Natural
Secrets Tonizująca kuracja rozjaśniająca, to kolejny produkt tej marki,
którego recenzji wprost nie mogę sobie odmówić:) Polska firma Natural Secrets była jednym z moich kosmetycznych odkryć zeszłego roku:)
Wypatrzyłam ją na Instagramie u Interendo i dość szybko zapragnęłam sprawdzić
na sobie działanie kosmetyków z linii Premium.
Pierwszym produktem, na który się zdecydowałam była właśnie tonizująca kuracja
rozjaśniająca:)
Natural Secrets Tonizująca kuracja rozjaśniająca
Tonizująca
kuracja rozjaśniająca w swoim składzie zawiera wyjątkowe połączenie składników
aktywnych z wyciągami roślinnymi, które wykazują silne właściwości
wygładzające, przeciwzapalne i rozjaśniające. W składzie znajdziemy 10%
stężenie kwasu laktobionowego, witaminę B3, wyciągi z różowego lotosu, wąkroty
azjatyckiej oraz aloes. Produkt jest odpowiedni dla osób ze skórą wrażliwą, naczyniową
oraz problematyczną, również z tendencją do powstawania zaskórników.
Skład: Aloe barbadensis (Aloe vera) Leaf Juice, Aqua,
Nulembo Nucifera (Pink Lotus) Water, Lactobionic Acid, Propanediol, Sodium
Hyaluronate, Centella Asiatica Extract, D-Panthenol, Bambusa Arundinacea Stem
Extract, Niacinamide, Lactobacillus Ferment, Leuconostoc/Radish Root Ferment
Filtrate, Dehydroacetic Acid, Benzyl AlcoholSodium Lactate
Podobnie
jak Esencja Aloesowa, tonizująca
kuracja rozjaśniająca zapakowana została w elegancki granatowy woreczek (zamawiałam
ze strony producenta i w ogóle całość była pięknie opakowana). Pompka była umieszczona
osobno i byłam tak leniwa, że zainstalowałam ją dopiero po 3 tygodniach
stosowania;) Wcześniej wylewałam produkt na wacik. Szklana butelka zawiera
100ml kosmetyku. Kuracja posiada lekką konsystencję przypominającą delikatnie
zagęszczoną wodę. Mocno kojarzy mi się z wieloma koreańskimi tonikami lub
lekkimi esencjami. Również biorąc pod uwagę skład (probiotyki, wąkrota
azjatycka, aloes, niacynamid, kwas hialuronowy etc). Choć nie zawsze zwracam na
to uwagę to moim zdaniem naprawdę bardzo dobry. Prawdziwa perełka na polskim rynku! Tonizująca kuracja
rozjaśniająca posiada dość neutralny i szybko ulatniający się zapach, który
mnie się kojarzy z medyczną skutecznością;)
Żeby
zauważyć korzystny wpływ na skórę, producent zaleca stosowanie minimum 3 razy w
tygodniu. Ja patrząc na skład stwierdziłam, że kuracja nie powinna zrobić mi krzywdy, więc od razu wdrożyłam stosowanie 2 razy dziennie;) Zresztą już po
pierwszym użyciu nie mogłam się powstrzymać żeby nie używać codziennie. Warto też dodać, że zawarty w kuracji kwas laktobionowy należący do grupy polihydroksykwasów PHA jest kwasem nowej generacji, pozbawionym właściwości drażniących. Może być więc stosowany nawet w przypadku cery suchej, wrażliwej, naczynkowej, z AZS i przy trądziku różowatym. Kwas laktobionowy posiada właściwości antyoksydacyjne i przeciwzapalne. Wzmacnia barierę ochronną skóry, przyspiesza proces gojenia się ran, złuszcza powierzchowne warstwy komórek warstwy rogowej. Ponadto posiada właściwości nawilżające i rozjaśniające, a także wspomaga odnowę komórkową stymulując fibroblasty do produkcji włókien kolagenowych i elastyny. Idealnie sprawdzi się w prewencji przeciwzmarszczkowej, a także na skórze zniszczonej słońcem. Można go stosować nawet po podrażniających peelingach.
