Kosmetyki Clochee miałam
na swoich wishlistach już od dawna, ale twarz i ciało mam tylko jedno, więc
sporo minęło zanim trafił do mnie pierwszy kosmetyk tej marki;) Chętnie poznaję
nowe kremy pod oczy, dlatego zdecydowałam się na Clochee Intensywnie Regenerujący Krem-Maskę pod oczy:) Swoją
premierę miała u mnie również marka Dermomedica
ze swoją Healing Mask, czyli Nanocelulozową Maską Terapeutyczną:) Czy
warto zwrócić na nie uwagę?
Clochee Intensywnie Regenerujący Krem-Maska pod oczy
Kosmetyk polecany jest do
intensywnej regeneracji skóry wokół oczu. Posiada hypoalergiczną formułę, więc
może być stosowany nawet w przypadku bardzo wrażliwej skóry. Krem w swoim
składzie zawiera komórki macierzyste jabłka, które chronią skórę przed
przedwczesnym starzeniem. Ekstrakt z lilii zaś spowalnia działanie tyrozynazy,
która odpowiada za procesy pigmento-twórcze. W efekcie skóra staje się
jaśniejsza, a przebarwienia mniej widoczne. Krem zapewnia skórze jędrność,
elastyczność oraz odżywienie, a zmarszczki stają się płytsze. Produkt
przeznaczony jest do każdego typu cery. Zwłaszcza dojrzałej.
Clochee Intensywnie Regenerujący Krem-Maska pod oczy umieszczony został w eleganckiej szklanej
buteleczce wyposażonej w pompkę. Wizualnie opakowanie jest wybitnie w moim
guście, ale już na początku naszej „znajomości” pojawiły się problemy. Krem
posiadał przezroczystą zatyczkę, która była tak mocno wręcz zakleszczona na
butelce, że miałam poważne wątpliwości czy uda mi się dotrzeć do zawartości;)
Po dłuższym siłowaniu się z nakrętką na różne sposoby w końcu udało mi się ją
zdjąć;) Bałam się jednak, że gdy założę ją z powrotem to już potem nie otworzę,
więc z bólem serca (nie lubię otwartych dozowników) darowałam sobie korzystanie
z nakrętki. Kształt pompki również powoduje, że dozowanie jest odrobinę niewygodne, ale dramatu nie ma;)
Krem posiada bardzo
przyjemną, nieobciążającą konsystencję oraz niezbyt piękny zapach. Czytałam, że
niektórzy wyczuwają w nim jabłka. Ja jednak takich jabłek na pewno nie jadłam;)
Co ciekawe miewałam dni gdy czułam jedynie delikatną dziwną woń jak i takie gdy
mi wręcz śmierdział. Kiedyś aż wyszłam z łazienki, bo myślałam, że to coś z
zewnątrz, ale nie znalazłam winowajcy. Po chwili powąchałam palec i okazało
się, że to właśnie ten jegomość;) Mój nos jest zresztą hiper-czuły. Do tego
stopnia, że od niektórych zapachów potrafię dostać migreny, która mnie
dosłownie zwala z nóg. Poniekąd z tego powodu tak bardzo lubię kosmetyki bezzapachowe. Dodam jednak, że zapachowe
niedogodności znikają od razu, gdy już krem się wchłonie. A wchłania się w
sekund pięć;) Natura nie zawsze pachnie fiołkami, więc najlepiej podejść do
tego z przymrużeniem oka:)
Jak już wspomniałam,
konsystencja kremu jest lekka, kremowa, wręcz jedwabista. Może więc lekko
zaskakiwać określenie krem-maska. Ale z drugiej strony, kto powiedział, że
maska musi być ciężka? Ważne żeby działanie było intensywne, a zawsze można
nałożyć nieco więcej produktu tak jakbyśmy robili sobie maskę pod oczy. Z czego
zresztą zdarzało mi się korzystać:) Produkt świetnie się rozprowadza, nic się
nie roluje. Musiałam jedynie uważać żeby nie nałożyć zbyt blisko dolnej linii
rzęs, bo potrafił trochę migrować, powodując lekkie uczucie mgły przed oczami. Na działanie kremu-maski pod oczy Clochee na szczęście narzekać nie mogę:) Przede
wszystkim krem bardzo dobrze nawilża i wygładza skórę pod oczami. Krem
