Kosmetyki, których bym nie kupiła z własnej inicjatywy? A przynajmniej nie dla siebie? Na pierwszym miejscu zdecydowanie wymieniłabym dezodorant w kremie. Po pierwsze nie używam dezodorantów, a antyperspirantów. Po drugie kremowa formuła nie jest dla mnie kusząca. Po trzecie od lat używam wyłącznie antyperspirantów w kulce, które są dla mnie najwygodniejsze, najwydajniejsze i najskuteczniejsze. Od lat powracam do sprawdzonej kulki Vichy i naprawdę rzadko ją zdradzam. Zwłaszcza, że jedna wystarcza mi na rok codziennego stosowania. Przy najnowszym opakowaniu zauważyłam jednak pewne zmiany. Antyperspirant pachnie nieco inaczej i zdarza się, że pojawia się u mnie uczucie swędzenia. Być może trafiłam na jakiś wadliwy egzemplarz albo w jego formule zmieniło się coś na gorsze. Nie mam pojęcia, ale w związku z tym dałam szansę odświeżającemu dezodorantowi w kremie, który dostałam od marki Nuxe. W innych okolicznościach na pewno dałabym go mamie.
Nuxe Bio Odświeżający dezodorant w kremie
Innowacyjny dezodorant w kremie bazuje na organicznej skrobi kukurydzianej w proszku, która została wybrana ze względu na jej wysokie właściwości absorpcyjne. Nuxe postawiło na kukurydzę uprawianą w Europie i pochodzącą z ekologicznych upraw. Jest ona mielona mechanicznie celem uzyskania proszku, który pozostawia pachy suche i miękkie w dotyku. Formuła nie pozostawia smug i według badań klinicznych wykazuje 24h skuteczność dezodorantu, łącząc w sobie delikatność kremu nawilżającego. Wszystko to za sprawą połączenia absorbującego pudru roślinnego i organicznych olejków roślinnych. W wersji odświeżającej - oleju kokosowego. Produkt zawiera 99% składników naturalnego pochodzenia, 89% składników pochodzących z ekologicznych upraw, 100% składników naturalnego pochodzenia, 84% składników pochodzących z ekologicznych upraw.
Nuxe Bio Odświeżający dezodorant w kremie opakowany został w poręczną 50ml zakręcaną puszkę. PAO wynosi 12 miesięcy. Puszka została wykonana z lekkiego aluminium i jest w 100% nadająca się do recyklingu. Samo opakowanie mi się podoba i wizualnie budzi we mnie pozytywne skojarzenia. Oczywiście pomijając wspomnianą przeze mnie już na wstępie nie najszczęśliwszą formę podania. Nie jestem fanką pobierania tego typu produktu palcem i późniejszego wklepywania go opuszkami palców. Zwłaszcza, że jestem posiadaczką długich paznokci. Choć szczęśliwie moje palce są tak elastyczne, że mogę je wygiąć na tyle, żeby kosmetyk nie dostał się pod paznokcie. Znalazłam jednak lepszy sposób – zginam palec, zanurzam w produkcie kostkę palca i w ten sposób rozprowadzam po skórze. Nadal to nie ten sam komfort stosowania, jak w przypadku kulki, ale jestem w stanie to zaakceptować.
Mimo wszystko konsystencja sama w sobie zasługuje na pochwałę. Jest aksamitna, niczym bogaty balsam do pielęgnacji ciała. Wizualnie sprawia wrażenie zbitej, ale w kontakcie ze skórą przyjemnie się roztapia podczas rozprowadzania. Zapach również jest bardzo przyjemny. W moim odczuciu bardzo naturalny, bez sztucznych aromatów. I zdecydowanie naturalny w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przypomina mi rozgniecione liście cytryny, którą kiedyś hodowałam. Orzeźwiający i poprawiający nastrój. Utrzymuje się na skórze jeszcze przez dłuższy czas od aplikacji.
A
jak wygląda kwestia działania? Ze względu na kremową postać, dezodorant
potrzebuje chwili na wchłonięcie. Nie trzeba jednak czekać na to zbyt długo. Po
wchłonięciu skóra jest sucha i jednocześnie gładka w dotyku. Dezodorant
wykazuje właściwości nawilżające, które bardzo odpowiadają moim wrażliwym pachom.
Nie uczulił mnie ani nie podrażnił. Największym minusem dla mnie jest to, że
dezodoranty niwelują skutki wydzielania potu poprzez maskowanie nieprzyjemnego
zapachu. Natomiast antyperspiranty, do których jestem przyzwyczajona,
ograniczają wydzielanie potu, czyli działają bardziej u podłoża problemu. Coś
za coś. Dezodorantowi dałam więc taryfę ulgową, nie wymagając od niego najwyższej
skuteczności. Używam go od drugiej połowy września i o ile podczas chłodniejszych
dni, (których obecnie coraz więcej) sprawdza się bez zarzutów, pozwalając mi
zachować komfort od rana do wieczora, to podczas tych cieplejszych trochę
zawodzi i zdarza mi się wyczuć nieco nieprzyjemną woń. Dla mnie jest to więc
kosmetyk z przeznaczeniem na chłodniejsze dni i bez większych stresów. Jednak jak na
produkt z założenia „nie w moim guście”, to w ogólnym ujęciu sprawdził się
całkiem nieźle. Nie jest niezawodny ani najwygodniejszy w stosowaniu, ale
posiada kilka zalet. Byłabym w stanie podarować go w prezencie komuś, komu temat ekologii szczególnie leży na sercu;)
Zdarza Ci się sięgać po dezodoranty w kremie? Znasz już kremowe dezodoranty Nuxe?
Bardzo ciekawy, chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze chciałam takiego produktu spróbować, a jakoś nigdy nie było okazji.
OdpowiedzUsuńNie miałam dezodorantu w kremie nigdy :)
OdpowiedzUsuńMam podobny, innej marki, niestety jego resztki pozostają na ubraniu. Kładę naprawdę bardzo mało, a jednak. Hm, może robię coś nie tak?
OdpowiedzUsuńNigdy nie stosowałam takich produktów w kremie i w sumie nie wiem czy chciałabym próbować ;) jestem wierna kulkom i sprayowi :)
OdpowiedzUsuńStosowałam kiedyś antyperspirant w kremie chyba Garnier, ale średnio się sprawdził. Słabe działanie i długo się wchłaniał. :(
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać ze mnie zaskoczył swoją skutecznością :)
OdpowiedzUsuńKocham dezodoranty w kremie, w tej chwili używam tylko takich :D
OdpowiedzUsuń