki i żele niż olejki:)
UsuńTę piankę chętnie wypróbuję :) Lubię kosmetyki w musie.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z tymi produktami. Chętnie bym wyprobowala piankę :)
OdpowiedzUsuńPolecam;)
UsuńDziękuję za wspominkę, to zaszczyt dla mnie :) Co do olejku...no ej, to Innisfree, jak tego nie kochać XD. A jeszcze jak jabłko, to już solidny combos. Swoją drogą to trzecia odsłona szaty graficznej, bo ja teraz mam niby nowsze opakowanie, ale jednak nadal mam z zieloną pompką.
OdpowiedzUsuńNie ma za co:D No właśnie wspomniałam w jednym z komentarzy, że to chyba w sumie już 3 odsłona szaty graficznej odkąd je kojarzę:D Chyba lubią zmieniać szaty,ale ważne, że zawartość pozostaje dobra;) Na Innisfree jeszcze się nie zawiodłam:)
UsuńZawsze uważam, że najlepszą rekomendacją dla kosmetyku jest jego ponowny zakup w pełnym wymiarze :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest;)
UsuńProdukty z jabłkiem? Muszę wypróbować. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie;)
UsuńNigdy nie miałam produktów z jabłkiem. Ten duet mogłabym polubić :)
OdpowiedzUsuńFajny duecik;)
UsuńJestem ciekawa tego olejku.
OdpowiedzUsuńPolecam:)
UsuńNie widziałam jeszcze nowej wersji, ale stara była naprawdę fajna :)
OdpowiedzUsuńNowa równie dobra:)
UsuńJeśli ten olejek ładnie pachnie to już mi się podoba;).
OdpowiedzUsuńOba produkty mnie zainteresowały.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tym zestawem..Chyba na piankę się zdecyduje i zobaczę jak będzie mi się sprawdzała.
OdpowiedzUsuńNa pewno się nie zawiedziesz;)
UsuńPo ta pianke chetnie bym siegnela :D
OdpowiedzUsuńFajna jest;)
UsuńJa ostatnio bardzo lubię pianki, ta mi wpadła w oko!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńUwielbiam pianki do mycia buzi :)
OdpowiedzUsuńMasz jakieś ulubione?
UsuńJa osobiście jestem na tak. Produkty z jabłkiem zawsze pięknie pachną!
OdpowiedzUsuńTen olejek mnie bardzo zainteresowal. Będę musiała go poszukać i wypróbować
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie coś dla mnie :-)
OdpowiedzUsuń