Wiele słyszałam na temat wspaniałości japońskich produktów z SPF. Zarówno pod względem komfortu noszenia, lekkości formuły, jak i najważniejszego, czyli wysoko skutecznej ochrony przed promieniowaniem. Ogromny wybór i regularnie pojawiające się nowości utrudniały mi jednak podjęcie decyzji. W dodatku koszty wysyłki z Japonii do Polski nawet dla mnie są z lekka zniechęcające. A teraz jeszcze w grę wchodzi VAT. Ale któregoś pięknego dnia podczas przeglądania działu Suncare na Jolse, moim oczom ukazał się Biore UV Aqua Rich Watery Essence SPF50+ PA++++ cały na biało! A właściwie to na niebiesko:) Biore nie figurowało w oficjalnym spisie marek, a jednak dwa ich produkty były dostępne. Takie cicho-ciemne;) Grzechem byłoby więc nie przekonać się na własnej skórze, czy rzeczywiście Biore jest takie super?
Biore UV Aqua Rich Watery Essence SPF50+ PA++++
Japoński filtr UV przeznaczony do codziennego stosowania zarówno na twarz, jak i ciało. Występuje on pod postacią wodoodpornej esencji na bazie wody, która zapewnia wysoką i długotrwałą ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB. Najnowsza technologia „Micro Defense” zawiera mikrokapsułkowane filtry UV, które są wielkości porów. Ponadto opatentowana technologia „Ultra-Light Outer Skin" tworzy na powierzchni skóry cienką powłokę, która równomiernie blokuje promieniowanie UV i przylega niczym druga skóra. Za dodatkowe nawilżenie odpowiadają kapsułki bogate w wodę, a także kwas hialuronowy, mleczko pszczele oraz glikol butylenowy.
Biore UV Aqua Rich Watery Essence SPF50+ PA++++ występuje w dwóch pojemnościach do wyboru – 50g i 85g. Na Jolse dostępna była ta mniejsza. Została ona umieszczona w dość poręcznej, zgrabnej tubce w stylu niebieskiego ombre. Także jak dla mnie wizualnie naprawdę super. Powiedziałabym, że zdjęcia niestety nie oddają jej uroku:)
W
moim odczuciu konsystencja Watery Essence przypomina nie tyle esencję, co
ultra-lekki, jakby rozwodniony krem. Nie obiecywałam sobie zbyt wiele po tym
kosmetyku, ponieważ to mój pierwszy japoński SPF i brakuje mi wyczucia. Może
nawet byłam trochę sceptyczna. Ale przyznaję, że kupił mnie od razu! Jego
lekkość daje wręcz uczucie świeżości i subtelnego chłodzenia. Letnie
orzeźwienie dla skóry! Rozprowadza się jak marzenie:) Konsystencja jest idealna
także do reaplikacji. Chociaż przyznam, że ja w warunkach miejskich raczej tego
nie robię. Nie zauważyłam nawet najmniejszych śladów bielenia, a jestem w
stanie łatwo to stwierdzić, ponieważ moja karnacja daleka jest od tych bardzo jasnych.
Słyszałam, że dla odmiany wersja żelowa bieli, ale nie jestem w stanie tego
ocenić, ponieważ jej nie miałam. Daj znać czy tak jest, jeśli używałaś.