stosowałam rano, a także wieczorem i muszę przyznać, że uczucie miękkości i gładkości jest
długotrwałe. Przy regularnym używaniu skóra zyskuje komfort na cały dzień i całą noc. Jest
odżywiona i przyjemnie napięta, taka bardziej „zwarta” w dotyku. Wpływu na
przebarwienia nie ocenię, gdyż takowych nie posiadam. A jeśli chodzi o cienie
pod oczami to nie zniknęły, ale mam je praktycznie od dziecka i mało co potrafi
je lekko zredukować;) Na takie typowe cienie z przemęczenia możliwe, że mógłby
pomóc. Mimo drobnych wad jestem z niego zadowolona:) To jeden z lepszych naturalnych kremów pod oczy jakie miałam, a do tego polska marka;)
Dermomedica Healing Mask Nanocelulozowa maska terapeutyczna o działaniu gojącym i przeciwstarzeniowym
Jest to maska polecana do
każdego typu cery. W szczególności suchej, odwodnionej i podrażnionej po
zabiegach kosmetycznych, laserowych lub medycyny estetycznej. Jest idealna
także jako produkt rozjaśniający przebarwienia i ujednolicający koloryt
skóry. Maska przyspiesza regenerację naskórka,
koi podrażnienia i łagodzi stany zapalne, a zawarta w składzie witamina C
zapobiega powstawaniu przebarwień. Ma również działanie przeciwutleniające i
przeciwstarzeniowe. Silnie nawadnia i wygładza naskórek. Po zastosowaniu skóra
jest ukojona, promienna i gładka. Może być stosowana jako maseczka bankietowa.
Dermomedica Nanocelulozowa Maska Terapeutyczna została opakowana jak na
maskę w płachcie przystało, czyli prosto;) Nie ma tu żadnych jednorożców ani
kotków, ale pamiętamy, że to produkt profesjonalny:) Drogeryjne maski w
płachcie są za zwyczaj niedbale złożone w taki sposób, że nie dość, że często
nie ma różnicy gdzie jest przód, a gdzie tył, to na domiar złego tkanina aż
ocieka esencją;) Zaś w przypadku maski Dermomedica wszystko jest złożone
perfekcyjnie. Sama maska składa się z 3 warstw i warstwa środkowa jest
właściwą, czyli tą, którą nakładamy bezpośrednio na twarz. Przyznam, że odkąd
mam Foreo Ufo to prawie nie używam masek w płachcie w sposób tradycyjny i od
grudnia zdarzyło mi się nałożyć całą maskę w płachcie na twarz dopiero drugi
raz;) Daję szansę tylko tym maskom, które szczególnie mnie zainteresują. Tak
jak Dermomedica Healing Mask:) Maseczka okazała się być na mnie za duża, ale ja
mam tak drobną twarz, że jeszcze nigdy nie trafiłam na taką, która by się
dobrze dopasowała. Jak w tych reklamach;) Tkanina jest z tych nieco grubszych, ale przyjemnych w
użyciu. Maska nie śmierdzi, posiada bardzo łagodny, niedrażniący zapach.
Maskę zrobiłam po
peelingu. Po nałożeniu wyczuwalne było delikatne, kojące uczucie chłodzenia.
Trzymałam ją na twarzy ok. 30min. Po zdjęciu moja twarz nie ociekała esencją, a
jej resztki bez problemu delikatnie wklepałam w skórę. Maska nie pozostawiła u mnie
lepkiej warstwy. Po zdjęciu twarz była dobrze nawilżona, wygładzona, ukojona i
rozświetlona. Efekt porównywalny z maską w płachcie, którą miałam robioną kilka
lat temu w gabinecie dermatologicznym:) Wywarła więc na mnie bardzo dobre
wrażenie:) Ze względu na obecną sytuację nie miałam okazji wypróbować jej w roli maski bankietowej, ale myślę, że sprostałaby oczekiwaniom;) Inne właściwości ciężko ocenić po jednym użyciu, ale producent zaleca stosowanie 1-2 w tygodniu. Być może przy regularnej aplikacji można by było zobaczyć coś więcej:)
Oba produkty dostępne są w
Topestetic. Jak zwykle z bezpłatną i
sprawną wysyłką oraz próbkami do każdego zamówienia:)
Znasz
krem pod oczy Clochee lub maskę w płachcie Dermomedica?
