W połowie grudnia
zamówiłam krem pod oczy Sana Nameraka
Honopo Wrinkle Eye Cream. Pomyślałam sobie, że wieki nie miałam japońskich kosmetyków
i może bym coś kupiła? Nie miałam ustalone w mojej pięknej główce co konkretnie
bym chciała. Miała to być po prostu jakaś kosmetyczna drobnostka. Taka nie za
droga na początek;) A że miałam wtedy w użyciu żel pod oczy, który mnie
wysuszał to padło na krem pod oczy, który miał podratować sytuację, bo poprzedni mi się kończył;)
Sana Nameraka Honopo Wrinkle Eye Cream
Jest
to przeciwzmarszczkowy japoński krem pod oczy, który dodatkowo może być też
stosowany na zmarszczki wokół ust. Produkt bardzo dobrze nawilża, zmiękcza i uelastycznia
skórę. Krem oparty został na mleku sojowym z niemodyfikowanej genetycznie soi.
Ponadto zawiera izoflawony sfermentowanego mleka sojowego i pochodne retinolu.
Nie zawiera barwników ani oleju mineralnego.
Krem pod oczy Sana został
opakowany w dość długą 20ml tubkę o jasnej barwie. Gdy go zamawiałam na stronie
sklepu była żółta tubka, ale ku mojemu zaskoczeniu dotarła do mnie odświeżona najnowsza wersja. Krem posiada jasną barwę i nieco bardziej treściwą
konsystencję, która jednak szybko wnika w skórę. Okolice oczu dobrze chłoną
nawet większą ilość kremu. Choć wtedy po nałożeniu skóra trochę się błyszczy
jeszcze przed kilka minut od aplikacji. Nic się jednak nie lepi. Bez problemu można używać
pod makijaż. Według producenta krem jest bezzapachowy i obiektywnie można się z
tym zgodzić. Choć mój nos wyczuwa ultra-lekki kremowy zapach przy wąchaniu prosto z opakowania. Jak ja to mówię –
zapach kosmetyków bezzapachowych:D
Na początku stosowałam ten
krem na żel pod oczy O!Figa!, który sam w sobie mnie wysuszał, a w połączeniu z
kremem udawało mi się ogarnąć sytuację. Dość często zdarzało mi się jednak
wtedy, że krem się rolował. Co powodowało, że mój poziom irytacji
niebezpiecznie wzrastał;) Czułam się wyrolowana:P Zwłaszcza gdy "rolki" kremu wpadały mi do oka, skłaniając mnie tym samym do tarcia. Na początku myślałam, że to
wina kremu, ale po skończeniu żelu jak ręką odjął – żadnego rolowania! Co
gorsza okazało się, że krem Sana solo sprawdza się lepiej niż w połączeniu z
żelem Uwaga! Granat! bo dopiero, gdy żel mi się skończył zaczęłam zauważać
lepsze rezultaty. Skóra pod oczami była bardziej miękka, odżywiona i naprawdę dobrze nawilżona. Przez
jakiś czas używałam go więc solo, ale nadal czułam, że mogłoby być lepiej,
ponieważ znam intensywniej działające kremy. A już na pewno krem pod oczy Shangpree,
który miałam przed nim był sporo fajniejszy niż Sana;) Na początku marca
spróbowałam go więc połączyć z serum wygładzającym Miya, które rekomendowane
jest również na okolice oczu. I jak się okazało takie połączenie miało sens, a
krem w połączeniu z serum Miya na szczęście się nie rolował. Jeśli chodzi o
cienie pod oczami to w tym zakresie krem nie wykazał żadnych efektów, ale też
producent nie składał takiej obietnicy, więc nie uznaję tego za wadę. Nie
nazwałabym jednak tego kremu przeciwzmarszczkowym. To bardziej krem
nawilżająco-odżywczy;) Na pewno nie jest to żaden Święty Graal wśród kremów pod
oczy, ale w tym przedziale cenowym (cena regularna to 60zł, ja kupiłam na
promocji na berdever.pl) można
wypróbować:) Nie jest to zły produkt, to całkiem poczciwy krem. Ale sęk w tym,
że znam lepsze:) O kremie Sana pisała też Black Liner.
Znasz
krem pod oczy Sana Nameraka Honopo Wrinkle Eye Cream lub inne produkty tej
japońskiej marki?
Mnie on bardzo odpowiadał, ale moje zmarszczki są głównie na czole, pod okiem jedna 😜 Mimo to, moja mama też jest z niego bardzo zadowolona, ale z tego co wiem, stosuje go na dzień. A Shangpree mam na oku 😉 Dzięki za link!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy wystarczył by mi ten krem, ale może kiedyś zdobędę jakąś próbkę :)
OdpowiedzUsuńZnam, mam go i lubię. Jest dobry, solidny ale można trafić na coś arcymistrzowskiego 😊
OdpowiedzUsuńSkoro ma pochodne retinolu to na pewno działa przeciwzmarszczkowo tylko efekty są po jakimś czasie :) W przypadku kosmetyków pod oczy z retinolem warto uzupełniać pielęgnację o produkt nawilżający-odżywczy i nie stosoeać codziennie i tylko preparatu z retinolem :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi sie jakiś mistrzowski krem, który powali mnie na kolana..jest dużo takich, które mnie zachwycają ale paść jeszcze nie padłam..
OdpowiedzUsuńNie znam tego kremu ;)
OdpowiedzUsuńNie znam go, ale chyba by się u mnie nie sprawdził
OdpowiedzUsuńNie, nie znam go. Japońskie kosmetyki poznaję dopiero u Ciebie. ;D Jak trafi mi się okazja to sobie wypróbuję.
OdpowiedzUsuńAzjaci maja troche inna budowe oka i inne zmartwienia u nich wypuklosc pod oczymi a u mnie doly wiec nie wiem czy dogadalabym sie z tym kremem ;)
OdpowiedzUsuńMiło wszystko chętnie sprawdzę jak będzie działał :) mam manie testowania produktów pod oczy
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że kremy japońskie są nieco bardziej treściwe i cięższe od koreańskich, na typowo grubszą skórę Azjatek. Nie jestem pewna, czy u nas się sprawdzą...W każdym razie u mnie jakoś średnio. :D
OdpowiedzUsuńNie miałam nic z tej marki.
OdpowiedzUsuńNiestety marki nie znam. W ogóle mało japońskich produktów używałam do tej pory.
OdpowiedzUsuńMyślę że mogłabym go wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńkompletnie nie znam tej marki, ale krem wygląda fajnie :-) ja obecnie zachwycam się koreańskimi kosmetykami Cliv
OdpowiedzUsuńNie znam i raczej się nie skuszę żeby wypróbować :) rolowania nienawidzę :D
OdpowiedzUsuńZupełna nowość jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuńja obecnie testuję produkt z Vianka ;) i jestem nawte zaodowlona ;)!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze gdyby się okazało, że krem się roluje to chyba bym się wściekła, chociaż ostatnio też trafiłam na taki. Po drugie nie wiem nic o japońskich kosmetykach :(
OdpowiedzUsuńJa mam do niego trochę podobne odczucia. Niestety, nie sprawdził mi się.
OdpowiedzUsuńDla mnie to zupełna nowość. Ja teraz sprawiłam sobie całodniowy z Uzdrovisco i pierwsze wrażenia są na plus :)
OdpowiedzUsuńJakie śliczne opakowanie :) nie znałam wcześniej tego kremu :)
OdpowiedzUsuń