Według producenta filtr pachnie białymi kwiatami i po dłuższym zastanowieniu mogę się z tym zgodzić. Nie są to kwiaty najwyższych lotów, ale zapach jest naprawdę delikatny i co najważniejsze dla mnie – szybko znika. Po upływie max. kilku minut od nałożenia nie czuć już zupełnie nic. A brak bielenia i filtrowego zapachu oraz lekkość formuły to już dla mnie połowa sukcesu. Dodam tylko, że wcześniej jednak, czyli podczas aplikacji wyczuwalny jest zapach alkoholu. Ale jak już być może kojarzysz, dla mnie woń alkoholu w kosmetykach nie należy do tych szczególnie drażniących. Podpinam go pod zapachy medyczne, które zwyczajnie mi nie przeszkadzają. Zwłaszcza, że w tym przypadku też szybko znika. Nie pozostaje na skórze. Wiem, że nie dla każdego alkohol w SPF jest dopuszczalny. Ja na szczęście zazwyczaj nie mam z nim problemu i doceniam, że dzięki niemu formuła jest po prostu lżejsza i bardziej komfortowa w noszeniu. A to jednak zachęca do regularnego stosowania:)
Filtr szybko się wchłania i nadaje się pod makijaż. Nie zauważyłam, żeby zmniejszał jego trwałość. Jedynie latem moja skóra sama w sobie ma to do siebie, że szybciej się wyświeca (jest bardziej tłusta). Bezpośrednio po nałożeniu, na twarzy pojawia się glow. Natomiast po jakimś czasie wykończenie staje się bardziej satynowe. Jedynie czoło pozostaje nieco bardziej świetliste. Zazwyczaj nakładam go jako ostatni krok w pielęgnacji. Idealnie współpracuje z każdym produktem, nic się nie roluje i nie klei. Próbowałam zarówno na pełną pielęgnację, czyli na serum, krem etc., a także na samo serum. W żadnej opcji nie zauważyłam u siebie wysuszenia. Nawet nałożony na samo serum daje uczucie wygładzenia. Tak jakbym nałożyła bazę pod makijaż. Sądzę jednak, że stosowany codziennie solo miałby jednak potencjał wysuszający. Nakładając na samo serum czuję lekkie mrowienie podczas rozprowadzania. Przy aplikacji na krem, tego uczucia nie mam.
Nie
jestem pewna czy sprawdziłby się u mnie równie dobrze podczas pozostałych pór
roku. Szczególnie przy retinolu czy kwasach. Na lato jest jednak dla mnie
mocnym zawodnikiem i cieszę się, że w końcu zdecydowałam się go poznać:)
Specjalnie nie zużyłam go w całości by móc sobie jeszcze trochę zostawić na kolejny
wyjazd. Na ten moment jest wysoko w moim rankingu i zdecydowanie zachęca do dalszego
poznawania japońskich SPF-ów. Na mojej liście są przede wszystkim 2 (Skin Aqua
Super Moisture Essence Gold UV, Kose Sekkisei Clear Wellnes UV Deffence Milk) i
może jeszcze Canmake Mermaid Skin Gel UV:) Dodam jeszcze, że nie zaobserwowałam u siebie „zapychania" ani innych dziwnych niespodzianek. Zmywam go olejkiem do demakijażu DHC.
Używasz japońskich SPF-ów? Jesteś w stanie polecić coś ekstra? Znasz Biore UV Aqua Rich Watery Essence?
Bardzo ciekawy, lubię takie lekkie konsystencje, jednak pozostaję przy swoim Blur SVR :)
OdpowiedzUsuńJa się do niego zabieram jak pies do jeża, i od długiego czasu go chcę kupić....w końcu zawsze w koszyku ląduje co innego :D Ale może w końcu się zbiorę.
OdpowiedzUsuńMoim pierwszym wyborem chyba byłoby co innego, ale że akurat ten był dostępny to przytuliłam tak dla wstępnego rozeznania, bo wcześniej japońskich filtrów nie miałam😁 A które polecasz?
UsuńOd długiego czasu jestem wierna CosrX Aloe Soothing Sun Cream i tak jakoś leci....miałam też Anessę od Shiseido i też dobrze wspominam.
UsuńNie znam totalnie tej firmy :)
OdpowiedzUsuńNie kojarzę marki całkowicie
OdpowiedzUsuńJEstem ciekaw konsystencji :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zapomniałam dodać. Ale pewnie jeszcze uzupełnię jak siądę do kompa 😉
UsuńFajnie się prezentuje, także pod względem wizualnym :). Ja nie mam aż takiego parcia na japońskie SPF i pewnie nigdy nie będę miała okazji poznać :)
OdpowiedzUsuńNie kojarzę tej firmy zupełnie. Ostatnio kupiłam SPF który niestety bieli i ciężko się wchłania, tak więc dalej będę testować. ;)
OdpowiedzUsuńLekki i nie bieli to brzmi bardzo zachęcająco bo nie znoszę jak filtr bieli mi twarz. Naprawdę godny zainteresowania :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że nigdy nie miałam azjatyckich SPF, ale za to kocham te z BasicLab - mega mi leżą :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam japońskich SPF :) ale kusi mnie ta lekka konsystencja :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z tą marką.
OdpowiedzUsuńMarka zapowiada sie naprwwde przyzwoicie ;)
OdpowiedzUsuń