Produkt bardzo przyjemnie się rozprowadza i od
razu czuć wygładzenie, zwłaszcza na nosie;) Można go stosować, jako tonik, ale
w mojej pielęgnacji składającej się z kilku kroków, nałożenie na niego
kolejnych kosmetyków powodowało, że po kilku minutach mi się rolowały, więc
stosowałam ją bardziej jako esencję, czyli już po lekkim, wodnistym toniku.
Wtedy wszystko łączyło się ze sobą idealnie:) Poza tym jak już wcześniej
wspominałam, zarówno kuracja jak i esencja aloesowa nie nadawały się u mnie na
skórę szyi, ponieważ powodowały swędzenie. Po kilku dniach stosowania kuracji
zaczęłam na nią nakładać również wspomnianą esencję aloesową. Takie połączenie oczywiście
nie jest konieczne, ale u mnie dobrze się sprawdzało. Po nałożeniu produkt przez
chwilę pozostawia lepką warstwę, o czym wspomina również producent. Jest to
spowodowane wysokim stężeniem składników aktywnych. Uczucie lepkości jednak szybko
mija. U mnie w takich sytuacjach prawie zawsze pomaga przyciśnięcie twarzy
obiema dłońmi;) To takie drobne wady, o których muszę wspomnieć. Reszta to już
same zalety;) Przynajmniej z mojej perspektywy;)
Na
początku wylewałam produkt na wacik, a gdy już założyłam pompkę, przeszłam do
wylewania kosmetyku w zgłębienie dłoni, a właściwie to po prostu na palce;) Pierwsze efekty zaobserwowałam już po
pierwszym użyciu, a należało do nich zauważalne wygładzenie nosa. Poza tym
produkt wprowadziłam do swojej pielęgnacji w trudnym momencie, czyli po
odstawieniu skwalanu O! Figa, który zafundował mi brzydko wyglądającą skórę na
policzkach. Problem został szybko zażegnany i myślę, że kuracja zdecydowanie
miała w tym swój udział. Nie mam bowiem skłonności do powstawania
niedoskonałości, ale jak już coś takiego mi się przytrafi to niekiedy ciężko mi
opanować sytuację. Zwłaszcza, że mam wówczas brzydkie ciągoty do „dłubania w
skórze”. Nie ocenię wpływu kuracji na przebarwienia, ponieważ takowych nie
posiadam i nie w tym celu ją kupiłam. Sądzę jednak, że produkt może zapewnić
poprawę w przypadku świeżych drobnych przebarwień, np. posłonecznych. Wątpię
żeby przyniósł efekty przy większych problemach z przebarwieniami, ponieważ w
takich przypadkach potrzebne są już intensywniejsze kuracje, a najlepiej bardziej inwazyjne zabiegi. U siebie
ze względu na brak przebarwień oczekiwałam bardziej efektu rozświetlenia oraz
wygładzenia i zdecydowanie go otrzymałam;) Dodatkowo kuracja fajnie koi i nawilża, ale jest to oczywiście takie wstępne nawilżenie, które trzeba czymś domknąć (czyli np. serum, kremem etc). W wieloetapowej pielęgnacji sprawdza się znakomicie. Cera po prostu zyskuje na "jakości":) Najlepiej użyć samemu żeby to poczuć, bo naprawdę warto:) Przy regularnym stosowaniu skóra staje się jaśniejsza, ale nie przesadnie blada:) Linia Premium marki Natural Secrets powinna być zdecydowanie bardziej popularna i mam nadzieję, że wkrótce tak się stanie:)
Zobacz też: Natural Secrets Esencja Aloesowa
Znasz już Tonizującą kurację
rozjaśniającą Natural Secrets lub inne produkty tej marki?
Z chęcią wypróbuję tę esencję, wydaje mi się idealna dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinna się sprawdzić praktycznie u każdego:)
UsuńTeż uważam, że te kosmetyki powinny być bardziej popularne ;) Są super, a jakoś tak nie poświęca się im za wiele uwagi :) Muszę też o swojej napisać :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warte by je chwalić!