Kosmetyki z Clochee bardzo mnie kuszą, bo naczytałam się o nich sporo dobrego :)
OdpowiedzUsuńNo też trafiałam raczej na dobre opinie😄
UsuńMaski w płachcie jestem bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCałkiem dobra😁
UsuńMaseczki Dermomedica są świetne i często ich używam.
OdpowiedzUsuńSuper😁
UsuńNiestety nie mialam ani kremu ani tej maski, ale wlasnie rozgladam sie za Clochee :D
OdpowiedzUsuńJa się tak długo zbierałam do wypróbowania 😂
UsuńNie znam tej firmy ani produktow :(
OdpowiedzUsuńKtórej?😉
UsuńBardzo mnie kuszą te kosmetyki.
OdpowiedzUsuńMnie też kusiły 😆
UsuńKrem wygląda naprawde lukusowo ale jak ma kapryśną pompkę i zatyczkę to ... ciekawa jestem tego zapachu jabłka ale no jak mówisz że śmierdzi (no dobrze, pachnie inaczej) to ja Ci akurat wierzę :D
OdpowiedzUsuńNo zatyczkę bałam się założyć ponownie gdy już udało mi się ją zdjąć. Ja nerwowy człowiek jestem😂 Ta pompka ma w sobie coś takiego niewygodnego. Zapach jest swoisty😅 Plus jednak, że szybko znika.
UsuńObu produktów zupełnie nie znam, ale sama chętnie bym je sprawdziła.
OdpowiedzUsuńZawsze najlepiej na sobie sprawdzić;)
UsuńKrem pod oczy mnie zaciekawił, lubię produkty do pielęgnacji okolic oczu :)
OdpowiedzUsuńKrem maska pod oczy...mh..myślisz, że można używać go tylko na noc czy na dzień, pod makijaż też by się nadał?
OdpowiedzUsuńJa tak jak napisałam, używałam rano i wieczorem. Pod makijaż też.
UsuńKurcze...jakoś przegapiłam tę informację..Wracam do ponownego doczytania..
UsuńTe ich pompki faktycznie są niewygodne, kiedyś miałam coś do twarzy 🤔 Dobrze, że krem działa mimo tych kilku wad.
OdpowiedzUsuńAha, czyli to taki standardzik😅 To chyba przez ten kształt, a dodatkowo potęguje to śliskość. No i ta nakrętka. Ale krem sam w sobie na plus😁
UsuńNie miałam okazji testować tego produktu 😁
OdpowiedzUsuńMoże w przyszłości 😁
UsuńJeśli chodzi o krem, to ciekawa sprawa z tym zapachem. Ja też mam wrażliwy nos i jeśli jakiś zapach mi się nie spodoba to z każdym kolejnym "spotkaniem" jest coraz gorzej :D Lubię kosmetyki Clochee, więc prędzej czy później pewnie sięgnę po ten krem - na razie jednak zapasy wzywają :D
OdpowiedzUsuńU mnie to dramat z niektórymi zapachami. Najgorzej jak dziwny i w dodatku długotrwały plus intensywny🙈 Na szczęście ten szybko znika😅 A co polecasz z Clochee?
UsuńCiekawi mnie ten produkt mimo wszystko. :)
OdpowiedzUsuńSam w sobie jest godny polecenia:) Ma po prostu kilka wad technicznych:)
UsuńTa firma jest mi na razie znana tylko że słyszenia. Ale w końcu coś wypróbuję;)
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa tego kremu-maski i jego lekkiej konsystencji. Czasem mam wrażenie, że firmy zaczynają nazywać swoje produkty serum lub maską nieco na wyrost – żeby przekonać klienta, że ich kosmetyk jest dobry i działa ;).
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jak coś jest pod oczy to natychmiast muszę to wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNie znałam wcześniej tych kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńTen krem-maska pod oczy to jest coś totalnie dla mnie! Już teraz chciałabym wypróbować te cuda! :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Clochee, właśnie kolejny raz kupiłam spf, ale tego kremu jeszcze nie znam :)
OdpowiedzUsuń