Kinvane to koreańska marka kosmetyczna, o której dowiedziałam się całkiem
niedawno. Początkowo przejrzałam produkty tej firmy i nic szczególnie mnie nie
zainteresowało. Wkrótce jednak w luźnej rozmowie dowiedziałam się od ekipy Jolse, że oni sami mieli okazję
testować te kosmetyki jeszcze przed oficjalnym wejściem do sprzedaży i
szczególnie polecają Kinvane PDRN Cica Balm. Przyznam, że nie byłam do końca
przekonana, ale pomyślałam sobie, że z pewnością wypróbowali dużo więcej
koreańskich kosmetyków niż ja i chyba można zaufać tej rekomendacji:) Choć
oczywiście miałam też w głowie myśl, że to co się sprawdza u kogoś,
niekoniecznie może zachwycić także mnie:) A to inny klimat, a to inne potrzeby.
Sami wiecie;) Jednak przez ostatnich kilka miesięcy wypróbowałam sporo
kosmetyków z Centella Asiatica i
stwierdziłam, że sprawdzę również ten;) Czy warto było szaleć tak?;)
Kinvane PDRN Cica Balm
Balsam do twarzy Kinvane ma za zadanie łagodzić, odżywiać oraz
regenerować. PDRN (Polydeoxyribonucleotide) wspomaga naprawę uszkodzonej skóry
oraz ją wygładza. Beta-glukan, kwas hialuronowy, wyciąg z Centella
Asiatica i madekasozyd utrzymują odpowiednią wilgotność skóry.
Krem
otrzymujemy w kartonowym opakowaniu, wewnątrz którego mieści się biała tubka o
pojemności 50ml. Tubka jest całkiem zwyczajna i jedyne co ją wyróżnia na tle
innych kremów to tylna etykieta stylizowana na receptę;) Wystawił ją Dr.
Kinvane;) Szkoda, że jeszcze nie napisał jak żyć:D Aczkolwiek zawsze to jakieś
urozmaicenie. Mnie się nawet podoba taki pomysł na opakowanie;) Tubka nie ma tendencji
do wyginania się, więc dłuższy czas prezentuje się ładnie (ja często napinam
tubkę do zdjęcia, nie pytajcie;)). Z kremem Dr. Jart+ długo było
podobnie, ale na koniec powyginałam go we wszystkie strony tak, że patrzenie
na niego aż bolało:D
Producent
podaje, że PDRN Cica Balm posiada konsystencję galaretki, ale
galaretka kojarzy mi się jednak z czymś nieco innym i chyba niekoniecznie tak
bym ją określiła. Dla mnie to coś pomiędzy kremem, a żelem. Zapach jest z tych
nie naprzykrzających się, ponieważ dla mnie jest wyczuwalny jedynie w momencie
wyciśnięcia z tubki i bezpośredniego powąchania;) Podczas aplikacji już zanika.
Jest bardzo łagodny, więc przywodzi na myśl znane dermokosmetyki. Jeśli np. dam pod niego esencję Miya, która charakteryzuje się długotrwałym aromatem, to jej zapach całkowicie dominuje nad wonią tego kremu.
Krem Kinvane jest odpowiedni do każdego typu cery i polecany
do codziennego stosowania na noc. Posiada on lekką konsystencję, ale w moim
przypadku bezpośrednio po aplikacji pozostawia po sobie nieco lepką warstwę. Mam
na to jednak prosty sposób – przyciskam twarz dłońmi i uczucie lepkości szybko
mija. Na pewno nie jest tak żeby przykleić się do poduszki. Choć tego właściwie
nie powinnam oceniać, gdyż nigdy nie idę spać bezpośrednio po posmarowaniu się
kremem. Zawsze coś tam jeszcze robię. Mimo, że to krem polecany na noc,
sprawdziłam również czy nadaje się pod makijaż i moim zdaniem dobrze wchłonięty
jak najbardziej. Jeśli chodzi o działanie to muszę szczerze przyznać, że działa
i to szybko. W mig poradził sobie z moją podrażnioną od ściereczki do
demakijażu oczu skórą. Któregoś dnia, bowiem zdecydowanie przesadziłam z
tarciem i pojawiły się u mnie takie szorstkie miejsca w okolicach nosa. Czasami
po takich niefortunnych zdarzeniach nie mogłam doprowadzić skóry do porządku
przez kilka dni, a tu już 2 dni później była w pełni zregenerowana. Poza takim
podrażnieniem mechanicznym, innych podrażnień i zaczerwienienia nie miałam,
więc się nie wypowiem. Mogę jednak powiedzieć, że balsam bardzo pozytywnie mnie
zaskoczył. Świetnie nawilża, wygładza i odżywia skórę, a przy tym jej nie
przetłuszcza (błyszczy się jedynie do kilku minut od nałożenia). Trochę nawet
śmiałam się z siebie, bo szykowałam już miejsce w koreańskich ulubieńcach roku
dla Cicapair Dr. Jart+, a teraz nie jestem pewna, bo i ten działa bardzo
fajnie. Rano twarz jest taka milutka. Trzeba się mocno opanować żeby nie poddać
się zbyt długiemu głaskaniu twarzy;) Nie zużyłam całego, ponieważ resztę postanowiłam zachować na bardziej kryzysowe, zimowe miesiące:)
Słyszeliście już o
kosmetykach Kinvane?