UsuńJa ju żnie używam wacików, podrażniają mnie :)
OdpowiedzUsuńMoże za ostre waciki:) Delikatne nie podrażniają :)
Usuńooo.. bardzo ciekawy produkt
OdpowiedzUsuńOj tak:)
UsuńTaka kuracja byłaby idealna dla mnie. Lubię to ;)
OdpowiedzUsuńJest świetna:)
UsuńPóki co taka kuracja nie jest mi potrzebna :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo fajny i uniwersalny produkt. Nawet jak się nie ma przebarwień:) Ja nie mam, a bardzo przypadł mi do gustu :)
UsuńZupełnie nowa dla mnie marka ale uwielbiam takie ciekawostki!
OdpowiedzUsuńWarto poznać:)
UsuńBardzo fajny skład :) Muszę wypróbować.
OdpowiedzUsuńKoniecznie :)
UsuńProdukt wygląda naprawdę obiecująco:)
OdpowiedzUsuńI taki jest:)
UsuńPoznałabym z chęcią :). Spory czas temu poznałam pierwsze ich produkty, ale z normalnej serii. Z tej premium w sumie nic nie miałam, ale i z przebarwieniami nie mam problemów, więc liczyłabym bardziej na to co Ty :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie na te z normalnej serii też mam chęć:) Np. peelingi do ciała :) Ogólnie to bardzo uniwersalny produkt wbrew pozorom, nawet jak się nie ma przebarwień (tak jak my:)).
UsuńTo moja skóra byłaby całkiem biała po nim ;D jestem ciekawa tej marki muszę wpisać na listę 'kiedyś tam' ;D
OdpowiedzUsuńNie, on nie rozjaśnia tak mocno jak Pixi:)
UsuńRzeczywiście jest to perełka ;) i cudownie ze to Polska firma
OdpowiedzUsuńDokładnie:)
UsuńBardzo ciekawa nowosc, fajnie ze sa takie koemtyki i to Polskie :D
OdpowiedzUsuńOj tak:)
UsuńChętnie spróbowałabym na sobie ten specyfik. Ja mam duże przebarwienia, więc byłoby co sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńNa duże to wątpię żeby pomógł, ale ogólnie to bardzo uniwersalny produkt;)
UsuńJa mam lekkie przebarwienia, więc chętnie bym wypróbowała
OdpowiedzUsuńMoże trochę by rozjaśnił;)
UsuńPrzyznam, że zaciekawiłaś mnie tą kuracją i byłabym skłonna zaryzykować i spróbować. Tak by przygotować skórę na wiosnę.
OdpowiedzUsuńW sam raz;)
UsuńMuszę przyznać, że bardzo chętnie bym próbowała bym ten produkt na sobie :)
OdpowiedzUsuńWarto;)
UsuńNaprawdę intrygujący produkt, ja jednak bałabym się trochę tego kwasu w składzie. Staram się unikać kwasów w kosmetykach. Na dobre mi to wyszło ;)
OdpowiedzUsuńKwas laktobionowy to zupełnie inna para kaloszy, więc nie ma co porównywać z innymi rodzajami kwasów tak naprawdę:)
UsuńAle może Tobie akurat nie służą. Wiem, że miałaś spore problemy ze skórą,
Pierwsze ją widzę, podobają mi się takie opakowania, no i brzmi zachęcająco. Takie rzeczy zwyczajnie szkoda mi wylewać na wacik , zawsze dłońmi ;)
OdpowiedzUsuńAno w u mnie to różnie bywa z tą aplikacją. Później przeszłam na palce 😜
Usuńuuu nie znam, a fajnie by było poznać! uwielbiam wsyztskie kosmetyki oparte na aloesie i mega mi wszystkie pasują, więc wiem że mogłabym być naprawdę mega zaodowlona!
OdpowiedzUsuńTo myślę, że w sam raz dla Ciebie:)
UsuńJa ostatnio mam spore problemy z trądzikiem na żuchwie, więc rozjaśnianie bardzo by mi się przydało. Zupełnie nie znam tej firmy!
OdpowiedzUsuńMarki nie znałam wcześniej, ale ostatnio widzę, że pojawia się na blogach:).
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie sprawdzić tę kurację na sobie :)
OdpowiedzUsuńOdświeżenie i rozjaśnienie mojej cery to coś dla mnie :) Chyba musiałabym wypróbować :)
OdpowiedzUsuńSkładowo prezentuje się idealnie jak dla mnie, tak więc muszę spróbować.
OdpowiedzUsuń