Internet mnie popsuł. Widzę tytuł i czytam "PORN"....
OdpowiedzUsuńKurczę, jakoś tego typu opakowania mnie nie porywają, chyba ominęłabym szerokim łukiem przy zamawianiu czegokolwiek. W ogóle to chyba jakaś świeża firma, nie?
Szczerze mówiąc miałam to samo z tym PDRN😂 Opakowanie zdecydowanie nie porywa, jedynie tylna etykieta wyróżnia się pomysłem. Bo tak to zwyklaczek😝 Wydaje mi się, że tak, bo dopiero niedawno ją zauważyłam. Jakoś z parę miesięcy temu.
UsuńJa tez przeczytałem PORN :P
OdpowiedzUsuńChwytliwa nazwa, nie ma co😂
UsuńA ja nie przeczytałam jako PORN, wyjątek? :D
OdpowiedzUsuńPo prostu porządna z Ciebie dziewczyna:D W przeciwieństwie do nas:D
UsuńFajny w działaniu i efektach, na zimowe miesiące, jak znalazł :).
OdpowiedzUsuńDokładnie:)
UsuńBardzo mi się podoba ten kosmetyk. Wypróbuję.
OdpowiedzUsuńWarto:)
UsuńNie słyszałam o tym kosmetyku.
OdpowiedzUsuńTo już znasz;)
UsuńNiestety nie znam tej marki. Ale chętnie poznam. P. S. Piękne pazurki
OdpowiedzUsuńDziękuje:)
UsuńNie słyszałam o tym kosmetyku, ostatnio z koreańskimi produktami niestety jestem trochę na bakier.
OdpowiedzUsuńA jakie u Ciebie teraz na topie?:)
UsuńChętnie zobaczę, co to za kosmetyki.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie! Zupełna nowość jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuńFirma dość młoda:)
UsuńOoo na zimę jak znalazł :D
OdpowiedzUsuńDokładnie, dlatego zostawiam sobie resztę Kinvane na zimę 😅
Usuńmnie się spodobała ta pomysłowa etykieta z tyłu ;) Od razu zwróciłam na to uwagę :)
OdpowiedzUsuńJa też 😂
UsuńWydaje sie fajny, choc nie przepadam za lepiaca sie skora po nalozeniu pielegnacji ;)
OdpowiedzUsuńAno, trzeba go trochę przycisnąć, bo lubi się zalepić:D
Usuńwydaje się być super
OdpowiedzUsuńJest fajny
UsuńBardzo lubię koreańską pielęgnację choć tej marki jeszcze nie testowałam :)
OdpowiedzUsuńŚwieżynka niemal:)
UsuńPierwszy raz widzę ten kosmetyk, może natknę się na niego kiedyś :)
OdpowiedzUsuńMoże:)
UsuńKompletnie nieznana mi marka..U Ciebie coraz więcej poznaję nowych kosmetyków..
OdpowiedzUsuńHeheh to dobrze czy źle?;)
UsuńDla mojego portfela średnio :)
UsuńJeszcze sie z nim nie spotkałam ❤
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o nim słyszę :) Może kiedyś z ciekawości wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńTo stosunkowa nowość:)
UsuńJa pierwszy raz słysze i o firmnie i o kremie ale wydaje się bardzo ciekawy, szczególnie jak ja tak jak ty ze ściereczką przesadzę na przykład z kwasami :D
OdpowiedzUsuńHeheh no z kwasami też można Przesadzić 🙈
UsuńZawsze lubiłam właśnie taką konsystencję, coś pomiędzy kremem a żelem. Za to wolę mocne zapachy.
OdpowiedzUsuńZ marką spotykam się po raz pierwszy. Podoba mi się taka inna grafika na opakowaniu. Przypomina trochę receptę :)
OdpowiedzUsuń